czwartek, 15 marca 2012

Marine Le Pen pozostaje w grze - zwycięstwo rozsądku i demokracji

           Kandydatka Frontu Narodowego M. Le Pen ogłosiła niedawno [13 bm], że udało się jej zebrać wymaganych przez ordynację wyborczą 500 podpisów wyborców kwalifikowanych, skutkiem czego może uczestniczyć w wyścigu o prezydenturę.
Do niedawna wydawało się się, że ta ciesząca się poparciem prawie co 5 - go Francuza, trzecia w kolejności - wedle ostatnich sondaży - pretendentka do urzędu Prezydenta Republiki, zostanie wyeliminowana z procesu wyborczego z powodów proceduralnych, a bardziej politycznych. Jej kandydatura, jak i formacja polityczna której przewodzi, nie mieści się w kanonach dwubiegunowego systemu partyjnego [lewica - tradycyjna prawica], od dekad właściwego francuskiej rzeczywistości politycznej. Skutkiem tego był ewidentny przejaw ostracyzmu politycznego francuskiej klasy politycznej, która - wykorzystując przepisy ordynacji wyborczej - próbowała zablokować wyborczy start kandydatki Frontu.
Niewątpliwie to dobra decyzja, niezależnie od tego gdzie zapadła i kto był jej animatorem, dowodząca realizmu i dojrzałości oraz pragmatyzmu francuskich elit politycznych. Wykluczenie z wyborów M. Le Pen mogłoby oznaczać istotnie niższą frekwencję wyborczą, być odebrane jako polityczna manipulacja.
Z pewnością to trafne pociągnięcie także w aspekcie strategicznym: nie powinno pozbawiać się prawa do reprezentacji tak licznego środowiska politycznego, cieszącego się tak istotnym poparciem społecznym.
Wreszcie to ruch roztropny. Oddalający groźbę dalszej alienacji społecznej i wykluczenia politycznego wielu Francuzów.  Francja - jak i cała Europa - stoi przed trudnymi decyzjami, dla których trzeba budować społeczny consensus. W tej sytuacji zwykłĄ nieodpowiedzialnością byłoby mnożenie społecznych konfliktów, podnoszenie już i tak wysokiego poziomu społeczno - politycznej frustracji i alienacji.
Nie jest na dziś przesądzone czy i komu udzieli poparcia M. Le Pen jeżeli nie wejdzie do drugiej tury wyborów. Nie wiadomo jaki będzie przepływ głosów elektoratu Frontu. Trudno przesądzać kto na tym skorzysta. Jedno jest pewne: pełnoprawny udział M. Le Pen w wyborach to zwycięstwo francuskiej demokracji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz