niedziela, 4 maja 2014

Wybory do P.E: polityka to nie metereologia, znajomość frontów nie wystarczy

Cieszący się póki co pozytywnym odbiorem, nowy Premier Francji Manuel Valls [64% respondentów uważa, że to dobry Premier Ministre], na wczorajszym [3.05.2014] spotkaniu z członkami lewicowej organizacji Młodzi Socjalisci [Jeunes socialistes], apelował do młodych Francuzów, aby nie oddawali terenu skrajnej prawicy, w nadchodzących wyborach do Parlamentu Europejskiego.
Awers graniczący z histerią, na tle Frontu Narodowego i jego poparcia społecznego we Francji, przyjmuje charakter ponadpartyjnego uczulenia, nie tylko zresztą nad Sekwaną. 
Polityka to jednak nie metereologia: znajomość frontów nie wystarcza do skutecznego stawiania diagnozy przyczyny renesansu ruchów narodowych, sceptycznych wobec - między innymi - aktualnego kształtu integracji europejskiej, a nade wszystko nie pozwala na ich prostą polityczną i społeczną neutralizację. W pogodzie, skuteczna estymacja frontów atmosferycznych, umożliwia sięgnięcie po równie prosty katalog dostępnych działań dostosowawczych: trzeba sięgnąć po parasol, łopatę do śniegu lub strój kąpielowy. Polityka wymaga bardziej wysublimowanych działań i przedsięwzięć, a nade wszystko wiarygodności.
Apel do młodych Francuzów o odmowę poparcia wyborczego dla Frontu Narodowego, jest rzecz jasna zasadny z punktu widzenia interesów tradycyjnych formacji francuskiej sceny politycznej, tyle że wybitnie życzeniowy, a przez to mało realny.
Co bowiem ma skłonić młode pokolenie - nie tylko we Francji - do obdarzenia zaufaniem wyborczym - tradycyjne ugrupowania systemu partyjnego?
Europa, to ponad 5 mln bezrobotnych w wieku do 25 lat, które staje się jednym z głównych problemów społecznych. Francji co prawda sytuuje się póki co daleko od poziomu bezrobocia Hiszpanii [54,3%] i Włoch [41,6%] w tej kategorii wiekowej, ale francuskie statystyki są także przerażąjące [25,6% Francuzów do 25 roku życia nie ma zatrudnienia, na marginesie w Polsce 27,4% młodzieży pozostaje bez pracy].
Wyborcy zewsząd są wręcz bombardowani informacjami o patologiach w polityce, prywacie czołowych przedstawicieli oligarchii partyjnych, którzy - zaznajomieni z zasadami maretingu politycznego - usiłują przekonać obywateli o swoim oddaniu i poświęceniu dobru wspólnemu. Misterny plan marketingowy polityków, pryska jak bańka mydlana w zestawieniu z informacjami o dochodach i przywilejach polityków, zwłaszcza posłów do Parlamentu Europejskiego. Ich apanaże szokują i bulwersują nie tylko bezrobotnych, ale i rzetelnie pracujących, zatrudnionych od lat.
Bezrobotny, może otrzymać darmowy bilet autobusowy lub kolejowy na dojazd na rozmowę kwalifikacyjną, europeseł ma darmowy i nie limitowany bilet na samolot. Ryczałt za jednorazowy, także nie limitowany dojazd własnym samochodem do Brukseli dla posła do P.E jest wyższy - przynajmniej w przypadku Polski - niż miesięczny zasiłek dla bezrobotnego. O przywilejach podatkowych i emerytalnych nawet nie wspominając.
Apatia, zbudowana na bazie oceny dotychczasowej skuteczności niewiara w zdolności i kompetencje tradycyjnych elit, skłania młodych - choć nie tylko - do szukania alternatywy, jakimi w wielu europejskich społeczeństwach zdominowanych przez poprawność polityczną stają się ruchy narodowe, zwane - z powodów prymatu etykietyzacji nad merytoryczną dyskusją - ekstremalnymi, skrajnymi, radykalnymi etc.
Na szczęście coraz więcej Europejczyków, nie tylko młodych, stawia pragmatyzm, racjonalność polityczną, nad pseudo ideowością, schematem, przywiązaniem i polityczną tradycją.
Gdyby polityka rządzących europejskich elit, zapewniała minimum sprawiedliwości społecznej, gwarantowała stabilizację życiową dla pracujących, była rękojmią perspektyw zawodowych i życiowych, młodzi Europejczycy z pewnością nie oddawaliby terenu opozycji, a nie tylko ruchom narodowym. Rycząca rzeczywistość determinuje jednak fakt, że europejski elektorat, tęskniący za normalnością, szuka alternatywy.
Dla zdegustowanej rozwojem sytuacji, "starej" elity politycznej Europy, realnie zagrożonej utratą przywilejów, a zarazem bezradnej i jałowej w aspekcie realnych, transparentnych planów działania, skazanej - werdyktem wyborczym - na nieuchronną, co prawda rozłożoną w czasie, ale utratę władzy, mam jako memento i credo powiedzenia de Gaulle'a: "[...] żadna polityka nie jest wartościowa w oderwaniu od rzeczywistości [...]".      




         
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz