wtorek, 26 lipca 2016

Niezależny? Od kogo i do kiedy?

      Francuskie Zgromadzenie Narodowe, staje się areną nowego, nie notowanego dotąd w tej skali zjawiska: liczby posłów niezależnych. Niższa izba francuskiego parlamentu, liczy dziś już 25-ciu deputowanych o takim statusie, co - biorąc pod uwagę liczebność całego Zgromadzenia (577 członków) - stanowi ponad 4% wszystkich posłów.
Analogiczne zjawisko - choć w nieco mniejszej skali - zauważalne jest także w polskim Sejmie (póki co 6-ciu posłów niezależnych na 460 parlamentarzystów, tj. 1,3% wszystkich deputowanych).
Status "poseł niezrzeszony", zarówno w Polsce, jak i we Francji, jest nad wyraz pojemny, będąc odzwierciedleniem szerokiego spectrum przyczyn, obejmując swoim zasięgiem wszystkie tradycyjne opcje polityczne: od prawicy narodowej, po skrajną lewicę. Jest dowodem nie tylko tarć wewnętrznych w łonie ugrupowań partyjnych, instytucjonalnej niewydolności systemu politycznego, ale nade wszystko niskiej skuteczności elit politycznej i analogicznej zdolności do realizacji akceptowanych przez elektorat w procesie wyborczym obietnic. Poza mniej lub bardziej zasadną i społecznie akceptowaną zmianą preferencji politycznych piastujących mandaty parlamentarne, jest także przyczynkiem do podważania zaufania do samej demokracji.
Z drugiej strony, kształt i wymogi ordynacji wyborczych powodują oraz determinują prosty fakt: trudno być politykiem w rozwiniętych, a tym bardziej stabilnych politycznie demokracjach, poza strukturami partyjnymi, co w powiązaniu z kosztami uprawiania polityki zdeterminowanej przez klasyczne procesy marketingowe, stanowi istotną barierę i cezurę wejścia do polityki. W konsekwencji, zasadne jest pytanie, czy status "posła niezależnego", nie jest faktycznym nadużyciem, czy przypadkiem osoba uzyskująca mandat z partyjnej listy, ma prawo do wypowiedzenia posłuszeństwa partii, która ją nominowała, czy wreszcie odejście z klubu parlamentarnego partii nominującej/frakcji parlamentarnej, nie powinno oznaczać z automatu obligatoryjnej konieczności rezygnacji z mandatu, zwłaszcza w systemach nie jednomandatowych. Skoro w procedowaniu parlamentarnym obowiązuje absolut dyscypliny partyjnej, czy jej naruszanie nie powinno zwyczajowo oznaczać konieczności rezygnacji z mandatu? Jeżeli przyjąć obowiązującą wykładnię, że z momentem zaprzysiężenia, parlamentarzysta staje się depozytariuszem nieokreślonej woli narodu, a nie wyborców swojego okręgu wyborczego i nie jest związany z nimi formułą kontraktu wyborczego, czy może jednocześnie zachowywać suwerenność w zakresie decyzji dotyczących swojego statusu i przynależności partyjnej?
Osobiście uważam, że zarówno we francuskim, jak i polskim systemie politycznym, w odniesieniu do niższych izb parlamentu, niezależność parlamentarzysty jest sprawą iluzoryczną i mocno naciąganą, stanowiąc raczej koncepcję marketingową, niż realny byt polityczny. Poza pytaniem o polityczną odpowiedzialność, która - z wyboru partii politycznych - sprowadzona jest de facto wyłącznie do potencjalnej weryfikacji negatywnej w toku kolejnych wyborów, pozostają kwestie tak istotne jak: możliwość skutecznego wykonywania mandatu posła poza parlamentarną frakcją partyjną, pozostających w dyspozycji "niezależnych" zasobów i infrastruktury do efektywnej pracy parlamentarnej. Status posła niezależnego jest prawie zawsze efemerydą, której kres wyznaczają następne elekcje. Ich nieuchronność stymuluje wzajemne procesy miłosierdzia i pojednania, między partiami i parlamentarzystami, zwłaszcza o dużej wartości marketingowej, którą nie zawsze należy utożsamiać z analogiczną merytoryczną, bądź - jako alternatywa - charakterystyczna polityka transferów politycznych, sprowadzająca się do czasami egzotycznych zmian barw politycznych przez posłów. Prolongata kariery parlamentarnej jest determinizmem zawodowych polityków, którzy - także z powodów egzystencjalnych - nie mogą sobie pozwolić na bycie poza polityką, bez uszczerbku dla swojej pozycji społecznej, statusu i poziomu życia. W konsekwencji cierpi demokracja i jej beneficjenci, czyli my wszyscy: obywatele i podatnicy.            
  



      

1 komentarz:

  1. (...)Osobiście uważam, że zarówno we francuskim, jak i polskim systemie politycznym, w odniesieniu do niższych izb parlamentu, niezależność parlamentarzysty jest sprawą iluzoryczną i mocno naciąganą, stanowiąc raczej koncepcję marketingową, niż realny byt polityczny.(...)

    A zatem ustrój tych krajów to demokratura...

    OdpowiedzUsuń