We Francji i w Polsce - mimo istniejących zasadniczych różnic, wśród których fundamentalne znaczenie ma stopień poparcia socjalistów we Francji i fakt sprawowania przez nich oraz kontrolowania kluczowych ośrodków władzy - lewica miast zmierzyć się z kluczowymi problemami społecznymi, szuka tematów zastępczych, lub epatuje problematyką wzmagającą podziały społeczne.
We Francji, po próbie uderzenia fiskalnego w najbogatszych, starciu z Radą Konstytucyjną, przeforsowaniu ustawodawstwa dotyczącego związków parterskich z prawem adpocji, przychodzi czas na dyskusję o ordynacji wyborczej. Cześć środowisk lewicowych, utożsamianych z członkiem socjalistycznego rządu Manuel'em Valls'em, postuluje od wyborów kantonalnych wymóg kandydowania w parach [meżczyzna - kobieta] do poszczególnych miejsc mandatowych. Rzecz jasna jest to zarzewiem konfliktu nie tylko z prawicą, ale i w łonie własnego obozu politycznego [swój sprzeciw jasno wyartykułowali już Zieloni i PCF].
W Polsce, będąca od lat na marginesie życia politycznego lewica, z niewielką zdolnością koalicyjną i analogicznym znaczeniem w systemie politycznym, właśnie wchodzi w czas dekompozycji, ostrych sporów wewnętrznych, traktując je jako przygotowanie do zbliżających się elekcji [od wyborów do Parlamentu Europejskiego poczynając].
Niezależnie od deklarowanych motywów, kwestią zasadniczej wagi jest strategiczna odpowiedzialność, hierarchia priorytetów oraz współgranie celów lewicy z celami społecznymi.
Mam wrażenie, że zarówno w Polsce, jak i we Francji, lewica zaczyna przelicytowywać, a przez to jest coraz mniej zrozumiała społecznie. Stąd już tylko krok do utraty zaufania i niekorzystnego przepływu elektoratu. Żelazny elektorat lewicy, a tym bardziej potencjalny, jest coraz bardziej zdezorientowany, sfrustrowany, wykazuje coraz większe cechy znużenia, zwątpienia, co wzmaga jeszcze poczucie arogancji polityków opcji lewicowych. Dzisiejsze społeczeństwo, zwłaszcza pracowników najemnych, ale i szerokich, zróżnicowanych wewnętrznie warstw średnich, jest istotnie bardziej zainteresowane realnym planem walki z recesją i namacalnymi sukcesami w tej dziedzinie, niż awangardowością lewicy, utożsamianą coraz cześciej z egzotyką. Politycy polskiej i francuskiej lewicy, sprawiają coraz cześciej wrażenie jakby w ogóle nie mieli kontaktu z wyborcami i ich problemami, jakby funkcjonowali wyłącznie w świecie szklanych, klimatyzowanych domów, mówiąc wprost w wirtualnym, sympatycznym, dostatnim dla nich świecie, ufundowanym za pieniądze podatników .
Obudzenie z tego letargu może być dla formacji lewicowych obu krajów bardzo bolesne. Nie wiem kto będzie docelowo, w sensie organizacyjnym beneficjentem niedojrzałości polskiej lewicy. Krótkoterminowo na pewno prawica, zwłaszcza Platforma Obywatelska, głównie na skutek faktu, że znaczą część elektoratu lewicy zostanie w domu podczas wyborów. Jestem natomiast pewien kto przejmie - jeżeli utrzymają się aktualne tendencje - pałeczkę od francuskiej lewicy. Wdzięcznym lewicy zwycięzcą tej krótkowzrocznej, niedojrzałej jej postawy, będzie Front Narodowy, na który swoje poparcie przeniesie znaczna część francuskiego elektoratu lewicy, zwłaszcza małomiasteczkowego i wiejskiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz