niedziela, 30 stycznia 2011

Koniak - ciąg dalszy

            Mimo, że czas szczególny,obfitujący w istocie w negatywne zdarzenia, które mogą nastrajać pesymistycznie - o czym pisałem w swoim ostatnim poście dotyczącym sytuacji na Bliskim Wschodzie i jej potencjalnym implikacjom - czas wyłączyć odbiornik radiowy czy telewizyjny, odpocząć od newsów  o negatywnej wymowie.
Wróćmy do jednego z francuskich symboli - koniaku.

           W departamencie Charente, w regionie Cognac, a precyzyjniej Cognac - Ars - Merignac - Jarnac - Claix - Segonzac, miałem przyjemność być na dłużej i osobiście, wraz z rodziną, na przełomie czerwca i lipca 2006 roku. Wierzę głęboko, że to nie była moja ostatnia wizyta, że wrócę tam jeszcze nie raz, także z zawodowych względów, o czym będę mógł w przyszłości jeszcze z radością poinformować.
Planując wyjazd do Cognac, była to decyzja przemyślana, a sam wyjazd precyzyjnie przygotowany [do czego zachęcam także z logistyczno - egzystencjalnych powodów: zwłaszcza latem i wczesną jesienią może być problem ze znalezieniem miejsc noclegowych. Zachęcam przy tym do korzystania z nadzwyczajnej gościnności właścicieli pensjonatów i apartamentów agroturystycznych miast hoteli, warto poznać lokalną wyborną kuchnię rodzin francuskich, w umiarkowanych cenach !!!].
Opierając się na moich doświadczeniach, wiedząc że wizyta w regionie jest z rzadka celem samym w sobie, a najczęściej jest elementem objazdu Francji, wydaje mi się że 3 - 4 dni to absolutne minimum pobytowe, ideałem byłby tydzień. Oczywiście niezbędna jest wysoka mobilność, zatem jeżeli planować wyjazd do Cognac to wyłącznie własnym środkiem lokomocji [nasz Jeep sprawował się wybornie].
Turystów - Polaków w tym regionie jest stosunkowo niewielu, ponieważ region nieczęsto znajduje się w programach francuskich wycieczek dla Polaków [zdecydowanie wolimy kultowy Paryż, Zamki na Loarą, Lazurowe Wybrzeże, czasami Owernię, a szkoda].
Sympatyczny i przyjazny klimat Cognac [w okresie naszego pobytu było już wystarczająco ciepło, by nie powiedzieć gorąco], a przede wszystkim krajobrazy i ich perspektywa [ciągnące się z pozoru monotonnie, kilometrami winnice, charakterystyczne budownictwo - najczęściej wielowiekowe, a przede wszystkim piękne stare kościoły. Na marginesie - do tego tematu wrócimy w przyszłości, Francja odmiennie jak Polska pełna jest starych, pięknych, pozbawionych ludzi kościołów ], już od samego przyjazdu budują niesamowitą atmosferę.
Naszym założeniem było zwiedzenie i zapoznanie się z produkcją poza "Wielkimi Domami Koniaku"  - "Les grandes maisons de cognac" [dla przypomnienia to: Camus, Hennessy, Martell, Remi Martin, Courvoisier, Otard],  z jednym wyjątkiem: zwiedziliśmy muzeum Hennessy, do czego gorąco zachęcam!!!]. Postanowiliśmy skoncentrować się na producentach koniaku, otrzymujących go w tradycyjny sposób, unikających przemysłowych metod wytwarzania, bez mała rzemieślnikach [we francuskiej nomenklaturze producenci ci określani są mianem producentów pozyskujących koniak "metodami produkcji rzemieślniczej" - "les methodes production artisanales"].
Na początku odwiedziliśmy siedzibę Cognac Ferrand w Ars, firmy dla której koniak stanowi 65% podstawowej działalności [poza koniakiem firma oferuje Calvados, Armagnac, Rhum, Gin i Wódkę]. Cognac Ferrand to stosunkowo młoda, bo założona w 1989 roku firma przez Jean'a - Dominique'a Andreu i Alexandre'a Gabriel'a, której ambicją jest produkcja koniaku z najwyższej półki. Podstawowa marka firmy to Cognac Pierre Ferrand, produkowany w samym sercu la Grande Champagne, występujący w wielu mutacjach opakowaniowych. Inne marki to Landy Cognac, Cognac Laude Chatelier. Poza produktami, nasze szczególne zainteresowanie wzbudziła zachwycająca siedziba firmy; prawdziwe Chateau!!!.
Kolejny dzień, to wizyta w Saint Meme Les Carrieres, w firmie Cognac Menuet, będącej własnością Państwa Christine i David'a Croizet - Menuet. Na początku pierwsza wielka niespodzianka: ojciec Pani Christine jest z pochodzenia Polakiem, osiadłym we Francji od lat 30 - tych XX wieku [jakie było nasze wzruszenie podczas osobistego wieczornego spotkania z Nim!!! Nie zapomniane wrażenie budziła znajomość języka polskiego, nie używanego od dzieciństwa. Coś niesamowitego!!!]. Firma jest firmą rodzinną o wielkich tradycjach, funkcjonującą od 1680 roku [od 1859 roku jako Maison zajmujący się produkcją i eksportem koniaku]. Podstawową specjalnością firmy jest Cognac Menuet 1 er Cru Grand Champagne. Dzięki nadzwyczajnej życzliwości i uprzejmości Państwa Croizet - Menuet poznaliśmy tajniki produkcji i spędziliśmy niezapomniane chwile w Cognac. Odjeżdżając dziękowaliśmy za gościnę i zapraszaliśmy do Polski.
Kolejny dzień to sobota i wizyta w Jarnac, w siedzibie firmy Chateau Montifaud stanowiącej od pokoleń własność rodziny Vallet. Firma ta to już liczący się producent, dysponujący na dziś 90 hektarowym areałem upraw [zlokalizowanym w najlepszych częściach Fine Petite, a przede wszystkim Grande Champagne], prawdziwy lider koniaku rzemieślniczego ["le cognac artisanal"]. Właściciele firmy: Państwo Michel et Caterine Vallet [szósta generacja właścicieli, aktualnie zarządza już siódma - syn Laurent !!!] znaleźli dla nas czas, Pan domu cierpliwie zaznajamiał nas z tajnikami produkcji i zaproponował wizytę w piwnicach. To było coś wspaniałego i absolutnie rewelacyjnego. Atmosfera, wielkość piwnic, opowieści właściciela przeplatane degustacją rozmaitych koniaków, do najstarszych i najbardziej wysublimowanych włącznie [mieliśmy  dla przykładu niecodzienną okazję degustowania koniaku z 1940 roku. Poezja dla receptorów węchu i smaku!!! Nie sądzę, aby to doświadczenie powtórzyło się jeszcze w moim życiu]. W Chateau Montifaud zrozumiałem w praktyce czym różni się koniak XO, od innych, oraz jaką krzywdę rynkowi koniaku, zwłaszcza w Polsce robi brandy!!!]. Firma całość produkcji sprzedaje pod jednym brandem: Cognac Chateau de Montifaud, eksportując swoje produkty do wielu krajów świata. Na koniec Pani domu zaprosiła nas do ... domu na wspaniała pogawędkę o historii Francji... Mistyczna atmosfera, mistyczne miejsce, nieprawdopodobne menu. Jest jeszcze jedne aspekt na który chciałbym zwrócić uwagę omawiając ten szacowny Maison: jakość materiałów reklamowych, która podwaja szacunek i prestiż firmy, oraz design opakowań.
Po niedzielnej przerwie [czas zajęło nam zwiedzanie miasta Cognac, muzeum Hennessy, oraz przejażdżka stateczkiem spacerowym po rzecze Charente - widok zabytkowego nabrzeża Cognac, instalacji de ekspedycji morskiej koniaku, oraz nadbrzeżne krajobrazy, zapierają dech w piersiach !!!  Warto zwiedzić jeszcze Muzeum Sztuki i Historii regionu Cognac - czynne - co symptomatyczne od 10.00 do 18.00 każdego dnia, od kwietnia do października!!! Polecam jako przerywnik w degustacjach], kolejna wizyta, w zlokalizowanej w Cognac firmie Cognac Herve Bache - Gabrielsen. Jak zawsze mieliśmy okazję zwiedzić historyczne pomieszczenia firmy o bardzo ciekawym rodowodzie. Założona w 1852 roku przez Augusta Depuy [to do niedawna jeszcze także nazwa koniaku] firma ma - jak jej właściciel - rodowód norweski. Mieliśmy okazję spotkać się z nad wyraz sympatycznym i uprzejmym kolejnym przedstawicielem generacji właścicieli Panem Herve Bache - Gabrielsen' em. Na dziś podstawową marką Maison jest koniak Bache Gabrielsen.
Poniedziałkowe popołudnie to wizyta w Saint Preuil, w Maison Cognac Daniel Bouju, zajmującym się produkcją koniaku od 1805 roku, w formule "productiuon artisanale" [produkcji rzemieślniczej]. Koniaki Daniel Bouju, będące koniakami Grande Champagne charakteryzuje - jak wynika z materiałów reklamowych firmy - "finezyjny bukiet i bogactwo smaków". Prawdziwość tych słów, mieliśmy okazję po raz kolejny sprawdzić organoleptycznie. Na pożegnanie dostaliśmy od właścicieli piękny, niecodzienny prezent: zestaw autentycznych, historycznych etykiet koniaku produkowanych przez Maison. Wspaniała pamiątka, po dziś dzień znajduje się na honorowym miejscu w naszym domu.
Na koniec dwa spotkania z odmiennymi projektami.
Pierwszym, realizowanym w Claix przez wizjonera Pana Francisa Abecassis [którego miałem zaszczyt poznać osobiście na targach Provein w Dusseldorfie] jest Maison ABK6 [od nazwiska właściciela]. Oprowadzani przez Menadżera Jakości Pana Simona Palmera [Nowozelandczyk, którego miłość do koniaku zatrzymała we Francji na stałe - jak silne to musi być uczucie!!], poznaliśmy wielkie Maison [jego główne marki to: ABK6. Leyrat, Revuseur]. Najbardziej niesamowite jest to, że właściciel zakupił całą wieś i na bazie istniejących zabudowań, zmieniając nieco ich funkcje stworzył kompleksowe przedsiębiorstwo. Coś niespotykanego w rozmachu, skali i wizji.                    
Drugim, spotkanie z Panem Philippe Peyrat, właścicielem Peyrat Associes & Cie, wnukiem założyciela firmy Henri Peyrat'a. Firma ta znana jest z produkcji marek Peyrat, Vintage, Lemole, a jej prawdziwym wyróżnikiem jest koniak produkowany na rynek norweski i sprzedawany w tamtejszych aptekach [Apotekarens Cognac]. Ciekawostka związaną z tym domem jest fakt bliskiego pokrewieństwa z rodziną króla koniaku - Hennessy.  
Zachęcam do wizyty w Cognac. Producentów i domów jest tyle, że nie sposób zapoznać się z nimi w toku jednego wyjazdu. Wizyty w poszczególnych domach, poza walorem edukacyjno - historycznym [produkcja koniaku, jej etapy i ewolucja], są znakomitą  i niecodzienną lekcją kultury spożywania alkoholu oraz seansem historycznym. Warto dowiedzieć się jak poznawać i definiować koniak, warto znać jego wyróżniki i tajemnice [między innymi karmelizowanie w produkcji przemysłowej], warto poznać historię "boskiego napoju" i "wody życia" choćby w aspekcie rytuału zakupu w polskim sklepie w Polsce i wszechobecnej potęgi marketingu..
Na koniec błagam nie utożsamiajcie koniaku z brandy!!!. Jeżeli chociaż to zapamiętacie z mojej przydługiej opowieści, będę w pełni zadowolony.        

Francja a zrewoltowana Afryka - casus Afganistanu się powtórzy ?

        Zachęcam do lektury wywiadu z Noamem Chomskim, który ukazał się w najnowszym, polskim wydaniu "Le Monde diplomatique" [Imperium i strategie aktywizmu - Dialog z Noamem Chomskim (w:} Le Monde diplomatique . Edycja Polska. Styczeń 2011. Wersja internetowa dostępna pod adresem www.monde-diplomatique.pl].
Rekomenduję zapoznanie się z jego treścią, pamiętając o poglądach i aksjologii politycznej profesora N. Chomskie'go [główny ideolog alterglobalistów o zdecydowanie lewicowych poglądach, w Polsce znany głównie z trzech książek: 1].Hegemonia albo przetrwanie. Amerykańskie dążenie do globalnej dominacji; (2005) Wyd. Studio Emka.; Warszawa. 2]. Polityka, anarchizm, lingwistyka; (2007) Wyd. Oficyna Trójka.; Poznań. 3]. Interwencje [2008]; Wyd. Sonia Draga. Katowice].
W tym wywiadzie, Chomsky przedstawia interesującą poznawczo genezę aktualnej sytuacji w Afryce i na Bliskim Wschodzie. Jego zdaniem począwszy od 1967 roku, kiedy to USA zastąpiło Francję na Bliskim Wschodzie, mamy do czynienia z permanentną wojną dwóch opcji: 1].muzułmańskiego fundamentalizmu - wspieranego do pewnego czasu przez Stany Zjednoczone, oraz uważanego za głównego wroga laickiego nacjonalizmu [którego synonimem Egipt Nasera, który - czego Chomsky nie mówi - był u swych źródeł wspierany przez Związek Radziecki]. Symbolicznie, ilustracją tej dychotomii jest zestawienie Arabia Saudyjska - Egipt Nasera.
Zasadnicza teza Chomsky'ego może być szokująca: Stany Zjednoczone i Izrael występując przez lata przeciwko laickim nacjonalizmom, wsparły w istocie fundamentalizm muzułmański.
Bez względu na własne przekonania polityczne i przyjmowaną optykę w ocenie sytuacji, warto - choćby jedynie w celach erudycyjno - poznawczych, przeanalizować sytuację na Bliskim Wschodzie, a szerzej w Afryce, stosownie do optyki zaproponowanej przez Chomskie' go.
Jest prawdą oczywistą stwierdzenie, że Bliski Wschód i Afryka były miejscem walki o hegemonię i wpływy między USA a ZSRR, szczególnie w okresie Zimnej Wojny. Bez wątpienia podstawowym sojusznikiem w tej rywalizacji dla USA były przez lata Izrael, Arabia Saudyjska, dla ZSRR zaś Egipt, Libia, Angola.
W konsekwencji, czy nie jest zasadnym szukanie analogii między aktualną sytuacja na Bliskim Wschodzie, a ewolucją  położenia politycznego Afganistanu ?
Moim zdaniem analogie co do genezy aktualnej sytuacji Bliskiego Wschodu, a szerzej Afryki z Afganistanem są oczywiste i w pełni uprawnione. Zarówno w Afganistanie, jak i na Bliskim Wschodzie oraz w Afryce, świat Zachodu popełnił kardynalne błędy, które obracają się przeciwko nam. Powiem więcej: uważam sytuację na Bliskim Wschodzie za bardziej niebezpieczną dla cywilizacji i Europy. Niebezpieczeństwo to stanie się tym większe, jeżeli ogniska rewolty przeniosą się do Algierii, Libii, Jordanii, Maroka, krajów jeżeli nie sympatyzujących z Zachodem, to przynajmniej nas rozumiejących.
Jeżeli podjęta próba modernizacji w warunkach ograniczonej demokracji [pytanie otwarte to pytanie o to czy były jakiekolwiek realne do implementacji inne opcje rozwojowe], zwłaszcza w Egipcie, kraju o ogromnej roli w Afryce zakończy się fiaskiem, pod znakiem zapytania stoi przyszłość tego kontynentu, a triumf muzułmańskiego fundamentalizmu wydaje się być jedyną alternatywą. Jeżeli świat Zachodu przegra z muzułmańskim fundamentalizmem walkę o Afrykę, to opisywane w literaturze Zderzenie Cywilizacji moim zdaniem wydaję się być nieuchronnością, determinowaną wyłącznie kwestią czasu.
Niezbędny jest szybki plan polityczny dla Bliskiego Wschodu, a szerzej Afryki, uwzględniający konieczność redefiniowania celów strategicznych Zachodu, oraz poszukiwania nowych parterów dla jego realizacji. Bastionem Zachodu nie może być - z całym krytycyzmem - wyłącznie Izrael, choć jego rola wydaje się być obecnie jeszcze bardziej absolutnie kluczowa. Konieczne jest szukanie nowych sojuszników, na bazie consensusu aksjologii; może Etiopia, największe chrześcijańskie [nie katolickie] państwo Afryki ?
Europa musi wreszcie zrozumieć, że koniunkturalizm, chwiejność decyzyjna i asekuranctwo w polityce - wartości preferowane w polityce zagranicznej przez europejskie rządy, odbierane są w świecie jako brak zdecydowania. Może jednak ma rację europejska prawica narodowa od lat twierdząc,  że "[..] ta polityka słabości ściąga na nas pogardę świata muzułmańskiego [...]" ? - Program de Front national. Souverainete: Etrangere.; s 2.
Może warto zachować większy realizm i powściągliwość w ocenie Izraela i jego roli na Bliskim Wschodzie, mając na względzie - jako uzasadnienie - stanowisko prezentowane między innymi przez G. Finie' go - czołowego polityka włoskiego jeszcze w 2002 roku: "[...] Po pierwsze pamiętajmy, że Izrael jest jedynym, autentycznie demokratycznym państwem w tej części świata. [...] Po drugie Izrael jest skrawkiem Zachodu wbitym w Bliski Wschód[...] Kulturowo ten kraj stanowi część Zachodu. To fakt historyczny. Po trzecie Europa winna gwarantować koegzystencję pokojową między narodami izraelskim i palestyńskim. Dla uczynienia tego trzeba stworzyć dwa państwa [...] - Heuze R. [2002 ete, Nr 96]; Cap sur l'Europe. Entretien avec Gianfranco Fini [w: "Politiques Internationales"  
Francja, mająca tradycyjnie, z historycznych i kulturowych względów duże wpływy w Afryce, jest szczególnie predystynowana do odegrania zbawiennej dla świata roli na Bliskim Wschodzie i w Afryce. Sympatie profrancuskie, wynikają także z nieco bardziej zniuansowanej polityki prowadzonej przez Paryż wobec świata arabskiego niż polityka amerykańska. Jeszcze w ubiegłym tygodniu Prezydent Francji mówił o zachowaniu powściągliwości [le principe de "non - inperence"], dziś w niedzielę 30 - go, stycznia udał się z wizytą do Addis - Abeby.
Akceptuję, wspieram i trzymam kciuki za powodzenie francuskich inicjatyw zmierzających do stabilizacji sytuacji na Bliskim i Środkowym Wschodzie, także przez pryzmat naszych europejskich, a i polskich interesów. Mówiąc lapidarnie, jeżeli nie uda się znormalizować sytuacji na Bliskim Wschodzie, na długo możemy zapomnieć o ciekawych, egzotycznych i tanich wakacjach w Tunezji, Egipcie, a wkrótce także w Maroku i Jordanii        

        

niedziela, 23 stycznia 2011

Eutanazja - dziejowy determinizm, znak czasu, kolejny problem?

Francja ma nowy burzliwy temat debaty publicznej: eutanazję i propozycję prawa jej legalizacji, za sprawą decyzji Komisji Spraw Społecznych Senatu Republiki, która opowiedziała się za oficjalną debatą w tej sprawie, której termin wyznaczono na 25 - go stycznia br.
Kwestia eutanazji i ewentualnych warunków jej prawnej dopuszczalności, była podnoszona we Francji od dłuższego czasu, jednak dopiero teraz dyskusja przybiera formalne podstawy. Konsekwencją  jej oficjalnego wprowadzenia do francuskiego życia publicznego, będą zapewne kolejne, głębokie podziały społeczne.
Z jednej strony, badania opinii publicznej potwierdzają, że ponad 90% Francuzów akceptuje warunkowe prawo do eutanazji, w ściśle określonych przypadkach. Z drugiej pryncypialny sprzeciw zgłaszają niektóre środowiska, przede wszystkim katolickie. Jakie zatem będzie ostateczne stanowisko laickiej Francji? Wydaję się, że niezależnie od horyzontu czasowego wprowadzenia modyfikacji prawnych, co do zasady zgoda na eutanazję została już podjęta przez większość Francuzów w ich sumieniach [dowodem na to przywoływane wyniki badań opinii publicznej]. Czy jednak większość, nawet zdecydowana, ma zawsze rację?    

Francuskie symbole [1] - Cognac [Koniak]

         Zgodnie z moimi deklaracjami złożonymi na etapie zakładania bloga, pora zająć się szerzej subiektywnie dobranymi symbolami Francji.
W mojej hierarchii francuskich symboli, palma pierwszeństwa należy się bez wątpienia "eau - de - vie" ["wodzie życia", a raczej "eliksirowi życia"], czyli koniakowi.
Tak, to prawda, kocham koniak, jest on bez wątpienia moją wielką słabością. Uwielbiam tę subtelną reakcję receptorów smakowych, a w konsekwencji wewnętrzne ciepło podczas jego spożywania, oszałamiający bukiet zapachowy, piękny kolor, magię produkcji [głównie w aspekcie leżakowania], nazw i domów producenckich.
Od razu na wstępie istotne są wszakże dwa zastrzeżenia, o fundamentalnym znaczeniu, zwłaszcza z naszej, polskiej perspektywy:
            Po pierwsze, koniak się smakuje i delektuje nim, a nie upija. Ten trunek, jak chyba tylko jeszcze szampan, wymaga szczególnej atencji i kultury spożycia, a warunki oraz specyfika jego degustowania [temperatura, szkło, o klasie trunku nie zapominając], decydują o prawdziwych doznaniach smakowych.
            Jeszcze istotniejsza jest druga obiekcja. W Polsce za koniak uchodzi od lat każde brandy "Napoleono - podobne", które przez lata było "alternatywnym środkiem płatniczym"  w naszym kraju i kluczowym atrybutem w procesie "odwdzięczania się" za wszelakie przysługi. W tej tradycji - dodajmy wysoce szkodliwej dla prestiżu trunku z Cognac - synonimem koniaku jest każdy "Napoleon" w ciemnej, matowej butelce, z francuską etykietą. Nic bardziej błędnego. Często negatywne doznania smakowe polskich konsumentów podczas degustowania brandy [czasami z uwagi na jego niską jakość], przenoszone są na całą kategorię produktową, z wielką szkodą dla produktu i nie mniejszą stratą dla konsumujących.
Nie uważając za stosowne epatowanie danymi i szczegółami dotyczącymi samego procesu produkcji, klasyfikacji koniaku, etc [dane te są powszechnie dostępne, choćby w internecie, szczególnie zainteresowanych odsyłam na strony producentów, a zwłaszcza www.cognac-world.com.], ograniczę się na wstępie do kilku fundamentalnych informacji dla nie wtajemniczonych.
Nazwa Cognac [Koniak] jest prawnie chroniona i zarezerwowana wyłącznie dla destylatów z białego wina pochodzących z departamentu Cognac we Francji. Departament ten, znany jest na świecie poza koniakiem z co najmniej jeszcze trzech powodów:
      1. Departament ten stanowi miejsce urodzenia dwukrotnego Prezydenta Republiki Francuskiej [w latach 1981 - 1995], F. Mitterrand'a [1916 - 1996]. W miejscowości Jarnac - miejscu urodzenia, znajduje się się zresztą grób i muzeum tego polityka;
      2. W stolicy tego departamentu, mieście Angouleme, wykonana została w 1872 roku, przez Louis'a Ducos'a du Hauron [1837 - 1920], pierwsza na świecie kolorowa fotografia, wreszcie
      3. Niedaleko Angouleme, w miejscowości Vilhonneur, odkryto stosunkowo niedawno [o odkryciu poinformowano opinię publiczną zimą 2006 roku]  malowidła - rysunki ścienne, starsze [ich powstanie jedni szacują na 26 - 28 tys lat p.n.e, inni 25 -27 tys lat p.n.e], od słynnych malowideł z Lasceau.
Obszar uprawy winorośli z przeznaczeniem na cognac, sięga 80 tys ha [ z czego jedynie 13 766 ha to tzw. La Grande - Champagne, areał winogron najwyższej jakości, dających w konsekwencji najlepszy koniak].
Produkcją koniaku zajmuje się około 15 tys plantatorów, przy czym na cztery podstawowe "domy koniaku" ["les maisons de cognac"] przypada ponad 80% produkcji. Domy te to w kolejności [w nawiasie ostatnie udziały rynkowe - stan na koniec 2010 roku w/g Cognac - World]: 1]. Hennessy [40,5%], 2]. Remy - Martin [18,2%], 3]. Martell [14,1%] i 4]. Courvoisier [9.98%]. Do tej listy dodać trzeba jeszcze trzech producentów: Camus, Otard i Solignac [ten ostatni producent zanotował w ubiegłym roku największy, bo sięgający 6,3% przyrost produkcji wśród 10 - ciu największych producentów]
W 2010 roku [po istotnym spadku w 2009 roku spowodowanym kryzysem finansowym], produkcja koniaku osiągnęła poziom 428 000 hektolitrów, a sprzedaż 153,1 mln butelek [trzeci najlepszy wynik w całej historii!!!].
Koniak jest istotnym francuskim produktem eksportowym. Wartość eksportu koniaku wzrosła w ubiegłym roku o prawie 1/3, do 2.86 mld Euro!!!, z czego ponad 1/3 [32.2%] sprzedaje się w USA, 30,5% w Europie, a ponad 12,3% w Chinach [to zresztą najbardziej obiecujący, najszybciej rozwijający się rynek konsumpcji koniaku] .
Osobiście miałem zaszczyt i przyjemność poznać właścicieli kilku maisons des cognac, zwiedzić ich winnice i piwnice, poznać ich historie.
Zapraszam zatem na kolejne wpisy, do wspólnej podróży do ojczyzny koniaku, do tej ciekawej i pięknej krainy, śladem bursztynowego napoju, pięknych krajobrazów, ekscytującego słońca, w towarzystwie gościnnych i niezwykle sympatycznych jego producentów.                  
  

wtorek, 18 stycznia 2011

Dziś dla równowagi - interesujące nowości w lewym regale biblioteki

Hessel Stephane [2010]; Indignez - Vous !;  Ed. Indigene. Montpellier

Ta niewielka objętościowo książka [ledwie 20 stron], została sprzedana w niespełna dwa miesiące od rynkowego debiutu, w nakładzie przekraczającym 500 tys. egzemplarzy!!! Napisana przez Francuza z wyboru [od 1937 roku], a niemieckiego Żyda z pochodzenia, człowieka o bardzo dojrzałym wieku [93 lata] i znakomitym życiorysie [aktywny uczestnik ruchu Wolnej Francji de Gaulle'a, więzień obozu koncentracyjnego, po wojnie pracownik ONZ; od lat konsekwentny w swoich lewicowych, socjaldemokratycznych poglądach].
Co jest wyróżnikiem tej książki poza intrygującym tytułem [w przekładzie "Oburzajcie się"], co decyduje o tak ogromnej popularności tej publikacji?
W mojej ocenie jej siłą jest pryncypialne, a zarazem lapidarne odwołanie się do podstawowego elementu społeczeństwa obywatelskiego: zaangażowania w sprawy wspólnoty na bazie consensusu co do kształtu hierarchii podstawowych wartości społecznych, połączone z apelem o obywatelską aktywność, zaangażowanie w sprawach podstawowych. Autor zwraca także uwagę na kluczowe jego zdaniem zagrożenie współczesnego globalizmu jakim jest wszechobecna, ponadnarodowa dyktatura establishmentu finansowego.
Czy książka ta może odegrać rolę religii w opcji Karola Marksa [przypomnijmy w jego koncepcji religia to opium dla mas] ? Pewnie nie, ale może być jednym z chwilowych środków uśmieszających ból, z tytułu determinowanego dziejowo uczestnictwa każdego z nas w zmianach i procesach, na kształt których i kierunek nie mamy wpływu. Choć nie jest antybiotykiem, działanie osłonowe w terapii zapewnia dorobek życiowy jej autora.
Jestem pewien, że książka ta znajdzie się już wkrótce w kręgu zainteresowania jednego z naszych rodzimych wydawców, który wprowadzi ją z wielkim sukcesem na rynek polski. Póki co, zachęcam do delektowania się w języku oryginału.

Jean - Pierre Chevenement [2011]; La France est - elle finie?; Ed. Fayard. Paris

Ta książka z kolei, napisana przez kluczową postać francuskiego ruchu socjalistycznego, od czasów jego ponownego zjednoczenia w 1971 roku, jest pracą o dylematach, strategicznych reorientacjach, pryncypialności i walce o społeczne wpływy, z zachowaniem tożsamości przez partię trwale opozycyjną, jaka była PS do 1981 roku i koniecznej adaptacji ruchu do nowej rzeczywistości po przejęciu przez francuskich socjalistów na ponad dekadę władzy w 1981 roku. W narracji jej autora uderza świadomy, daleko idący pragmatyzm francuskich socjalistów, ich zdolność do historycznych kompromisów, do odejścia od ideologicznych dogmatów na rzecz wymuszonych, bądź świadomych porozumień gwarantujących skuteczność działań modernizujących kraj, z absolutnym priorytetem pragmatyzmu. Elita partii socjalistycznej była w pełni świadoma interesu narodowego Francji i jego sprzeczności z tradycyjnymi pryncypiami ideologicznymi ruchu. Więcej, niezależnie od rodowodu wiedziała, że prawdziwym strategicznym interesem Francji, jest przyśpieszenie integracji europejskiej, z zapewnieniem należytej pozycji kraju we Wspólnocie, jednego z głównych beneficjentów integracji europejskiej w kształcie "Starej Europy". Najbardziej celnie priorytety francuskich socjalistów i ich ewolucję obrazują dwa przywoływane przez autora hasła wieloletniego przywódcy P.S, oraz Prezydenta Republiki Francuskiej Francois'a Mitterrand'a: "Francja jest naszą Ojczyzną, Europa naszą przyszłością" oraz "Francja jest naszą przeszłością, Europa będzie naszą Ojczyzną".
Lekturę tej książki, a w jej konsekwencji głęboką refleksję rekomenduję liderom, aktywistom i strategom politycznym [nie medialnym!!!] naszych partii politycznych, zwłaszcza nowych partii i powstających ruchów politycznych. Może świadomość francuskich doświadczeń, będzie dobrą bazą do przemyślenia strategii politycznej, programu politycznego jako źródła agregacji i artykulacji interesów i dążeń bazy społecznej ? Może warto się zastanowić nad prawdziwym interesem politycznym potencjalnego i posiadanego elektoratu do którego próbują się odwoływać i który chcą mobilizować, może zasadnym jest ponowne przemyślenie jego relacji, stosunku do interesu ogólnonarodowego?
Brak takiej refleksji zaskutkuje z pewnością tym, że wielu z obecnych liderów politycznych w Polsce, będzie już niedługo chciało opublikować wspomnienia i książki, jednak niewielu z nich będzie mogło pochwalić się taką skutecznością polityczną, jak francuscy socjaliści w ostatnim ćwierćwieczu XX wieku. Dla porządku rzeczy dodać trzeba, że nazwiska niewielu współczesnych polskich polityków historia w ogóle zapamięta.                

niedziela, 16 stycznia 2011

Nowa pasjonująca pozycja wydawnicza o Generale de Gaulle

Po przeczytaniu wydanej w języku polskim w 2004 roku książki Genevieve Moll pod tytułem: Yvonne de Gaulle, będącej biografią żony Charlesa de Gaulle'a [Wydawnictwo Historia i Życie. Warszawa 2004; z tej książki polecam jako inspirację do refleksji i korekty zachowań dla naszych elit politycznych następujący fragment: "[...] Trzeba także ustalić z intendentem kwestię rachunków za wodę i elektryczność. Republika nie może pokrywać kosztów ich osobistych potrzeb, niezależnie od tego, czy Charles jest głową państwa czy nie[...]" - cyt. wydanie str.287; naśladownictwo w podejściu i rozumieniu służby państwowej mile widziane!!!] nie sądziłem, że przeczytam po polsku jeszcze bardziej interesującą pozycje wydawniczą dotyczącą Generała. Myliłem się!!!
Ostatnio zakończyłem lekturę obszernych [łącznie prawie 1000 stron], dwutomowych wspomnień [napisanych w konwencji wywiadu] syna Generała - Philippe de Gaulle'a [Philippe de Gaulle. De Gaulle mój ojciec. Rozmowy z Michelem Tauriakiem. Wydawnictwo ZYSK i S- KA. Warszawa.2010].
Przyznam szczerze, że lektura ta jest prawdziwie pasjonującym zajęciem!!! Można klasyfikować ją w pełni zasłużenie obok prac klasyka Jean'a Raymonda Tournoux [dla przypomnienia, w Polsce jego dwie prace "Po raz pierwszy ujawnione" i "Udręka i los dopełniony", ukazały się w latach 70 - tych ubiegłego wieku, nakladem Wydawnictwa Książka i Wiedza].
Pamiętniki syna de Gaulle'a są opowieścią o mężu stanu, przywódcy Francji, ale także ojcu i dziadku. Wiele zawartych w nich informacji może być dla czytelnika szokujących [np. zasady wychowania w rodzinie De Gaulle, stosunek do dzieci, wnuków, ich autor nie ukrywa przed czytelnikiem trudnych momentów życiu rodziny, także mających miejsce już po odejściu Generała].
Philippe de Gaulle ze swadą opowiada o życiu swego Ojca, jego trudnych wyborach, załamaniach, słabościach, ale przede wszystkim ze wspomnień tych bije obraz Charlesa de Gaulle' a - człowieka o stałych, żelaznych zasadach, posiadającego odwagę cywilną i pewną wizje polityki. Pryncypialność de Gaulle'a, o unikalnym całościowym charakterze, wobec państwa, polityki, a szerzej życia publicznego, rodziny, stosunek do ludzi wielkich i małych, budzić musi szacunek i respekt.
Zachęcam do lektury, bo to prawdziwie intelektualna i historyczna uczta dla wszystkich, bez względu na miejsce zajmowane w hierarchii społecznej. Wielka szkoda, że Polska nie miała dotąd "swojego" De Gaulle'a. Chciałbym zarazem i życzyłbym sobie, aby człowiek tego pokroju, z takim podejściem do spraw publicznych, z taką wizją i percepcją rzeczywistości,w Polsce wreszcie się pojawił. Może to tylko marzenie, ale mówiąc za klasykiem: życie bez marzeń jest głupstwem.     

Koniec epoki Jean Marie Le Pena - Front Narodowy partią władzy?

Odbywający się w ten weekend Konwent Frontu Narodowego w Tours, na drodze demokratycznych wyborów, wybrał [to istotna nowość, dotąd J.M Le Pena wybierano przez aklamację] nowego przywódcę partii, którym została 42 letnia Marine Le Pen, córka historycznego przywódcy, prawnik i adwokat, od lat działacz partii o istotnym znaczeniu, a zarazem od 2004 roku poseł do Parlamentu Europejskiego.
Jean Marie Le Pen to jedna z barwniejszych postaci francuskiej sceny politycznej, nierzadko negatywnie oceniana z przyczyn emocjonalnych i ideologicznych, a nie merytorycznych i aksjologicznych, do której mam osobiście stosunek bardzo pozytywny.
Kiedy na początku lat 90 - tych poprzedniego stulecia zdecydowałem się napisać o jego nurcie politycznym pracę doktorską i zwróciłem się do niego listownie [tak, tak przypominam, że to nie była jeszcze epoka poczty elektronicznej] z prośbą o pomoc w napisaniu pracy, otrzymałem wszechstronne wsparcie z wieloletnim dostępem do unikalnych materiałów partyjnych, otrzymałem także książki jego autorstwa, prasę partyjną, nagrania audiowizualne etc. [Na marginesie taki stosunek jest we Francji swego rodzaju normą, od lat piszę na temat francuskiego systemu politycznego i nigdy nie spotkała mnie odmowa ze strony jakiejkolwiek partii politycznej, uznanego autorytetu naukowego, przywódcy politycznego z Prezydentami Republiki włącznie, udzielenia pomocy. Zachęcam polskie elity polityczne i intelektualne do powielenia tej postawy!!!] . Moim zamiarem jest napisanie o Jean Marie Le Penie w przyszłości książki, aby przybliżyć polskiemu czytelnikowi tę kontrowersyjną, nietuzinkową postać. Można nie zgadzać się z wieloma jego tezami, ale jego wkład w budowę prawicy narodowej w Europie, w obronę tradycyjnych wartości jest bez wątpienia unikalny i zasługuje na podkreślenie oraz udokumentowanie.
Na szerszą analizę lepenizmu przyjdzie niewątpliwie jeszcze czas. Dziś postawić trzeba pytanie o konsekwencje dokonanych w F.N zmian.
Przede wszystkim moim zdaniem rezygnacja J.-M. Le Pena, oznacza generacyjną zmianę we Froncie Narodowym i radykalna zmianę w jego społecznej percepcji. Na czele partii staje córka historycznego przywódcy, co ma symboliczny wymiar kontynuacji, jednak o odmiennej drodze życiowej i doświadczeniu, inaczej także rozkładającej akcenty programowe i cele polityczne do realizacji. O ile Jean Marie Le Pen to przedstawiciel historycznego już pokolenia, to Marine - na bazie zasadniczo tej samej hierarchii wartości - ma szansę przełamać trwającą od dekad izolację F.N we francuskim systemie politycznym. To ma dla mnie najistotniejsze znaczenie. Pod jej przywództwem Front Narodowy ma praktyczną szansę stać się realną partią władzy we Francji i  moim zdaniem niewątpliwie się nią stanie, w perspektywie najbliższych 2 - 3 lat. Skąd ta pewność?
Świadczą o tym wyniki badania opinii publicznej we Francji, będące zwierciadłem nastrojów społecznych. Aby nie być gołosłownym odwołam się do ostatnio publikowanych [styczeń tego roku], cyklicznych badań tns - sofres [dla zainteresowanych podaję adres internetowy: www.tns-sofres.com/point -de-vue]. Wedle tych badań Marine Le Pen cieszy się 18% poparciem społecznym [które dodajmy stale rośnie], co wymaga podkreślenia ,popiera ją już co 3 zwolennik tradycyjnej prawicy [34%] !!!
W innym badaniu tego samego ośrodka badawczego "Barometr obrazu Frontu Narodowego - styczeń 2011", przeprowadzonym na zlecenie "Le Monde", "Canal+" "France Inter", przeprowadzono analizę poparcia społecznego Frontu Narodowego i  jego przyczyn. Wyniki dla niektórych mogą być szokujące:
          1. Statystycznie aż co 5 -ty Francuz [22%] akceptuje idee, których wyrazicielem i obrońcą jest od lat F.N. Imigracja, poczucie wyobcowania we własnym kraju, obrona tradycyjnych wartości, bezpieczeństwo wewnętrzne, powrót kary śmierci, rosnące zniechęcenie do Euro jako waluty narodowej, a szerzej integracji europejskiej, to sztandarowe wartości F.N, które podzielać zaczyna coraz więcej Francuzów.  
          2. Spada wyraźnie bezwzględnie negatywny potencjalny elektorat Frontu [już aż 55% Francuzów deklaruje ambiwalentny stosunek do Frontu i jego idei, a jednocześnie aż 25% wyborców potwierdza że Front Narodowy to najważniejsza partia opozycyjna], co w sposób zasadniczy rzutować będzie na strategię polityczną i wyborczą Frontu [możliwość skutecznego otwarcia na nowe grupy społeczne i pozyskania ich poparcia społecznego].
          3. Marine Le Pen oceniana jest znacznie bardziej pozytywnie od ojca, co może mieć ogromne znaczenie w czekających Francję elekcjach [bardzo realna staje się możliwość wejścia Marine Le Pen do drugiej tury wyborów prezydenckich w 2012 roku]
          4. Zmienia się też diametralnie stosunek Francuzów, a precyzyjnej zwolenników francuskiej prawicy do Frontu Narodowego [aż 50% wyborców tej orientacji politycznej oczekuje od partii tradycyjnej prawicy francuskiej aliansu wyborczego z F.N w nadchodzących wyborach prezydenckich].
Reasumując, Front Narodowy pod "zmodernizowanym" przywództwem Marine Le Pen, przy jej przychylnej percepcji społecznej, uwzględniając aktualne nastroje społeczne, ma szansę odegrać kluczowa rolę na francuskiej scenie politycznej w nadchodzących latach.
Jakie z tego wnioski dla Polski? Moim zdaniem może jeszcze nie w horyzoncie najbliższych wyborów parlamentarnych [jesień 2011?], ale w dłuższym horyzoncie czasowym, jeżeli dominujące dziś w polskim systemie partyjnym podmioty, a i nowo powstające, nie zmienią zasadniczo prezentowanej postawy i podejścia [dodam: a moim zdaniem nie zmienią], rosnące zniechęcenie społeczne Polaków zmieni zasadniczo polską sceną polityczną. Powstanie niewątpliwie silna partia antysystemowa, która odegra istotną rolę w rekompozycji polskiego systemu politycznego. Przykład Francji, do czego może doprowadzić arogancja elit i niezadowolenie społeczne jest modelowym rozwiązaniem [nie zapominajmy przy tym o powstałej w lutym 2009 roku Nouveau Parti Anti - capitaliste - Nowej Parti Antykapitalistycznej, która z pozycji radykalnie lewicowych kontestuje francuską rzeczywistość społeczną,  która wedle cytowanych już badań cieszy się 19% poparcie społecznym, a aż 32% Francuzów życzy sobie aby odgrywała większa rolę!!! O partii tej szerzej w jednym z następnych postów]. Pseudo - reformy, brak zaufania obywateli do państwa na skutek negatywnych konsekwencji kolejnych decyzji rządzących [kluczowym przykładem ostatnich tygodni to projekt de facto nacjonalizacji OFE. Na marginesie jego wdrożenie udowodni już ostatecznie, że w Polsce warto pracować w "szarej strefie"] , spadek bezpieczeństwa obywateli, brak zaufania do władzy, orientacja na "wojny na górze" celem wyłącznie sprawowania władzy, a nie realizowania rzeczywistego interesu społecznego, to wystarczające powody do pojawienia się w Polsce nowej/nowych formacji, które pozbawią na drodze demokratycznych wyborów tytułu do rządzenia tych "co u władzy od zawsze". Nie zmieni tego też pozorność reform w zakresie finansowania partii politycznych [przypomnę w tym kontekście jedynie o wyniku partii internetowej w Czechach w ostatnich wyborach parlamentarnych].    
                

poniedziałek, 10 stycznia 2011

Wywiad z profesorem Remi Brague'm

W wydaniu dziennika "Rzeczpospolita" z 7 - go stycznia 2011 roku, ukazał się interesujący wywiad z francuskim filozofem Remi Brague'm, który przeprowadziła Aleksandra Rybińska pod znamiennym tytułem: "Na drodze do barbarzyństwa".
R. Brague rysuje bardzo pesymistyczną wizję przyszłości społeczeństw europejskich, które odcinając się od chrześcijaństwa i tradycyjnej hierarchii wartości, odcinają się de facto od własnych korzeni i tradycji,  zmierzając w konsekwencji nieuchronnie ku wielowymiarowej katastrofie. Jego zdaniem przyszłością Europy - jeżeli aktualne tendencje nie ulegną zmianie - jest powrót do barbarzyństwa, a obecna sytuacja stwarza znakomite perspektywy dla rozwoju islamu w Europie.
Trudni nie zgodzić się z podstawowymi tezami R. Brague'a i to bez względu na stosunek do chrześcijaństwa, które bardzo często traktowane jest przez nas instrumentalnie. Trudno nie pokusić się o refleksję, nawet mając na względzie negatywne, aktualne tendencje w kościele polskim, nie liczącym się w żadnej mierze ze stanowiskiem katolików świeckich, Kościoła funkcjonującego nie jako wspólnota wiernych, a Rzeczpospolita Hierarchów. Niezależnie od tego czy lubi się swojego proboszcza, czy jest się praktykującym katolikiem przyznać trzeba, że podstawowe elementy tożsamości europejskiej to: 1]. chrześcijaństwo, 2]. dorobek greckiej i rzymskiej cywilizacji, wreszcie 3]. spuścizna europejskiego oświecenia. Próby podważania i dyskredytowania tej oczywistej prawdy, choć coraz częstsze i coraz bardziej powszechne, są w rzeczywistości działaniem przeciwko przyszłości Europy, to także bardzo niebezpieczny precedens.
Cieszę się z tego kolejnego głosu francuskiego intelektualisty, który wbrew politycznej poprawności i dyktaturze relatywizmu [a propos, polecam lekturę niewielkiej objętościowo książki Roberto de Mattei Dyktatura relatywizmu, wydanej przez Wydawnictwo PROHIBITA w Warszawie, w 2009 roku; mnie osobiście najbardziej wstrząsnął następujący fragment książki [str. 44 cytowanego wydania]: "[...]Marsz w kierunku totalitaryzmu rozkłada się na trzy etapy. Pierwszym jest negacja istnienia prawa i prawdy obiektywnej, czego konsekwencję stanowi zrównanie dobra i zła, grzechu i cnoty. Drugim - instytucjonalizacja dewiacji moralnych objawiająca się w przemianie prywatnej niegodziwości w publiczną cnotę. Trzecim wreszcie - wprowadzanie ostracyzmu społecznego i prawnej karalności dobra. Do tego momentu właśnie doszliśmy. Żyjemy w społeczeństwie hołdującym swoistemu antydekalogowi, w którym dozwolone jest wszystko poza publicznym deklarowaniem wierności zasadom porządku naturalnego i chrześcijańskiego[...]".
Jestem pewien, że niezależnie od stopnia naszego osobistego zaangażowania w życie katolickie, nie uciekniemy od rozważań, a w przyszłości niestety także wyborów dotyczących podstawowych wartości naszej europejskiej tradycji, kultury, cywilizacji. Rzeczywistość następnych dekad zmusi nas, a jeżeli nie nas, to na pewno nasze dzieci i wnuki, do publicznej odpowiedzi na pytanie kim jesteśmy, jakim wartościom i tradycjom jesteśmy przychylni. Trudno mi sobie bowiem wyobrazić, że w imię pokoju społecznego i konsensusu, nie ranienia uczuć i przekonań innych, odstąpimy od obchodzenia Świąt Bożego Narodzenia i pięknych tradycji z tym związanych, że - zwłaszcza w warunkach polskich - odstąpimy od symbolicznego znaczenia choinki. Moim zdaniem nie wolno nam unikać publicznej i prywatnej dyskusji w tym temacie, a wzmiankowany wywiad - który polecam z całym przekonaniem - jest kolejnym przyczynkiem do zainicjowania takiej dyskusji      

niedziela, 9 stycznia 2011

Ważny wywiad Pani Minister

5 - go stycznia tego roku Minister Spaw Zagranicznych Francji Pani Michele Aliot - Marie udzieliła wywiadu "Le Figaro", w którym między innymi komentując i przewidując reakcje na ataki terrorystyczne na chrześcijan w Bagdadzie i w egipskiej Aleksandrii, stwierdziła: "[...]Dla nas antychrystianizm jest równie nie do zaakceptowania, jak i antysemityzm i anty - islamizm. Trzeba pilnie działać.[...]" cytat za "Le Figaro" 7.05.2011 - wydanie internetowe dostępne pod adresem www.lefigaro.fr.
Dla mnie stanowisko to jest równie symboliczne i ważne, jak wyrażone przez Panią kanclerz Merkel w październiku ubiegłym roku w Poczdamie, w sprawie społeczeństwa wielokulturowego [przypomnijmy Pani kanclerz przyznała publicznie, że idea tego społeczeństwa oparta na dotychczasowych zasadach, zakończyła się w Niemczech fiaskiem].
Elity polityczne Europy oficjalnie zaczynają rozumieć, że pilnej modyfikacji wymaga optyka widzenia kluczowych problemów współczesnych społeczeństw europejskich. Zasadnej walce o tolerancję, równouprawnienie, akceptacje obcych i ich aksjologii, towarzyszyć musi równa troska o nasze dziedzictwo europejskie, naszą europejską tożsamość, której elementem jest bez wątpienia chrześcijaństwo. Cieszę się, że laicka Francja także dostrzega wagę tego problemu.

Zamiast wstępu

"[...] W ciągu całego życia noszę w duchu pewien obraz Francji. Dyktuje mi go zarówno uczucie, jak i rozum. Słuchając głosu serca wyobrażam sobie, że Francja, niby księżniczka z bajki lub madonna z fresków ściennych, przeznaczona jest do wzniosłych i niezwykłych losów. Instynkt każe mi wierzyć, ze Opatrzność stworzyła Francję do niedoścignionych sukcesów lub bezprzykładnych nieszczęść. Jeżeli zdarza się jednak, że jej poczynania stoją pod znakiem przeciętności, odczuwam to jako absurdalna anomalię, za którą winę ponoszą błędy Francuzów, a nie geniusz Ojczyzny. Ale i rozum, realistyczne spojrzenie na rzeczy, mówi mi, że Francja tylko wówczas jest sobą, gdy znajduje się na pierwszym planie, że tylko wielkie poczynania są w stanie skompensować cechujące naród francuski skłonności do rozdrabniania swych sił i że kraj nasz, taki jaki jest w rzeczywistości wśród innych krajów, powinien pod grozą śmiertelnego niebezpieczeństwa mierzyć wysoko i nigdy nie uginać kolan. Słowem, w moim przekonaniu Francja nie może być Francją, gdy jest pozbawiona wielkości[...]"

                 Charles de Gaulle.; Pamiętniki Wojenne. Tom 1.; str.1.; Wyd. MON. Warszawa. 1967
    
          To będzie blog przede wszystkim o Francji, widzianej oczami Polaka, prawie 50 - latka, mieszkającego na stałe w Polsce, od ponad 30 lat zakochanego we wszystkim co francuskie. Francji, która wiele w moim życiu mi dała i pomogła, Francji która nigdy mnie nie zawiodła, Francji którą jestem i pozostanę pewnie na zawsze oczarowany.

          To będzie blog Polaka o Francji, którą podziwiam i której zazdroszczę między innymi:      
                      - szeroko pojętej historii i tradycji;
                      - miejsca i roli w świecie;
                      - umiejętności obrony swojej tożsamości, aksjologii i kultury;
                      - pragmatyzmu i efektywności systemu politycznego
          
          Przez pryzmat francuskich - także tych bolesnych i burzliwych - doświadczeń i wyborów w życiu publicznym, chcę również odnosić się na bieżąco do tego co dzieje się w Polsce.  W tym aspekcie, blog ten jest przede wszystkim, ale nie tylko o Francji.

          Nie zabraknie zarazem opinii i informacji o tym co we Francji, co francuskie najlepsze, o francuskich nowościach i nowinkach, o francuskich produktach dostępnych także w Polsce.

          Jeżeli podzielasz moją estymę do Francji czuję się zaszczycony i serdecznie zapraszam. Jeżeli nie będziesz się ze mną zgadzał, tym bardziej zapraszam, zawsze warto poznać odmienny punkt widzenia.
Muszę jednak uczciwie uprzedzić, że niezależnie od tematu i perspektywy, będę pisał co myślę, nie zważając na poprawność polityczną, choć zawsze w granicach prawa, szeroko argumentując swoje stanowisko.