czwartek, 6 kwietnia 2017

23 kwietnia 2017 r - Grand Derbi w Hiszpanii i we Francji?

          Wieczorem 23 kwietnia, uwaga piłkarskiego świata skupi się na madryckim Estadio Santiago Bernabeu, na którym Real Madryt, podejmował będzie w wielkich piłkarskich derbach Hiszpanii, Dumę Katalonii - FC Barcelonę.  Co prawda po Grand Derbi pozostanie jeszcze 5 kolejek do końca rozgrywek, ale wynik madrycko - katalońskiej konfrontacji, ma duże znaczenie nie tylko w walce o Mistrzostwo Hiszpanii. El Clasico poza wymiarem czysto sportowym (dotąd w rozgrywkach ligowych obie drużyny spotkały się 173 razy, a bilans tych spotkań jest więcej niż symboliczny: 72 zwycięstwa Barcelony, 72 wiktorie Realu i 33 remisy), ma także wymiar kulturowy: to starcie dwóch aksjologii, zderzenie dwóch tradycji, dwóch sposobów percepcji rzeczywistości.
Zanim kibice zasiądą wygodnie w fotelach, Francja stanie się areną innej wielkiej batalii: 23 kwietnia, to także dzień pierwszej tury wyborów Prezydenta Republiki, wydarzenia o kluczowym znaczeniu nie tylko dla Francji. Sondaże we Francji od dawna potwierdzają trwałą tendencję zmiany preferencji wyborczych Francuzów, skutkiem czego nadchodzące wybory prezydenckie nad Sekwaną, staną się z pewnością cezurą końcową charakterystycznego dla V Republiki, bipolarnego kształtu systemu partyjnego, podziału na lewicę i prawicę. Wspomniane badania opinii publicznej, a zwłaszcza przebieg ostatniej, wtorkowej (4 kwietnia), debaty telewizyjnej kluczowych, 11 - tu kandydatów, pokazują coś znacznie bardziej istotnego, stanowią zapowiedź nowej jakości na francuskiej scenie politycznej: dekompozycję i marginalizację obozu politycznego tradycyjnej prawicy i lewicy. Wcale nie hipotetyczna jest opcja, że do drugiej tury wyborów prezydenckich przejdą: reprezentantka prawicy narodowej Marine Le Pen - co nie jest żadnym zaskoczeniem - i - co może stać się sensacją - Jean Luc Melenchon: lewicowy radykał i quazi etatysta. daleki od głównego nurtu Partii Socjalistycznej. Taki obrót sprawy, taka obsada personalna II tury wyborów, przy jednocześnie niskiej frekwencji, faworyzowałaby reprezentantkę Frontu Narodowego, w wyścigu o Pałac Elizejski.
Niezależnie od ostatecznych zachowań wyborczych w elekcji prezydenckiej we Francji, jej następstwem będą zmiany jakościowe, o nader ważkich konsekwencjach:
   - koniec bipolaryzacji we francuskim życiu politycznym, to koniec tradycyjnej prawicy i lewicy w kraju galijskiego koguta, w aspekcie ideowo - doktrynalnym i organizacyjnym. Będzie to zwłaszcza dolegliwe dla francuskiej lewicy, przez dekady trwania V Republiki, czyniącej z jedności absolut i postrzegającej ową jedność - dodajmy w pełni zasadnie - jako źródło swoich sukcesów i siły politycznej. Byłoby to też swoiste dopełnienie sprawiedliwości dziejowej, PS bowiem skanibalizowała swego czasu bazę społeczną Francuskiej Partii Komunistycznej. Kluczowym pytaniem w takim scenariuszu, jest kwestia politycznej, ideowej i organizacyjnej spuścizny francuskiej lewicy, bo istnienie lewicowej bazy społecznej we Francji jest i pozostanie faktem niezaprzeczalnym;   
   - jeżeli dekompozycję lewicy i prawicy zwielokrotniłyby spodziewany wybory parlamentarne we Francji, nastanie czas odbudowy francuskiego systemu partyjnego. Pytaniem otwartym pozostaje kwestia według jakiego modelu i w jakim kształcie, chyba że francuski elektorat - hołdując pragmatyzmowi i zachowując racjonalną powściągliwość - wybierze znaną z najnowszej historii V Republiki opcję na cohabitation (współzamieszkiwanie), nieco egzotycznego Prezydenta, ze stabilną, tradycyjną większością rządową, ograniczając tym samym w konsekwencji wielowymiarowe ryzyka.
    - wybór między M. Le Pen, a J.-L. Melenchon, to niezależnie od zwycięscy, nowa jakość europejska. Wśród wielu różnic między tymi kandydatami i obozami politycznymi które uosabiają, istnieje fundamentalny consensus między nimi, co do negatywnej oceny obecnego kształtu Wspólnoty Europejskiej, determinizmu zasadniczych zmian ustrojowych i hierarchii wartości. Kandydaci ci, a precyzyjnie ich potencjalne zwycięstwo, oznacza zarazem poważne problemy dla integracji europejskiej i obecnych głównych beneficjentów hojności Unii; nade wszystko Polski. 
W hiszpańskim Grand Derbi, jestem zdeklarowanych od ponad czterech dekad fanem FC Barcelony, wszak stanowi ona "więcej niż klub". We francuskiej batalii wyborczej, liczba niewiadomych, versus społeczny determinizm i orientacja na zmiany, każe zachować powściągliwość w rekomendacjach. Za komentarz niech posłuży przykład z najnowszej historii Niemiec: pamiętam europejski lament i polską histerię, kiedy na drodze konstruktywnego votum nieufności, koalicję socjaldemokratyczno - liberalną (SPD-FDP) z kanclerzem H. Schmidtem, zastępowała koalicja chadecko-liberalna (CDU/CSU-FDP) kanclerza H. Kohla (1982 rok). Miało być radykalnie, z demonami przeszłości, było pragmatycznie i racjonalnie. Miało być źle dla wszystkich, wyszło dobrze dla większości, w tym zwłaszcza dla Polski. Spokojnie. Francja, to dojrzała demokracja, racjonalnych ludzi, świadomych swojej wartości, ale i roli oraz miejsca w świecie i wynikających z tego faktu powinności.