niedziela, 27 listopada 2011

preferencje polityczne młodych Francuzów

           Internetowe wydanie "Le Figaro" przynosi wyniki najnowszego [27.11.2011] badania preferencji politycznych młodych Francuzów w przedziale wiekowym 18 - 22 lata, którzy głosować będą - po raz pierwszy w życiu - w wyborach prezydenckich 2012 roku. Badanie wykonane przez Ifop, na zlecenie "le Journal du Dimanche", wcale nie zaskakuje wynikami.
38% najmłodszych Francuzów posiadających prawa wyborcze, zamierza głosować na reprezentanta Partii Socjalistycznej F. Holland' a, 20,5% na urzędującego Prezydenta Republiki N. Sarkozy, 19,5% zaś na lidera Frontu Narodowego Marine Le Pen.
O wiele bardziej interesujące są jednak dane wedle których, aż 39% młodych wyborców wywodzących się ze środowisk pracowników najemnych głosować będzie na przedstawiciela lewicy, 30% na reprezentanta Frontu Narodowego, a jedynie 15% zamierza oddać głos na reprezentanta prawicy [Sarkozy]. Dane te dowodzą wyraźnego przesunięcia preferencji politycznych Francuzów w kierunku lewicy i prawicy narodowej, kosztem tradycyjnej prawicy. Francuska młodzież wywodząca się ze środowisk pracujących porzuca zdaje się prawicowe wartości i retorykę, na rzecz odmiennych niż dotąd preferowane rozwiązań, o zasadniczo rozbieżnej podstawie doktrynalnej: lewicy i prawicy narodowej.  
Na jeszcze jeden aspekt warto zwrócić uwagę, którym jest bez wątpienia istotna aprecjacja wpływów prawicy narodowej. Front Narodowy prowadząc od lat konsekwentną politykę, dokonując dla wielu właściwej diagnozy stanu nastrojów społecznych, umiejętnie artykulując i integrując społeczne interesy oraz preferencje, stabilizuje swoje wpływy społeczne na poziomie 20% elektoratu.
Ciekawe, gdyby takie badanie przeprowadzić w Polsce, jak rozkładałoby się potencjalne poparcie społeczne dla poszczególnych formacji politycznych, wśród najmłodszych wyborców. Jestem przekonany, że czar "dwóch mitów" [antykomunizmu i styropianu], ustąpił miejsca daleko posuniętemu, dla niektórych wręcz szokującemu pragmatyzmowi młodego pokolenia.     

Francuskie symbole [18] - Wandea

      Wandea, historyczna prowincja, współcześnie departament w zachodniej Francji [region Pays de la Loire], zwana także "departamentem zemsty", określana przez Pierre'a Chaunu mianem  "[...] zdradzonego miejsca w pamięci Francji [...]", jest symbolem pierwszego w dziejach ludzkości  ideologicznego ludobójstwa.
Wandea w latach 1793 - 1796 była areną powstań chłopskich, pro - rojalistycznych w obronie tradycji, monarchii i katolicyzmu.
Mieszkańcy Wandei zapłacili straszliwą cenę za opór wobec rewolucji: zniszczono 20% substancji materialnej prowincji, śmierć - wielokrotnie męczeńską - poniosło 115 - 120 tys. obywateli.
Wojskami powstańców, którzy na piersiach mieli naszyty Szkaplerz wandejski: czerwone serce z krzyżem, w okowach napisu Bóg i Król, dowodził generał Francois de Charette [1763 - 1796], autor dewizy: "walczyć regularnie, dać się pobić - niekiedy, dać się zniszczyć - przenigdy".    
Legendarne męstwo, odwaga i bohaterstwo powstańców Wandei było przez dziesięciolecia wstydliwie skrywanym elementem francuskiej historiografii.
Jakże inaczej mogłaby wyglądać historii Francji, gdyby zwycięska armia powstańcza, po zdobyciu Angers [18.06.1793], zamiast na Nantes poszła na Paryż.....    
Zainteresowanych bliżej heroicznym dramatem Wandei, odsyłam do znakomitej, wydanej także po polsku pracy Reynald' a Secher'a "Ludobójstwo francusko - francuskie. Wandea departament zemsty. Wyd. Iskry. Warszawa.2003.  

czwartek, 24 listopada 2011

Francuskie symbole [17] - TGV

            Akronim TGV [Train a Grande Vitesse] - Pociąg Wielkiej Szybkości, to nie tylko nazwa jednego z najsprawniejszych i najszybszych systemów komunikacyjnych świata, o francuskim rodowodzie. 
TGV - marka handlowa stanowiąca własność francuskich kolei państwowych [SNCF], to synonim komfortu i szybkości masowego przemieszczania się za sprawą transportu kolejowego, w nowej, nieznanej dotąd w Europie formule.
W aspekcie komfortu i bezpieczeństwa podróży, TGV oferuje nieznane dotąd standardy: efektywną prędkość podróży do 320 km/h [do TGV należy też ustanowiony 3.04.2007 r. rekord świata prędkości pociągu pasażerskiego - 574,8 km/h], skutkującą radykalnym skróceniem czasu podróży, wysoki komfort i bezpieczeństwo [mimo zawrotnej prędkości wypadki mają incydentalny charakter]. W rezultacie, w relacji cena usługi transportowej, a jej jakość, TGV nie ma na dziś na wybranych trasach po prostu konkurentów, a udział szybkich kolei w całości ruchu pasażerskiego na niektórych kierunkach sięga 70% [Paryż - Lyon, Paryż - Marsylia, Londyn - Paryż - Bruksela].
TGV to symbol świadomej, odpowiedzialnej, długofalowej polityki państwa zorientowanej na organizację masowego transportu, zarazem w przedziale cenowym dostępnym na kieszeń "przeciętnego" obywatela. 
System połączeń kolejowych oparty na pociągach wielkiej prędkości wymagał, wymaga i będzie wymagał ogromnych nakładów infrastrukturalnych [konieczność budowy i utrzymania nowej generacji torowisk, taboru, innego profilowania zakrętów na trasie przejazdu, budowy nowych dworców kolejowych etc]. Koncepcja ta jednak na dziś nie ma praktycznie alternatywy, a co najważniejsze jest modelem, który doskonale sprawdził się w praktyce.
TGV obecna jest i dostępna we francuskiej rzeczywistości komunikacyjnej i gospodarczej na skalę masową od 1981 roku.
Lokomotywy i wagony dla TGV produkuje francuski gigant przemysłowy Alstrom [obroty za 2010/2011 rok: 20,9 mld Euro, zatrudnienie: 93,5 tys pracujących, zysk: 1,286 mld Euro, obecny w 100 krajach],  w Belfort od 1978 roku. 
Na marginesie Belfort, to liczące dziś niespełna 60 tys. mieszkańców miasteczko, jest symbolem francuskiego oporu wobec Niemiec. To jedyne miasto, które oparło się niemieckiemu naporowi w wojnie 1870 roku [z tego powodu pozostało pod jurysdykcją francuską]. To wreszcie piękne, warte odwiedzenia interesujące turystycznie miasto - twierdza, z cytadelą budowaną w latach 1687 - 1703, której charakterystycznym elementem jest monumentalny lew [22 m długości - 11 wysokości] - rzeźba autorstwa Frederic'a Auguste - Bartoldi' ego, powstała w latach 1875 - 1879].    
Może planując zmiany i modernizację polskiego transportu masowego, należy zaniechać rozwiązań prowizorycznych, warto skorzystać z doświadczeń francuskich i od razu pójść na skróty w kierunku najnowocześniejszych, sprawdzonych rozwiązań? Może warto zaimplementować TGV w Polsce?
        

Od przedstawiciela do prezesa - moja książka

            Z prawdziwą satysfakcją informuję, że w renomowanym polskim wydawnictwie biznesowym One Press, w serii Exclusive, ukaże się na dniach moja książka pod tytułem:

"Od przedstawiciela handlowego do prezesa spółki giełdowej, czyli co robić i czego unikać, aby osiągnąć zawodowy sukces".

Tematem pracy jest szeroko pojęta kariera zawodowa, jej meandry, determinanty i zagrożenia. 
Faktografia i wnioski oparte są wyłącznie na moich osobistych doświadczeniach. Nie jest to zatem praca teoretyczna, w myśl zasady której jestem zwolennikiem w działalności doradczej: problemy naszych klientów znamy z autopsji, nie z książek! Staram się - mam nadzieję, że z sukcesem - zdefiniować działania i zachowania niezbędne dla osiągnięcia sukcesu zawodowego, oraz wskazać na realne, a nie hipotetyczne wyzwania o rozmaitym charakterze na tej drodze.
Nie brak oczywiście odniesień do firm francuskich, które w mojej karierze zawodowej odegrały kluczową rolę, którym wiele zawodowo i życiowo zawdzięczam.
Potencjalni czytelnicy, a moi przełożeni, współpracownicy i koledzy, z którymi miałem okazję, przyjemność, a nierzadko zaszczyt pracować razem w minionych 18-tu latach, z łatwością znajdą znajome nam wątki, pozwalające zidentyfikować zarówno firmy, jak i ludzi oraz zdarzenia.   
Książka do drugiego grudnia 2011 roku dostępna jest w przedsprzedaży. Po tym terminie będzie osiągalna w szerokiej sieci dystrybucji w  Polsce.
Szersze informacje na temat książki, wraz ze spisem treści i fragmentem jednego z rozdziałów, dostępne są pod adresem internetowym: www.onepress.pl/ksiazki/odpdop.com. 


  

niedziela, 20 listopada 2011

Francuska lewica zwiera szeregi, co zrobi lewica polska?

        Wczoraj [19.11.2011], Rada Federalna partii Europa Ekologów - Zieloni [EELV - L'Europe Ecologie - Les Verts], ogłosiła zawarcie sojuszu pragmatycznego i wyborczego z Partią Socjalistyczną, w kontekście zbliżających się wyborów prezydenckich we Francji, o czy zakomunikowała Sekretarz Narodowa partii Cecile Duflot.
Decyzja ta jest niewątpliwie kolejnym praktycznym korkiem w kierunku politycznego zjednoczenia francuskiej lewicy, wokół programu i kandydata P.S: F. Holland'a, niezależnie od istniejących, poważnych różnic programowo - doktrynalnych. Jest też niewątpliwie wyrazem odpowiedzialności i dojrzałości politycznej, dowodem rozumienia racji stanu i wagi zjednoczenia własnego obozu politycznego dla wyniku elekcji.
Zatomizowana i rozbita organizacyjnie, zróżnicowana ideowo i programowo, będąca w odwrocie strategicznym  polska lewica, stoi przed innym wyzwaniem: historycznym dylematem co do kierunku dalszej swojej egzystencji, wyzwaniem do przewartościowania swoich pryncypiów i priorytetów.
Expose Premiera Tuska tylko z pozoru stanowi wyzwanie dla polskiej lewicy, w o wiele większym zakresie stanowi ono niebezpieczeństwo dla jej perspektyw i wpływów społecznych.
Program reform koalicji rządowej - niezależnie od jego ostatecznego kształtu - może stanowić swoistą zachętę do populizmu. Gdyby tak się stało w istocie, gdyby polska lewica uległa czarowi związków zawodowych i ich postulatów, byłby to katastrofalny błąd tej formacji politycznej.
Lewica nie może ulec pokusie ewolucji na pozycje anty systemowe, anarchizujące, nie może podjąć sztandaru ochrony i obrony klas społecznych w zaniku. Musi orientować się, artykułować i agregować znacznie szersze spektrum interesów, niż tylko interes wielkoprzemysłowej klasy robotniczej.   
Także drogą donikąd, jest ucieczka w ciasny antyklerykalizm, oraz uprzywilejowanie wszelkiego rodzaju mniejszości, pryncypialna opozycyjność bez wskazywania możliwych alternatyw.
Dla współczesnej, odpowiedzialnej lewicy jedyną drogą do władzy, a w Polsce najprzód do odbudowy wpływów, jest praca u podstaw, powrót do priorytetów równości, ale nie do egalitaryzmu, solidarności społecznej, ale nie unifikacji, sprzeciw wobec nieuzasadnionych preferencji, ale nie histeria w stosunku do tych, którym się w życiu legalnie powiodło,  apologetyka gospodarki rynkowej, z mechanizmem korygującym w postaci systemu podatkowego, unikanie dyskryminacji, afirmacja tolerancji, ale zarazem odrzucenie ekstremizmów.
Lewicowość musi oznaczać normalność, otwartość, wrażliwość społeczną, ale zarazem głębokie poczucie odpowiedzialności. Tylko wtedy przeciętny Kowalski poczuje wpierw sympatię, a potem więź z lewicą i zechce na nią głosować.     

czwartek, 17 listopada 2011

Front Narodowy, a poprawność polityczna

            We Francji ukazała się właśnie [2.11.2011], staraniem i nakładem prestiżowego wydawnictwa Flammarion, książka Romain Rosso pod tytułem: "La Face cachee de Marie Le Pen. L' histoire secrete d'une ambitieuse".
Praca traktuje o Froncie Narodowym i rodzinie Le Pen, koncentrując się na eksponowaniu roli historycznego przywódcy Frontu Jean Marie le Pen'a i dynastycznym bez mała charakterze przywództwa partii [przypomnijmy, że schedę po ojcu przejęła córka Marine Le Pen, skądinąd znakomicie merytorycznie i politycznie przygotowana do tej roli].
W pracy lansowana jest teza o pejoratywnym zabarwieniu, że relacje Jean Marie Le Pen'a z córką, przypominają stosunki obowiązującego swego czasu we Francuskiej Partii Komunistycznej, między Sekretarzem Generalnym partii Maurice Thorez' em [1900-1964], skądinąd dezerterem w 1940 roku, amnestionowanym przez de Gaulle'a w 1944 roku, Vice Premiera Francji w latach 1946-1947, a jego żoną Jeanette Vermeersch [1910-2001], wieloletnią członkinią Biura Politycznego FPK, w latach 1945-1958 deputowaną, a w latach 1959-1968 senatora francuskiego parlamentu, która ostentacyjnie odeszła z polityki, po interwencji wojsk Układu Warszawskiego w Czechosłowacji.
W pełni akceptuję, że Frontu Narodowego można nie lubić [choć jest to legalna francuska partia polityczna], rozumiem że można nie podzielać jego aksjologii politycznej, nie darzyć estymą jego strategii, podstaw doktrynalno - programowych, symboliki. To zrozumiałe i naturalne w demokratycznych, pluralistycznych systemach politycznych. To oczywiste w systemach opartych na konkurencji, w ramach obowiązującego porządku prawno - ustrojowego.
Jednak argument o de facto nepotyźmie jest nieco naciągany, by nie powiedzieć, że jest nadużyciem.
Po pierwsze Marina Le Pen przejęła przywództwo partyjne po ojcu w pełni legalnie na drodze partyjnych, demokratycznych wyborów, przy konkurencji wewnętrznej.
Po wtóre, zjawisko rodzin politycznych nie jest we Francji, a szerzej na świecie niczym nowym. Wystarczy przypomnieć że obecna I Sekretarz Francuskiej Partii Socjalistycznej Martine Aubry, to córka Jacques'a Delors'a kandydata francuskich socjalistów w wyborach prezydenckich, wieloletniego [1984 - 1995] Przewodniczącego Komisji Europejskiej. 
Kandydat Partii Socjalistycznej w wyborach prezydenckich we Francji, w 2012 roku - dodajmy z poważnymi szansami na sukces - były I Sekretarz P.S [1997 - 2008], to prywatnie wieloletni towarzysz życia i ojciec czwórki dzieci innej prominentnej gwiazdy P.S - Segolene Royal.
Po trzecie mając na względzie przykłady negatywne, trzeba pamiętać zarazem o pozytywnej roli rodzin politycznych, odwołując się choćby jedynie do przykładu rodziny Gandhi w Indiach.
Nie uważam za stosowne, aby walkę polityczną prowadzić z wykorzystaniem tego typu argumentów. Dyskurs publiczny winien dotyczyć spraw merytorycznych, cechować go winna nawet czasami demagogiczna, ale walka na argumenty, a nie koncentracja na argumentach ad personam, na dodatek nie najwyższych lotów. Poza wszystkim dowodzi to słabości własnej argumentacji.
Przypomnieć wypada, że nacjonalizm francuski ma znakomite korzenie i tradycje, oraz dorobek teoretyczny, bez względu na jego orientację [republikański - Barres, rojalistyczny - Maurras, chrześcijański Pequ'y, do tej kwestii jeszcze wrócimy w jednym z kolejnych postów]. Pozycję nacjonalizmu francuskiego współcześnie wzmacnia sytuacja we Francji i w Europie, powodująca zwrot - oparty na apatii, strachu przed przyszłością, niezrozumieniu skomplikowanych zjawisk życia społeczno - politycznego szerokich grup społecznych, społecznej degradacji i wykluczeniu - w kierunku idei nacjonalistycznych i partii narodowych. Jest to normalna, zwłaszcza w tak tradycyjnie ideologicznie podzielonym społeczeństwie jak francuskie tendencja i praktyka. Obiektywnie trzeba także przyznać, że wiele argumentów prawicy narodowej, zostało przejętych przez "stare" formacje polityczne, o szerokim spektrum ideologicznym, do lewicy włącznie. Wystarczy wspomnieć o uniwersalnej kwestii "preferencji narodowej", fiasku wielokulturowości, orientacji na obronę tradycji narodowej i spuścizny kulturowej Zachodu, przede wszystkim chrześcijaństwa.   
Trzeba wreszcie pamiętać, ze nacjonalizm w przeszłości nie miał tak pejoratywnego zabarwienia jak obecnie i w XX wieku, że był często po prostu utożsamiany z patriotyzmem. Na marginesie warto przypomnieć definicję różnic między patriotyzmem, a nacjonalizmem autorstwa Charles'a de Gaulle'a :
"[...] Patriotyzm występuje wtedy, gdy na pierwszym miejscu znajduje się miłość do własnego narodu, nacjonalizm zaś, wtedy, gdy na pierwszym miejscu jest nienawiść do innych narodów niż własny [...]".
Ryzyko renesansu wpływów politycznych Frontu Narodowego dla tradycyjnych partii politycznych powodujące erozję ich wpływów oraz pozycji w systemie politycznym, uruchamia mechanizmy obronne ze strony dominujących dotąd oligarchii partyjnych. Takie są akceptowalne, logiczne, nieubłagane prawa demokracji. Warto jedynie, aby w tej konfrontacji ideologicznej zachować zdrowy rozsądek i nie używać argumentów o niskiej użyteczności. To wbrew zasadom europejskiej kultury politycznej, wobec których winniśmy mieć szczególne baczenie.  
Co do zasady lepszy legalnie działający, systemowy Front Narodowy, zapewniający artykulację i agregację interesów prawie co 5 - tego Francuza, niż ucieczka w niebyt polityczny znacznej części społeczeństwa, czy co gorsza powstawanie anty systemowych organizacji.
Frontu Narodowego można nie lubić, ale należy akceptować jego rolę w systemie partyjnym, należy darzyć respektem jego społeczne poparcie. Zresztą społeczne stereotypy w ocenie bazy członkowskiej i elektoralnej Frontu mają niewiele wspólnego z rzeczywistością. Socjologia Frontu Narodowego i jej charakterystyka, przy rzetelnej pozbawionej uprzedzeń i emocji analizie, byłaby dla wielu prawdziwą niespodzianką.  
  
             

piątek, 11 listopada 2011

Emerytura polityków - czy to możliwe?

           Wczoraj [10.11.2011], Sekretarz Narodowy Partii Socjalistycznej w Odbudowie, uczestnik niedawnych [9.10.2011] prawyborów w Partii Socjalistycznej [P.S] we Francji, w których uzyskał trzeci wynik [poparcie na poziomie 17,19% głosujących] - Arnoud Montebourg, zgłosił ciekawą i kontrowersyjną propozycję ograniczenia biernego prawa wyborczego w wyborach parlamentarnych we Francji, do 67 roku życia, którą zaszokował francuską klasę polityczną.
Montebourg, to przedstawiciel średniego pokolenia polityków [rocznik 1962], zwolennik "kapitalizmu kooperatywnego" ["le capitalisme cooperatif"], którego idea sprowadza się do szukania modus vivendi między kapitałem [własnością], a pracą [zatrudnieniem najemnym], rzecznik zmian ustrojowych we Francji, zwanych umownie VI Republiką, polegających na osłabieniu władzy Prezydenta Republiki [odejście od systemu pół prezydenckiego], na rzecz wzmocnienia roli premiera [zwolennik systemu kanclerskiego], z jednoczesną redukcją roli politycznej parlamentu. Jest on także zdeklarowanym przeciwnikiem globalizacji, wzywającym otwarcie do demontażu jej zasad ["la demondialisation"].
Koncepcja cenzusu wiekowego w biernym prawie wyborczym, w odniesieniu do wyborów parlamentarnych, jest dla jednych ograniczeniem demokracji, formułą dyskryminacji, zwłaszcza mając na względzie wydłużającą się statystycznie długość życia ludzkiego. Dla drugich jest naturalną koleją rzeczy. Skoro bowiem istnieją cenzusy aktywności zawodowej, dlaczego mają one nie dotyczyć zawodowych polityków?
Wydaję się jednak, że propozycja Montenbourga ma także aspekt pragmatyczny: chodzi o wymuszenie generacyjnych zmian na francuskiej scenie politycznej. 
Ponieważ sprawowanie mandatu posła i senatora nie jest limitowane ilością kadencji, a zarazem stanowi de facto formułę pracy zawodowej - dodajmy nad wyraz atrakcyjnej - scena polityczna ulega niewielkim zmianom w aspekcie zasobów ludzkich, nie funkcjonuje optymalnie z punktu widzenia interesów społecznych zasada kooptacji do elit politycznych, wielu polityków żyje dostatnio z zawodowego uprawiania polityki przez całe życie, tracąc zarazem poczucie więzi z wyborcami i ich problemami, a uprawianie polityki, sprawowanie mandatu, staje się celem samym w sobie, formą realizacji partykularnych interesów. 
Partie polityczne, ewoluując w kierunku komitetów wyborczych, wykorzystując mechanizmy marketingu politycznego, ograniczają swoją działalność do mobilizacji elektoratu w okresach wyborów,  realizują wyłącznie lub w przeważającej mierze interesy oligarchii partyjnych i klasy politycznej. Interes ogólnospołeczny staje się jedynie listkiem figowym procesu demokracji, która zmonopolizowana jest przez interesy klasy politycznej i aparatu biurokratycznego państwa, dla którego państwo jest atrakcyjnym pracodawcą, zasadniczo rozbieżne od interesów pracowników najemnych.
Nie rozstrzygając zasadności propozycji Arnoud'a Montebourg'a, czy argumentacja ta nie brzmi jakoś swojsko i znajomo, także z polskiego punktu widzenia? 
Nie wiem czy akurat cenzus wieku w odniesieniu do biernego prawa wyborczego jest najlepszym, najbardziej skutecznym rozwiązaniem. Zdecydowanie natomiast warta rozważenia jest koncepcja ograniczenia liczby kadencji sprawowania mandatu posła i senatora. To byłby nie tylko zabieg higienizujący życie polityczne, sprzyjający optymalizacji i cyrkulacji elit politycznych sprawujących władzę. Byłoby to zarazem działanie powodujące zerwanie z deprawującym mechanizmem zawodowego uprawiania polityki przez całe życie. Rozwiązanie takie chroniłoby nasze życie polityczne przed skostnieniem i rutyną, chroniłoby nas wszystkich przed patologicznymi propozycjami emerytur dla polityków po sprawowaniu co najmniej jednej kadencji w ciałach ustawodawczych [czego przykładem Parlament Europejski], z uwagi na... utratę zdolności adaptacji do normalnego życia, trudność ze znalezieniem satysfakcjonującego zajęcia zawodowego byłego parlamentarzysty!
Skoro mamy pracować całe życie, a życie zawodowe ma trwać do minimum 65 roku życia, skoro zdolność adaptacji do zmieniajacych się warunków, mobilność, otwartość ma cechować każdego współczesnego Europejczyka, niech dotyczy to także polityków. Być może z większą rozwagą będą zgłaszać propozycje nowych uregulowań prawnych, z większą roztropnością i baczeniem na potencjalne skutki podnosić rękę w głosowaniach.
Życie polityczne to nie rezerwat, a politycy winni być awangardą zmian. Własnym przykładem osobistym, transparentnym, merytorycznym postępowaniem i obserwacją uczestniczącą, winni moderować życie społeczne. Ich status materialny nie upoważnia do stosowania wobec nich innych zasad niż wobec każdego innego obywatela. Bycie politykiem to nie przymus. W polityce zawsze można i należałoby wracać do normalnego życia, także w aspekcie zawodowym.       
Zatem może Montebourg kogoś w Polsce zainspiruje?          

środa, 9 listopada 2011

Max Gallo i nowa seria wydawnicza we Francji

           We Francji mamy do czynienia bez wątpienia z ważnym wydarzeniem na rynku wydawniczym. Wspólnym wysiłkiem edytorskim "Le Figaro" i "'L'Express", nakładem paryskiego wydawnictwa Garnier, ukazała się właśnie [premiera 5 październik 2011] pierwsza pozycja, z zapowiadanego na 20 tomów nowego cyklu wydawniczego, pod zbiorcza nazwą "Ils ont fait la France".
Pierwszy tom poświęcony jest - a jakże - prezentacji sylwetki Napoleona I. Cykl zamykać ma awizowane na 27 czerwca 2012 roku, wydanie biografii Charlesa de Gaulle'a, cały cykl zaś poświęcony jest prezentacji kluczowych postaci historycznych z dziejów Francji.
Redaktorem serii jest znany francuski historyk, eseista i pisarz, a także polityk o lewicowych poglądach, [jakże to symptomatyczne i odmienne od polskich obyczajów: prace lewicowego autora wydawane są sumptem centro - prawicowych tytułów prasowych!!], urodzony w 1932 roku, od 2007 roku członek Akademii Francuskiej, niezrównany Max Gallo. 
Autor ten nie jest obcy polskiemu czytelnikowi, a jego zdaje się najbardziej znane w Polsce publikacje to: wydany nakładem Domu Wydawniczego Bellona w Warszawie, w 2005 roku tryptyk "Chrześcijanie", oraz opublikowana nakładem poznańskiego Domu Wydawniczego Rebis w 2003 roku, czteroczęściowa biografia Napoleona I.     
Narracja i warsztat tego autora od lat budząc podziw, są zarazem niedoścignionym wzorem - przynajmniej w kręgu frankofońskim - w odniesieniu do biografii.
Ciekawe kiedy i które z polskich wydawnictw, podejmie się trudu wprowadzenia tej interesującej serii na nasz rodzimy rynek czytelniczy bo to, że udostępnienie części składowych tej inicjatywy edytorskiej polskiemu czytelnikowi będzie sukcesem biznesowym i wydarzeniem kulturalnym, nie mam żadnej wątpliwości.

Gallo M., [dirigee par]; Napoleon I., "Le Figaro", "L'Express". Paris 2011.; Ed. Garnier. Paris. 2011 

Francuskie symbole [16] - Vichy

          Vichy to powszechnie rozpoznawalny na świecie symbol Francji w przynajmniej trzech aspektach:
            1]. Vichy, to nazwa firmy kosmetycznej założonej w 1931 roku, a dziś jednej z kluczowych 23 marek kosmetyków o światowym zasięgu, stanowiącej współcześnie własność koncernu L'Oreal - 1-ej na świecie, obecnej w 130 krajach grupy kosmetycznej, o francuskim rodowodzie, oraz o obrotach przekraczających 19,5 mld Euro [2010 r].
         2]. To także nazwa naturalnej wody mineralnej, należącej do hiszpańskiej grupy kapitałowej Vichy Catalan S.A, o udowodnionych działaniu leczniczym.
          3]. To wreszcie miasto - stolica Państwa Francuskiego, legalnego tworu politycznego powstałego po upadku Francji w 1940 roku, kolaborującego z Niemcami, z marszałkiem Ph. Petain'em na czele.
Zwłaszcza ta ostatnia konotacja warta jest bliższej charakterystyki.
Vichy, to stare położone w Owernii, założone jeszcze przez Rzymian [jako Aquae Calidae] miasto o uzdrowiskowym charakterze, dysponujące wodami termalnymi, oraz znane z dobroczynnego dla zdrowia działania wód mineralnych. 
Później przez całe wieki zapomniane, przeżyło ponowny rozkwit w XIX wieku, za sprawą Napoleona III, który darząc Vichy szczególną estymą uczynił z miasta perłę uzdrowiskową Francji, o wybitnie prestiżowym charakterze.   
Niezależnie od stosunku do roli Vichy w okresie drugiej wojny światowej, warto odwiedzić to niespełna 30 tysięczne dziś miasteczko, dla jego imponującej historii, oryginalnej, pięknej, a zarazem dostojnej architektury, nowoczesnych rozwiązań infrastrukturalnych, ciekawych muzeów, oraz uroku uzdrowiska. Spacer po uliczkach, wizyta w pijalni wód i części uzdrowiskowej, zwiedzenie gmachu opery, to bezsprzecznie niezapomniane wrażenia.  
Vichy to coś więcej niż kosmetyki i woda mineralna zbawienna dla zdrowia, oraz trudna historia. To możliwość znakomitego spędzenia wolnego czasu, połączenia pobytu uzdrowiskowego w przyjaznym środowisku, ze spotkaniem z różnymi obliczami żywej jeszcze historii, oraz możliwość obcowania z przyjaznymi, okazującymi stale dowody sympatii mieszkańcami.
Wizytę w Vichy, nawet krótką, jednodniową, rekomenduję z pełnym przekonaniem.  

niedziela, 6 listopada 2011

Tolerancja czy kapitulanctwo?

           Początek listopada przyniósł szereg wydarzeń, które - choć z pozoru zupełnie przypadkowe i nie związane ze sobą  - zasługują na odnotowanie i komentarz.
We Francji dwóch nieznanych dotąd osobników, obrzuciło koktajlami Mołotowa redakcję satyrycznego tygodnika "Charlie Hebdo", za - jak się przypuszcza - wydanie numeru poświęconego islamowi z wykorzystaniem wizerunku Mahometa, co stanowi pogwałcenie ikonoklazmu: zakazu przedstawiania postaci ludzkich w islamie. Spaleniu redakcji towarzyszyły wcześniejsze pogróżki wobec pisma i jego redaktorów. Wcześniej, od prawie dwudziestu lat tygodnik był znany z wyjątkowo satyrycznego podejścia do katolicyzmu, co jednak nie wywoływało tak radykalnych reakcji środowisk katolickich. Inna wrażliwość?
W Szwecji, w tym tygodniu, konduktorka próbowała bezskutecznie skontrolować bilet u 35 - letniego pasażera pociągu, który w tym czasie - jako muzułmanin - oddany był modlitwie. Za odmowę okazania biletu wysadzono go z pociągu, co odebrał jako przejaw dyskryminacji. W rezultacie czego Biuro Obsługi Klienta linii kolejowej go przeprosiło i wręczyło - jako zadośćuczynienie - bon o wartości 1000 koron szwedzkich [ok. 380 zł].
W Polsce, przełożeni zakonu księży Marianów, przy całkowitej bierności i obojętności hierarchii kościelnej [z wyjątkiem tradycyjnie ks. Bp. T. Pieronka], postanowili o ograniczeniu aktywności publicznej ks dr. A. Bonieckiego, wieloletniego Redaktora Naczelnego "Tygodnika Powszechnego" [na marginesie w przeszłości także przełożonego tego zakonu w Polsce], za zbyt liberalne, otwarte podejście do niektórych spraw, w tym zwłaszcza za stosunek do kwestii krzyża w Sejmie.  
Co łączy te z pozory odległe sprawy?
Po pierwsze, dziwi i zaskakuje dualizm podejścia. Wykazujemy jako społeczeństwa europejskie pełną tolerancję i zrozumienie dla obcych kultur, nie stać nas natomiast na analogiczne zachowanie i otwartość wobec nawet czołowych przedstawicieli własnych społeczeństw, i to od poziomu dyskursu poczynając. Czy ktoś w Polsce wyobraża sobie sytuację, że pasażer nie reaguje na wezwanie do okazania biletu, bo odmawia w tym czasie różaniec? 
Wielu z nas było na wakacjach w krajach islamskich. Zawsze apeluje się da nas jako turystów - i całkowicie zasadnie - do nie prowokowania, nie obnoszenia się własnymi symbolami religijnymi, do taktowego traktowania i znoszenia ograniczeń w miejscach kultu. Przystajemy na to świadomi praw ludności miejscowej, z szacunku do kraju, który nas gości. Dlaczego te postawy nie są odwzajemniane przez przybyszów z innych kultur, zwłaszcza islamu w Europie?  
Po drugie, uderza relatywizm. W imię europejskiej otwartości i wielowiekowej tradycji tolerancji, możemy znosić obelgi i satyryczne podejście przedstawicieli obcych nam kultur, a nawet zachowania noszące znamiona czynów zabronionych. Nie stać nas natomiast na merytoryczną otwartą dyskusję o nawet najtrudniejszych sprawach, prowadzoną i inspirowaną przez przedstawicieli naszego kręgu kulturowego.
Po trzecie, przeraża postawa polskiej hierarchii kościelnej, która zdaje się zupełnie nie rozumieć tego że Polska się zmienia, która dosłownie rozumie koncepcję "błądzących owieczek" i "omnipotencji pasterzy". Polskie społeczeństwo zasadniczo się zmienia, a de facto przymus nauki religii w szkole i jej metodyka, bariery administracyjne, obsesyjna wręcz niechęć wobec idei kościoła ludowego, z dowartościowaniem roli świeckich, konsumpcjonizm i niestety wcale nie incydentalna, szeroko rozumiana deprawacja części hierarchii powoduje coraz większą rezerwę - zwłaszcza młodych - wobec Kościoła. Jeżeli stan ten się nie zmieni, Polska stanie się w ciągu dwóch najdalej pokoleń, terenem misyjnym. Zburzona zostanie wielowiekowa baza aksjologiczna życia społecznego.
Słabej wiary i pewności swoich argumentów jest polska hierarchia kościelna, jeżeli nakazami administracyjnymi musi regulować aktywność publiczną księży. Przedstawiciele stanu duchownego - jako normalni ludzie - mają prawo wyrażać swoje opinie, mają prawo błądzić. Stopień skolaryzacji polskiego społeczeństwa, powszechność umiejętności czytania i pisania, dostępność środków przekazu, w tym elektronicznych powoduje, że idea powrotu do cenzury a la inkwizycja jest iluzoryczną, a działanie o takim charakterze stanowi nadto kardynalny błąd o dalekosiężnych, negatywnych skutkach. Nie trzeba dodawać, że nie buduje też powagi i autorytetu hierarchii kościelnej. 
Polscy hierarchowie wszystkich szczebli, nie idźcie tą drogą!  
             

wtorek, 1 listopada 2011

Czy wiecie, że [8]

            Lyon, założony przez Rzymian w 43 r p.n.e. jako Lugdunum, wkrótce potem główny ośrodek Galii, to najstarsze miasto Francji, a zarazem trzecia współcześnie - po Paryżu i Marsylii - aglomeracja kraju?
Lyon uzyskał prawa miejskie w XIII wieku, od 1307 roku należy do Francji.
Lyon to miejsce urodzenia między innymi braci Lumiere - pionierów kinematografii, oraz Antoine'a de Saint Exupery'ego, a w czasie II Wojny Światowej ważny ośrodek Resistance - Ruchu Oporu, kierowany przez legendarnego Jean'a Moulin'a.
Lyon to miasto wynalazców i wynalazków. To właśnie tu skonstruowano maszynę do szycia, wynaleziono kwas siarkowy, oraz żelatynę, jak i wskazano na jej rozliczne zastosowania.
Współczesny Lyon to nowoczesne, prawie pół milionowe miasto, stolica francuskiej kuchni [to tu, a nie w Paryżu znajdują się najlepsze francuskie restauracje!], ważny ośrodek naukowy, przemysłowo - finansowy i sportowy, a także miasto obfitujące w zabytki.
W 1998 roku, historyczna część Lyonu została wpisana na listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO.
Nade wszystko zaś to piękne, pełne zieleni, przyjazne miasto. 

Francuskie symbole [15] - Lazurowe Wybrzeże

    Lazurowe Wybrzeże [Cote d'Azur], to nazwa najpiękniejszego, najczęściej odwiedzanego regionu turystycznego Francji, zwanego także Riwierą Francuską.
Tą piękną, zmysłową, opiewaną przez poetów i pisarzy, a zarazem jakże prawdziwą nazwę w odniesieniu do tego regionu zastosował po raz pierwszy pisarz Stephen Liegeard [1830 - 1925].
Lazurowe Wybrzeże, to część Prowansji od Cassis na zachodzie, po granicę włoską na wschodzie. 
Wielu kojarzy się ona błędnie wyłącznie z pięknymi plażami. Tymczasem rzeczywiście poza niezwykłej urody plażami, rejon ten to zarazem luksusowe kąpieliska, piękne, miejscami jeszcze dziewicze góry, z omawianym już wcześniej największym w Europie, niezwykłej urody Wielkim Kanionem Verdon, urzekająca przyroda i krajobrazy, a także malownicze wyspy Iles d'Hyeres, a zwłaszcza z największą z nich: Ile de Porquerolles.
Region ten to zarazem od dawna mekka gwiazd i współczesnych celebrytów ze wszystkich kontynentów.
Najpiękniejsze miasta tego regionu to oczywiście Saint Tropez, z Zatoką Milionerów, rozsławione między innymi w serii komedii z udziałem Luisa de Fines, Cannes, Nicea, Monaco, oraz Monte Carlo.
Lazurowe Wybrzeże to wymarzone miejsce na ciekawy, oryginalny, na pewno udany, choć niestety nie najtańszy urlop.
Szczególnie urokliwe są małe miasteczka i mieściny relatywnie pozbawione zgiełku, a niezwykłej urody, czego przykładem leżące niedaleko Nicei Eze. Ta dawna położona na wysokości ponad 400 m n.p.m twierdza rzymska, urzeka niepowtarzalnym klimatem domostw wykutych w skale, ciasnych uliczek i widoków od Saint Tropez po Korsykę. Eze między innymi z wspomnianych powodów, stanowiło ulubione miejsce Walt'a Disney'a. [Zainteresowanym podaję adres strony internetowej miejscowości: www.eze-riviera.com. Jej zawartość daje wyobrażenie piękna, stanowiąc zarazem namiastkę rzeczywistości.]
Zachęcam do wizyty na Lazurowym Wybrzeżu, warto poznać jego piękno, warto poczuć zapach wielkiego świata, czasami dosłownie na ulicy.  


  

Czy wiecie, że [7]

           Uniwersytet Paryski jest drugim, najstarszym uniwersytetem europejskim, po Uniwersytecie w Bolonii, założonym w 1088 roku?
Niezależnie od trwających sporów o precyzyjną datę jego powstania [jedni określają ją już na 1100 rok], Uniwersytet w Paryżu, zwany od 1257 roku Sorboną, jest starszy od Oksfordu [rok założenia: 1167] i Cambridge [analogicznie: 1209].
Uniwersytet w Paryżu, którego patronką  jest od zarania Katarzyna Aleksandryjska [282 - 300], znana bliżej wielu Polakom z wycieczek do Egiptu, na Synaj i na Górę Mojżesza jako...patronka Klasztoru św. Katarzyny, był przez wieki wzorem organizacyjnym uczelni wyższej, modelu opartego na luźnej federacji minimum czterech wydziałów, z Rektorem na czele.
Uniwersytet Paryski od 1231 roku cieszył się pełną autonomią, a szczyt jego potęgi i wpływów przypada na XIII wiek, kiedy uważany był zgodnie za najważniejszą uczelnię chrześcijaństwa.
Zlikwidowany w 1793 roku, z uwagi na zbyt bliskie w ocenie liderów Rewolucji Francuskiej - jakobinów relacje z katolicyzmem, został reaktywowany w 1806 roku przez Napoleona I.
Kolejna reforma uniwersytetu przypada po rewolcie studenckiej 1968 roku, w Paryżu, po której - na drodze  ewolucyjnych przekształceń trwających do 1984 roku - na jego bazie utworzono 13-cie samodzielnych uczelni [Universite Paris I - XIII]. 
Uniwersytet przez wieki zatrudniał plejadę największych gwiazd nauki, twórców i odkrywców, będąc zarazem miejscem kształcenia najwybitniejszych, najbardziej wpływowych osobistości Francji i Europy. Wśród absolwentów nie brakuje także Polaków, a najbardziej znani z nich to: Jan Kochanowski, Jan Zamoyski, Stanisław Konarski, Stanisław Staszic, pózniejszy król Jan III Sobieski, wreszcie Maria Skłodowska - Curie.