Piątkowe [31.05.2013] wydanie internetowe "Le Monde", przynosi ciekawe rozważania historyka, profesora College de France, Emmanuel'a Le Roy Ladurie, zatytułowane: "Historia złego czasu" ["Histoire du mouvais temps"]. Autor znany - przynajmniej w Polsce - przede wszystkim z wydanej jeszcze w 1988 roku książki "Montaillou. Wioska heretyków 1294 - 1324" [Warszawa. PIW], podnosi kwestie relatywizmu ocen w historii, zastanawia się jak wyglądałaby historia, nie pisana przez współczesnych zwycięzców, beneficjentów globalizacji? Co miałby do powiedzenia, jaki byłby upubliczniony punkt widzenia pracownika najemnego na zachodzące na naszych oczach przeobrażenia?
To ciekawa, inspirująca i frapująca kwestia, także z polskiego punktu widzenia, choćby przez pryzmat przypadającej jutro: 4 czerwca, rocznicy historycznych wyborów parlamentarnych 1989 roku w Polsce.
Korzystając z owoców zmian systemowych w Polsce i w Europie po 1989 roku, nie sposób nie widzieć, nie wolno zapomnieć, o ogromnym rachunku jaki zapłaciła cała Europa Wschodnia, a zwłaszcza Polska, o szeroko pojętych społecznych kosztach zmian systemowych. Nie wolno zapominać o kosztach wyrzeczeń, o nierównym dostępie i podziale dobrodziejstw oraz owoców zmian systemowych, o drastycznym wzroście zadłużenia zagranicznego i wewnętrznego, o patologiach prywatyzacji, wreszcie o bezrobociu.
W dzisiejszej Polsce ciągle jesteśmy porównywani do społeczeństw "Starej Unii", której doświadczenia, przebyta droga i forma organizacji, traktowane są bez mała jako swoisty wzorzec z Sevres. Czy zasadnie? Czy aby na pewno jest to przykład najbardziej efektywny, optymalny, godny blankietowego naśladowania? Polacy namawiani są dziś przez władze polityczne kraju do większej dbałości i troski, odpowiedzialności za swoje życie i przyszłość. Mają kupować polisy na życie, prywatne polisy zdrowotne gwarantujące dostęp do opieki zdrowotnej, sami oszczędzać na swoje emerytury, pod groźbą głodowego wymiary emerytur gwarantowanych przez państwo. Szkoda, że tym skądinąd słusznym apelom i wyzwaniom nie towarzyszy refleksja dotycząca siły nabywczej polskiego pracownika najemnego, poziomu zabezpieczenia społecznego w Polsce, wreszcie polityki ochrony państwa wobec pracujących.
Warto w końcu zapytać, nie tylko w Polsce i we Francji, ale w całej Europie, czemu służy wywoływana dziś wojna ideologiczna, tak niszcząca resztki społecznej stabilności, dotycząca małżeństw tej samej płci i związanego z tym problemem ustawodawstwa, zwłaszcza w odniesieniu do prawa adopcji dzieci przez małżeństwa homoseksualne? Czy to jest rzeczywiście sztandarowy, nierozwiązany problem w hierarchii społecznych celów i wyzwań, czy raczej zasłona dymna, próba odwrócenia uwagi od bezsilności władzy politycznej wobec rzeczywistych dramatów społecznych?
Polska i Europa poza troską o tożsamość i walką z postępującą dekadencją Starego Kontynentu, potrzebują bez wątpienia nowej formuły solidaryzmu społecznego, zrozumienia, że trudne czasy to wyzwanie i próba dla wszystkich, nie tylko pracowników najemnych, także właścicieli kapitału. Czas i okoliczności wymagają świadomych wyborów i samoograniczania, w imię między innymi pokoju społecznego. Warto przywrócić właściwą konotację polskiego słowa symbolu: solidarności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz