Życie polityczne, a tym bardziej preferencje polityczne Francuzów, dla tradycyjnej, francuskiej klasy politycznej oraz hołdujących poprawności politycznej mediów, nie stanowią aktualnie przyjaznego otoczenia. Ledwie co ucichły, z trudnością skrywane zachwyty nad konfliktem generacyjnym i rodzinnym na szczytach władzy Frontu Narodowego, zakończone wyrzuceniem z partii jej historycznego lidera: Jean Marie Le Pena, przez jego córkę, obecna szefową Frontu - Marine Le Pen, po którym spodziewano się jeżeli nie rozbicia formacji, to przynajmniej destabilizacji poparcia społecznego dla partii, najnowsze sondaże potwierdzają stabilne wpływy Frontu Narodowego w społeczeństwie francuskim, cieszącego się poparcie co czwartego Francuza.
Nie wchodząc w istotę konfliktu między założycielem Frontu, a jego córką [choć dodać należy, że nie jest to pierwszy polityczny konflikt w rodzinie, choć zarazem pierwszy z tak restrykcyjnymi skutkami dla historycznego przywódcy Frontu], którego podłożem jest dylemat o strategicznym charakterze: wierność twardemu elektoratowi i artykulacja jego interesów, czy otwarcie na nowe środowiska, a w konsekwencji integracja ich interesów, który rozstrzygnięty być musi w warunkach realnej - dodajmy po raz pierwszy w ponad 40 letniej historii Frontu - szansy na przejęcie władzy w najbliższych wyborach prezydenckich.
Konflikt i istota sporu nie dotyczy bynajmniej jedynie kwestii odmiennej aksjologii: oceny istoty II wojny, roli Marszałka Petain'a w dziejach Francji, kwestii konsekwencji imigracji, kształtu integracji europejskiej, przyszłości wspólnej waluty, stosunku do liberalizmu gospodarczego i globalizacji. Życie dokonuje zresztą bieżącej korekty recenzji i cenzurek wystawianych programowi Frontu Narodowego na przestrzeni ostatnich dekad, potwierdzając że ocena "zero - jedynkowa", nie jest bynajmniej uzasadniona. Marine Le Pen ma świadomość, że zdobycie władzy wymaga kompromisu, a dotychczasowa bezkompromisowość Frontu - dodajmy w niektórych aspektach archaiczna - będzie świadomie wykorzystywana przez poprawne polityczne media i oponentów politycznych Frontu, do bezkompromisowej walki o rząd dusz Francuzów.
Wygodny dotąd bipolarny podział francuskiej sceny politycznej na prawicę i lewicę, a w konsekwencji kształt dyskursu politycznego, traci nie tylko uzasadnienie i rację bytu, traci przede wszystkim - w powszechnym odbiorze społecznym - atrakcyjność i powab. Francuzi znacznie mniej dogmatycznie i tradycyjnie jak dotąd, z wyraźną preferencją dla pragmatyzmu i działań zmierzających do zatrzymania degradacji społecznej w wymiarze nade wszystko egzystencjalnym, traktują i oceniają programy polityczne partii politycznych, szukając nie abstrakcyjnej aksjologii, a życiowej nadziei, propozycji wyjścia z wielowymiarowego kryzysu. Jest to tym istotniejsze, że traktowana do niedawna jako panaceum na wszelkie zło lewica, nie sprostała - z przyczyn obiektywnych i subiektywnych - społecznym nadziejom, a nowinki obyczajowe i preferowanie praw mniejszości, to zdecydowanie za mało, dla utrzymania poparcia społecznego szeroko pojętego centrum - warstw średnich. Wielu komentatorów i publicystów we Francji, jak i poza jej granicami, wielu przeciwników politycznych francuskiej prawicy narodowej, zdaje się nie dostrzegać, że do życia publicznego wchodzą nowe generacje Francuzów, dla których spory historyczne o Petain'a, mają taki sam wymiar i konsekwencje jak analogiczne spory o ocenę PRL w Polsce: bledną na tle wyzwań i zagrożeń współczesności.
Front Narodowy we Francji, staje się dziś tym, czym Prawo i Sprawiedliwość w Polsce. Wielu, jeszcze oficjalnie nie przyznaje się do popierania tych formacji, zarazem obdarzając je zaufaniem wyborczym w badaniach sondażowych preferencji politycznych, mając poczucie głębokiego zawodu ze strony tradycyjnych partii i deprecjacji społeczno - politycznej roli lewicy. Front Narodowy - tak jak i Prawo i Sprawiedliwość w Polsce - staje się w ocenie społecznej jeżeli nie pełnym nadziei, mniejszym złem, to minimum narzędziem do zdynamizowania zmian w obrębie systemu partyjnego. Z tego też powodu, niezależnie od prawideł i celów bieżącej walki politycznej, wszyscy winni tolerować zarówno FN, jak i PiS, jako ugrupowania systemowe, a w konsekwencji względnie przewidywalne. Osobiście wolę FN i PiS jako sposób na kanalizację nastrojów społecznych i ich polityczną organizację, niż potencjalne, spontaniczne kryterium uliczne.
Demokracja to rządy większości z poszanowaniem praw mniejszości. Walcząc na argumenty z oponentami politycznymi, nie odmawiajmy im prawa do istnienia i aspiracji do sprawowania władzy. Niech o wszystkim decyduje nieskrępowany i nie manipulowany werdykt wyborczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz