Dzień po hucznych obchodach 25 lecia wyborów parlamentarnych 1989 roku w Polsce, które zapoczątkowały pokojową transformację ustrojową nad Wisłą, w przededniu historycznych obchodów 70 - tej rocznicy lądowania Aliantów w Normandii, dziennik "Le Monde" opublikował kontrowersyjny tekst autorstwa Michel'a Rocard'a, polityka Partii Socjalistycznej, byłego premiera Francji [1988 - 1991], pod znamiennym tytułem: "Amis Anglais, sortez de l'Union europenne mais ne la faites pas mourir!!".
Podstawowa teza artykułu sprowadza się do twierdzenia o nieuchronności opuszczenia Unii Europejskiej przez Wielką Brytanię, jako logicznej konsekwencji wielowymiarowej, starannie kultywowanej od zarania Wspólnoty, odmienności Korony od Europy kontynentalnej. Secesji, która nie powinna dłużej powodować patu w Zjednoczonej Europie, paraliżować jej działań, a która zarazem nie może być sztucznie prolongowana, w imię pseudo jedności, w żywotnym interesie samej Europy.
Nie tylko termin i okoliczności publikacji są symboliczne, nade wszystko jej merytoryczne przesłanie.
Europejskie elity wciąż nie otrząsnęły się po szoku ostatnich wyborów do Parlamentu Europejskiego, w których zarówno werdykt wyborczy [znakomity wynik formacji eurosceptycznych w poszczególnych krajach], jak i niska frekwencja wyborcza [będąca namacalnym dowodem bierności Europejczyków], stanowią poważny problem dla przyszłości realizowanej aktualnie koncepcji jedności polityczno - gospodarczej kontynentu, w jej dotychczasowym kształcie. "Stare" elity, tkwiące w okowach dotychczasowej formuły U.E i jej parametrów, nie są zdaje się zdolne do redefinicji strategii zjednoczenia, bez strategicznego impulsu, którym może być konieczność rekonstrukcji Unii, po opuszczeniu jej szeregów przez Wielką Brytanię.
Brytyjska sececja jest nie tylko wyobrażalna, Brytyjczycy mają do niej niezbywalne prawo, może być ona także zbawienna dla samej jedności europejskiej, pod warunkiem wszakże nie tylko consensusu co do kierunku dalszego rozwoju, ale i determinizmu w odniesieniu do niezbędnych europejskich reform.
Budowa europejskiej jedności wymaga dalszej wielowymiarowej unifikacji, z jednoczesnym poszanowaniem tożsamości narodowych i odejściem od nadmiernych regulacji i nieuzasadnionej etatyzacji oraz biurokratyzacji Wspólnoty.
Projekt Jedności Europejskiej, tak potrzebny dla zatrzymania dekadencji Europy, wymaga tyle powściągnięcia narodowych egoizmów, co udowodnienia w praktyce milionom Europejczyków, że U.E jest przedsięwzięciem tyle nieuchronnym, co korzystnym dla europejskiego bezpieczeństwa i dobrobytu, także w wymiarze jednostkowym.
Przeciętny Europejczyk musi chcieć się utożsamiać z Europą marzeń, przez pryzmat determinizmu konieczności i korzyści, a nie pseudo unifikacji. Pozytywnej konotacji Europy nie buduje ani definicja akceptowalnej krzywizny banana, ani szczegółowa specyfikacja warunków życiowych kur niosek. To sposób na dyskredytację idei Zjednoczonej Europy. Dla satysfakcji społeczeństw europejskich nie wystarczy już swoboda przepływu ludzi, brak formalnych granic narodowych. Europejczyk oczekuje większej dozy bezpieczeństwa, pewności jutra, świadomości, że ponadnarodowe instytucje są gwarantem nie tylko wolności gospodarczej miedzynarodowego kapitału, ale i sprawiedliwości społecznej w odniesieniu do losów grup i jednostek.
Europa nie potrzebuje dominacji poprawności politycznej, pozornej aklamacji w myśleniu i działaniu, zjawisk które zabijają żywotność i dynamikę kontynentu. Głęboko zakorzeniowe w Europie tradycje narodowe i podziały ideologiczne - choć już nie klasowe - muszą znaleźć swoje społeczne i polityczne ujście, możliwość nieskrępowanej artykulacji w szacunku dla demokracji, z poszanowaniem praw mniejszości, ale z jednoczesnym zagwarantowaniem praw większości. Temu służyć musi wielopodmiotowość systemów partyjnych, które muszą gwarantować swobodę działania wszystkim systemowym formacjom politycznym, na równych prawach, bez ich sekowania, bez zabójczej etykietyzacji.
Realna Europa, to nie idealna konstrukcja, to żywy organizm rozwijający się na drodze dynamicznie pokonywanych przeciwności, o obiektywnym i subiektywnym charakterze.
Od Europy poprawności, kneblującej poglądy i zwalczającej postawy sprzeczne z wolą rządzących oligarchii, preferuję osobiście zróżnicowaną, demokratyczną Europę, nastawioną na sukces, z poszanowaniem narodowych kolorytów.
A co do Wielkiej Brytanii, akceptuję stanowisko W. Churchill'a: Anglia zawsze była wyspą.
Brytyjska sececja jest nie tylko wyobrażalna, Brytyjczycy mają do niej niezbywalne prawo, może być ona także zbawienna dla samej jedności europejskiej, pod warunkiem wszakże nie tylko consensusu co do kierunku dalszego rozwoju, ale i determinizmu w odniesieniu do niezbędnych europejskich reform.
Budowa europejskiej jedności wymaga dalszej wielowymiarowej unifikacji, z jednoczesnym poszanowaniem tożsamości narodowych i odejściem od nadmiernych regulacji i nieuzasadnionej etatyzacji oraz biurokratyzacji Wspólnoty.
Projekt Jedności Europejskiej, tak potrzebny dla zatrzymania dekadencji Europy, wymaga tyle powściągnięcia narodowych egoizmów, co udowodnienia w praktyce milionom Europejczyków, że U.E jest przedsięwzięciem tyle nieuchronnym, co korzystnym dla europejskiego bezpieczeństwa i dobrobytu, także w wymiarze jednostkowym.
Przeciętny Europejczyk musi chcieć się utożsamiać z Europą marzeń, przez pryzmat determinizmu konieczności i korzyści, a nie pseudo unifikacji. Pozytywnej konotacji Europy nie buduje ani definicja akceptowalnej krzywizny banana, ani szczegółowa specyfikacja warunków życiowych kur niosek. To sposób na dyskredytację idei Zjednoczonej Europy. Dla satysfakcji społeczeństw europejskich nie wystarczy już swoboda przepływu ludzi, brak formalnych granic narodowych. Europejczyk oczekuje większej dozy bezpieczeństwa, pewności jutra, świadomości, że ponadnarodowe instytucje są gwarantem nie tylko wolności gospodarczej miedzynarodowego kapitału, ale i sprawiedliwości społecznej w odniesieniu do losów grup i jednostek.
Europa nie potrzebuje dominacji poprawności politycznej, pozornej aklamacji w myśleniu i działaniu, zjawisk które zabijają żywotność i dynamikę kontynentu. Głęboko zakorzeniowe w Europie tradycje narodowe i podziały ideologiczne - choć już nie klasowe - muszą znaleźć swoje społeczne i polityczne ujście, możliwość nieskrępowanej artykulacji w szacunku dla demokracji, z poszanowaniem praw mniejszości, ale z jednoczesnym zagwarantowaniem praw większości. Temu służyć musi wielopodmiotowość systemów partyjnych, które muszą gwarantować swobodę działania wszystkim systemowym formacjom politycznym, na równych prawach, bez ich sekowania, bez zabójczej etykietyzacji.
Realna Europa, to nie idealna konstrukcja, to żywy organizm rozwijający się na drodze dynamicznie pokonywanych przeciwności, o obiektywnym i subiektywnym charakterze.
Od Europy poprawności, kneblującej poglądy i zwalczającej postawy sprzeczne z wolą rządzących oligarchii, preferuję osobiście zróżnicowaną, demokratyczną Europę, nastawioną na sukces, z poszanowaniem narodowych kolorytów.
A co do Wielkiej Brytanii, akceptuję stanowisko W. Churchill'a: Anglia zawsze była wyspą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz