Elity rządzące Europy, demonstrują zadowolenie z powodu consensusu co do metody zahamowania napływu imigrantów na Stary Kontynent. Gdyby jednak transparentnie ocenić stan rzeczy, Europa próbuje kupić czas i pokój społeczny, za cenę przymierza z Turcją. Ta ostatnia, sowicie wynagradzana, ma podjąć się roli kordonu sanitarnego Europy.
Elementem owej gratyfikacji jest nie tylko realne wsparcie finansowe, przekraczające - wedle oficjalnych informacji - 5 mld Euro, jest nade wszystko pakiet dodatkowych korzyści, budujących nową jakościowo rzeczywistość europejską: obietnica przyśpieszenia rozmów akcesyjnych o wejściu Turcji do U.E i zapewnienie rychłego zniesienie wiz dla Turków.
Kluczowym na dziś pytaniem, jest kwestia nie tyle kosztów, co strategicznych skutków porozumień Unia - Turcja.
Problematyka tureckiej akcesji do Unii Europejskiej, od dawna jest nader kontrowersyjnym tematem w Europie, nie tylko dla skrajnej prawicy. Ewidentne, obiektywne różnice kulturowe, podnoszone od dawna, zyskują obecnie nowy wymiar. Kwestią strategicznej wagi jest pytanie, czy Europa jest w stanie zrównoważyć dynamizm demograficzny egzotycznej, by nie powiedzieć obcej kulturowo Turcji, który niewątpliwie od lat - czego przykładem choćby Niemcy - stanowi poważny problem dla Europy. Turcy mieszkający dziś na Zachodzie Europy, nie wyrażają też najmniejszej ochoty na asymilację z krajem przyjmującym, żyjąc w społecznościach manifestujących wielowymiarową odrębność, mających charakter zamkniętych gett z wyboru. Jak ta kwestia będzie wyglądała po wejściu Turcji do Unii? Czy będące skutkiem akcesji prawo do swobodnego przemieszczania się, problem ten rozwiąże, czy raczej zwielokrotni?
W politycznie poprawnych Niemczech, już dziś szeroko kolportowany jest wymowny dowcip, o symbolice i konotacji daleko przekraczającej kwestię poczucia humoru: Rok 2035, autostrada w Bawarii. Patrol policyjny zatrzymuje samochód, prowadząc rutynową kontrolę. Jeden z funkcjonariuszy zwraca się do drugiego: spójrz Ismail, jakie dziwne i śmieszne imię: Hans......
Jak zareaguje wreszcie świat islamu na zbliżenie Unii Europejskiej i Turcji? Czy liberalizacja relacji U.E - Turcja, a w perspektywie turecka akcesja do Wspólnoty, nie uczyni z Europy zakładnika konfliktu Zachodu z islamem, a w konsekwencji nie wykreuje tego konfliktu do wyzwania wewnętrznego Europy?
Mając świadomość daleko idącej, wspólnej aksjologii w polityce, czego wyrazem obecność Turcji w NATO, trzeba zarazem pamiętać o tureckich aspiracjach i odmiennych interesach, zwłaszcza w odniesieniu do relacji ze światem islamu i kwestii kurdyjskiej. Czy mając powyższe na względzie, potencjalna akcesja Turcji do Unii umacnia Wspólnotę, czy raczej stanowić będzie kolejny dysfunkcjonalny element europejskiego marazmu i nieładu, skutkujący dekadencją Europy? Na czym - z punktu widzenia Wspólnoty -polega wartość dodana obecności Turcji w U.E?
W końcu, czy w warunkach oczywistego konfliktu cywilizacyjnego między światem islamu, a Zachodu, który współcześnie doświadczamy, Turcja rzeczywiście i trwale prezentuje umiarkowany, świecki, postępowy islam, czy raczej pozostają tylko kwestią czasu narodziny konfliktu islamsko - chrześcijańskiego, będącego w istocie walką o prymat, tożsamość i hierarchię wartości, tym razem jednak już wewnątrz Wspólnoty Europejskiej?
Osobiście mam fundamentalne wątpliwości i nie podzielam słabości oraz uległości Europy wobec Turcji, zwłaszcza w aspekcie zasadności i warunków oraz czasu akcesji, czymkolwiek nie jest ona motywowana. Mam obawę, że bagaż historycznych doświadczeń, świadomość pryncypialnych różnic w aksjologii, skomplikowany charakter stosunków międzynarodowych i poziom zagrożenia, winien zmuszać nas do daleko idącej roztropności i wstrzemięźliwości oraz nie ulegania swoistej modzie i koniunkturalizmom.
Oby w rezultacie dzisiejszego pozornego pragmatyzmu, Europie nie był potrzebny niedługo nowy Jan III Sobieski tym bardziej, że jego rekrutacja w aktualnych uwarunkowaniach może być trudna, by nie powiedzieć niemożliwa. Obyśmy nie zaciągali na konto naszych dzieci i wnuków zobowiązań, które mogą uderzyć w przyszłości w fundamenty ich egzystencji i bezpieczeństwa. Można co prawda powiedzieć, że taka percepcja przyszłości relacji Europy z Turcją, pełna jest stereotypów wynikających z polskich historycznych doświadczeń, podbudowanych i ugruntowanych polskim filmem i literaturą. Rekomenduję jednak powściągliwość i wbrew polskiemu romantyzmowi racjonalność, po polsku po prostu dmuchanie na zimne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz