Przywódca francuskiego Frontu Ludowego [le Front de gauche], francuskiej "lewicy lewicy": Jean Luc Melenchon, a zarazem koalicjant francuskiej Partii Socjalistycznej, afirmując ostatnio początek walki o VI Republikę we Francji oraz zgłaszając pryncypialny sprzeciw wobec rygoryzmu budżetowego i oszczędnościom [l'austerite], rozpoczyna w istocie licytację, wyścig z francuską opozycją, nade wszystko zaś z Frontem Narodowym. Celem tego wyścigu jest walka o "rząd dusz" nad coraz liczniejszym francuskim elektoratem niezadowolonych i sfrustrowanych nie tylko rządami lewicy, ale i niską efektywnością francuskiego systemu politycznego, zmęczonych rządami tradycyjnych francuskich partii politycznych.
Frustracja zwolenników lewicy, jest nie tylko reakcją immanentną zachowaniom społeczeństwa francuskiego, cechuje nie tylko francuski elektorat lewicy. Widoczny odpływ zwolenników lewicy na rzecz bardziej wyrazistych formacji politycznych, wpisuje się w szerszy kontekst europejski, widoczny jest także w innych krajach Starego Kontynentu, w tym oczywiście w Polsce.
Zachowując rzecz jasna proporcje i pamiętając różnice [wspomnieć należy choćby o fakcie, że lewica we Francji niepodzielnie dzierży władzę, a w Polsce od prawie dekady pozostaje zmarginalizowana], spadające lawinowo zaufanie do lewicy we Francji i stabilne - choć niskie [nie przekraczające łącznie 15%] poparcie w Polsce, upoważnia do postawienia tezy, że mamy współcześnie do czynienia ze znacznie głębszym problemem jak tylko przejściowa utrata zaufania społecznego. To bez wątpienia znacznie bardziej złożony proces, uzasadniający tezę o kryzysie tożsamości europejskiej lewicy.
Lewica w Europie, ponosi konsekwencje swoich strategicznych wyborów i zaniechań ostatnich lat:
- będąc "akuszerem" zasadnego przyśpieszenia jedności europejskiej i opowiadając się jednoznacznie za procesem globalizacji, lewica ponosi zarazem współodpowiedzialność za negatywy tego procesu, z rosnącą etatyzacją państw narodowych, biurokratyzacją drogich w utrzymaniu i niewydolnych instytucji europejskich, za niedoszacowanie pejoratywów globalizacji na czele;
- blankietowa bez mała zgoda na swobodny przypływ kapitału, poważnie usprawniła co prawda procesy gospodarcze, ale zarazem w istotny sposób przyczyniła się do zwiększenia suwerenności właścicieli kapitału, którzy w pogoni za maksymalizacją - często w istocie wirtualnych i spekulacyjnych zysków - zapomnieli o priorytetach i zobowiązaniach społecznych. Konsekwencją jest naruszenie społecznej równowagi i poczucia bezpieczeństwa szerokich mas społecznych, powszechne sprowadzenie roli pracobiorców do bezwolnych narzędzi w rękach wielkiego kapitału, co budzi coraz bardziej powszechny, społeczny sprzeciw;
- globalizacja i kryzys gospodarczy, uruchomił jeszcze jedną niebezpieczną praktykę: ryzyko gospodarcze właścicieli kapitału zostało sprowadzone wyłącznie do maksymalizacji zysków, negatywy i wszelkie koszty oraz straty stały się wyłącznie ryzykiem państwa, które - na koszt podatników - zmuszone zostało do daleko posuniętego interwencjonizmu państwowego, celem ratowania instytucji [głównie elementów systemu bankowego] i kluczowych podmiotów gospodarczych. Ta rażąca dysproporcja, bardzo wygodna z punktu widzenia kapitału, brak rozwiązań systemowych w tym względzie, to także kwestia współodpowiedzialności lewicy;
- formacje lewicowe nie zauważyły również i wyraźnie zbagatelizowały konsekwencje zasadniczych zmian w stratyfikacji społecznej, która nie tylko nie odpowiada już archaicznym na dziś kanonom społeczeństwa klasowego, ale i stawia nowe wyzwania, jakim jest choćby udział i znaczenie aparatu biurokratycznego państwa w strukturze społecznej, jako nie tylko podstawowego beneficjenta procesu etatyzacji Unii i państwa narodowych, ale i swoistego arbitra wyborów politycznych;
- lewica europejska nie zdołała wreszcie wypracować dopuszczalnych, a zarazem skutecznych mechanizmów ochrony rynku pracy, nie tylko przed skutkami procesów zmian technologicznych, ale i nie zawsze uczciwą konkurencją gospodarek państw trzecich, których przewaga konkurencyjna oparta jest na istotnie niższych kosztach pracy.
- wreszcie europejska lewica błędnie w moim przekonaniu uznała, że nadszedł czas na nowe regulacje we wrażliwej sferze społeczno - obyczajowej, przyznając jej niczym nie usprawiedliwiony priorytet, kosztem zaniechania i w istocie deprecjonowania wartości fundamentalnych: bezpieczeństwa i spokoju społecznego, zapewnienia pracy, roli tradycyjnej rodziny i tożsamości.
W efekcie, na bazie obiektywnego kryzysu gospodarczego, ale i subiektywnych błędów i zaniechań, europejska lewica nie tylko zawodzi społeczne nadzieje i oczekiwania, nie dysponuje także wiarygodnym, spójnym, pragmatycznym, pozbawionym ideologicznego zacięcia programem. Luka ta jest coraz skuteczniej zapełniania przez ruchy skrajne i prawicę narodową poszczególnych krajów. Coraz częściej podejmowana rozpaczliwa akcja odwrócenia niekorzystnych tendencji, nieudolna próba swoistej konwergencji socjologiczno - programowej i przejścia na pozycje prawicy narodowej lub populistów, to strategiczny błąd klasycznej lewicy, potęgowany przez niezasadne i niezrozumiałe próby dekompozycji organizacyjnej formacji lewicowych.
Lewica na dziś potrzebuje realizmu i odwagi, nowoczesności, ale nie zacietrzewiania i nieakceptowanej społecznie, szeroko rozumianej awangardy, pozytywistycznej pracy u podstaw, a nie ideologicznych, populistycznych, demagogicznych zaklęć. Lewica dla zwycięstwa potrzebuje profesjonalnego rozsądku, osadzonego w ramach demokratycznego porządku, w interesie większości, a nie eksperymentów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz