Zapowiedziane na 19 lutego br. na Uniwersytecie Cambridge, organizowane przez stowarzyszenie studentów tej prestiżowej uczelni [The Cambridge Union], otwarte spotkanie ze społecznością akademicką, szefowej francuskiego Frontu Narodowego Marine Le Pen, rodzi wiele kontrowersji, budzi demony, zbędne emocje, przede wszystkim stymulowane potrzebami etykietyzacji i bieżącej walki politycznej..
Przyznam, że jest to co najmniej niezrozumiałe.
Marine Le Pen, jest politykiem, który osiągnął trzeci wynik wyborczy w ostatniej elekcji Prezydenta Republiki Francuskiej, jest deputowanym do Parlamentu Europejskiego, jest wreszcie szefem liczącej się, francuskiej formacji politycznej, wpisanej w demokratyczny porządek Francji i Europy, w pełni uznającej reguły demokracji. Jakie niebezpieczeństwa niesie spotkanie z tym politykiem dla ładu światowego, brytyjskiego systemu politycznego, czy porządku publicznego na Wyspach?
Co ciekawe, protesty wobec koncepcji otwartej, publicznej dyskusji Marine Le Pen z przedstawicielami środowiska akademickiego, motywowane względami bezpieczeństwa i konieczności stworzenia swoistej tamy, wdrożenia ostracyzmu w stosunku do upowszechniania idei głoszonych przez Front, uznawanych przez wielu za skrajnie prawicowe, a przez to niebezpieczne, współgrają w czasie ze zmianami legislacyjnymi we Francji i w Wlk. Brytanii, w odniesieniu do nie mniej kontrowersyjnej kwestii legalizacji małżeństw tej samej płci.
W konsekwencji mamy kolejny, namacalny dowód wszechobecnego prymatu poprawności politycznej. W praktyce, opinie i działania kontrowersyjne mogą pochodzić wyłącznie ze środowisk lewicowych, wtedy ujmowane są w dezyderat równości, równouprawnienia, autonomii jednostek, konieczności dostosowania do realiów życia społecznego współczesnego świata. Analogiczna postawa ze strony prawicy, to już ekstremizm, którego muszą dotyczyć działania firmowane przez poprawność polityczną.
Nie wiem czy dojdzie ostatecznie do wzmiankowanego spotkania i nie to jest tu najważniejsze. O wiele istotniejsze jest, aby w Europie przestać uprawiać podwójną moralność i zaniechać stosowanie podwójnych standardów. "Zadżumionymi" nie są ani przedstawiciele lewicy, ani prawicy. Debata publiczna i polityczny dyskurs wymaga tolerancji i otwartości oraz siły argumentów, a nie argumentu siły. Cenzura prewencyjna - kogokolwiek dotyczy - nie tylko nie może stać się obyczajem i normą, ale wymaga - właśnie w imię europejskiej otwartości i tolerancji, zgodności standardów - zdecydowanego napiętnowania. Nie ma chyba lepszej metody edukacji obywatelskiej i politycznej, niż możliwość konfrontowania opinii i koncepcji, także w aspekcie czysto poznawczym.
Dodać trzeba, że choć przyczynkiem do tej analizy jest zachowanie części Brytyjczyków wobec Marine Le Pen [przypomnieć wypada, że prawica narodowa odgrywa także istotną rolę w Wlk. Brytanii], to również w Polsce nie brak postaw i nastawień kopiujących zarysowane wyżej parametry postępowania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz