Wczorajsze [1.02.2012] wydanie Dziennika "Le Monde", przynosi ciekawe wyniki badania opinii publicznej, w aspekcie trudności Marine Le Pen z zebraniem wymaganych 500 podpisów wyborców kwalifikowanych, do zgłoszenia jej kandydatury i uczestnictwa w najbliższej elekcji prezydenckiej. Aż 66,8% ankietowanych, potencjalnych wyborców deklaruje, że uzna ten sposób eliminacji lidera Frontu Narodowego za błąd. Trzeba także przypomnieć, że w sondażach wyborczych, aż 44% Francuzów oczekuje, że M. Le Pen będzie uczestniczyć w elekcji prezydenckiej.
W Polsce przy okazji podpisania ACTA Minister Kultury deklaruje, że nie ma z kim prowadzić dialogu, ponieważ środowisko kontestatorów ustawy nie posiada wyłonionej reprezentacji. Z drugiej strony rząd ogłasza podjęcie kluczowej reformy emerytalnej [wydłużenie wieku emerytalnego], bez właściwych konsultacji społecznych, a NSZZ "Solidarność" skutecznie i z rozmachem zbiera podpisy pod ogólnonarodowym referendum w tej sprawie.
W wielu krajach [ostatnio Portugalia], odżywają z jednej strony resentymenty za monarchią jako optymalną formą ustrojową, z uwagi na eliminację zjawiska partiokracji, z drugiej zaś absolutyzowane są rozwiązania demokracji bezpośredniej, rodem ze Szwajcarii.
Niewątpliwie skomplikowana sytuacja społeczno - polityczna i ekonomiczna w Europie służy poszukiwaniu wielowymiarowych remediów.
Te pozornie odległe i niezwiązane z sobą wydarzenia, mają wspólny mianownik, którym jest dramatyczne pytanie o kształt i przyszłość demokracji.
Czy w walce politycznej, której obszary zakreślają artykulacja i integracja interesów społecznych, jest jeszcze miejsce na demokrację? Czy demokracja oznacza bezwzględną dyktaturę większości, a może jest jednocześnie zobowiązaniem i koniecznością poszanowanie woli mniejszości? Czy idea społeczeństwa obywatelskiego i jego atrybutów, to już wyłącznie fasadowy archaizm, a może wciąż żywa koncepcja organizacji społeczeństwa? Jak dalece sięgają prerogatywy rządu? Jak wyglądać winne społeczne konsultacje w kluczowych sprawach o strategicznym znaczeniu? Czy demokracja może prowadzić w imię interesów wielkich partii politycznych do eliminowania - drogą wykorzystywania przepisów ordynacji wyborczej - prawa do reprezentacji politycznej, do biernego prawa wyborczego 15 - 20% społeczeństwa? Czy wreszcie listy partyjne w wyborach i dyscyplina partyjna w parlamencie, to wyraz szczególnej troski o jakość i sprawność rządzenia, czy raczej instrument realizacji interesów przez oligarchie partyjne?
Zagadnienia te nie są wcale zachęta do akademickiej dyskusji, to poważna kwestia społeczna rzutująca na obywatelskie zachowania, preferencje wyborcze, wreszcie stopień partycypacji w życiu publicznym. Jeżeli o miejscu i roli w systemie politycznym, a precyzyjniej w systemie partyjnym ma decydować wyłącznie poprawność polityczna, jeżeli dochodzi do sekowania bądź świadomego pogwałcenia interesów znacznego odsetka obywateli, to forsowane rozwiązania mają charakter hybrydy, są w istocie ośmieszeniem demokracji. Niedobrze jeżeli dodatkowo uruchomią społeczną apatię lub co gorsza polityczne radykalizmy. Demokracja, konkurencja wewnątrz systemu partyjnego to istota demokracji, ale oznaczać musi ona zarazem szacunek do konkurencji działającej zgodnie z obowiązującym prawem i akceptację substytutów. To prawdziwy kanon demokracji, wyraz dojrzałości i odpowiedzialności elit politycznych.
trzymam kciuki za le pen :)
OdpowiedzUsuń