poniedziałek, 2 maja 2016

Dlaczego we Francji już w maju więdną róże?


     Elabe - francuski instytut badania opinii publicznej, opublikował w dzienniku "Le Figaro" (wydanie z 23.04.2016), wyniki sondażu dla rozgłośni radiowej Europe 1, dotyczące preferencji społecznych odnośnie przyszłego Prezydenta Republiki. Idealny kandydat to osoba raczej w średnim wieku (45 - 54 lata), sprawująca urząd jedynie przez jedną kadencję, niekoniecznie z ministerialnym doświadczeniem, a nawet z wyraźną preferencją dla osoby z poza świata polityki, zorientowana na reformy państwa i neutralna wobec ruchów politycznych. Idealny profil dopełniają: zdolność do stworzenia efektywnego tandemu z premierem, oraz - co szczególnie szokujące w warunkach francuskich - swoboda w posługiwaniu sie językiem angielskim (aż 89% wskazań).  
Wyniki sondażu są kolejnym potwierdzeniem, że we Francji narasta zmużenie tradycyjną klasą polityczną, a zarazem zwielokrotnia się oczekiwanie na sprawnego, silnego, pragmatycznego polityka na urzędzie prezydenckim, funkcjonującego niezależnie, a właściwie nawet wbrew historycznym podziałom politycznym.
Ewolucja ta widoczna jest conajmniej od dwóch - trzech lat, od ostatecznej weryfikacji negatywnej nadziei Francuzów, pokładanych w powrocie socjalistów do władzy.
Partia Socjalistyczna, dysponująca samodzielną większością parlamentarną, mająca w politycznym władaniu urząd Prezydenta Republiki, nie jest w stanie (odrębną kwestią jest pytanie o znaczenie tzw. obiektywnych trudności w niepowodzeniach P.S, jak choćby kryzysu ekonomicznego, pejoratywów globalizacji, czy skutków kryzysu imigracyjnego) uzyskać wyraźnego postępu w eliminacji ocenianych za kluczowe w odczuciu społecznym, przejawów kryzysu społeczno - politycznego. Efektem jest jednoznaczny kryzys percepcji czerwonej róży, stanowiącej odwieczny symbol francuskich socjalistów.
Francja pogrążona w ekonomicznej stagnacji, przybita i rozdarta wewnętrznie problemem imigrantów, z wyrażnymi narodowymi resentymentami, wchodzi obecnie dodatkowo w pryncypialny spór - eskalowany o ironio w okolicach Święta 1 Maja - dotyczący czasu pracy i podejmowanych przez rząd prób jego uealystycznienia, odbieranego jako zamach na prawa oraz przywileje pracobiorców. Socjaliści zorientowani tradycyjnie na prawa i wolności jednostki, po serii reform zmierzających do aprecjacji praw i statusu szeroko pojętych mniejszości, po nośnych medialnie, efektownych społecznie, choć nieefektywnych ekonomicznie reformach fiskalnych skierowanych przeciwko najbogatszym, stają w obliczu nie tyle zużycia władzy, co utraty społecznego powabu w oczach elektoratu. Wpływ na taki stan rzeczy mają niewątpliwie także afery obyczajowe sięgające szczytów władzy, przejawy prywaty i podziały wewnętrzne w obozie socjalistów, wreszcie ostatnie rewelacje dotyczące optymalizacji podatkowej elit europejskich.    
Pobieżna choćby jedynie analiza sytuacji, upoważnia do postawienia tyle odważnej, co kontrowersyjnej hipotezy: czy we Francji, a szerzej w Europie jest jeszcze miejsce na lewicę?
Życie polityczne Europy zatruwa dziś i toczy powszechnie obecny populizm, trudny w ocenie i ideologicznej kwantyfikacji, wymykający się zarówno z prawicowych, jak i lewicowych standardów.
Powszechny zanik tradycyjnych klas społecznych, stawia na porządku dziennym pytania o kształt i kryteria stratyfikacji społecznej współczesnych społeczeństw europejskich, w których rolę dominującą przejmują profesje związane z biurokratycznym państwem: kasta urzędników wszystkich szczebli, dla których szeroko pojęty etatyzm, stanowi konieczne źródło dobrobytu i prolongaty pozycji społecznej.
Poczucie nierówności i nesprawiedliwości społecznej, brak perspektyw mimo najwyższego w historii wskażnika skolaryzacji na poziomie wykształcenia wyższego, skłania wielu do partycypacji w ruchu neoluddystów XXI wieku: tych którzy winą za obecny stan relacji społecznych obarczają nie tylko globalizację, ale i jedność europejską w jej obecnym kształcie. Na coraz powszechniejszy ruch społecznego protestu nakładają się problemy z imigrantami oraz rosnąca skłonność do akceptacji idei silnej narodowej władzy, nawet kosztem swobód obywatelskich.
Problemy te i wyzwania uzupełnia brak możliwości artykulacji ze strony szerokich warstw społecznych swojej odmiennej od oficjalnie obowiązującej aksjologii, będący pochodną wszechobecnej, uchodzącej za kanon współczesności poprawności politycznej.
Lewica europejska nie potrafi dotąd sformułować remedium na te wyzwania. Odpowiedzią nie jest bowiem ani rozbuchany konsumpcjonizm, a tym bardziej nie akceptowana społecznie limitowana, odpowiedzialna egzystencja. Konflikt cywilizacji którego jesteśmy świadkami, zgłosił też zapotrzebowanie na tożsamość i tradycyjne wartości, wobec którego tradycyjnie laicka lewica także nie potrafi znależć przekonującej odpowiedzi i nie ma na dziś zbyt wiele do zaoferowania. Aprecjacja ekologii, ze wszech miar zasadna, analogicznie nie przyniosła poklasku społecznego lewicy, której świadomy elektorat, zmaga się zarazem z problemami codzienności, wymuszającymi określone zachowania i preferencje konsumenckie, nie zawsze zgodne z pryncypiami ekologów.
Lewica znalazła się zatem w prawdziwym potrzasku. Jeżeli bowiem nie chce być skrajną, wzywającą do rewolucji społecznej lewicą, pozostaje niewiele miejsca na pragmatyczne zachowania, zawłaszczane coraz bardziej przez centro prawicę i prawicę, zmuszane z kolei do ewolucji w kierunku bastionu lewicy, przez zyskującą na sympatiach prawicę narodową.
Jaka zatem przyszłość czeka lewicę we Francji i w Europie?
Bez otwartości, bez zrozumienia permenentnego i nieodwołalnego charakteru zmian socjologicznych, bez redefinicji strategii i celów, bez odważnej redefinicji koncepcji bazy społecznej, wyłącznie marginalizacja, bądż etykieta forpoczty mniejszości. Można co prawda założyć, że mniejszości staną się większością, można czekać na cud, bądź przypadkowy sukces, ale to zdecydowanie defensywna strategia do nikąd.
Marzę o wielkiej, odpowiedzialnej, wrażliwiej, dynamicznej, zróżnicowanej wewnętrznie, obfitującej w ferment ideowy, ale nie kawiorowej i nie kanapowej lewicy. Marzę o lewicy, będącej ucieleśnieniem właścicieli pracy, żyjącej w pokojowej koegzystencji, ale nie w symbiozie z właścicielami kapitału. Marzę o lewicy indyferentnej religijnie, która stymuluje rozwój społeczny, w dbałości o interes ogólu.      

Panama papers - granice wstydu czy/i obłędu?

  Opublikowane rezultaty śledztwa międzynarodowych mediów, w sprawie prawie 40 - letniej działalności kancelarii prawniczej Mossack - Fonseca, są tyle interesujące, co porażające. Afera określana mianem "Panama Papers", dotycząca pośrednictwa w ukrywaniu dochodów w rajach podatkowych przez możnych tego świata, w procederze którym uczaestniczyła i który inicjowała wspomniana kancelaria, jest nad wyraz dobrze udokumentowana: dzięki zaangażowaniu redakcji ponad 100 mediów w 78 krajach, światło dzienne ujrzało 11,5 mln dokumentów, z lat 1970 - 2016.
Praktyka unikania opodatkowania dochodów, nazywa jakże często dla minimalizacji jej negatywnego odbioru społecznego optymalizacją podatkową, swymi źródłami sięga jeszcze do świata podzielonego Żelazną Kurtyną, zdominowanego przez dwa supermocarstwa, czasów, w których globalizacja nie była jeszcze dominującym terminem społeczno - ekonomicznym.
Podział świata na właścicieli kapitału i właścicieli pracy, jest immanentną cześcią naszej historii. Wydawało się, że Rewolucja Francuska i jej efekty, stanowiły wystarczającą bazę do przewartościowania postaw właścicieli kapitału. Owa istotna mniejszość, nazywana w koncepcjach klasycznych klasą próżniaczą, która zawładnęła większością wypracowywanej wartości dodanej, zrozumiała - wydawało się jeszcze nie tak dawno - że jej osobiste bezpieczeństwo, bezpieczeństwo fortun, kruchy pokój społeczny, stanowiący bazę społecznego consensusu, wymaga nie wyrzeczeń, ale świadomej rezygnacji z części dochodów, na rzecz większości społeczeństwa. Afera "Panama Papers" potwierdza, że założenia te były błędne, uzmysławia większości społeczeństw, że kapitalizm z ludzką twarzą jest jedynie medialnym wyobrażeniem, teoretyczną, społeczną i medialną idealizacją, dokonywaną w imię ochrony interesów właścicieli kapitału. Wielki kapitał, zwłaszcza współcześnie, po pozbyciu się barier panstwa narodowego, na skutek prymatu globalizacji, zmienił jedynie formę działania, nie rezygnując bynajmniej z agresywnej chęci dominacji.
Konstatacja ta jest tyle przykra, co niebezpieczna, udawadnia bowiem, że nie ma mowy o relacjach pokojowego współistnienia między własnością a pracą. Przede wszystkim jednak uzmysławia miliardom pracowników najemnych na całym świecie, płatnikom podatków pośrednich i bezpośrednich, że istnieje rażąca dysproporcja nie tylko między poziomem życia procobiorców i pracodawców, ale w zakresie ich społecznej odpowiedzialności i partycypacji. Pracownik najemny nie może skorzystać z dobrodziejstw optymalizacji podatkowej, a zagrożony sankcją państwa za unikanie regulowania daniny, żyje w poczuciu niesprawiedliwości i krzywdy, zwłaszcza widząc rozpasanie elit.
Wydaje się, że właściciele kapitału już dawno przekroczyli granice wstydu, a teraz znajdują się na drodze do prawdziwego obłędu. Usankcjonowana chciwość, stanowiąca priorytet ich funkcjonowania, stanowi zarazem - obok terroryzmu i konfliktu cywilizacji - kluczowe w mojej ocenie zagrożenia dla stabilności współczesnego świata.
Istnieje jeszcze jeden wymiar omawianego zaganienia: realne zagrożenie powstania powszechnego buntu społecznego, by nie używać terminu o pejoratywnej konotacji, zwanego Rewolucją. Rosnące różnice statusu społecznego, nie znajdujące żadnego uzasadnienia rozwarstwienie społeczne, przepych i luksus w życiu nielicznych oraz bieda, niedostatek, strach przed jutrem, niepewność wśród większości, może uruchomić spiralę spontanicznych, nieobliczalnych w skutkach ruchów rewindykacyjnych.
Dobrze by było dla nas wszystkich, aby afera "Panama Papers" uruchomiła refleksję, a nade wszystko korektę postępowania światowej elity, która winna zrozumieć, że odpowiedzialne postępowanie, także w aspekcie zobowiązań podatkowych, to jedyna droga utrzymania pokoju społecznego. Nie warto - za cenę kolejnego luksusowego jachtu, posiadłości, pakietu akcji - kusić losu, ryzykować niepokoju społecznego. Dla państw i instytucji miedzynarodowych wyzwaniem jest stworzenie mechanizmów kontroli i monitorigu w omawianej kwestii. Wiara bowiem w odpowiedzialność kapitalistów - jak pokazuje praktyka - nie wystarcza, Niezbędna jest dzialalność korygująca oparta na legislacji.