czwartek, 28 kwietnia 2022

Francja po wyborach, ale nie po problemie...

          W zakończonych wyborach prezydenckich we Francji, sfinalizowanych przewidywalnie: zwycięstwem E. Macron'a (58,54% głosów dla urzędującego prezydenta, 41,46% głosów dla M. Le Pen), przy sięgającej 72% frekwencji wyborczej (precyzyjnie 71,99%), nie wynik zwycięscy jest zaskoczeniem, a skala i rozkład poparcia wyborczego kandydatki Rassemblement national: Marine Le Pen oraz wynikające z tego faktu konsekwencje:

1. Za prolongatą mandatu urzędującego prezydenta, głosowało co prawda ponad 18,78 mln Francuzów, ale zarazem wynik wyborczy M. Le Pen, budzi respekt i szacunek (poparcie ponad 13,29 mln głosujących, to nie efemeryda, przypadek, efekt manipulacji, fatalnego zauroczenia; to realna siła polityczna, której nie sposób deprecjonować i marginalizować. To ważki kapitał społeczny i polityczny na przyszłość);

2. Dane o frekwencji (28,1% absencja wyborcza, która wzrosła z 25,44%, zanotowanej w ostatniej elekcji prezydenckiej, w 2017 roku), uzupełnione o skalę oddanych co prawda głosów, ale - co nader istotne i symptomatyczne - nieważnych (6,35% tj. ponad 2,29 mln głosów tzw. "blanc" - nie wskazujących żadnego kandydata i 2,25% tj. ponad 790 tys. głosów tzw. "nuls" - eliminujących obydwu kandydatów, w sumie ponad 3,02 mln głosów - 8,6% oddanych głosów; przyznam, że sądziłem, że ten odsetek będzie jeszcze wyższy!!), potwierdzają nie tylko zasadność koncepcji dwublokowości w ocenie wyborów, ale także prymat wyborów mniejszego zła z jednej strony, przy wcale nie epizodycznym sprzeciwie wobec jednej i drugiej kandydatury z drugiej, jako kryterium zachowań wyborczych Francuzów;

3. Terytorialny rozkład poparcia społecznego kandydatów, także skłania do analizy i refleksji: E. Macron wygrywa co prawda zdecydowanie w dużych miastach (Paryż - 85,10% poparcia, Lyon - 79,80%, Marsylia - 64,65%), ale wynik analizowany na poziomie regionów, przedstawia już bardziej zrównoważone relacje między obozami politycznymi (na 18 regionów, aż w 8 wygrywa Marine Le Pen, a wyniki poza Metropolią, to już dzwonek alarmowy dla obozu prezydenckiego; zresztą także w regionach kontynentalnych: Provance-Alpes-Cote D'Azur i Haute-de-France, kandydatka prawicy narodowej odniosła zwycięstwo). W rezultacie zasadnym jest wniosek, że M. Le Pen cieszy się poparciem ogólnokrajowym, skoncentrowanym zwłaszcza na płn - wschodzie i południu oraz w terytoriach zamorskich,  z jednoczesną niedoreprezentacją w stosunku do średniej, na płn - zach. Francji; 

4. Jeżeli rozkład poparcia terytorialnego kandydatów, skorelujemy z wiekiem głosujących (na M. Le Pen głosowało najwięcej wyborców w wieku 25 - 50 lat), to rysuje się wyraźnie odmienna charakterystyka elektoratów kandydatów, nie tylko w aspekcie szeroko rozumianej aksjologii, ale także miejsca zamieszkania i poziomu zadowolenia. Klasyczny wyborca Marine Le Pen, to wyborca który mieszka poza wielkimi miastami, będący w wieku produkcyjnym, choć często nie aktywny zawodowo, czerpiący dochody ze statusu pracobiorcy, narażony na wszelkie dolegliwości miejsca zajmowanego w strukturze społecznej, dotknięty negatywami globalizacji. Typowy zwolennik E. Macrona, to zadowolony mieszkaniec dużego miasta, czerpiący profity ze statusu społecznego związanego z zachodzącymi procesami globalizacji i uwspólnotowienia Europy, raczej urzędnik, finansista i przedstawiciel wolnych zawodów, niż klasyczny pracobiorca, choć także syty emeryt. Zatem uprawnionym wydaje się być wniosek o istnieniu elektoratów dwóch Francji: zadowolonej, stanowiącej bastion wpływów E. Macron'a i kontestującej rzeczywistość społeczno - polityczną Francji, a dodatkowo nie znajdującej dotąd politycznej reprezentacji, utożsamiającej się częściej z M. Le Pen, choć zarazem oba elektoraty cechuje duży krytycyzm i poczucie niepewności co do przyszłości, przy czym dookreślenie profilu społecznego wyborców, wymaga dodatkowych danych szczegółowych.  

Trzeba też mieć ciągle na uwadze, że druga tura tegorocznych wyborów prezydenckich we Francji, była starciem medialnym poprawności politycznej i etykietyzacji z zasobnością portfela oraz nie zawsze zasadnego strachu, co znalazło wyraz w udanej próbie mobilizacji, nie wokół pozytywnego programu politycznego, a symboliki, konwenansu, stereotypu, co wyrażało się w praktyce nie w identyfikacji z kandydatami, a preferowaniu głosowania "przeciw". Uwaga ta - dotycząca zwłaszcza wyborców E. Macron'a - nie ułatwia rzecz jasna i w istocie poważnie zniekształca wszelkie analizy socjologiczne podstaw zachowań wyborczych Francuzów, w zakończonej kampanii prezydenckiej.

Kluczowym pytaniem, jest próba ekstrapolacji politycznej przyszłości we Francji. Z pewnością zakończone wybory to ledwie antrakt w zasadniczych przeobrażeniach sceny politycznej kraju galijskiego koguta, a tendencje oraz ostateczne rozstrzygnięcia, zależą od politycznej skuteczności zwycięscy i jego determinizmu (choćby w relacji: uzyskanie społecznej aprobaty do reform, a ich koszty, czy orientacja na produktywność versus pełne zatrudnienie), jak i zdolności Marine Le Pen do utrzymania, mobilizacji elektoratu, tworzenia sojuszy oraz rzecz jasna coraz bardziej ważących czynników zewnętrznych. Rację mają zdaje się ci którzy twierdzą, że "rewolucja bez rewolucji" we Francji ledwie się zaczyna, a nadchodzące wybory parlamentarne w czerwcu br., mogą być trzecią turą wyborów prezydenckich, a nie końcem wyścigu, o tym jednak już w kolejnym wpisie.           

         

środa, 20 kwietnia 2022

Dlaczego Le Pen jeszcze nie wygra?

           Zbliżająca się II tura wyborów prezydenckich we Francji, nasila dyskusję o spodziewanych wynikach tej elekcji i jej konsekwencjach, nie tylko dla Francji.

Tradycyjny, wynikający z kształtu ordynacji wyborczej, bipolarny układ sił politycznych we Francji w II turach wyborów, sprowadzający się dotąd - w pewnym uproszczeniu - do pojedynku "lewicy" z "prawicą", zostanie utrzymany, choć zmieni się konotacja wspomnianej dwubiegunowości. Podziały polityczne i preferencje wyborcze, ujawnią się nie w znanym dotąd podziale na: "prawicę" i "lewicę", a w nowej dychotomii: "Francja liberalna" - "Francja solidarna", którą - gdyby nie prymat poprawności politycznej - można by nazwać: "Francją zadowolenia" i "Francją kontestacji".

Choć piszę ten tekst jeszcze przed zapowiadaną na dzisiejszy wieczór debatą prezydencką, nie spodziewam się, aby wniosła ona zasadniczy wkład w zmiany preferencji wyborczych Francuzów. Analogicznie nie spodziewam się, że pojawią się nowe jakościowo zjawiska na arenie międzynarodowej, które zasadniczo wpłynęłyby na sympatie i zachowania wyborcze Francuzów. W rezultacie stawiam następującą rekomendację:

Wybory prezydenckie we Francji wygra ostatecznie urzędujący Prezydent Republiki: E. Macron, w przedziale 5 - 8% większego poparcie wyborczego (55/58% głosów dla E. Macrona, 45/42% dla M. Le Pen), wobec wyniku M. Le Pen, przy frekwencji wyborczej nie przekraczającej 75 - 78%. 

Wynik ten może zmienić jedynie wystąpienie okoliczności nadzwyczajnych o zewnętrznym charakterze, skrajnie niekorzystny odbiór E. Macron'a w toku debaty telewizyjnej (choć i tak jej rola dla korekty nastawień wyborczych Francuzów, jest istotnie niższa niż analogicznej debaty w USA), znaczące odchylenie w poziomie frekwencji wyborczej (niższa frekwencja wyborcza, preferuje M. Le Pen, sprowadzając wybory do pojedynku twardych elektoratów; czym wyższa frekwencja, tym większe potencjalne zwycięstwo wyborcze E. Macron'a). 

Dlaczego?

1. Rodzący się i konsolidujący we Francji podział na: "Francję liberalną" i "Francję solidarną", choć zasadny socjologicznie i politycznie, nie osiągnął jeszcze takiego poziomu wewnętrznej spoistości, który pozwalałby na jednoznaczne zdefiniowanie jego aksjologii i zachowań politycznych. Zwolennicy "Francji solidarnej", w miarę precyzyjnie definiują już elementy podstaw swojego niezadowolenia (czego nie chcą, czemu się sprzeciwiają, co jest powodem ich niezadowolenia), nie wypracowano jednak dotąd consensusu w aspekcie programu pozytywnego, oraz nie wyłoniono siły uważanej za zdolną do politycznego przywództwa, czego dowodem pozycja formacji Le Pen z jednej strony, z drugiej zaś notowania skrajnej lewicy, uosabianej z J. - L. Melenchon. Wynik wyborczy M. Le Pen z I tury wyborów (23,15% ), versus wynik Melenchon'a (21,95%), sprowadza się do różnicy na poziomie 421 tys. oddanych głosów, skutkiem czego środowisko i zaplecze polityczne "Francji solidarnej" jest rozbite, a zadanie jego konsolidacji po pytaniu kto będzie konsolidował, a kto podlegał będzie konsolidacji, pozostaje obecnie otwartym, najważniejszym pytaniem odnośnie przyszłego kształtu francuskiego systemu partyjnego. Na dziś, jedynie 1/3 elektoratu Melenchon'a, jest gotowa do poparcia M. Le Pen w II turze, a sam Melenchon, zaapelował o oddanie głosu za E. Macron'em.

2. Tradycyjne partie polityczne i media, pod hasłami obrony wartości republiki, zbudowały nie zawsze mające solidne podstawy merytoryczne, swoisty "jednolity front" przeciwko kandydaturze Marine Le Pen, silny, skuteczny, nośny marketingowo, oparty o celne, sprawdzone figury retoryczne, co w sposób jednoznaczny preferuje urzędującego prezydenta.

Moim zdaniem jednak porażka wyborcza Marine Le Pen, nie będzie jej klęską, a o jej politycznej przyszłości i końcowym efekcie sporu politycznego między "Francją liberalną", a "Francją solidarną", zadecydują najbliższe lata, a zwłaszcza:

1. Rozwój sytuacji społeczno - ekonomicznej we Francji (nawet status quo w tej dziedzinie, będzie w naturalny sposób preferowało i cementowało pozycję polityczną M. Le Pen);

2. Zdolność środowisk politycznych do sprawnej reakcji na dekompozycję francuskiego systemu partyjnego, w obrębie układu bipolarnego (kluczowe pytania: czy większość prezydencka wybierze integrację wokół nowej formacji centrowo - prawicowej?; kto - w sensie ideowym - wykreuje się na oś integracji "Francji solidarnej": prawica narodowa, skrajna lewica?; czy tradycyjna lewica, utożsamiana z Partią Socjalistyczną, odzyska inicjatywę strategiczną i na bazie jakiej oferty programowej?);

3. Marine Le Pen (rocznik 1968), w kolejnej kampanii prezydenckiej, mając niespełna 60 lat, jeżeli nie zajdą zasadnicze zmiany nie tylko na francuskiej scenie politycznej, ale nade wszystko nie poprawią się warunki życia i perspektywy przeciętnych Francuzów, stanie się naturalną kandydatką do wyborczego zwycięstwa. Jeżeli dodatkowo prześledzimy jej progres wyborczy (wybory prezydenckie 2017 roku: 33,9% poparcia), na tle estymowanego wyniku w niedzielnej II turze (45%), trend jest bardziej niż jednoznaczny i może upoważniać jej środowisko polityczne do zasadnego optymizmu; 

4. W przypadku negatywnej ewolucji sytuacji społeczno - politycznej we Francji, maleć będzie zdolność dotychczasowych ośrodków kreowania opinii i budowania preferencji politycznych (zwłaszcza mediów), wobec środowiska "Francji solidarnej". Swoją rolę odegrają też zmiany generacyjne, skutkujące między innymi deprecjacją etykietyzacji w życiu publicznym;

5. Potencjalny sukces w reformowaniu Francji, będzie sporo kosztował - także w wymiarze społecznym i politycznym - mało tego, realizowany będzie w co najmniej niesprzyjających uwarunkowaniach zewnętrznych, a  może być kosztem, który Francuzi - ważąc zyski i straty - odrzucą w najbliższych, kolejnych elekcjach: prezydenckiej, a może i wcześniejszych, parlamentarnych (znana we francuskiej praktyce politycznej instytucja "cohabitation" - "współrządzenia" prezydenta i opozycyjnej większości parlamentarnej, nie jest wykluczona; na dziś hipotetyczne desygnowanie M. Le Pen na premiera, może leżeć także w strategicznym interesie "Francji liberalnej", wytrąci bowiem temu środowisku atut braku "skażenia władzą"). W efekcie końcowym może to być czynnik defaworyzujący obóz prezydencki, na rzecz waloryzacji reprezentantów politycznych "Francji solidarnej".     

Przyszłe sukcesy wyborcze szefowej Zjednoczenia Narodowego, zależą od zdolności do utrzymania inicjatywy politycznej, dalszej skłonności do ewolucji od formacji artykulacji interesów (wyrazistość), do partii integracji (umiejętność poszerzania bazy społecznej), ze świadomością zagrożeń na tej drodze, a nade wszystko od kierunku zmian sytuacji społeczno - politycznej we Francji, z naciskiem na aspekty warunków egzystencji i poczucia szeroko pojmowanego bezpieczeństwa (dla M. Le Pen "im gorzej", im bardziej tradycyjna prawica pozostanie bezradna, im więcej stygmatyzowanych problemów społecznych, "tym lepiej", tym lepsze własne perspektywy wyborcze). W przypadku porażki w toku kadencji obozu prezydenckiego E. Macron'a, wygrania rywalizacji o prymat w obrębie "Francji solidarnej", obóz polityczny M. Le Pen ma realną szansę na status jedynej realnej opozycji, a po spełnieniu dodatkowych warunków opozycji zwycięskiej. 

Uniwersalnym wnioskiem jest rekomendacja, o pozytywnych cechach silnej, merytorycznej opozycji w każdym systemie politycznym, co sprzyja szeroko pojętej jakości rządzenia i kontroli społecznej nad sprawującymi rządy. 

   

     

piątek, 15 kwietnia 2022

Podstawy czaru społecznego/uwodzenia Marine Le Pen

         Kluczem w percepcji sytuacji społeczno - ekonomicznej i politycznej dla tradycyjnych francuskich partii politycznych, pozostaje niezmiennie stosunek do kwestii poziomu życia, zadowolenia, satysfakcji i szeroko pojętego bezpieczeństwa, przez pryzmat dogmatyczny. Tymczasem Le Pen i jej zaplecze, odstępują od para - klasycznego kryterium identyfikacji społecznej (dla uproszczenia podstawowe parametry oceny sytuacji w ujęciu tradycyjnym: warstwy średnie i zatomizowani, zróżnicowani wewnętrznie co do statusu społecznego pracobiorcy, wykazują coraz większe niezadowolenie i dyskomfort w ocenie swojego położenia, stanowiąc klientelę partii centrowych i lewicowych, wolne zawody i właściciele - główni beneficjenci nowego kształtu świata, globalizacji i integracji europejskiej, konstytuują zaplecze partii prawicowych). 

Wprowadzenie dodatkowego kryterium: narodowego, w ocenie statusu i perspektyw życiowych Francuzów, w kraju tak zorientowanym na wartości narodowe i analogiczne odrębności, w czasie ewidentnego przyrostu nastrojów nacjonalistycznych oraz protekcjonizmu, bynajmniej nie tylko w Europie, jest nie tylko mistrzowskim zabiegiem socjotechnicznym i marketingowym, stanowi nie tylko znakomite stworzenie nowej osnowy integracji społecznej, ale zapewnia zarazem powstanie uniwersalnej, pojemnej, atrakcyjnej kategorii, w której mieści się i z którą się identyfikuje, zarówno sfrustrowany bezrobotny, odpodmiotowiony pracujący, ale także stawiający na ideowość, na tradycyjne wartości student, zamożny przedstawiciel wolnych zawodów, niezależny właściciel, zadowolony przedsiębiorca. Ta kwestia, od dekad bagatelizowana zdaje się przez tradycyjne partie, nie tylko we Francji, leży bezsprzecznie u źródeł pozycji społecznej i sukcesów politycznych Le Pen.

Drugim powodem wzrostu poparcia dla nurtu politycznego utożsamianego z Marine Le Pen, jest zauważalna i względnie trwała ewolucja znaczenia pragmatyzmu w zachowaniach politycznych i preferencjach wyborczych Francuzów, którzy nad tradycyjne wartości demokracji - traktowane zresztą często jako swoisty ponadczasowy absolut - przedkładają indywidualny, by nie powiedzieć egoistyczny interes własny, wyrażający się nade wszystko w dbałości o poziom życia, utożsamiany z maksymalizacją komfortu, najchętniej z jednoczesną redukcją zaangażowania zawodowego. Ów konsumpcjonizm, traktowany tożsamo z siłą nabywczą własnych dochodów, niezależnie od źródła ich pochodzenia, sprowadzany do zdolności utrzymania domu weekendowego, wyjazdu na wakacje zagraniczne, zapewnienia sobie i rodzinie palety przyjemności, oczekiwanej jakości życia, stał się priorytetem w rozumieniu indywidualnym, a i w znacznej części zbiorowym. 

Negatywną rolę w utrzymaniu tego trendu, odgrywa zachowanie elit politycznych, naznaczone częstotliwością i ciężarem gatunkowym wielowymiarowych afer i skandali, potwierdzających istnienie zasadniczej dychotomii między wartościami deklarowanymi, a implementowanymi w praktyce, przez przywołane elity. Zderzenie realnego świata wartości, z oficjalną aksjologią społeczną, z pewnością intensyfikuje i wzmacnia indywidualne wybory, w kierunku aprecjacji egoizmów, kosztem postaw i zasad traktowanych dotąd jako pożądane i preferowane, z punktu widzenia interesów społecznych.

Nie sposób nie dostrzec wzmacniającej, pejoratywnej roli w omawianym procesie, negatywnych doświadczeń społeczeństw zachodnich i jednostek, w aspekcie tworzenia podwalin jedności europejskiej, na kanwie reakcji na szeroki program wsparcia, czy wręcz subsydiowania minimalizowania zapóźnień rozwojowych nowych krajów Unii, przez "Starą Europę". Reakcje te, oceniane są powszechnie wręcz w kategoriach "rażącej niewdzięczności" beneficjentów funduszy strukturalnych, realizowanych - w imię solidarności europejskiej - kosztem starych demokracji europejskich. Najczęstszym argumentem, jest eksport miejsc pracy do Europy Wschodniej, skutkujący wzrostem bezrobocia i spadkiem poziomu życia pracobiorców w "starych" krajach Unii, nie powodujący nie tylko pożądanego wzrostu poziomu wspólnotowych zależności i powiązań - także na poziomie wartości - ale doprowadzający wręcz do spadku atrakcyjności i wzrostu konkurencji na rynkach trzecich, między państwami Wspólnoty.

Wreszcie negatywne konsekwencje globalizacji w wymiarze społecznym, a przede wszystkim biurokratyzacji procesów i instytucji, czego skutkiem dramatyczny wzrost liczebności kadr urzędniczych, stanowiących dziś rozstrzygającą grupę zawodową w państwach Unii, nadmierna skłonność Wspólnoty Europejskiej do regulacji i rygoryzmu w tej dziedzinie, to kolejne czynniki stymulujące rozwój znaczenia nurtu politycznego identyfikowanego we Francji z M. Le Pen.

Reasumując: pozycja i poparcie społeczne Marine Le Pen, w kraju galijskiego koguta, nie powinno być zaskoczeniem. To efekt obiektywnego przebiegu wielu procesów społeczno - politycznych (zanik tradycyjnej stratyfikacji społecznej, negatywne efekty globalizacji i integracji europejskiej, sytuacja międzynarodowa, dekadencja Europy w świecie, wymuszone zmiany w systemie partyjnym, wreszcie kryzys autorytetów i przywództwa), ale także - a może nawet przede wszystkim - lekceważenia przez elity polityczne i stanowiące ich emanację tradycyjne partie, przez dekady interesów, wartości, lęków i marzeń wielu Francuzów, ich powszechnej znieczulicy na społeczne problemy i analogiczne aspiracje. Tradycyjne partie polityczne, zasadnie akcentując rolę francuskiej triady: "wolność - równość - braterstwo", bez troski o aktualizację jej zakresu pojęciowego, bez refleksji nad znaczeniem i wartością tych pojęć, świadomie ograniczając proces polityczny i partycypację w sprawowaniu i kontroli władzy, a precyzyjniej proces wyborczy do klasycznych parametrów uniwersalnego marketingu, znieczulica tych formacji na społeczne problemy, wyzwania, doprowadziły wpierw do znużenia, apatii politycznej, a ostatecznie do nowych form aktywności politycznej obywateli i zmiany preferencji politycznych, o względnie trwałym charakterze. 

Marine Le Pen nie jest agentem Putina (zresztą to prymitywny argument, formułowany intencjonalnie, dla potrzeb bieżącej walki politycznej, wynikający z priorytetu etykietyzacji i budowania pejoratywnego nastawienia; rekomenduję jego zaniechanie, rozumiejąc nawet i akceptując pryncypialną negację całości jej argumentacji i aksjologii). Jest wytworem francuskiej rzeczywistości, personifikacją społecznego zapotrzebowania i pokaźnej luki w ofercie francuskich ugrupowań politycznych, a przy tym w wielu aspektach stanowiącą kontynuację wprost francuskich, uniwersalnych dezyderatów politycznych, funkcjonujących od dekad, z przyzwoleniem społecznym w życiu publicznym Francji. 

O tym jednak w następnym wpisie.           

poniedziałek, 11 kwietnia 2022

Wybory prezydenckie 2022 roku we Francji: Francuzi głosują portfelem



     Pierwsza tura wyborów prezydenckich, kończy się bez niespodzianek, jej zwycięscy to: urzędujący Prezydent Republiki - E. Macron (27,6% oddanych głosów) i Przewodnicząca Zjednoczenia Narodowego - Marine Le Pen (23,41%). 
Z pozoru wybory te odtworzyły póki co znane już podziały polityczne, co najmniej od 2017 roku. Czy aby na pewno?
Mimo, że nie znamy jeszcze oficjalnych, pełnych danych, a i z pogłębionymi analizami zasadnym jest wstrzymanie się do zakończenia finalnej, drugiej tury wyborów, kilka prawidłowości jest bardziej niż oczywistych, przyjmując przy tym względnie trwały charakter:

1. Wybory te definitywnie kończą bolesną agonię lewicy i prawicy we Francji, w klasycznym rozumieniu tych terminów, zainicjowaną jeszcze w 2017 roku, która - mimo zastosowania najnowocześniejszych terapii (marketing), zakończyła się ostatecznym zgonem;
2. We Francji, ideologiczna dotąd w znacznej mierze, choć wcale nie linearna (od skrajnej lewicy do skrajnej prawicy) oś podziału systemu partyjnego, zostaje zastąpiona nowym kryterium, nową osnową politycznej integracji i identyfikacji: kryterium dostatniej konstatacji (już nie tylko jak dotąd protestu);
3. Rysem charakterystycznym nastrojów politycznych i preferencji wyborczych we Francji staje się nieznana dotąd okoliczność, że partie określane w dotychczasowej nomenklaturze formacjami tradycyjnymi (prawica + lewica), zostały zmarginalizowane przez partie określane mianem partii skrajnych (sumując poparcie wyborcze M. Le Pen, J.- L. Melenchelon'a, E. Zemmour'a, a nawet i F. Rousel'a okazuje się, że ich łączne poparcie, przekracza 54,72% głosów). W konsekwencji faktu, że definiowany dotąd jako "skrajność" nurt polityczny staje się większością, naturalnym wydaje się pytanie o "normalność" i jej parametry;
4. Szczególnie bolesna i symptomatyczna jest degrengolada francuskiej lewicy, której przedstawicielka A. Hidalgo (Partia Socjalistyczna), uzyskała ledwie 1,74% głosów (mniej niż przedstawiciel Francuskiej Partii Komunistycznej F. Rousell - 2,31%);
5. Zarówno wynik wyborczy M. Le Pen, jak i J. - L. Melenchon'a nie jest zaskoczeniem, a logiczną konsekwencją ewolucji społeczno - gospodarczej i politycznej Francji minimum ostatniej dekady, że wystarczy przypomnieć ruch "żółtych kamizelek". Pisałem o tym wielokrotnie, także i w tym miejscu;
6. Korzystając z naturalnego prawa i przywileju do krytyki programów i pozycji politycznych kandydatów, prezentujących w istocie odmienne percepcje Francji i świata, dobrze jest unikać typowej dla poprawności politycznej "etykietyzacji", stosować racjonalne, znajdujące potwierdzenie w faktach argumenty z jednej strony, z drugiej zaś unikać histeryzowania w kontekście ekstrapolowanych wyników tychże wyborów. Kluczowym jest consensus co do faktu, że wybory są istotą demokracji, a ich wynik - jeżeli przeprowadzone wedle demokratycznych standardów - wymaga poszanowania;
7. Na dziś - jeżeli nie nastąpią nowe jakościowo elementy - zwycięstwo wyborcze i reelekcja urzędującego Prezydenta, wydają się być niezagrożone. Przekonanie to wzmacnia dążenie tradycyjnej klasy politycznej do społecznej mobilizacji pod hasłem obrony demokracji (co znajdzie z pewnością wyraz we frekwencji wyborczej, która im wyższa, tym bardziej faworyzować będzie urzędującego prezydenta).   Warto jednak skupić się nad przyczynami, a nie tylko skutkami poparcia politycznego M. Le Pen w społeczeństwie francuskim. 
8. Zdecydowanie warto zastanowić się nad tym co wniosła i jeszcze wniesie do życia publicznego istotna waloryzacja aksjologii utożsamianej przez kandydatkę Zjednoczenia Narodowego. Czy aby na pewno etykieta "skrajna" jest aktualna i adekwatna? Czy rację mają ci, którzy definiują miejsce ZN -wzorem lewicy przez dekady na "Starym Zachodzie" - w permanentnej opozycji, widząc w kontrolowaniu rządzących, największą wartość dodaną pozycji i siły tego nurtu politycznego w systemach politycznych? Czy znajduje potwierdzenie w faktach hipoteza, że Europa Wschodnia, a zwłaszcza 'Polska, ma powody do uderzenia się w pierś i przysłowiowego żalu za grzechy, w kontekście stanu nastrojów społecznych i preferencji wyborczych demokracji "Starej Europy"? 

O tym w kolejnych moich wpisach w ciągu najbliższych dwóch tygodni.