czwartek, 23 lutego 2012

Francuskie symbole [19] - Victor Hugo

           Victor Hugo [1802 - 1885], to jeden z najwybitniejszych pisarzy francuskich, kluczowy przedstawiciel francuskiego romantyzmu w literaturze. Na jego imponujący dorobek [dzieła zebrane liczą 28 tomów], składa się 11 sztuk teatralnych, 9 powieści, 25 tomików poezji, liczne pisma i polemiki polityczne.
Hugo był także czynnym politykiem, uczestniczącym w przełomowych dla Francji wydarzeniach, a zarazem emigrantem politycznym [przez okres 19 - tu lat]. W sensie politycznym, to zdecydowany przeciwnik kary śmierci, a przede wszystkim wizjoner, propagator idei Stanów Zjednoczonych Europy.
W tym roku przypada 150 lecie wydania jego chyba najbardziej znanej - przynajmniej w Polsce - powieści "Nędznicy" ["Les Miserables"],  realnie odzwierciedlającej stosunki społeczno - polityczne Francji, z koncepcją "tłumu" [la foule], charakteryzowanego jako spontaniczna i omylna zarazem zbiorowość, oraz "ludu" [le peuple], zbiorowości ze świadomością polityczną, powieści z interesującą plejadą postaci. Myśląc o "Nędznikach", zawsze zastanawiam się nad ich ponadczasowymi wartościami, a także nad tym jak nazywałoby się i jakie treści to wielkie dzieło zawierałoby dziś.
Bez wątpienia godną naśladowania postacią jest i pozostaje bp. Myriel [zwany biskupem Bienvenu - Dobrej Nadziei], jego podejście do życia i ludzi, do swojego powołania i misji, wyznawane przez niego wartości, wreszcie jego reakcje na kluczowe wyzwania społeczne.

Charakteryzując V. Hugo sentencjami, z jego ogromnego dorobku, całkowicie subiektywnie, wybieram cztery:
       1. "[,,,] Można powstrzymać inwazję armii, ale nigdy idei, dla której nadszedł własnie czas [,,,]". Ten swoiście, acz trafnie pojmowany determinizm, winien być mottem przewodnim wszystkich tych, którzy uznają, że posiadają patent na rządzenie, budowanie aksjologii społecznej, reprezentację szeroko pojętych i zróżnicowanych wewnętrznie interesów społecznych.
       2. "[...] Bądź takim, abyś nie musiał się czerwienić przed samym sobą [...]". To uniwersalne absolutnie przesłanie dla wszystkich, bez względu na miejsce zajmowane w strukturze społecznej.
        3. "[...] Czym jest historia? Echem przeszłości odbitym przez przyszłość. Odblaskiem przyszłości narzuconym w w przeszłości [...]".
         4. "[...] Przez życie - jak przez błoto - maszeruje się z trudem [...]". 



           

piątek, 17 lutego 2012

Marketing polityczny - czyli między kunktatorstwem, a koniunkturalizmem

Francja wchodząca nieuchronnie w kluczową fazę kampanii przed wyborami prezydenckimi, jest areną kolejnego pojedynku specjalistów od kreowania wizerunku politycznego. Kandydaci -  co charakterystyczne dla kampanii wyborczej opartej na amerykańskich wzorcach - prześcigają się w umizgach wyborczych, zwłaszcza do niezdecydowanego elektoratu, traktując swój żelazny elektorat jako naturalną zdobycz. Urzędujący Prezydent Republiki, z rozpaczliwym determinizmem, usiłuje zmniejszyć dystans do prowadzącego w sondażach kandydata socjalistów Francois Holland'a, decydując się między innymi na wykorzystanie retoryki Frontu Narodowego, ze strategicznym zamiarem zagospodarowania elektoratu narodowego.
W Polsce, gładko wygrana przez Platformę kampania wyborcza do parlamentu, w której partia ta unikała wszelkich drażliwych tematów i rozmowy o koniecznych reformach, dążąc do uczynienia z  aktu wyborczego swoistego anty - PiSowskiego plebiscytu, stała się zarazem jeżeli nie początkiem schyłku tej formacji politycznej i jej lidera, to minimum poważnego kryzysu zaufania społecznego do partii.
Co łączy te odległe z pozoru wybory i kampanie, prowadzone w diametralnie różnych krajach, kontekstach społeczno - kulturowych, historycznych, wedle odmiennych reguł i ordynacji?
Z wielu analogii, na szczególne podkreślenie - z uwagi na strategiczne uwarunkowania i konsekwencje - zasługują zwłaszcza dwie: koniunkturalizm i kunktatorstwo.
Przejawem kunktatorstwa jest przede wszystkim świadome rozwlekanie w czasie przedstawienia diagnozy sytuacji i planu reform. Platforma w wyborach w Polsce miała pełną wiedzę o stanie państwa, o niewydolności strukturalnej wielu obszarów jego funkcjonowania, o nieuchronności potrzeby reform, a mimo to z uwagi na pryncypia i cele strategii wyborczej unikała jasnych deklaracji programowych. Rezultatem jest konstatowany ze zdziwieniem przez rządzącą partię obecny bunt społeczeństwa obywatelskiego w Polsce, o nie do końca znanych jeszcze skutkach. Prezydent Francji wpierw unikał - z powodu hołdowania  poprawności politycznej - jasnego stanowiska w kwestii emigracji, wielokulturowości, przywilejów imigrantów, widząc jednak erozję swoich bastionów wpływów społecznych, postanowił przejąć część starych, tradycyjnych haseł prawicy narodowej, celem poszerzenia swojej bazy wyborczej. Już nawet ministrowie jego rządu mówią o zróżnicowaniu cywilizacji, dowartościowują francuski interes narodowy, domagają się stanowczości państwa w zwalczaniu patologii i przestępczości, nadużywaniu systemu opieki społecznej etc. 
Dowodem na koniunkturalizm jest nagły wybuch zapału głównych sił politycznych w Polsce i we Francji, do fasadowych konsultacji społecznych, podczas kiedy jeszcze niedawno - zwłaszcza w Polsce - urzędujący Premier manifestował swoją niezłomną siłę i pryncypialność wobec stanowiska opinii publicznej [vide ACTA]. Rządzący przecież zawsze wiedzą lepiej, mają na dodatek jeszcze tytuł w postaci legitymizacji wyborczej, do rządzenia nawet wbrew woli społeczeństwa do końca kadencji. Ujmująca troska o los kobiet w reformie emerytalnej, pozycję własnych obywateli, a jednocześnie zgoda na gorszące spektakle z udziałem prominentnych przedstawicieli władzy, festiwal niekompetencji i arogancji, to nie tylko blamaż kwalifikacji do rządzenia, to wyraz ostentacyjnego ignorowania społeczeństwa obywatelskiego, jego aksjologii. W okresie kampanii wyborczej w Polsce Premier RP, analogicznie jak Prezydent Francji,  jeżdżąc po kraju manifestują zatroskanie losem każdego bez małą obywatela, które ustępuje biurokratycznej rutynie natychmiast po zakończeniu aktu wyborczego. 
Manipulacja, tematy zastępcze, instrumentalne traktowanie społecznych aspiracji, może zapewnić wygranie wyborów, może prolongować sprawowanie władzy. Jednak raczej szybciej niż później, czego doświadcza obecnie P.O. w Polsce, realne problemy społeczne wymuszają konieczność zajęcia stanowiska i prezentacji palety proponowanych rozwiązań. Wtedy okazuje się, że zaszokowane i nieprzygotowane społeczeństwo sabotuje te propozycje, zaczyna wyrażać swoje niezadowolenie i sprzeciw. 
Wszyscy wiemy od lat, że marketing jest kluczem do wygrania każdych wyborów, a kandydat, bądź ugrupowanie polityczne, podlega normalnym zasadom i procedurom przypisanym do procesów gry rynkowej w warunkach konkurencji. Wiemy, że klientela wyborcza poddana zostaje "obróbce" analogicznej, jak potencjalni klienci, decydujący się na zakup określonych produktów: najistotniejszą sprawą jest rozbudzenie potrzeby posiadania i sprzedaż korzyści, a nie cech produktu. W zabieganiu o klienta - wyborcę, w kreowaniu społecznego zapotrzebowania na określone ugrupowanie polityczne lub kandydata, warto dbać o reputację, warto zachowywać się racjonalnie. 
Francuzi mają piękną sentencję, będąca puentą opisywanej sytuacji: Klient zadowolony powie dwóm innym potencjalnym kupującym, niezadowolony dziesięciu. Warto, aby politycy w obu krajach przyswoili sobie tę zasadę, a przede wszystkim zaimplementowali ją do praktyki swojej politycznej egzystencji.      

           

piątek, 10 lutego 2012

Szukanie równowagi między światem instytucji demokratycznych, a oczekiwaniami społecznymi

     Wyraźnie widoczny - nie tylko zresztą w Polsce - rozdźwięk między stanowiskiem rządzących, a preferencjami społecznymi, czego dowodem podejście i percepcja zasadności podpisania umowy ACTA, ulegnie z pewnością dalszej polaryzacji za sprawą planowanej przez rząd reformy emerytalnej w Polsce.  
W tym kontekście pojawił się ostatnio jeszcze jeden nowy jakościowo element.
Z jednej strony - ze zrozumiałych względów - masowym poparciem społecznym cieszy się idea referendum w sprawie potrzeby i warunków brzegowych reformy emerytalnej. Wedle danych mediów, pod wnioskiem o zorganizowanie referendum podpisało się już ponad milion Polaków.
Z drugiej strony Premier RP, a i prominentni politycy koalicji rządzącej oficjalnie komunikują, że nie poprą idei referendum. Jest to stanowisko zgodne z prawem, bowiem w Polsce referendum nie jest obligatoryjne, wniosek o jego przeprowadzenie musi się spotkać z przychylnością rządzących. 
Ponadto aktualny kształt propozycji zmian w systemie emerytalnym nie daje podstaw do wiary, że spotka się on z poparciem społecznym. Obywatele nie zyskują nic, poza mglistymi obietnicami potencjalnie wyższych emerytur, składanymi przez reprezentantów mało wiarygodnego społecznie państwa. Tracą natomiast wizję kształtu swojej przyszłości i kolejne minimum dwa lata życia na pracę zawodową, przy czym co nader istotne - stopień wyłączeń, praw nabytych i przywilejów - ogranicza reformę praktycznie do większości pracowników najemnych i właścicieli firm.
W konsekwencji, jeżeli dojdzie do referendum w sprawie emerytur, zostanie ono przegrane przez rząd z kretesem.
Kluczową kwestią, o strategicznym charakterze, jest społeczna odpowiedź na potencjalne uchwalenie ustawy zmieniającej przepisy emerytalne - dodajmy do czego władza ma formalne prawo - ale czy w tej sytuacji, przy takim sprzeciwie społecznym, powinna tak zrobić?
Osobiście przestrzegam władzę polityczną przed kolejnym przejawem arogancji. Niedowiarkom po stronie rządowej, wątpiącym, że może działanie takie uruchomić społeczną lawinę protestów i erupcję niezadowolenia, polecam refleksję na bazie ciekawego wywiadu, jaki ukazał się w dniu wczorajszym [9.02.2012], w "Le Monde", z profesorem Ernesto Laclau, z Uniwersytetu Essex, autorem między innymi znanej książki pod tytułem "La Raison populiste" [Wyd. Seuil. Paris. 2008] .
Zdaniem profesora populizm jest dziś w Europie i świecie naturalną składową życia publicznego, immanentną cechą demokracji. Co ciekawe, jego zdaniem "[...]populizm nie jest [...] pojęciem pejoratywnym, ma neutralną konotację[..]". Współczesna demokracja, to swoiste szukanie równowagi między światem instytucjonalnym, a szeroko pojętymi oczekiwaniami społecznymi. 
Kontynuowanie obecnej strategii politycznej przez rządzących w Polsce, doprowadzi nieuchronnie do radykalizacji nastrojów społecznych, które mogą przyjąć mniej, lub bardziej instytucjonalną formę. Akceptując punkt widzenia prof. Laclau, skoro populizm jest immanentny demokracji, oraz nie ma negatywnych skojarzeń, samo jego istnienie jest niejako neutralne i w pewnym zakresie nieuchronne.
Jeżeli władza polityczna w Polsce zignoruje społeczne oczekiwania, może ją spotkać coś znacznie gorszego niż tylko brak społecznej akceptacji: utrata władzy politycznej, oby w demokratyczny sposób. W efekcie końcowym będzie miała miejsce poważna wymiana elit politycznych, a wielu dzisiejszych posłów, senatorów i ministrów straci mandaty, posady i przywileje, wchodząc między innymi w.... rygory nowego prawa emerytalnego. To byłby prawdziwy chichot historii.
       

czwartek, 2 lutego 2012

Przedstawicielska - cenzusowa - bezpośrednia: dylematy demokracji.

      Wczorajsze [1.02.2012] wydanie Dziennika "Le Monde", przynosi ciekawe wyniki badania opinii publicznej, w aspekcie trudności Marine Le Pen z zebraniem wymaganych 500 podpisów wyborców kwalifikowanych, do zgłoszenia jej kandydatury i uczestnictwa w najbliższej elekcji prezydenckiej. Aż 66,8% ankietowanych, potencjalnych wyborców deklaruje, że uzna ten sposób eliminacji lidera Frontu Narodowego za błąd. Trzeba także przypomnieć, że w sondażach wyborczych, aż 44% Francuzów oczekuje, że M. Le Pen będzie uczestniczyć w elekcji prezydenckiej. 
W Polsce przy okazji podpisania ACTA Minister Kultury deklaruje, że nie ma z kim prowadzić dialogu, ponieważ środowisko kontestatorów ustawy nie posiada wyłonionej reprezentacji. Z drugiej strony rząd ogłasza podjęcie kluczowej reformy emerytalnej [wydłużenie wieku emerytalnego], bez właściwych konsultacji społecznych, a NSZZ "Solidarność" skutecznie i z rozmachem zbiera podpisy pod ogólnonarodowym referendum w tej sprawie.
W wielu krajach [ostatnio Portugalia], odżywają z jednej strony resentymenty za monarchią jako optymalną formą ustrojową, z uwagi na eliminację zjawiska partiokracji, z drugiej zaś absolutyzowane są rozwiązania demokracji bezpośredniej, rodem ze Szwajcarii.
Niewątpliwie skomplikowana sytuacja społeczno - polityczna i ekonomiczna w Europie służy poszukiwaniu wielowymiarowych remediów.  
Te pozornie odległe i niezwiązane z sobą wydarzenia, mają wspólny mianownik, którym jest dramatyczne pytanie o kształt i przyszłość demokracji.
Czy w walce politycznej, której obszary zakreślają artykulacja i integracja interesów społecznych, jest jeszcze miejsce na demokrację? Czy demokracja oznacza bezwzględną dyktaturę większości, a może jest jednocześnie zobowiązaniem i koniecznością poszanowanie woli mniejszości? Czy idea społeczeństwa obywatelskiego i jego atrybutów, to już wyłącznie fasadowy archaizm, a może wciąż żywa koncepcja organizacji społeczeństwa? Jak dalece sięgają prerogatywy rządu? Jak wyglądać winne społeczne konsultacje w kluczowych sprawach o strategicznym znaczeniu? Czy demokracja może prowadzić w imię interesów wielkich partii politycznych do eliminowania - drogą wykorzystywania przepisów ordynacji wyborczej - prawa do reprezentacji politycznej, do biernego prawa wyborczego 15 - 20% społeczeństwa? Czy wreszcie listy partyjne w wyborach i dyscyplina partyjna w parlamencie, to wyraz szczególnej troski o jakość i sprawność rządzenia, czy raczej instrument realizacji interesów przez oligarchie partyjne?     
Zagadnienia te nie są wcale zachęta do akademickiej dyskusji, to poważna kwestia społeczna rzutująca na obywatelskie zachowania, preferencje wyborcze, wreszcie stopień partycypacji w życiu publicznym. Jeżeli o miejscu i roli w systemie politycznym, a precyzyjniej w systemie partyjnym ma decydować wyłącznie poprawność polityczna, jeżeli dochodzi do sekowania bądź świadomego pogwałcenia interesów znacznego odsetka obywateli, to forsowane rozwiązania mają charakter hybrydy, są w istocie ośmieszeniem demokracji. Niedobrze jeżeli dodatkowo uruchomią społeczną apatię lub co gorsza polityczne radykalizmy. Demokracja, konkurencja wewnątrz systemu partyjnego to istota demokracji, ale oznaczać musi ona zarazem szacunek do konkurencji działającej zgodnie z obowiązującym prawem i akceptację substytutów. To prawdziwy kanon demokracji, wyraz dojrzałości i odpowiedzialności elit politycznych.