poniedziałek, 2 maja 2016

Panama papers - granice wstydu czy/i obłędu?

  Opublikowane rezultaty śledztwa międzynarodowych mediów, w sprawie prawie 40 - letniej działalności kancelarii prawniczej Mossack - Fonseca, są tyle interesujące, co porażające. Afera określana mianem "Panama Papers", dotycząca pośrednictwa w ukrywaniu dochodów w rajach podatkowych przez możnych tego świata, w procederze którym uczaestniczyła i który inicjowała wspomniana kancelaria, jest nad wyraz dobrze udokumentowana: dzięki zaangażowaniu redakcji ponad 100 mediów w 78 krajach, światło dzienne ujrzało 11,5 mln dokumentów, z lat 1970 - 2016.
Praktyka unikania opodatkowania dochodów, nazywa jakże często dla minimalizacji jej negatywnego odbioru społecznego optymalizacją podatkową, swymi źródłami sięga jeszcze do świata podzielonego Żelazną Kurtyną, zdominowanego przez dwa supermocarstwa, czasów, w których globalizacja nie była jeszcze dominującym terminem społeczno - ekonomicznym.
Podział świata na właścicieli kapitału i właścicieli pracy, jest immanentną cześcią naszej historii. Wydawało się, że Rewolucja Francuska i jej efekty, stanowiły wystarczającą bazę do przewartościowania postaw właścicieli kapitału. Owa istotna mniejszość, nazywana w koncepcjach klasycznych klasą próżniaczą, która zawładnęła większością wypracowywanej wartości dodanej, zrozumiała - wydawało się jeszcze nie tak dawno - że jej osobiste bezpieczeństwo, bezpieczeństwo fortun, kruchy pokój społeczny, stanowiący bazę społecznego consensusu, wymaga nie wyrzeczeń, ale świadomej rezygnacji z części dochodów, na rzecz większości społeczeństwa. Afera "Panama Papers" potwierdza, że założenia te były błędne, uzmysławia większości społeczeństw, że kapitalizm z ludzką twarzą jest jedynie medialnym wyobrażeniem, teoretyczną, społeczną i medialną idealizacją, dokonywaną w imię ochrony interesów właścicieli kapitału. Wielki kapitał, zwłaszcza współcześnie, po pozbyciu się barier panstwa narodowego, na skutek prymatu globalizacji, zmienił jedynie formę działania, nie rezygnując bynajmniej z agresywnej chęci dominacji.
Konstatacja ta jest tyle przykra, co niebezpieczna, udawadnia bowiem, że nie ma mowy o relacjach pokojowego współistnienia między własnością a pracą. Przede wszystkim jednak uzmysławia miliardom pracowników najemnych na całym świecie, płatnikom podatków pośrednich i bezpośrednich, że istnieje rażąca dysproporcja nie tylko między poziomem życia procobiorców i pracodawców, ale w zakresie ich społecznej odpowiedzialności i partycypacji. Pracownik najemny nie może skorzystać z dobrodziejstw optymalizacji podatkowej, a zagrożony sankcją państwa za unikanie regulowania daniny, żyje w poczuciu niesprawiedliwości i krzywdy, zwłaszcza widząc rozpasanie elit.
Wydaje się, że właściciele kapitału już dawno przekroczyli granice wstydu, a teraz znajdują się na drodze do prawdziwego obłędu. Usankcjonowana chciwość, stanowiąca priorytet ich funkcjonowania, stanowi zarazem - obok terroryzmu i konfliktu cywilizacji - kluczowe w mojej ocenie zagrożenia dla stabilności współczesnego świata.
Istnieje jeszcze jeden wymiar omawianego zaganienia: realne zagrożenie powstania powszechnego buntu społecznego, by nie używać terminu o pejoratywnej konotacji, zwanego Rewolucją. Rosnące różnice statusu społecznego, nie znajdujące żadnego uzasadnienia rozwarstwienie społeczne, przepych i luksus w życiu nielicznych oraz bieda, niedostatek, strach przed jutrem, niepewność wśród większości, może uruchomić spiralę spontanicznych, nieobliczalnych w skutkach ruchów rewindykacyjnych.
Dobrze by było dla nas wszystkich, aby afera "Panama Papers" uruchomiła refleksję, a nade wszystko korektę postępowania światowej elity, która winna zrozumieć, że odpowiedzialne postępowanie, także w aspekcie zobowiązań podatkowych, to jedyna droga utrzymania pokoju społecznego. Nie warto - za cenę kolejnego luksusowego jachtu, posiadłości, pakietu akcji - kusić losu, ryzykować niepokoju społecznego. Dla państw i instytucji miedzynarodowych wyzwaniem jest stworzenie mechanizmów kontroli i monitorigu w omawianej kwestii. Wiara bowiem w odpowiedzialność kapitalistów - jak pokazuje praktyka - nie wystarcza, Niezbędna jest dzialalność korygująca oparta na legislacji.        
      

2 komentarze:

  1. (...)Istnieje jeszcze jeden wymiar omawianego zaganienia: realne zagrożenie powstania powszechnego buntu społecznego, by nie używać terminu o pejoratywnej konotacji, zwanego Rewolucją.(...)

    Dziwna sprawa:
    Podaje się Pan za przyjaciela Francji, a przeoczył Pan, że taką rewolucję już w tym czasie ruch La Nuit debout rozkręcił.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie przeoczyłem Broń Boże Ruchu La Nuit debout, tylko z uwagi na Jego wiek niemowlęcy (powstał z końcem marca tego roku), fakt że wykracza poza ramy narodowe Francji, niski poziom formalizacji i co by nie powiedzieć elitarny charakter, uważam że nie ma on jeszcze charakteru powszechnego. Nie chcę zarazem przesądzać czy będzie tylko efemerydą, o skuteczności samego Ruchu nie wspominając. Zobowiązuję się, że do analizy samego Ruchu powrócę niedługo.
    Tym niemniej dziękuję za podpowiedź, a nade wszystko za wizytę na moim blogu i chęć skomentowania moich upublicznionych przemyśleń.
    I jeszcze jedno: ja nie podaję się za przyjaciela Francji, ja kocham i podziwiam Francję od ponad czterech dekad. To istotna różnica.
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń