Kiedy słyszę i czytam o zmasowanych atakach poprawnych politycznie mediów i rządzacych partiokracji, na formacje polityczne nowej prawicy europejskiej - nie tylko w Polsce, ale w bez mała całej demokratycznej Europie - których jednym z wyróżników jest sceptyczny stosunek do obecnej formuły Jedności Europy, zwłaszcza w aspekcie aksjologii i kształtu instytucji, bez zbędnej pryncypialności, staram się pragmatycznie ważyć argumenty i stanowiska stron. Czytając jednak o swoistej kaście partiokracji: deputowanych do Parlamentu Europejskiego, ich wyczynach, przywilejach, a czasami wręcz prywacie wiem, że w stosunku do bizantyjskiej elity politycznej Europy, nowa prawica ma absolutną rację.
Analiza przywilejów posłów do P.E, przytoczona ostatnio przez "Gazetę Wyborczą" [wydanie z 5.02.2014, materiał pod tytułem: "Jak żyć z Euroapanaży", s. 12 i 13], nie pozostawia cienia wątpliwości, że w tym aspekcie, już dawno przekroczyliśmy nie tylko granice zdrowego rozsądku, ale i absurdu, a część Europosłów granice przywoitości, rubikon odpowiedzialności, umiaru i dobrego smaku.
Tytułem przypomnienia: pensja netto Europosła - 6200 Euro miesiecznie, nieopodatkowana dieta za każdy dzień [dla jej otrzymania wystarcza podpisanie listy obecności - 306 Euro], 4000 Euro nieopodatkowane na wykonywanie mandatu, 6 miesięczna odprawa za jedną kadencję, 1300 Euro emerytury, już po jednej kadencji, niezależnie od świadczenia krajowego i ocean przywilejów [jak choćby 2 przeloty w obie strony raz, w tygodniu, w klasie biznes]. Dochody miesięczne Europosła mogą sięgać 70 000 zł!!!
Wszystko to ma miejsce w czasie, w którym elity rządzące mówią o konieczności oszczędności, zaciskania pasa, obligują do świadomego samoograniczania się Europejczyków, wobec wyzwań i skomplikowanego charakteru kryzysu, w imię wspólnej przyszłości i sprawiedliwości społecznej.
Zastanawiam się dlaczego biedna Polska, nakazująca pracobiorcom płacić podatek od prawie wszystkiego, mimo braku formalnych przeciwskazań, nie nakłada podatku krajowego na posłów do Parlamentu Europejskiego, wedle naszej skali podatkowej, fundując wybrańcom dodatkowe bonusy.
Najbardziej jednak co budzi moje prawdziwe uczucie odrazy, to oczywisty, widoczny gołym okiem dysonans, między wartościami deklarowanymi publicznie przez Europosłów i ich akuszerów na mocy ordynacji wyborczej: partie polityczne, a ryczącą rzeczywistością, z jawnym brakiem szacunku nie tylko wobec obywateli i prawa [tytułem przykładu, choćby popisy drogowe niektórych posłów], ale po prostu elementarnymi zasadami uczciwości i sprawiedliwości społecznej. Co istotne, niezależnie od formalnych podziałów politycznych, swoista relatywizacja prawa, zasad i obyczajów, w imię partykularnych interesów, ma jak widać powszechnie charakter ponad partyjnego consensusu, porozumienia pod podziałami partyjnymi.
Zbliżająca się kampania wyborcza do Parlamentu Europejskiego, to dobra okazja, aby zapytać kandydatów i wysuwające ich formacje polityczne, o stosunek do zasygnalizowanych kwestii, o program działań zmierzający do eliminacji tych patologii. Nade wszystko jednak, to czas na społeczne otrzeźwienie, na odrzucenie dyktatu partiokracji i ich wybrańców, żyjących ponad stan, z woli demokratycznej wyborców, obok nich. Może czas na głębokie wietrzenie w polskiej i europejskiej polityce, a po nim zasadnicze zmiany formalno - prawne, aby wspólny europejski dom i jego instytucje służyły rzeczywiście nam wszystkim, a nie tylko unijnej biurokracji? Skoro Parlament Europejski w trosce o naszą egzystencję i zdrowie, parametryzuje prawie wszystko - czasami z pogwałceniem praw nauki i zdrowego rozsądku [niech klasyfikacja marchewki i specyfikacja banana oraz kurnika, służy za ilustrację tego zjawiska]- może nadszedł czas, aby zaczął proces zmian jakościowych w Europie od siebie? Może należy domagać się, aby rozwarstwienie społeczne z tytułu nadmiernej, niczym nie uzasadnionej racjonalnie dysproporcji w dochodach, deputowani do Parlamentu Europejskiego zaczęli od swojego podwórka? To byłby i będzie prawdziwy sprawdzian solidarności społecznej, obywatelskiej dojrzałości, bez względu na partyjne barwy i marketingowe zabiegi decydentów politycznych.
Pomóżmy Europosłom, zwłaszcza tym zasiedziałym już w "szklanych domach" rutyniarzom, wrócić do prozy życia, do normalności, wrócić do domu. Pozbawmy ich wygody, przywilejów, nadmiernego dostatku, drogą aktu wyborczego. Czas najwyższy, aby hasło Europy równych szans, nie było propagandowym listkiem figowym dla beneficjentów obecnego kształtu instytucjonalnego Europy!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz