Nagłe, pedantyczne i całościowe, łącznie ze zdjęciami, wymazywanie do niedawna partnerki życiowej Prezydenta Republiki: Francois Hollande, z serwisu internetowego Pałacu Elizejskiego, jest tyle szokujące, co niezrozumiałe.
Po pierwsze, próba eliminacji Pani Valerie Trierweiler ze świadomości społecznej, z przestrzeni publicznej, w dobie internetu i absolutnego panowania mediów, jest zabiegiem całkowicie niezskutecznym i bezcelowym, pobudzającym jedynie spekulacje i budującym atmosferę niezdrowej sensacji. Niezależnie od woli i intencji decydentów, związek Prezydenta Francji z Panią Trierweiler - dla sporej części Francuzów od początku kontrowersyjny i trudny do zaakceptowania - był faktem. Zabiegi zmierzające do sekowania na dziś już byłej partnerki F. Hollande, mogą też mieć dolegliwy dla samego Prezydenta, ale i Jego formacji politycznej ciąg dalszy. Gdyby - dla przykładu - Pani Valerie, w ramach retorsji, postanowiła mówić i upublicznić niektóre fakty, z pewnością splendoru obozowi władzy owe wyznania by nie przyniosły.
Po drugie, urzędujący Prezydent i Jego służby, winni mieć odwagę zmierzyć się z historią i faktami, zwłaszcza tymi, w których inicjowaniu uczestniczyli. Pejoratywna ocena wolnego związku Prezydenta Republiki - dodajmy nie pierwszego zresztą [dla przypomnienia F. Hollande, z Segolene Royal - działaczką Partii Socjalistycznej, również przez lata pozostawał w wolnym związku, którego owocem jest czwórka dzieci] - nie skłoniła Prezydenta do żadnych działań korygujących przed objęciem prezydentury, nie powinna tym bardziej być powodem do pryncypialnych działań dziś.
Po trzecie, casus Trierweiler - Hollande, winien być dla klasy politycznej, nie tylko we Francji, przestrogą, rekomendacją dla strategicznego myślenia w relacjach związków przyczynowo - skutkowych. także w odniesieniu do życia prywatnego, w przypadku aspiracji do czynnego udziału w życiu publicznym. Stając się politykiem, podejmując się funkcji publicznych, rezygnuje się zarazem de facto ze sfery życia prywatnego i w każdym obszarze należy być krystalicznie transparentnym, wprowadzając nawet elementy autocenzury. Polityk nie ma prywatnej swobody, nie ma prawa do podwójnych standardów, ma za to podwójną odpowiedzialność i zobowiązanie, przede wszystkim w stosunku do wyborców. Jeżeli nie potrafi sprostać społecznym oczekiwaniom, nie powinien mieć politycznych aspiracji. Polityka to służba i wolny wybór, a nie dynastyczne zobowiązanie, zwłaszcza w czasach demokracji.
Po czwarte. życie prywatne Prezydenta Republiki - na dziś przedmiot dociekań i kąśliwych uwag nie tylko w mediach satyrycznych - z pewnością zostanie wykorzystane przeciwko F. Hollande i Partii Socjalistycznej, w nadchodzących kampaniach wyborczych, jako dowód relatywizmu moralnego i nieodpowiedzialności oraz niedojrzałości.
Nie jestem bynajmniej admiratorem Pani V. Trierweiler, zwłaszcza mając na względzie jej stosunek do matki dzieci Prezydenta Republiki S. Royal, w sferze życia publicznego. Nie widzę jednak zarazem powodów i uzasadnienia dla działań podejmowanych wobec niej obecnie przez Pałac Elizejski. Historia - nawet pomyłek - to też historia, zwłaszcza gdy dotyczy elity władzy.
A tak na marginesie, bodaj ostatnim Wielkim Francuzem, był Generał Charles de Gaulle, którego życie - także prywatne - jest przykładem wierności zasadom Dekalogu. Nostalgiczna tęsknota za hierarchią wartości Generała, ma ponadczasowy wymiar. Czy nadzieja, że jest możliwa ich ponowna waloryzacja jest tylko nielogicznym, absurdalnym, romantycznym marzeniem?
"Nostalgiczna tęsknota za hierarchią wartości Generała, ma ponadczasowy wymiar. Czy nadzieja, że jest możliwa ich ponowna waloryzacja jest tylko nielogicznym, absurdalnym, romantycznym marzeniem? "
OdpowiedzUsuńObawiam sie, ze tak. Nie zauwazylam ani na francuskiej, ani na polskiej scenie politycznej kogos z tak ogromna charyzma polaczona z uczciwoscia. Pozostaje miec nadzieje, ze takie czasy nadejda; jednak mam watpliwosci, czy w dzisiejszych czasach uchowa sie krystalicznie czysty charakter. Charyzmatyczny tak.
Pozdrawiam serdecznie
Irena/azer
Jak zawsze dotąd, pełen consensus. Pozdrawiam
UsuńMoj duch przekory szepcze dosc donosnie - czas na maly spor!. Alem z natury nieklotliwa, wiec poki co, niech ten consensus trwa. Zawszec to przyjemniej zasnac ze swiadomoscia, ze jest ktos, kto podziela nasze poglady, ze nie jestesmy odosobnieni w naszym postrzeganiu swiata.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, do zobaczenia w moim ukochanym Paryzu.
Irena/azer
Czas na ożywczy spór merytoryczny, bez argumentów ad personam, pewnie przyjdzie. Paryż to dla mnie też wymarzone miejsce, w którym - z obiektywnych powodów - bywam znacząco rzadziej niż Pani, co nie znaczy że uczucie do tego pieknego, symbolicznego miejsca jest mniej gorące. Pozdrawiam serdecznie!!
OdpowiedzUsuń