piątek, 23 października 2015

Wybory parlamentarne w Polsce: nie myślę o niedzieli, myślę o poniedziałku

Najbliższa niedziela, 25 pażdziernika 2015 roku, to data wyborów parlamentarnych w Polsce. Wszystkie uczestniczące w kampanii wyborczej formacje polityczne, jak i wszechobecne media przekonują o wyjątkowości tychże wyborów, czy aby na pewno zasadnie?
Po pierwsze, tradycyjnie kampania wyborcza to czas nadzwyczajnej mobilizacji i aktywności partii, co nie jest dodajmy wyłącznie polską specjalnością. Liderzy partyjni nagle wychodzą z klimatyzowanych swoich siedzib, jedni marząc o partycypacji w procesie rządzenia, inni bojąc się utraty dotychczasowych synekur.
W tym kontekście polskie wybory nie są wyjątkowe.
Koalicja znajdująca się od dwóch kadencji u władzy, korzystająca z incydentalnego w historii państwowosci polskiej bonusu, jakim były i są fundusze europejskie, których kwotowe zaangażowanie można porównywać jedynie do Planu Marshalla, realizowanego w latach 1948 -1952 (dla przypomnienia: amerykańska pomoc dla Europy, wyniosła 13 mld ówczesnych, a po przeliczeniu 107 dziesiejszych mld USD!!!), wedle sondaży preferencji wyborczych, skazana jest na porażkę wyborczą!!! Koalicja zarządzająca środkami pomocowymi w wysokości 101,8 mld Euro w poprzednim budżecie U.E i 105,8 mld Euro na lata 2014 - 2020, a więc istotnie większymi niż Plan Marshalla, z pewnością przegra wybory!!! Dlaczego?
Nie zadecyduje o tym jedynie mało efektywna alokacja tejże pomocy, w stadiony, niedochodowe lotniska, z jednoczesnymi wcale nie incydentalnymi patologiami w trakcie realizacji inwestycji oraz towarzyszących im przetargów publicznych. Rządzący nie zauważyli, że unijne wsparcie, w relatywnie niewielkim stopniu podnosi jakość życia przeciętnych obywateli, a obnosząc się ze swoją arogancją, narazili się powszechnie na społeczną niechęć. Owa koalicja, dbając skutecznie o swoich, nawet próbując implementować reformy, czyniła to nieudolnie, bez consensusu społecznego, czego koronnym dowodem reforma OFE i wydłużenie wieku emerytalnego. Swoistym "pocałunkiem śmierci" dla Platformy, okazały się upublicznione nagrania z udziałem jej prominentnych przedstawicieli, nie pozostawiajace złudzeń, że w sprawowaniu władzy i jej istrumentalizacji, rządzący przekroczyli akceptowalne społecznie granice i margines błędu.
Wykazująca od dawna aspiracje do rządzenia, opozycyjna prawica narodowa, niesiona niedawnym sensacyjnym, zwycięstwem wyborczym swego kandydata w wyborach prezydenckich w Polsce, nosi etykietę radykalnej i nieprzewidywalnej. Nie jest to przy tym konsekwencja wyłącznie pryncypialnej, nie zawsze zasadnej merytorycznie niechęci mainstream'owych mediów, ale niedawnych doświadczeń, a nade wszystko społecznej troski o wiarygodność i przewidywalność. Prawdopodobne dojście do władzy PiS, ma jeszcze jeden negatywny wymiar: oznaczać będzie koncentrację całości władzy w rękach jednej opcji politycznej, co z istoty swojej może być dysfunkcjonalne, nie sprzyjać jakości i efektywności procesu rządzenia, stanowić zagrożenie dla demokracji. W konsekwencji ważne jest, aby PiS będąc potencjalnie zwycięzcą wyborów, nie posiadał większości absolutnej w parlamencie, otwierającej drogę do zmian ustroju politycznego, czego symbolem zmiana Konstytucji RP. 
Dryfująca od dawna lewica, mimo pozornej i budowanej ad hoc jedności, w sensie ideowym, aksjologicznym i personalnym nie stanowiąc alternatywy dla prawicy, stać może się co najwyżej tłem dla przemian. Nie uwiarygadnia lewicy zresztą wyraźna i niezrozumiała od kampanii prezydenckiej opcja quazi feministyczna, umożliwiająca - co stało się zresztą wyróżnikiem polskiej polityki - stworzenie parawanu dla de facto zarządzających i decydujących, w lewicowych formacjach politycznych.
Zasadnie aspirujący do miana najstarszej polskiej partii politycznej ludowcy, nie potrafią od dekad zbudować ogólnonarodowej formacji, koncentrując się de facto na artykulacji i obronie interesów własnego środowiska (uprzywilejowanie podatkowe i emerytalne - KRUS), nie moga być w konsekwencji, z oczywistych powodów, predystynowani do pełnienia roli depozytariusza demokracji i strażnika społecznego pokoju w Polsce. 
Nowe partie systemowe - abstrachując od ich wiarygodności - nie dysponują póki co ani budżetem, ani kadrami, mogącymi realnie zagrozić władzy historycznych partii.  
Mając powyższe okoliczności na względzie, jak i pamiętając o prawdopodobnej skali absencji wyborczej, będącej formą społecznego protestu wobec jakości polskiej polityki i aksjologii polskich polityków, martwię się nie tyle wynikami wyborów, co kształtem polskiej rzeczywistości po wyborczej.
Czy nowy parlament będzie w stanie wyłonić stabilny rząd? Czy będąca alternatywą, orientacja na stworzenie kordonu sanitarnego wokół PiS-u i jego izolację polityczną, nie doprowadzi przypadkiem do szeroko rozumianej destabilizacji? Jak zachowają się związki zawodowe w branżach zagrożonych strukturalną nieefektywnością, czego symbolem polskie górnictwo, w momencie aplikacji nieuchronnych, bolesnych reform?
Czekają nas bez wątpienia trudne lata. Gdybym miał budować progonozę dla Polski, to moim zdaniem jej kluczowe parametry sprowadzają się do następujących tez:
1. Zwycięzcą wyborów będzie PiS, który nie uzyska jednak bezwzględnej większości. Mimo to stworzy koalicyjny rząd, którego będzie opoką, a który - korzystając z przychylności Prezydenta RP - może sprawnie rządzić.
2. Jeżeli Prawo i Sprawiedliwość, nie zdecyduje się na polityczne fajerwerki, w postaci choćby lustracji tyle niezasadnej, co spóżnionej o trzy dekady, oprze się dalszej sakralizacji życia publicznego, nie uczyni z Problemu Smoleńskiego polskiej traumy, nie ulegnie pokusie rewanżu politycznego wobec oponentów, jeżeli skoncentruje się na gospodarce (czerpiąc nadal ze wsparcia europejskiego) i ograniczaniu społecznych nierówności oraz niesprawiedliwości, może rządzić i zyskać społeczną aprobatę.
3. Wyborczy werdykt spowoduje zasadnicze zmiany na polskiej scenie politycznej w wymiarze formacyjnym i personalnym (także generacyjnym). Od siebie dodam, ze czas najwyższy, od prawa do lewa, na takie zmiany. Zmiany personalne, przyśpieszą nieuchronne zmiany w obrębie aksjologii i doktryn oraz programów partii politycznych, doprowadzą także średnioterminowo do dekompozycji polskiego systemu partyjnego.
4. Jeżeli PiS ulegnie pokusie radykalizmów, przyśpieszy nie tylko własny upadek, ale zarazem zasadnicze, prolongowane ciągle zmiany w Polsce. W takim wariancie, PiS stanie się detonatorem społecznej frustracji, a w wymiarze społecznym znacząco przyśpieszy wiele kluczowych zmian, choćby laicyzację Polski. Konsekwencją tego może być między innymi wymuszona przez ulicę konieczność skrócenia kadencji polskiego parlamentu.
Generalnie, najbliższe wybory stanowiące immanentną część demokracji mogą wiele zmienić, ale będą to zmiany systemowe. Kluczową kwestią jest uznawanie werdyktu wyborczego przez wszystkie podmioty życia publicznego. Niezależnie bowiem od przebiegu wyborczej niedzieli, od poniedziałku chcemy i będziemy musieli żyć razem, egzystując obok siebie, niezależnie od politycznych różnic. Warto w gorączce wyborczej o tym pamiętać.....