piątek, 29 marca 2013

F. Hollande - od pryncypialności do pragmatyzmu

W dzisiejszym [29.03.2013] wydaniu "Liberation", ukazał się ciekawy materiał autorstwa G. Biseau, pod znamiennym tytułem: "Hollande est -il encore de gauche?" [Czy Holland jest jeszcze lewicą?]. 
Kluczową tezą rozważań jest stwierdzenie, że przytłoczony brakiem widocznych sukcesów w walce z kryzysem, co przekłada się na dramatyczne, niespotykane w dziejach V Republiki w odniesieniu do głowy państwa, spadki popularności w sondażach opinii publicznej, urzędujący Prezydent Republiki zaczyna się dystansować wobec swojego żelaznego elektoratu, unikać charakterystycznej dla lewicy retoryki. Dowodem na to ma być między innymi wczorajszy wywiad Prezydenta Hollande'a, w którym nie użył ani razu dotychczasowych słów kluczy swojej prezydentury: "pracujący" i "bezrobocie".  
Prezydent Hollande jest nie tylko "beneficjentem" obiektywnie trudnej sytuacji społeczno - gospodarczej, będącej skutkiem kryzysu ekonomicznego, którą - jak się zdaje zbyt optymistycznie w aspekcie diagnozy, dróg wyjścia i horyzontu czasowego - Prezydent oraz Jego sztab ocenili na etapie kampanii wyborczej i towarzyszącej jej licytacji kandydatów. Ocena tej prezydentury jest póki co także nie tylko konsekwencją naturalnego antagonizmu między artykulacją interesów [głównie własnej bazy społecznej i wyborczej], a koniecznością ich integracji [dla zwycięstwa wyborczego baza wyborcza socjalistów we Francji jest zbyt wątła, skutkiem czego niezbędne jest poszerzenie elektoratu o nowe środowiska, a w konsekwencji uzupełnienie programu wyborczego i politycznego o część ich dezyderatów politycznych, nie zawsze podzielanych przez żelazny elektorat]. Prezydentowi i Jego percepcji społecznej, z pewnością nie pomagają też afery z udziałem establishmentu lewicy. Trzeba jednak zwrócić uwagę na jeszcze trzy dodatkowe elementy:
1. Po pierwsze, fiaskiem zakończyła się próba uregulowania ważnych, choć drażliwych społecznie kwestii,  jak choćby sprawa legalizacji małżeństw osób tej samej płci. Problematyka ta w istotny sposób podzieliła społeczeństwo, doprowadzając do znaczących antagonizmów, na skutek których - paradoksalnie - Prezydent stracił zarówno w oczach przeciwników [co naturalne], ale i zwolenników nowych uregulowań. Także postulowany przez Prezydenta nadmierny fiskalizm, w postaci 75% opodatkowania najbogatszych, okazał się być niewypałem. Zjednoczył oponentów politycznych, zintegrował środowiska opiniotwórcze przeciwko F. Hollande'owi, wreszcie spotkał się z podważaniem legalności ze strony zdominowanej przez prawicę Rady Konstytucyjnej.
2. Po drugie, stanowiący trzon poparcia społecznego socjalistycznego Prezydenta - bastion pracowników najemnych, nie tylko nie zyskuje na skutek zmiany władzy, ale nadto - zasadnie wychodząc z marksistowskiego kanonu głoszącego, że byt kształtuje świadomość - nie widzi perspektyw pozytywnych zmian, czując się coraz bardziej wyobcowany i wyalienowany.
3. Po trzecie wreszcie, mizerny w aspekcie wyników, dotychczasowy bilans rządów socjalistów [pytanie, czy prawica zrobiłaby w tych okolicznościach więcej, jest skądinąd bardziej niż zasadne], w naturalny sposób integruje całą opozycję, a nade wszystko kreuje pozycję polityczną Frontu Narodowego, co znajduje potwierdzenie w wyborach uzupełniających i stanowi poważne wyzwanie dla Partii Socjalistycznej, w aspekcie nadchodzących elekcji.
Strategiczny zwrot od pryncypialności w kierunku pragmatyzmu, jest zjawiskiem absolutnie normalnym, a w odniesieniu do francuskich socjalistów nie jest zarazem niczym nowym. Odważne zachowanie o takim charakterze, zrozumiane przez własny elektorat i dobrze przyjęte przez całość wyborców, zaprezentował trzy dekady temu F. Mitterrand. Pytaniem otwartym pozostaje kwestia jak dziś Francuzi odbiorą woltę swojego prezydenta, z jakimi reakcjami spotka się takie zachowanie.
Wydaje się, że współcześnie papierkiem lakmusowym pragmatyzmu jest uczciwość i rzetelność, a uniwersalnym miernikiem skuteczność. Uczciwość i rzetelność w opisywaniu zjawisk społecznych, wskazywaniu dróg wyjścia i rachunku nieuchronnych kosztów społecznych. Skuteczność, w przezwyciężaniu kryzysu, zapewnieniu większej sprawiedliwości ponoszenia jego ciężarów i łagodzeniu jego skutków. Pragmatyzm w polityce dziś, nie ma zdaje się alternatywy. Ludzie, wyborcy, coraz rzadziej postrzegają rzeczywistość w kategoriach starej siatki pojęciowej. Nie chcą ani sprawiedliwej lewicy, ani efektywnej prawicy, chcą wskazania prostej, skutecznej drogi do przezwyciężenia kryzysu, najmniej dolegliwej recepty na utrzymanie dotychczasowego poziomu życia.
Pragmatyzm w przypadku Prezydenta Hollande'a ma zdaje się jeszcze jedno oblicze: świadomość zagrożeń ze strony tradycyjnej prawicy i Frontu Narodowego. Socjaliści zdają się przyjmować wreszcie do wiadomości, że ich polityczne perspektywy, realizacja ambicji, miejsce zajmowane na francuskiej scenie politycznej, nie zależy od ideologicznych zaklęć i lewicowej retoryki, ale od skuteczności w działaniu.
W Polsce Józef Piłsudski - jak sam mówił - "wysiadł z czerwonego tramwaju na przystanku niepodległość". Na jakim przystanku wysiedli lub wysiądą francuscy socjaliści i osobiście Prezydent Republiki?                   

piątek, 22 marca 2013

Od "czarnego tygodnia" do "czarnej polewki".

Beatrice Hauchard - Vice szefowa serwisu politycznego "Le Figaro", w dzisiejszym [22.03.2013 r.] komentarzu dotyczącym sytuacji politycznej we Francji, określiła mijający tydzień "czarnym tygodniem" we francuskiej polityce. Podstawą do sformułowania takiego poglądu są ujawnione, bulwersujące opinię publiczną, postawy czołowych przedstawicieli francuskiego establishmentu politycznego, bez względu na formalną przynależność partyjną. Najpierw socjalistyczny Minister d/s Budżetu, zostaje zdymisjonowany za podejrzenia posiadania nielegalnego, prywatnego konta w szwajcarskim banku. Potem Szefowa MFW, admiratorka prawicy, poddana została procedurom przeszukania, w związku z podejrzeniami o nielegalne operacje finansowe i poświadczenie nieprawdy. Wreszcie dziś, były Prezydent Republiki N. Sarkozy, aspirujący do powrotu do polityki - dodajmy  z rosnącym poparciem społecznym - zostaje publicznie oskarżony o nielegalne operacje finansowe i pozaprawne finansowanie swojej ostatniej kampanii prezydenckiej. Jak by tego było mało, urzędujący Prezydent Francji, odnotowujący stały spadek poparcia społecznego, podczas objazdu kraju, spotyka się z przejawami ostracyzmu, niecodzienną odmową wspólnej fotografii ze strony jednej z Francuzek, która oświadcza, że jest już znużona ciągłym obcowaniem z  Prezydentem w telewizji.
Poziom francuskiej polityki i jej społecznej percepcji, przyjmuje wartości absolutnie krytyczne. Problemy socjalistów w wywiązaniu się z obietnic wyborczych, skala piętrzących się trudności gospodarczych, brak realnego horyzontu czasowego odwrócenia niekorzystnych trendów w gospodarce, już same w sobie stanowią problem społeczny, rzutujący na nastroje, preferencje polityczne, atmosferę polityczną we Francji. Nastroje zdecydowanie pogarsza i negatywnie potęguje świadomość przewin, prywaty, niekompetencji  części francuskiej klasy politycznej.
Dodać trzeba zarazem, że może ten tydzień jest istotnie szczególnie pechowy we Francji, ale niemoc, brak wizji, niekompetencja, a czasami wręcz melanż prywaty z partyjniactwem, widoczny jest też z całą ostrością w innych krajach europejskich. Wydarzenia te upoważniają niektóre środowiska do wyraźnej artykulacji tezy o kryzysie demokracji przedstawicielskiej w obecnej formie, dezyderatu o konieczności zasadniczej wymiany elit politycznych.
"Czarny tydzień" w polityce francuskiej jest z pewnością wydarzeniem tyle symbolicznym, co wstydliwym i porażającym. Można wręcz zaryzykować tezę o przekonaniu graniczącym z pewnością, że "czarny tydzień" zapoczątkuje znany z polskiej kultury obyczaj "czarnej polewki", którą elektorat zafunduje niewątpliwie partiom politycznym, w nadchodzących wyborach wszystkich szczebli. 
Ciągle otwartą pozostaje kwestia kto, jaka formacja i jaki nurt polityczny, stanie się beneficjentem obecnej sytuacji. Z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że nadchodzi czas szeroko pojętych radykalizmów, ruchów o poza i ponad partyjnym charakterze. Z pewnością też znaczny odsetek stanowić będą Ci, którzy tracąc już wszelką nadzieję i zaufanie, pozostaną w domu, dobrowolnie rezygnując z wykonywania czynnego prawa wyborczego. Tak często krytykowana - zresztą moim zdaniem całkowicie niezasadnie - absencja wyborcza, stać się może powszechną formą manifestacji i protestu szerokich grup społecznych z jednej strony, z drugiej zaś otworzy arenę zmagań "twardych elektoratów" poszczególnych formacji politycznych, o wcale nie jednoznacznym wyniku..
We Francji i w Polsce, a szerzej w Europie, potrzebny jest pilny, świadomy powrót do modelu służby publicznej w polityce. Polityka stała się powszechnie dobrze płatną profesją, czasami pokoleniowo replikowalną. Czas najwyższy, aby zawód polityka - jak każdy zawód zaufania publicznego - wyróżniał się nie tylko sformalizowanym kodeksem etycznym, ale nade wszystko pryncypialnym, transparentnym zaangażowaniem w sprawy wspólnoty. Papieżowi Franciszkowi marzy się ubogi Kościół dla ubogich. Mnie nieśmiało, marzy się polityka bez prywaty, pragmatyczna, uczciwa, skuteczna działalność publiczna bez ideologicznego zadęcia, ponad partyjniactwem i wbrew oligarchizacji.               
      

środa, 20 marca 2013

Stan elit politycznych - jeszcze profilaktyka, czy wyłącznie chirurgiczna ingerencja?

Ostatnie informacje dotyczące francuskich elit politycznych, nie napawają optymizmem. Minister d/s Budżetu Jerome Cahuzac, odpowiedzialny między innymi za egzekwowanie od francuskich podatników zachowań zgodnych z prawem, zostaje zdymisjonowany za podejrzenia dotyczące nieujawnionego francuskiemu fiskusowi, prywatnego konta w Szwajcarii. Szefowa poważnej międzynarodowej instytucji: Międzynarodowego Funduszu Walutowego, a przed objęciem urzędu Minister Finansów w rządzie Prezydenta N. Sarkozyego -  Christine Lagarde, poddana zostaje procedurom prawnym [przeszukanie mieszkania], w związku z podejrzeniem o zbyt wielką przychylność przed laty - kosztem interesu społecznego - ze strony banku Credit Lyonnais, dla francuskiego biznesmena B. Tapie.
Oczywiście w europejskim porządku prawnym funkcjonuje zasada domniemanej niewinności, trudno zatem ferować wyroki i zdecydowane oceny, przed potencjalnymi prawomocnymi wyrokami sądów w sygnalizowanych sprawach. Z drugiej strony byłoby nie tylko przesadnym, ale i rażąco rozmijającym się z rzeczywistością stwierdzenie, że bulwersujące opinię publiczną, opisane powyżej zachowania, dotyczą wyłącznie francuskich elit. To zdaje się niestety na dziś uniwersalna prawidłowość, o ponad systemowym i ponad partyjnym charakterze, obserwowalna i zauważalna pod prawie każdą szerokością geograficzną.
Przypadek Francji jest jednak szczególny, a opinia publiczna - nie tylko we Francji - wydaje się być szczególnie wyczulona i wrażliwa na wieści płynące z nad Sekwany. Dlaczego?
Po pierwsze, w przypadku MFW, to potencjalnie kolejna wpadka dotycząca Francuza, która każe zapytać o zasadność i sprawność oraz skuteczność procedur rekrutacyjnych.
Po drugie, o ile Pani Lagarde utożsamiana jest z poprzednim obozem politycznym rządzącym Francją, o tyle Minister Cahuzac reprezentuje Partię Socjalistyczną - formację, która w kampanii wyborczej odwoływała się do potrzeby zmiany jakościowej we francuskiej polityce. Zwłaszcza ten aspekt sprawy jest szczególnie bulwersujący i może mieć nieobliczalne skutki reputacyjne, ale i polityczne dla P.S we Francji.
Najważniejszą konsekwencją jest jednak z pewnością fakt, że opisywane zdarzenia są kolejnym koronnym argumentem dla tych wszystkich, którzy w partiokracji i zachowaniach jej przedstawicieli, widzą patologiczną podstawę niskiej efektywności demokracji i jej procedur. Zachowanie elit politycznych, swoista dychotomia między aksjologią afirmowaną na użytek publiczny i marketingu politycznego, a aksjologią której hołduje część klasy politycznej, w odniesieniu do własnych postaw, jest rażącym przykładem niezgodności, budzącym zasadny, coraz powszechniejszy społeczny bunt. 
Nie wiem jak szeroki i trwały jest i będzie społeczny sprzeciw wobec tych praktyk, jakie znajdzie on odzwierciedlenie w preferencjach i zachowaniach wyborczych. Coraz częściej jednak - tak jak wielu Francuzów i Polaków - zastanawiam się, czy istnieje granica arogancji władzy i jaki jest potrzebny, a zarazem zgodny z prawem impuls do jej przebudzenia, samoograniczenia i opamiętania. Zastanawiam się, czy w odniesieniu do elit politycznych i zasad ich kooptacji, możliwa jest jeszcze profilaktyka, czy wyłącznie chirurgiczna ingerencja? Przyznam, że zapoznając się z powyższymi faktami, w coraz mniejszym stopniu jestem optymistą. Wiem, że dla ostatecznego osądu potrzebne są prawomocne wyroki, ale wiem także, że politycy i zwłaszcza politycy, muszą być jak żona Cezara: poza podejrzeniami, że obowiązują ich znaczące podniesione standardy zachowań i oceny.     
  

poniedziałek, 18 marca 2013

Erozja sceny politycznej, czy koniec świata jaki znamy?

Polska i Francja są obecnie areną ciekawych wydarzeń politycznych, których znaczenia wykracza istotnie poza bieżący dyskurs polityczny.
We Francji, tematem dnia, są niewątpliwie rezultaty pierwszej tury wyborów uzupełniających do Zgromadzenia Narodowego w okręgu d'Oise, w których zwyciężyli przedstawiciele prawicy: tradycyjnej - UMP i narodowej: Frontu Narodowego. Sensacją jest fakt, że do drugiej tury nie zdołał awansować przedstawiciel rządzącej Partii Socjalistycznej. Prawica, zwłaszcza narodowa, poszła do wyborów pod hasłem: "powiedzcie, że nie jesteście zadowoleni!". Lewica już dziś podnosi larum, bijąc w znane z historii tony determinizmu obrony Republiki, wzywając do bojkotu Frontu Narodowego, co wcale nie musi - wzorem lat ubiegłych - spotkać się z szerokim posłuchem i pozytywnym odzewem społecznym.
W Polsce wydarzeniem weekendu, było zorganizowane pod patronatem NSZZ "Solidarność", w historycznej sali Stoczni Gdańskiej, spotkanie Platformy Oburzonych - przedstawicieli rozmaitych organizacji, stowarzyszeń oraz osób prywatnych, których łączy kontestacja stylu i zasad rządzenia w Polsce, przez koalicję Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego. Spotkaniu towarzyszyły żądania zerwania z wszechobecną i wszechmocną partiokracją, za sprawą między innymi odejścia od obecnego modelu finansowania partii politycznych i zmiany ordynacji wyborczej oraz bardziej sprawiedliwego rozłożenia kosztów kryzysu gospodarczego. Polska elita polityczna, w zdecydowanej większości, usiłuje bagatelizować i dyskredytować znaczenie i konsekwencje społeczno - polityczne gdańskiego spotkania. Dodać należy nie do końca zasadnie.
W obu krajach, widoczna jest erozja poparcia dla rządzących [w Polsce wedle ostatnich wyników badań TNS Polska, z 1 - 4.03 br., 72% respondentów źle ocenia działalność rządu, a 67% pracę Premiera]. Analogicznie niskie, niewiele odbiegające od polskich oceny, w odniesieniu do społecznej percepcji Prezydenta Republiki i rządu, formułują Francuzi.
Establishment polityczny obu krajów staje przed zupełnie nowym, nieznanym dotąd zjawiskiem, będącym konsekwencją już nie tylko "zużywania się władzy" w toku rządzenia [co dotyczy zwłaszcza Polski], czasowego nasilenia walki ideologicznej, politycznej mody, ale nade wszystko skutkiem rosnących obaw społecznych co do przyszłości - zwłaszcza w odniesieniu do pracowników najemnych, pytań o podstawy, zasadność i granice demokracji przedstawicielskiej. Obywatele coraz częściej podkreślają poczucie rosnącej alienacji społecznej i politycznej, niską efektywność demokracji, nie kryjąc przy tym coraz większej fascynacji instytucjami demokracji bezpośredniej, na wzór rozwiązań szwajcarskich.
Równocześnie rządzący mierzą się z nowym, zupełnie nieznanym dotąd zjawiskiem jakim są bez wątpienia coraz większa "odporność" elektoratu na marketing polityczny, oraz społeczno - polityczne skutki zerwania z symbolami, mitami, sentymentami, rzutującymi na alokację politycznego poparcia i dekompozycję bastionów wpływów poszczególnych formacji politycznych.
Zjawisko to od dawna utożsamiane jest z "partiami protestu", populizmem, czy wręcz radykalizmem/ekstremizmem politycznym. Czy jednak zgrabne figury retoryczne, socjologiczne formuły wyjaśniania istoty i genezy zmian w obrębie systemu politycznego, a zwłaszcza partyjnego, nie tracą aktualności, nie stają się z wolna archaizmem?
Bez wątpienia, zarówno w  Polsce, jak i we Francji, na skutek splotu uwarunkowań o zewnętrznym i wewnętrznym podłożu, przyczyn obiektywnych [z kryzysem na czele] i subiektywnych [niska efektywność rządzenia, której towarzyszy spadająca reputacja elit politycznych], wyczerpuje się znana dotąd formuła demokracji przedstawicielskiej, z prymatem oligarchii partyjnych, monopolizujących proces rządzenia. Obywatele coraz powszechniej dopuszczają możliwość zmian systemowych, deklarują gotowość poparcia formacji nie partycypujących dotąd w procesie sprawowania władzy, niezależnie od wymogów poprawności politycznej i korygującej roli niektórych mediów. Konsekwencją jest nie tylko czasowa erozja sceny politycznej, ale nade wszystko koniec świata jaki znamy. Jeżeli dodamy do tego najnowsze doświadczenia cypryjskie, z de facto quazi nacjonalizacją oszczędności, rzutujące na poziom zaufania do państwa i jego instytucji, coraz powszechniejsze nawoływanie do odwrócenia globalizacji drogą protekcjonizmu i powrotu do nacjonalistycznych resentymentów, znaki czasu będące prekursorami zmian jakościowych w polityce, są bardziej niż oczywiste.    
    

wtorek, 12 marca 2013

"Demografia muzułmanów" - Ukraińcy panaceum?

Nagonka na pochodzącego z Ghany, 64 letniego Kardynała Petera Kodwo Appiah Turksona, Przewodniczącego Papieskiej Rady Sprawiedliwości i Pokoju, uważanego za jednego z najpoważniejszych kandydatów do sukcesji po Benedykcie XVI, właśnie teraz, w czasie Konklawe, używane argumenty, to znacznie coś więcej niż przypadek.
Kardynał Turkson, wszechstronnie wykształcony, władający biegle 8-ma językami hierarcha, który w wieku 45 lat otrzymał sakrę biskupią, a w wieku 55 lat kapelusz kardynalski, zdecydowany zwolennik aprecjacji aspektów moralnych w ekonomii, stał się obiektem ataków za przedstawienie na Synodzie Biskupów w Rzymie, w październiku 2012 roku, kilkuminutowego filmu pod tytułem: "Demografia muzułmanów". Filmu legalnego, powszechnie znanego już w momencie projekcji, który na You Tubie obejrzało już prawie 14 mln widzów.  
Wspomniany film traktuje o wyzwaniu i zagrożeniu, jakie islam stanowi dla Europy w wymiarze demograficznym, ale także kulturowym. Autorzy filmu zwracają uwagę na konsekwencje niskiej dzietności rodzin i matek rdzennie europejskich, w zestawieniu z rodzinami i matkami muzułmańskimi. Problematyka ta nie jest ani nowa, ani oryginalna. Wedle powszechnie dostępnych, zobiektywizowanych źródeł, w 2050 roku muzułmanie mogą stanowić 20% mieszkańców Europy. Już dziś stanowią powyżej 90% w całości nowej emigracji na Stary Kontynent. Istotną okolicznością, o ważkich konsekwencjach, jest także wspomniana już dzietność w Europie. Powszechnie przyjmuje się, że płodność zapewniająca jedynie prolongatę kulturową, musi wynosić średnio 2,11. Tymczasem w wielu krajach europejskich jest ona istotnie niższa [np. we Francji 1,8]. Równocześnie dzietność wśród muzułmanów [np. południowa Francja], przekracza 8,0!. 
Statystyka ta, przyjmująca charakter względnie trwałej tendencji, pozwala na ekstrapolację potencjalnych konsekwencji obecnej sytuacji, nie tylko w aspekcie europejskiej kultury i tożsamości, homogeniczności społecznej, pokoju społecznego, ale także kształtu politycznego Europy. Wcale nie tylko hipotetycznym założeniem jest sytuacja, w której kraje w których udział muzułmanów w całości populacji jest największy [Niemcy, Francja], na drodze demokratycznych wyborów, stają się w przyszłości krajami islamskimi.
W Europie zauważalny jest coraz bardziej negatywny stosunek do islamu, wynikający z jego globalnych aspiracji, agresywnych zamiarów i retoryki, otwarcie formułowanej wrogości wobec cywilizacji europejskiej i jej symboli, w obecnym jej kształcie.  
Kardynał Turkson, emisją filmu zamierzał zwrócić jedynie uwagę na istniejące zagrożenia i konieczność podjęcia działań zaradczych, bez inwektyw, radykalizmu, etykietyzacji. Dziś,  w toku de facto kampanii wyborczej, w imię poprawności politycznej, stał się obiektem zmasowanego ataku tych, którzy wielowymiarową przyszłość Europy widzą mniej uniwersalnie.
Europę czekają trudne wybory, konieczność znalezienia antidotum na wiele wyzwań. Zmieniać też musi się chrześcijaństwo i katolicyzm, a szczególna rola z oczywistych powodów przypada w tym dziele papiestwu. Dla Europy - w wymiarze politycznym i demograficznym - ostatnim rezerwuarem równowagi, mogą być narody słowiańskie pozostające póki co poza Unią, zwłaszcza Ukraińcy. Wspólne, chrześcijańskie korzenie i consenus co do roli chrześcijaństwa w europejskiej tożsamości, to wartości, które trzeba chronić i pielęgnować. Kościół katolicki potrzebuje kontynuacji, jako kluczowy depozytariusz tradycji, ale i zarazem radykalnych zmian, zwłaszcza w obszarze etyczno - obyczajowym, światopoglądowym, dowartościowania roli wspólnot wiernych i świeckich, kosztem ukrócenia i ograniczenia wszechwładzy hierarchów wszystkich szczebli. Szacunek i tolerancja, otwartość, nie może jednak oznaczać kapitulanctwa. Dlatego tak strategicznie ważne jest, aby nie ulegać presji poprawności politycznej, nie hołdować etykietyzacji. W konsekwencji tak istotnym jest wyzwanie, aby nie bać się zajmować publicznie stanowiska w kluczowych sprawach dotyczących teraźniejszości i przyszłości świata oraz Europy. 
Nie wiem, czy Kard. Turkson zostanie kolejnym następcą Św. Piotra, czy znajdzie uznanie w oczach elektorów. Wiem natomiast na pewno, że niezależnie od tego czy zostanie papieżem, czy nadal będzie "tylko" Kardynałem, ważnym jest, aby mógł publicznie zgłaszać wątpliwości i stawiać pytania, szukać jak każdy z nas odpowiedzi na kluczowe pytania, wierny swojej katolickiej aksjologii, w poczuciu i hołdowaniu odpowiedzialności, otwartości i tolerancji, bez ulegania pokusom radykalizacji, a tym bardziej wszelkich form dyskryminacji i przemocy.   

Francuscy i polscy purpuraci na konklawe

W Kolegium Kardynalskim dokonującym wyboru nowego papieża, polscy i francuscy kardynałowie stanowią niewielki odsetek [4 Polaków i 4 Francuzów, w de iure 117 osobowym Kolegium, de facto obradującym w składzie 115 kardynałów]. Tym niemniej warto przeanalizować reprezentację obu krajów w najwyższym gremium Kościoła katolickiego, pod kątem potencjalnych wpływów, ale zarazem podobieństw i różnic.
Francuscy kardynałowie uczestniczący w konklawe to:

1. Jean - Pierre Bernard Ricard [68 lat], Arcybiskup Bordeaux;
2. Andre Armand Vingt - Trois [70 lat], Arcybiskup Paryża;
3. Philippe Barbarin [63 lata], Arcybiskup Lyonu;
4. Jean - Louis Pierre Tauran [69 lat], Przewodniczący Papieskiej Rady d/s Dialogu Międzyreligijnego.

Członkowie Kolegium Kardynalskiego z polskim rodowodem to:

1. Stanisław Dziwisz [73 lata], Metropolita krakowski;
2. Kazimierz Nycz [63 lata], Metropolita warszawski;
3. Zenon Grocholewski [73 lata], Prefekt Kongregacji d/s Wychowania Katolickiego, Wielki Kanclerz Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego;
4. Stanisław Ryłko [67 lat] Przewodniczący Papieskiej Rady d/s Świeckich.

Wśród kluczowych cech wspólnych, zwrócić trzeba uwagę na następujące fakty:

1. Kardynałowie obu krajów zostali w zadziwiająco równej proporcji powołani już przez Benedykta XVI [tylko po jednym z nich mianował jeszcze Jan Paweł II!!];
2. Polscy kardynałowie są statystycznie nieco starsi od francuskich [średnia wieku kardynała francuskiego to 67,5 roku, polskiego 69 lat], choć w obu Episkopatach są interesujące postaci średniego pokolenia kardynalskiego [Kazimierz Nycz i Philippe Barbarin].

Na tym jednak kończą się podobieństwa, od których o wiele istotniejsze wydają się być różnice, wśród których za najistotniejsze uznać należy:

1. O wiele większe doświadczenie polskich hierarchów w Kurii rzymskiej, z jednoczesnym większym zaangażowaniem kardynałów francuskich w problemy Kościoła narodowego;
2. Zdecydowanie większą zdolność i doświadczenie kardynałów francuskich w walkę z laicyzacją, w konieczność pokojowej koegzystencji i konfrontacji z konsumenckim, nowoczesnym społeczeństwem XXI wieku, obronę kluczowych wartości chrześcijaństwa;
3.  Konieczność i nieuchronność adaptacji hierarchów francuskich do laickiego od ponad wieku państwa, znacząco większej i prowadzonej na wyższym poziomie niż w Polsce konfrontacji ideologicznej, w warunkach wyraźnego kryzysu wiary, uczestnictwa w nabożeństwach, bez mała misyjnego charakteru większości terytorium Francji. W tym aspekcie pozycja polskiej hierarchii, posłuch wśród wierzących, liczba wiernych i powołań kapłańskich, jest wręcz komfortowa, czyniąc posługę po prostu o wiele łatwiejszą.
4. Znacząco lepsze zaplecze materialne i autonomię funkcjonowania w tej dziedzinie Kościoła polskiego, choćby na skutek postanowień Konkordatu.  
5. Niewątpliwie francuska hierarchia - w konsekwencji bolesnych doświadczeń historycznych i skomplikowanej rzeczywistości - jest bardziej otwarta na nowe wyzwania, wydaje się być lepiej rozumiejącą problemy i potrzeby wiernych, przyznającą większą podmiotowość zbiorowościom wierzących.

Czy Polacy i Francuzi - członkowie Kolegium Kardynalskiego, mają szanse na odegranie czołowej roli w konklawe, a tym bardziej na wybór na Stolicę Piotrową? Mimo kołatającego serca, rozum podpowiada, że realne szanse są raczej nikłe, a jeżeli już to raczej dla Kościoła francuskiego. Być może już nie ze względu głównie na wiek, odważny, zaangażowany w obronę tradycyjnych wartości, w tym rodziny Kard. Vingt - Trois, wychowanek cenionego, o znakomitej reputacji Kard. Jean'a Marie Lustinger'a  [od wikariusza, gdy Lustinger był proboszczem; dodajmy że kard. Lustinger był dzieckiem polskich, pochodzących z Będzina.... Żydów!!]. Ale młody - jak na warunki hierarchii - Philippe Barbarin, erudyta i...cyklista, byłby z pewnością nietuzinkową postacią nowoczesnego, otwartego, europejskiego Kościoła, wartością dodaną Kościoła powszechnego na trudne czasy, które przed nami....                  
  





niedziela, 3 marca 2013

Szwajcarska solidność i dalekowzroczność.

Szwajcarzy w zorganizowanym dziś Referendum [3.03.2013] zdecydowaną - jak na standardy szwajcarskie - większością głosów [69,7% głosów], zdecydowali o ograniczeniu apanaży szefów szwajcarskich spółek giełdowych.
Podłożem do inicjatywy obywatelskiej w tym względzie, było przyznanie szefowi szwajcarskiego holdingu Novartis: Danielowi Vasell'a świadczenia z tytułu zakazu konkurencji, w wysokości... 59 mln Euro!. Uregulowanie to, nawet w tak bogatym, tolerancyjnym, liberalnym i sprzyjającym biznesowi kraju jak Szwajcaria, spotkało się z oburzeniem i natychmiastowym bez mała odzewem społecznym, w postaci inicjatywy zorganizowania referendum.
Motywowane względami sprawiedliwości społecznej, argumentami o moralno - etycznym zabarwieniu i troską o stosunek Szwajcarów do zarządzających wysokiego szczebla nowe uregulowanie, dotknie 260 spółek notowanych na szwajcarskiej giełdzie. Niektóre boleśnie dla ich zarządzających, mniej dla akcjonariuszy i zatrudnionych.
W tej sprawie dwie kwestie zasługują na szczególne podkreślenie.
Po pierwsze, obywatelska czujność i aktywność Szwajcarów, którzy nie godząc się z patologiami, podjęli działania przewidziane prawem i ukrócili samowolę zarządzających wielkim biznesem. Sytuacja ta dowodzi także ustrojowej zasadności i praktycznej skuteczności oręża, jakim jest instytucja referendum obywatelskiego, które - po zebraniu wymaganej przez prawo liczby podpisów [w zależności od sprawy, od 100 do 200 tys.] - staje się w Szwajcarii dla władz obligatoryjne.
Po wtóre, Szwajcarzy - odmiennie niż Francuzi - starają się w skomplikowanej sytuacji społeczno - ekonomicznej ograniczać dalsze rozwarstwienie społeczne, wzrost biegunów społecznego bogactwa i biedy, zdecydowanie innymi, prostszymi instrumentami. To dowód obywatelskiej dojrzałości, zdolności do percepcji życia publicznego w kategoriach dobra wspólnego, wreszcie politycznej odwagi i strategicznej dalekowzroczności.
Na marginesie, i w Polsce i we Francji, warto moim zdaniem zastanowić się nad implementacją szwajcarskich rozwiązań w omawianej kwestii, zarówno w odniesieniu do meritum sprawy, jak i tempa wdrożenia działań korygujących. I w Polsce i we Francji, sporo spółek notowanych na giełdzie to quazi, bądź wprost firmy kontrolowane przez państwo, funkcjonujące w warunkach ograniczonej konkurencji [koncerny paliwowe, surowcowe, część sektora bankowego, energetycznego etc]. Konsumenci - podatnicy subsydiują nie tylko ich potęgę i pozycję rynkową, ale i bezwiednie partycypują w systemie nie zawsze zasadnych i zasłużonych "złotych spadochronów" dla kluczowej kadry kierowniczej. Spadochronów szytych zdecydowanie ponad miarę, uzasadnienie społeczne i zasługi. Może warto odnieść się do tego zagadnienia, nie traktując go jako przejaw populizmu, a merytorycznej dyskusji i zasadności?
Na koniec od siebie dodam, że nie jestem zazdrosny i nie mam kompleksu w tej dziedzinie oraz że jestem dobrze zorientowany w tej sprawie. Wprowadzałem firmę na GPW w Warszawie, znam ten świat, jego smak i przywileje. Mam świadomość, że w przypadku każdego pracownika i zarządzającego, zwłaszcza zaś zarządzającego najwyższego szczebla, wynagrodzenia ściśle skorelowane z generowanymi wynikami, muszą być zarazem atrakcyjne i wysokie. Muszą jednak także być jednocześnie godziwe, nie burzyć poczucia sprawiedliwości społecznej i uwzględniać szeroko pojętą sytuację społeczno - ekonomiczną, zwłaszcza dziś, kiedy wszyscy mają usta pełne haseł, a niektórzy i pustych frazesów, o konieczności świadomego samoograniczania się, oszczędzania i wyrzeczeń.

sobota, 2 marca 2013

Eurosceptycyzm, czy Eurorealizm?

Szefowa francuskiego Frontu Narodowego, Marine Le Pen wystąpiła dziś [2.03.2013r.], z oficjalnym żądaniem pod adresem Prezydenta Republiki i rządzących Francją socjalistów, organizacji w styczniu 2014 roku referendum dotyczącego wyjścia Republiki Francuskiej z Unii Europejskiej.
Zdaniem M. Le Pen pozostawanie Francji w strukturach europejskich, wymaga spełnienia minimum czterech warunków, będących zarazem reformami limitującymi obecność Francji w U.E:

1. Niezbędny jest powrót do waluty narodowej, równoznaczny z opuszczeniem strefy Euro;
2. Konieczne jest unieważnienie postanowień Traktatu z Schengen, określającego warunki swobodnego przepływu ludzi w granicach Wspólnoty;
3. Nieuchronna jest aprecjacja patriotyzmu ekonomicznego, reindiustralizacja i protekcjonizm narodowy w odniesieniu do szeroko pojętej ekonomiki;
4. Potrzebny jest powrót do prymatu prawa narodowego nad prawem europejskim.

Postulaty te nie są w Europie dziś niczym nowym, nawiązują między innymi do retoryki brytyjskich konserwatystów. Francuskie novum polega na kategoryczności, zdecydowanie większym zakresie postulowanych zmian, wreszcie na jednoznacznym zagrożeniu, że brak przedmiotowego referendum zmusi Front Narodowy do przekształcenia nadchodzących wyborów do Parlamentu Europejskiego, w plebiscyt dotyczący  zasadności francuskiego członkostwa w U.E.
Front Narodowy nader umiejętnie  - wykorzystując społeczne nastroje we Francji - przejmuje inicjatywę polityczną. Europa w obecnym kształcie bowiem, dla coraz większej liczby Europejczyków pochodzących ze "Starej Europy": sytej, dotąd przez dekady stabilnej, jest synonimem zapaści, problemów ekonomicznych, spadku poziomu życia. Nastroje antyeuropejskie, narodowe i nacjonalistyczne resentymenty, są coraz silniejsze, zwłaszcza w grupach i kategoriach społecznych, które płacą dziś i ponoszą największe koszty kryzysu społecznego: pracowników najemnych, klasy średniej, ludzi nieaktywnych zawodowo, mieszkańców terenów wiejskich i małomiasteczkowych.
Wezwanie do organizacji Referendum, pewnie nie znajdzie poklasku we francuskich elitach rządzących. Liderzy Frontu Narodowego są tego zapewne świadomi. Takie postawienie sprawy, pozwala im jednak rozpocząć de facto kampanię przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. Pozwala na zbudowanie politycznego zaplecza odmowy nie tylko wobec idei zjednoczonej Europy w obecnym kształcie, ale i koncepcji politycznych socjalistów. Przedłużający się kryzys społeczno - ekonomiczny, coraz bardziej widoczna bezradność socjalistów w tej kwestii [otwartym pozostaje pytanie na ile bezradność ta ma subiektywny, a w jakiej mierze obiektywny charakter], stanowi dla Frontu niepowtarzalną szansę zwiększenia wpływów społecznych i budowy podstaw pozycji w systemie politycznym, w nadchodzących elekcjach. 
Atmosfera społeczna we Francji, podnoszone argumenty w stosunku do percepcji Zjednoczonej Europy, winne być także w Polsce przedmiotem obiektywnych, merytorycznych analiz. Polskie elity polityczne pochłonięte są dyskusją o intensyfikacji integracji europejskiej, o warunkach przyjęcia wspólnej waluty. Powstające nowe projekty polityczne, ze sztandarowym przykładem nowej formacji: Europa Plus,  usiłują mobilizować opinię publiczną wobec i wokół wizji Europy pogłębiającej integrację. Niezależnie od  realności afirmowanego przez niektóre środowiska polityczne "Starej Europy" zahamowania, bądź wręcz odwrócenia procesu integracji europejskiej, czy czołowe polskie formacje polityczne biorą pod uwagę Europę bez Euro, Europę bez wspólnego parlamentu, biurokracji brukselskiej, Europę będącą luźną konfederacją niepodległych państw, stanowiącą w istocie powrót do idei de Gaulle "Europy Ojczyzn"? Jedność europejska nie musi być przecież wcale prolongowana w obecnym kształcie, a jej skuteczność i efektywność nie zależy jedynie od obsady wspólnych instytucji europejskich, nie musi też być koniecznie pochodną unifikacji wszystkich dziedzin życia społeczno - ekonomicznego.          
W sprawach przyszłości Europy, tak jak w pytaniach dotyczących przyszłości organizacji biznesowych, jedyne co pewne to zmiana. Warto o tym pamiętać i we Francji i w Polsce.