czwartek, 3 października 2013

"Obcy patriotyzm" współcześnie.

Generał Charles de Gaulle, w odniesieniu do komunizmu i jego wpływów w społeczeństwie francuskim po zakończeniu II Wojny Światowej, używał pojęcia "obcy patriotyzm". Jest faktem bezspornym, że Francuska Partia Komunistyczna, zasadnie nazywana "Partią Rozstrzelanych" [w latach Drugiej Wojny zginęło we Francji 75 tys. członków tej partii, przypomnijmy we Francji skażonej kalaboracją Vichy, Francji której Wolni Francuzi de Gaulle'a uratowali honor!!!], cieszyła się ogromnym poparciem społecznym [w wyborach parlamentarnych, w listopadzie 1946 roku uzyskała 27% głosów, stając się pierwszą partią polityczną Francji]. De Gaulle nie odmawiając francuskim komunistom historycznych zasług, swoistej francuskiej pryncypialności, wskazywał zarazem na obce kulturze i  tradycji francuskiej wzorce oraz standardy i cele polityczne tej formacji, tego ruchu politycznego.
We współczesnej Europie, też mamy do czynienia z pewnością ze zjawiskiem, które może być określane mianem "obcego patriotyzmu", jego konotacja zależna jest jednak niewątpliwie nie tylko od wyznawanej aksjologii, ale i stosunku do poprawności politycznej.
Dla wielu mediów, zwolenników etykietyzacji politycznej, ułatwiającej - na drodze stereotypów - walkę polityczną z przeciwnikami, kluczowym przejawem "obcego patriotyzmu" jest prawica narodowa, nazywana często "ekstremalną", "skrajną", "radykalną" z jednej strony, z drugiej zaś populizm i inne formy radykalnej lewicowości. Abstrahując od faktu, że ów radykalizm, zwłaszcza prawicowy, stale zyskuje na poparciu społecznym w Europie, czego dowodem choćby wybory parlamentarne w Austrii, z ostatniej niedzieli [Austriacka Partia Wolności - FPOe, uzyskała 22,4% głosów], od czasów Rewolucji Francuskiej, europejska scena polityczna, odnotowuje z różnym natężeniem - będącym konsekwencją sytuacji społeczno - politycznej - istnienie formacji politycznych, które rządząca wiekszość określa mianem "skrajnej prawicy", lub "radykalnej lewicy". Kto nie wierzy, kto nie przyjmuje do wiadomości, że prawica narodowa jest trwałym elementem europejskiego krajobrazu politycznego, dysponującym spójnym programem politycznym - który można co prawda różnie oceniać - temu polecam szeroką literaturę w tym zakresie [w Polsce choćby znakomitą pracę Jacka Bartyzela "Umierać, ale powoli" O monarchistycznej i katolickiej kontrrewolucji w krajach romańskich 1815 - 2000, Wyd. Arcana. Kraków]. W konsekwencji, moim zdaniem, w moim głębokim przekonaniu, prawica narodowa nie jest we współczesnej Europie przejawem "obcego patriotyzmu", jest trwale obecnym, legalnym, a dziś w przeważającej części także demokratycznym nurtem politycznym, odwołującym się do tradycyjnego katalogu wartości, obstającym przy prymacie interesów i wartości narodowych.
"Obcym patriotyzmem" nie jest też z pewnością nasilająca się aktualnie w Europie "niechęć do obcych", mająca wyraźne podłoże ekonomiczne i kulturowe, będąca konsekwencją ostatecznego bankructwa lansowanej przez dekady koncepcji "wielokulturowego społęczeństwa", czy też "kreolizacji Europy". Historia Starego Kontynentu, zna bardziej radykalne niż dziś przejawy wrogości wobec innych, obcych, w aspekcie rasy, religii, pochodzenia. 
Katalog postaw i zachowań, które niewątpliwie nie są dziś przejawem "obcego patriotyzmu" - mimo usilnych dążeń niektórych ośrodków opiniotwórczych i przedstawicieli niektórych formacji politycznych - można by budować jeszcze długo. Zasadnicze jest jednak inne pytanie: co zatem jest dziś, w Europie "obcym patriotyzmem"?
Wydaje się, że zwłaszcza dwa zjawiska zasługują na wyrażne nazwanie i pejoratywną ocenę: 1]. ortodoksyjna globalizacja, 2]. odpodmiotowienie społeczeństwa obywatelskiego, z jednoczesnym zawłaszczeniem przestrzeni publicznej przez oligarchie partyjne.
Globalizacja/mondializacja, lansowana długo jako zbawienna droga do powszechnego dobrobytu i wolności na drodze konwergencji, praktyczna metoda na wyrównywanie szans, otwarcie rynków, stała się w istocie instrumentem nowego ładu światowego, z pragmatycznym, skutecznym prymatem bezwzględnego kapitału międzynarodowego, teraz już niczym nie limitowanego, nie podlegającego społecznej kontroli, pozbawionego często zdolności do myślenia i postrzegania rzeczywistości w kategoriach dobra wspólnego, wartości społecznych, redukującego rzeczywistość do wymiaru wyniku finansowego - co istotne - nierzadko z pogwałceniem praw człowieka i fundamentalnego katalogu społeczeństw demokratycznych. Ortodoksyjna globalizacja, sprowadzająca dziś rolę pracobiorcy do "zbędnego kosztu", podejmująca decyzje o alokacji kapitału wyłącznie z perspektywy i motywów maksymalizacji zysku, bez względu na koszty społeczne i zagrożenia demokracji, to moim zdaniem w wymiarze międzynarodowym najbardziej grożny, prawdopodobnie potencjalnie najbardziej brzemienny w skutkach w przyszłości, przejaw "obcego patriotyzmu".
Nie mniej poważnym zagrożeniem, jest postępujące odpodmiotowienie społeczeństwa obywatelskiego, sprowadzanego - niezależnie od oficjalnych deklaracji - do roli mięsa wyborczego, z jednoczesnym całkowitym zawłaszczeniem państwa przez oligarchie partyjne. Zawłaszczenie państwa, to nowoczesna formuła uwłaszczenia klasy politycznej. Coraz trudniej już dziś uwłaszczyć się na majątku narodowym, można natomiast próbować dyskontować dla korzyści osobistych, bądź określonej grupy, choćby prerogatywy w zakresie stanowienia prawa. Jest to tym istotniejsze, że formuły demokratyczne w aktualnych warunkach, niosą za sobą realne zagrożenie cyklicznej wymiany elit politycznych, czego świadomość staje się często główną motywacją, motorem podejmowanych decyzji politycznych, w tym o legislacyjnym charakterze.
Mając powyższe na względzie, miejmy świadomość zagrożeń i  zdecydowanie brońmy się przed "obcymi patriotyzmami" XXI wieku: ortodoksyjnym globalizmem i nasilającym się odpodmiotowieniem społeczeństwa obywatelskiego.    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz