Polskie media donoszą, że Premier RP odmówi w najbliższy piątek 9 bm. spotkania z przebywającym w Warszawie, kandydatem Partii Socjalistycznej w nadchodzących francuskich wyborach prezydenckich Francois Hollande'em.
U podłoża tej decyzji leży wspólnota aksjologii i interesów europejskich konserwatystów, którzy oficjalnie popierają kandydaturę urzędującego Prezydenta Republiki. A zatem po raz kolejny partyjniactwo.
Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że socjalista Hollande jest... faworytem nadchodzącym wyborów.
Zachowanie to trudno nazwać inaczej jak absurdalne, nieodpowiedzialne polityczne, pozbawione strategicznego myślenia o relacjach polsko - francuskich.
Jest dobrym obyczajem, że utrzymuje się relacje z wszystkimi liczącymi się siłami politycznymi funkcjonującymi w systemie demokratycznym, w danym kraju. Polska, polski rząd aspirujący do roli europejskiego mocarstwa, powinien wiedzieć o takich zasadach.
Po wtóre, takie zachowanie jest niczym innym jak wspieraniem kandydatury Holland'a, nie kryjącego swego sceptycyzmu wobec aktualnego kształtu rzeczywistości europejskiej, zapowiadającego między innymi znaczne zmiany preferencji politycznych i większe niż dotąd obciążenia fiskalne dla najbogatszych.
Jak na informacje o swoistym ostracyźmie europejskich przywódców wobec Holande'a zareagują "przeciętni" Francuzi, a tym bardziej jego zwolennicy? Niewątpliwie uznają to jako formę nacisku, nieodpowiedzialnego mieszania się w sprawy wewnętrzne Francji. Pewnikiem jest także i to, że rzesze niezdecydowanych, a tym bardziej niezadowolonych uznają to jako dowód, że Hollande dobrze reprezentuje ich interesy, bo skoro bojkotuje go czerpiąca pełnymi garściami z europejskiej kasy Polska i dążące do hegemonii Niemcy to znaczy... że należy go poprzeć!!!
Jest takie polskie przysłowie o wylewaniu dziecka z kąpielą. Omawiane sytuacja jest jego praktycznym zastosowaniem.
Partiokracja, ciasno pojmowany interes polityczny, sprowadzany do interesu własnej rodziny politycznej, nie jest dowodem na posiadanie politycznych kwalifikacji do rządzenia. Nie jest także dowodem strategii politycznej. Wprost przeciwnie to koniunkturalizm.
Głupio będzie jak Hollande zostanie Prezydentem Republiki. Jedynym wytłumaczeniem może być fakt, że europejscy konserwatyści są już pogodzeni z faktem, że kolejne elekcje oznaczać będą ich porażki. Wtedy rzeczywiście nie będą musieli spotykać się z socjalistycznym, francuskim Prezydentem.
"Cohabitation" to francuski wynalazek polityczny, skutecznie sprawdzony w praktyce, umożliwiający na gruncie obowiązującej konstytucji efektywne zarządzanie krajem przez zantagonizowane polityczne ośrodki władzy [Prezydent i większość parlamentarna]. Dlaczego jego zasady nie mogą obowiązywać w Europie? Dlaczego polska władza polityczna nie wykazuje zrozumienia jego zasad? Czyżby do niego po prostu nie dojrzała i nie dorosła?
Nie jest przecież wykluczone, że kohabitacja stanie się w niedalekiej przyszłości ponownie także polskim udziałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz