Elabe - francuski instytut badania opinii publicznej, opublikował w dzienniku "Le Figaro" (wydanie z 23.04.2016), wyniki sondażu dla rozgłośni radiowej Europe 1, dotyczące preferencji społecznych odnośnie przyszłego Prezydenta Republiki. Idealny kandydat to osoba raczej w średnim wieku (45 - 54 lata), sprawująca urząd jedynie przez jedną kadencję, niekoniecznie z ministerialnym doświadczeniem, a nawet z wyraźną preferencją dla osoby z poza świata polityki, zorientowana na reformy państwa i neutralna wobec ruchów politycznych. Idealny profil dopełniają: zdolność do stworzenia efektywnego tandemu z premierem, oraz - co szczególnie szokujące w warunkach francuskich - swoboda w posługiwaniu sie językiem angielskim (aż 89% wskazań).
Wyniki sondażu są kolejnym potwierdzeniem, że we Francji narasta zmużenie tradycyjną klasą polityczną, a zarazem zwielokrotnia się oczekiwanie na sprawnego, silnego, pragmatycznego polityka na urzędzie prezydenckim, funkcjonującego niezależnie, a właściwie nawet wbrew historycznym podziałom politycznym.
Ewolucja ta widoczna jest conajmniej od dwóch - trzech lat, od ostatecznej weryfikacji negatywnej nadziei Francuzów, pokładanych w powrocie socjalistów do władzy.
Partia Socjalistyczna, dysponująca samodzielną większością parlamentarną, mająca w politycznym władaniu urząd Prezydenta Republiki, nie jest w stanie (odrębną kwestią jest pytanie o znaczenie tzw. obiektywnych trudności w niepowodzeniach P.S, jak choćby kryzysu ekonomicznego, pejoratywów globalizacji, czy skutków kryzysu imigracyjnego) uzyskać wyraźnego postępu w eliminacji ocenianych za kluczowe w odczuciu społecznym, przejawów kryzysu społeczno - politycznego. Efektem jest jednoznaczny kryzys percepcji czerwonej róży, stanowiącej odwieczny symbol francuskich socjalistów.
Francja pogrążona w ekonomicznej stagnacji, przybita i rozdarta wewnętrznie problemem imigrantów, z wyrażnymi narodowymi resentymentami, wchodzi obecnie dodatkowo w pryncypialny spór - eskalowany o ironio w okolicach Święta 1 Maja - dotyczący czasu pracy i podejmowanych przez rząd prób jego uealystycznienia, odbieranego jako zamach na prawa oraz przywileje pracobiorców. Socjaliści zorientowani tradycyjnie na prawa i wolności jednostki, po serii reform zmierzających do aprecjacji praw i statusu szeroko pojętych mniejszości, po nośnych medialnie, efektownych społecznie, choć nieefektywnych ekonomicznie reformach fiskalnych skierowanych przeciwko najbogatszym, stają w obliczu nie tyle zużycia władzy, co utraty społecznego powabu w oczach elektoratu. Wpływ na taki stan rzeczy mają niewątpliwie także afery obyczajowe sięgające szczytów władzy, przejawy prywaty i podziały wewnętrzne w obozie socjalistów, wreszcie ostatnie rewelacje dotyczące optymalizacji podatkowej elit europejskich.
Pobieżna choćby jedynie analiza sytuacji, upoważnia do postawienia tyle odważnej, co kontrowersyjnej hipotezy: czy we Francji, a szerzej w Europie jest jeszcze miejsce na lewicę?
Życie polityczne Europy zatruwa dziś i toczy powszechnie obecny populizm, trudny w ocenie i ideologicznej kwantyfikacji, wymykający się zarówno z prawicowych, jak i lewicowych standardów.
Powszechny zanik tradycyjnych klas społecznych, stawia na porządku dziennym pytania o kształt i kryteria stratyfikacji społecznej współczesnych społeczeństw europejskich, w których rolę dominującą przejmują profesje związane z biurokratycznym państwem: kasta urzędników wszystkich szczebli, dla których szeroko pojęty etatyzm, stanowi konieczne źródło dobrobytu i prolongaty pozycji społecznej.
Poczucie nierówności i nesprawiedliwości społecznej, brak perspektyw mimo najwyższego w historii wskażnika skolaryzacji na poziomie wykształcenia wyższego, skłania wielu do partycypacji w ruchu neoluddystów XXI wieku: tych którzy winą za obecny stan relacji społecznych obarczają nie tylko globalizację, ale i jedność europejską w jej obecnym kształcie. Na coraz powszechniejszy ruch społecznego protestu nakładają się problemy z imigrantami oraz rosnąca skłonność do akceptacji idei silnej narodowej władzy, nawet kosztem swobód obywatelskich.
Problemy te i wyzwania uzupełnia brak możliwości artykulacji ze strony szerokich warstw społecznych swojej odmiennej od oficjalnie obowiązującej aksjologii, będący pochodną wszechobecnej, uchodzącej za kanon współczesności poprawności politycznej.
Lewica europejska nie potrafi dotąd sformułować remedium na te wyzwania. Odpowiedzią nie jest bowiem ani rozbuchany konsumpcjonizm, a tym bardziej nie akceptowana społecznie limitowana, odpowiedzialna egzystencja. Konflikt cywilizacji którego jesteśmy świadkami, zgłosił też zapotrzebowanie na tożsamość i tradycyjne wartości, wobec którego tradycyjnie laicka lewica także nie potrafi znależć przekonującej odpowiedzi i nie ma na dziś zbyt wiele do zaoferowania. Aprecjacja ekologii, ze wszech miar zasadna, analogicznie nie przyniosła poklasku społecznego lewicy, której świadomy elektorat, zmaga się zarazem z problemami codzienności, wymuszającymi określone zachowania i preferencje konsumenckie, nie zawsze zgodne z pryncypiami ekologów.
Lewica znalazła się zatem w prawdziwym potrzasku. Jeżeli bowiem nie chce być skrajną, wzywającą do rewolucji społecznej lewicą, pozostaje niewiele miejsca na pragmatyczne zachowania, zawłaszczane coraz bardziej przez centro prawicę i prawicę, zmuszane z kolei do ewolucji w kierunku bastionu lewicy, przez zyskującą na sympatiach prawicę narodową.
Jaka zatem przyszłość czeka lewicę we Francji i w Europie?
Bez otwartości, bez zrozumienia permenentnego i nieodwołalnego charakteru zmian socjologicznych, bez redefinicji strategii i celów, bez odważnej redefinicji koncepcji bazy społecznej, wyłącznie marginalizacja, bądż etykieta forpoczty mniejszości. Można co prawda założyć, że mniejszości staną się większością, można czekać na cud, bądź przypadkowy sukces, ale to zdecydowanie defensywna strategia do nikąd.
Marzę o wielkiej, odpowiedzialnej, wrażliwiej, dynamicznej, zróżnicowanej wewnętrznie, obfitującej w ferment ideowy, ale nie kawiorowej i nie kanapowej lewicy. Marzę o lewicy, będącej ucieleśnieniem właścicieli pracy, żyjącej w pokojowej koegzystencji, ale nie w symbiozie z właścicielami kapitału. Marzę o lewicy indyferentnej religijnie, która stymuluje rozwój społeczny, w dbałości o interes ogólu.
Wyniki sondażu są kolejnym potwierdzeniem, że we Francji narasta zmużenie tradycyjną klasą polityczną, a zarazem zwielokrotnia się oczekiwanie na sprawnego, silnego, pragmatycznego polityka na urzędzie prezydenckim, funkcjonującego niezależnie, a właściwie nawet wbrew historycznym podziałom politycznym.
Ewolucja ta widoczna jest conajmniej od dwóch - trzech lat, od ostatecznej weryfikacji negatywnej nadziei Francuzów, pokładanych w powrocie socjalistów do władzy.
Partia Socjalistyczna, dysponująca samodzielną większością parlamentarną, mająca w politycznym władaniu urząd Prezydenta Republiki, nie jest w stanie (odrębną kwestią jest pytanie o znaczenie tzw. obiektywnych trudności w niepowodzeniach P.S, jak choćby kryzysu ekonomicznego, pejoratywów globalizacji, czy skutków kryzysu imigracyjnego) uzyskać wyraźnego postępu w eliminacji ocenianych za kluczowe w odczuciu społecznym, przejawów kryzysu społeczno - politycznego. Efektem jest jednoznaczny kryzys percepcji czerwonej róży, stanowiącej odwieczny symbol francuskich socjalistów.
Francja pogrążona w ekonomicznej stagnacji, przybita i rozdarta wewnętrznie problemem imigrantów, z wyrażnymi narodowymi resentymentami, wchodzi obecnie dodatkowo w pryncypialny spór - eskalowany o ironio w okolicach Święta 1 Maja - dotyczący czasu pracy i podejmowanych przez rząd prób jego uealystycznienia, odbieranego jako zamach na prawa oraz przywileje pracobiorców. Socjaliści zorientowani tradycyjnie na prawa i wolności jednostki, po serii reform zmierzających do aprecjacji praw i statusu szeroko pojętych mniejszości, po nośnych medialnie, efektownych społecznie, choć nieefektywnych ekonomicznie reformach fiskalnych skierowanych przeciwko najbogatszym, stają w obliczu nie tyle zużycia władzy, co utraty społecznego powabu w oczach elektoratu. Wpływ na taki stan rzeczy mają niewątpliwie także afery obyczajowe sięgające szczytów władzy, przejawy prywaty i podziały wewnętrzne w obozie socjalistów, wreszcie ostatnie rewelacje dotyczące optymalizacji podatkowej elit europejskich.
Pobieżna choćby jedynie analiza sytuacji, upoważnia do postawienia tyle odważnej, co kontrowersyjnej hipotezy: czy we Francji, a szerzej w Europie jest jeszcze miejsce na lewicę?
Życie polityczne Europy zatruwa dziś i toczy powszechnie obecny populizm, trudny w ocenie i ideologicznej kwantyfikacji, wymykający się zarówno z prawicowych, jak i lewicowych standardów.
Powszechny zanik tradycyjnych klas społecznych, stawia na porządku dziennym pytania o kształt i kryteria stratyfikacji społecznej współczesnych społeczeństw europejskich, w których rolę dominującą przejmują profesje związane z biurokratycznym państwem: kasta urzędników wszystkich szczebli, dla których szeroko pojęty etatyzm, stanowi konieczne źródło dobrobytu i prolongaty pozycji społecznej.
Poczucie nierówności i nesprawiedliwości społecznej, brak perspektyw mimo najwyższego w historii wskażnika skolaryzacji na poziomie wykształcenia wyższego, skłania wielu do partycypacji w ruchu neoluddystów XXI wieku: tych którzy winą za obecny stan relacji społecznych obarczają nie tylko globalizację, ale i jedność europejską w jej obecnym kształcie. Na coraz powszechniejszy ruch społecznego protestu nakładają się problemy z imigrantami oraz rosnąca skłonność do akceptacji idei silnej narodowej władzy, nawet kosztem swobód obywatelskich.
Problemy te i wyzwania uzupełnia brak możliwości artykulacji ze strony szerokich warstw społecznych swojej odmiennej od oficjalnie obowiązującej aksjologii, będący pochodną wszechobecnej, uchodzącej za kanon współczesności poprawności politycznej.
Lewica europejska nie potrafi dotąd sformułować remedium na te wyzwania. Odpowiedzią nie jest bowiem ani rozbuchany konsumpcjonizm, a tym bardziej nie akceptowana społecznie limitowana, odpowiedzialna egzystencja. Konflikt cywilizacji którego jesteśmy świadkami, zgłosił też zapotrzebowanie na tożsamość i tradycyjne wartości, wobec którego tradycyjnie laicka lewica także nie potrafi znależć przekonującej odpowiedzi i nie ma na dziś zbyt wiele do zaoferowania. Aprecjacja ekologii, ze wszech miar zasadna, analogicznie nie przyniosła poklasku społecznego lewicy, której świadomy elektorat, zmaga się zarazem z problemami codzienności, wymuszającymi określone zachowania i preferencje konsumenckie, nie zawsze zgodne z pryncypiami ekologów.
Lewica znalazła się zatem w prawdziwym potrzasku. Jeżeli bowiem nie chce być skrajną, wzywającą do rewolucji społecznej lewicą, pozostaje niewiele miejsca na pragmatyczne zachowania, zawłaszczane coraz bardziej przez centro prawicę i prawicę, zmuszane z kolei do ewolucji w kierunku bastionu lewicy, przez zyskującą na sympatiach prawicę narodową.
Jaka zatem przyszłość czeka lewicę we Francji i w Europie?
Bez otwartości, bez zrozumienia permenentnego i nieodwołalnego charakteru zmian socjologicznych, bez redefinicji strategii i celów, bez odważnej redefinicji koncepcji bazy społecznej, wyłącznie marginalizacja, bądż etykieta forpoczty mniejszości. Można co prawda założyć, że mniejszości staną się większością, można czekać na cud, bądź przypadkowy sukces, ale to zdecydowanie defensywna strategia do nikąd.
Marzę o wielkiej, odpowiedzialnej, wrażliwiej, dynamicznej, zróżnicowanej wewnętrznie, obfitującej w ferment ideowy, ale nie kawiorowej i nie kanapowej lewicy. Marzę o lewicy, będącej ucieleśnieniem właścicieli pracy, żyjącej w pokojowej koegzystencji, ale nie w symbiozie z właścicielami kapitału. Marzę o lewicy indyferentnej religijnie, która stymuluje rozwój społeczny, w dbałości o interes ogólu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz