Dyrekcja Zakładów Komunikacji Miejskiej w Paryżu, zabroniła wywieszania w paryskim metrze plakatów reklamujących czerwcowe występy kwartetu "Les Petres" w Olimpii, z których dochód - jak zapowiadają organizatorzy koncertu - zostanie przekazany na pomoc chrześcijanom ze Wschodu. Powodem jest użycie w treści plakatu słowa "chrześcijaństwo", które - zdaniem przywołanej dyrekcji - jest pogwałceniem i uderzeniem w laickość Republiki.
Zadziwiająca to pryncypialność, która tylko z pozoru może być nośnym tematem programów kabaretowych i publikacji satyrycznych.
Nie chodzi o absurdalność podejścia i wykładni. Istota sporu jest znacznie poważniejsza.
Działania te podejmowane są w czasie, w którym istotnemu ograniczeniu ulega nie tylko swoboda wyznania w Afryce, zagrożonej wojującym islamem, ale fizyczne bezpieczeństwo chrześcijan, w sensie dosłownym.
Każdy kto kiedykolwiek odwiedził Afrykę, uprzedzany jest o konieczności poszanowania zasad i obyczajów religijnych miejscowej ludności. Każda wycieczka do tego regionu, to - nawet w czasach minionego względnego spokoju - apele przewodników turystycznych o powściągliwość i unikanie manifestowania symboli chrześcijańskich. Rozumiem te oczekiwania. Zarazem jednak spodziewam się analogicznego poszanowania praw większości w Europie, przez islamską mniejszość.
Nie widzę najmniejszego powodu, do dyskryminowania w Europie chrześcijaństwa, mając zwłaszcza na względzie nasze antyczno - chrześcijańskie korzenie i znaczenie tej tradycji dla budowania tożsamości kulturowej Starego Kontynentu. Pozostańmy tolerancyjni i otwarci, ale nie pozwólmy zarazem na dominację aksjologii mniejszości.
Omawiana akcja w paryskim metrze, to nie dowód dbałości o pryncypia. To raczej przejaw nadinterpretacji, w duchu prymatu poprawności politycznej.
Ciekawe jak długo jeszcze Francja i Europa będą się cofać, będą się wyrzekać swojej tożsamości, kultury i historii. Co musi się jeszcze wydarzyć abyśmy wszyscy zrozumieli, że zasadna atencja do praw jednostki, prawo do indyferentności religijnej, laickości w życiu publicznym - trwałe zdobycze demokratycznej Europy, nie mogą oznaczać zgody na dominację religii obcych tradycji europejskiej? Wandea, na skutek dramatycznych wydarzeń z okresu Rewolucji Francuskiej, określana jest mianem "sumienia Francji". Czy Europa i Francja potrzebują nowej Wandei, gdzie ulokowane jest nasze sumienie? Gdzie - w sensie geograficznym i politycznym - nastąpi w Europie przebudzenie, zrozumienie, że współczesne nam czasy, to czas bezwzględnego starcia obcych aksjologii. Podzielam pogląd, o niezasadności eksportu wartości Zachodu, zarazem jednak oczekuję stanowczych działań wobec kulturowego barbarzyństwa, uwłaczającego człowieczeństwu, gdziekolwiek ono wystepuje.
W każdej dziedzinie, arystotelesowska zasada "złotego środka", jest optymalnym moim zdaniem podejściem i postawą, także do rozwiązywania kluczowych, kontrowersyjnych spraw społecznych. Zarządzającym paryskim metrem należy rekomendować większą powściągliwość i po prostu zdrowy rozsądek, w myśl starego powiedzenia, że "nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu".
Pikanterii sytuacji dodaje fakt, że do opisywanych zdarzeń dochodzi w okresie Świąt Wielkanocnych. Przypadek, prowokacja, czy po prostu głupota?
Ciekawe jak długo jeszcze Francja i Europa będą się cofać, będą się wyrzekać swojej tożsamości, kultury i historii. Co musi się jeszcze wydarzyć abyśmy wszyscy zrozumieli, że zasadna atencja do praw jednostki, prawo do indyferentności religijnej, laickości w życiu publicznym - trwałe zdobycze demokratycznej Europy, nie mogą oznaczać zgody na dominację religii obcych tradycji europejskiej? Wandea, na skutek dramatycznych wydarzeń z okresu Rewolucji Francuskiej, określana jest mianem "sumienia Francji". Czy Europa i Francja potrzebują nowej Wandei, gdzie ulokowane jest nasze sumienie? Gdzie - w sensie geograficznym i politycznym - nastąpi w Europie przebudzenie, zrozumienie, że współczesne nam czasy, to czas bezwzględnego starcia obcych aksjologii. Podzielam pogląd, o niezasadności eksportu wartości Zachodu, zarazem jednak oczekuję stanowczych działań wobec kulturowego barbarzyństwa, uwłaczającego człowieczeństwu, gdziekolwiek ono wystepuje.
W każdej dziedzinie, arystotelesowska zasada "złotego środka", jest optymalnym moim zdaniem podejściem i postawą, także do rozwiązywania kluczowych, kontrowersyjnych spraw społecznych. Zarządzającym paryskim metrem należy rekomendować większą powściągliwość i po prostu zdrowy rozsądek, w myśl starego powiedzenia, że "nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu".
Pikanterii sytuacji dodaje fakt, że do opisywanych zdarzeń dochodzi w okresie Świąt Wielkanocnych. Przypadek, prowokacja, czy po prostu głupota?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz