Zaczynający się właśnie nowy 2014 rok, jest w europejskiej polityce rokiem szczególnym, przede wszystkim z uwagi na wybory do Parlamentu Europejskiego. We Francji i w Polsce, jest on nadto rokiem wyborów samorządowych, które stanowią istotny probierz nastrojów i preferencji wyborczych. W przypadku Polski, jest to dodatkowo zaledwie preludium, przed kluczowymi elekcjami kolejnego roku, w odniesieniu do kształtu ogólnopolskiej sceny politycznej i ośrodków władzy na kolejne lata.
W Europie - na bazie względnie trwałych wyników sondaży odnośnie deklarowanych przez obywateli zachowań wyborczych, nie pozostawiających złudzeń co do zasadniczej zmiany jakościowej preferencji wyborczych - rozpoczął się prawdziwy festiwal histerii, inspirowany przez ośrodki opiniotwórcze, z nadrzędnym hasłem rzekomego zagrożenia dla demokracji, jakim ma być wynik formacji politycznych eurosceptyków.
Wydaje się, że ofensywa medialno - polityczna tradycyjnych elit, widoczna także na ulicach polskich miast i w polskich mediach, jest nie tylko kosztownym spektaklem, ale nade wszystko wątpliwym pod względem skuteczności przedsięwzięciem, w aspekcie afirmowanej aksjologii, a na jej bazie oferowanych programów.
Czy przeciętny mieszkaniec, zwłaszcza "Starej Europy", jest istotnie powściągliwy wobec obowiązującej idei integracji europejskiej? Z pewnością tak. Konstatacja tego faktu, to jednak istotnie za mało, aby przypisywać takim zachowaniom negatywną konotację.
Przede wszystkim, lansowana na dziś idea integracji europejskiej, nie znajduje zrozumienia u obywateli Europy ze względu na fakt, że ogranicza sie ona w istocie do implementowania i optymalizowania zasad globalizacji w sferze ekonomicznej, z jednoczesnym lekceważeniem potrzeb i preferencji zwykłych obywateli. Wiara w standaryzację ekonomiczną, czego symbolem wspólna waluta, wyczulenie na prawa i wolności obywatelskie na peryferiach, bądź obrzeżach Wspólnoty, to stanowczo za mało, aby nie tylko Pierre i John, Helmut, ale i Stanisław, czuli się w Europie bezpiecznie, opowiadali się za prolongatą i przyśpieszaniem procesu budowy Jedności Europejskiej, w obecnym kształcie.
Tradycyjnie elity europejskie, zdają się nie dostrzegać powagi problemu, a z braku argumentów i programu pozytywnego, koncentrują się na nachalnej próbie dyskredytacji przeciwników politycznych, zwolenników innej formuły integracji.
Tymczasem kluczową sprawą, wydaje się być kwestia redefinicji celów strategicznych Wspólnoty Europejskiej, z uwzględnieniem silnych antagonizmów wewnętrznych, przywiązania do idei narodowych, konieczność znalezienia i zbudowania consensusu w tej sprawie. Może jedną z pierwszych inicjatyw nowo wybranego Parlamentu Europejskiego, winno być przygotowanie ogólnoeuropejskiego, powszechnego referendum, w sprawie przyszłego kształtu Wspólnoty, budowy i kompetencji oraz umocowania wspólnych instytucji, jak i potencjalnych granic integracji?
Omawiane kwestie nie dotyczą jedynie "Starej Europy", winne stanowić one oś kampanii wyborczej także w Polsce. Fakt i wizja cywilizacyjnego, finansowego wkładu Europy w niwelowanie polskich zapóżnień rozwojowych, nie może być wymówką, a zarazem powodem do utraty podmiotowości w tej dyskusji, listkiem figowym rzetelnej, publicznej debaty. Wybory do Parlamentu Europejskiego w Polsce, nie mogą stać się jedynie starciem dotychczasowych gigantów i okazją do prolongowania osobistych - dodajmy niemałych przywilejów - przez polskich eurodeputowanych. Na marginesie, analizując zaangażowanie niektórych polskich posłów do P.E w rzeczywiste prace parlamentu, oraz ich bez mała permanentną obecność na Wiejskiej w Warszawie, w polityce krajowej, zasadnym jest pytanie o jakość sprawowania przez nich mandatu i celowość potencjalnej reelekcji.
Syta europejska i polska elita polityczna, obcująca na codzień z wielkim światem, w warunkach klimatyzowanych pomieszczeń, darmowego prawa do alokacji, pełnego dostępu do opieki zdrowotnej oraz przywilejów emerytalnych i podatkowych, pozbawiona de facto trosk dnia codziennego, z wyjątkiem zabiegów o miejsce na liście rankingowej partiokracji, musi być świadoma, że współobywatele, wyborcy to nie tylko bezwolne, elekcyjne mięso armatnie mobilizowane na czas wyborów, a potem hibernyzowane w symbolicznych zamrażarkach, do następnej kampanii wyborczej. To świadomi, upodmiotowieni ludzie, ze swoimi prawami i wątpliwościami, zasadnymi oczekiwaniami i żądaniami.
Dlaczego nie zapytać dla przykładu polskich kandydatów do mandatów w Parlamencie Europejskim, o granice harmonizacji prawnej, o to dlaczego nie walczą o jednakowe prawa procobiorców w całej Unii? Dlaczego milczeli i milczą w sprawie zamachu na świętą własność indywidualną, nacjonalizację bez odszkodowania, czym jest bez wątpienia uderzenie w OFE w Polsce? Dlaczego nie dostrzegają w tych działania rujnowania fundamentalnej zasady zaufania do państwa i zachowania praw nabytych? Dlaczego nie domagają się systemowych rozwiązań na europejskim rynku pracy, w odniesieniu do ludzi po 55 roku życia, w sytuacji ciągłego podnoszenia wieku emerytalnego?
To, że poseł do P.E ma poważne przywileje emerytalne, nie powinno oznaczać bynajmniej, że ludzie, którym do osiagnięcia wieku emerytalnego zostało 5 - 10 lat, z uwagi na charakter doświadczenia zawodowego, poziom posiadanych kwalifikacji, mają być zepchnięci na margines życia społecznego. Stanowisko i propozycje w tych sprawach, to praktyczny wyraz dojrzałości, namacalny dowód odpowiedzialności i europejskiej solidarności.
Jest oczywistym, że łatwiej walczyć o demokrację na Białorusi, o prawa obywatelskie na Ukrainie, niż o pracę i godne życie dla pracobiorców po 55 roku życia, we własnym kraju. Bynajmniej nie podważam zasadności tej walki. Chodzi jedynie o priorytety, o interesy prostych obywateli Unii, bez względu na narodowość. Tej refleksji, planu działania w tym obszarze, zdecydowanie w Unii brakuje, co skrzętnie wykorzystują formacje eurosceptyków. Od siebie dodam, na szczęście. Może chociaż w ten sposób, zmuszą polityczną Europę do rewizji zasad myślenia i funkcjonujących priorytetów. Groźba utraty synekur przez dotychczasowych beneficjentów europejskiego ładu, jest bodaj ostatnią rekojmią ewolucyjnych zmian.
Mając powyższe na względzie, wbrew poprawności politycznej, trzymam kciuki za wyborczy sukces formacji narodowych, w nadchodzących wyborach do Parlementu Europejskiego, w imię naszej lepszej, wspólnej, europejskiej przyszłości. Wbrew etykietyzacji, publicznym inwektywom, tylko konkurencyjna presja - tytułem przykładu - Frontu Narodowego we Francji i Partii Niepodległości w Wielkiej Brytanii, daje nadzieję na jakościowe zmiany w Europie.
Polskim, jak i francuskim wyborcom, przed aktem wyborczym, rekomenduję chwilę refleksji nad celowością głosowania według nie tylko klucza partyjnego, ale i wbrew prawdom głoszonym na bilbordach, pamiętając o uniwersalnej zasadzie, że papier wytrzyma wszystko. Czy aby na pewno, naszym prawdziwym interesem jest reelekcja niektórych dotychczasowych przedstawicieli? Czy akt wyborczy nie winien być zarazem wyrazem obywatelskiego buntu, manifestowania podmiotowości w demokratyczny sposób? Może wybory europejskie w Polsce, winne być początkiem przebudzenia instynktu samozachowawczego społeczeństwa obywatelskiego?
Wszystkim nam w nadchodzącym roku, w Polsce i we Francji, ale także gdziekolwiek indziej, pod każdą szerokością geograficzną, życzę racjonalności w zachowaniach politycznych i wyborczych, odporności na wszechobecny marketing polityczny, nierzadko sprzeczny z naszymi fundamentalnymi interesami, w zakresie naszej wspólnej egzystencji.
Bardzo dziękuję za przychylną, sympatyczną ocenę. Wskazaną stronę odwiedziłem. Niezmiernie pożyteczna. Serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńbardzo interesujący artykuł - pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńAnonimus2013
Dziękuję za zainteresowanie i przychylną opinię. Serdecznie pozdrawiam. Zbigniew Mendel
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJa - jako autor bloga - niczego nie usuwałem. Nigdy nie usuwam komentarzy Komentarz został usuniety przez Autorkę komentarza. Niezaleznie od tego jak on brzmiał, bo nie miałem okazji go przeczyczytać, Jego autorkę serdecznie pozdrawiam
UsuńWitam, w pelni sie z panem zgadzam, od 10 lat mieszkam we Francji i wiem cos o tym..
OdpowiedzUsuńTakze jestem poczatkujaca dziennikarka.
Pozdrawiam.
Dziękując za wpis i ciesząc się ze zgodności poglądów, serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZbigniew Mendel
Nie znam się na tym, ale wiem, że prolongata może również dotyczyć kredytu. Nawet na stronie https://kredytyrzeszow.com/wydluzenie-terminu-splaty-kredytu/ możecie o tym przeczytać. Takie wydłużenie terminu może mieć poważne skutki kiedyś.
OdpowiedzUsuń