W dzisiejszym wydaniu [3.12.2015r.] Dziennika "Rzeczpospolita", ukazał się nader interesujący wywiad z byłym Prezydentem Republiki Francuskiej (1974 - 1981), członkiem Akademii Francuskiej, autorem bestsellerowych książek - Valery Giscard'em d"Estaing.
Niezależnie od faktu, że VGE darzę osobistą estymą, z powodów o których mam nadzieję jeszcze kiedyś napiszę, wspomniany wywiad jest ciekawą, prowadzoną wbrew zasadom poprawności politycznej, analizą sytuacji w Europie i we Francji, z wątkami odnoszącymi się wprost do Polski.
Prezydent Giscard d'Estaing ocenia, że proces rozszerzenia Unii Europejskiej na Wschód został przeprowadzony zbyt szybko. U źródeł tego błędu leży nagły rozpad Związku Radzieckiego i pilna potrzeba budowy nowego ładu europejskiego, przeprowadzona zbyt pośpiesznie, niezbyt starannie, co uznać należy za zasadniczy błąd Unii.
Pośpieszne zjednoczenie nie uwzględniło zróżnicowania wewnętrznego państw, stopnia zapóźnień cywilizacyjnych i ekonomicznych niektórych nowych członków, a co najważniejsze, nie spowodowało zmian świadomościowych w elitach politycznych i społeczeństwach nowych krajów członkowskich. Zjednoczona Europa nie została potraktowana przez nowe kraje członkowskie jako nowa formuła polityczna, jako aksjologiczne zobowiązanie, ale nade wszystko jako szansa na odrobienie dystansu rozwojowego do "Starej Unii". "[...] Dla Europy Środkowej Unia jest głównym sposobem na wsparcie finansowe [...]", jest źródłem kapitału na pokonanie niedorozwoju i szeroko pojęty skok cywilizacyjny. Europa potrzebuje nie tylko wspólnej waluty, ale nade wszystko ujednolicenia mechanizmów polityczno - gospodarczych, od rozwiązań fiskalnych poczynając. Harmonizacja jest optymalnym terminem pozwalającym zdefiniować potrzebny i nieuchronny obszar zjednoczenia Europy.
Giscard obala przy tym mit, że zróżnicowanie poziomu rozwojowego między krajami Unii, uniemożliwia intensyfikację procesu harmonizacji, przywołując przykład USA, gdzie różnice między Kalifornią, a Alabama czy Luizjaną, są w jego opinii nie mniejsze, niż analogiczne między Niemcami, a Portugalią dla przykładu.
Drogą do przyspieszenia budowy Zjednoczonej Europy ma być jej federalizacja i podział ne te kraje które chcą rzeczywistej unifikacji oraz te, które preferują istnienie na jej peryferiach. Alternatywą jest dekadencka Europa bezradności.
Były Prezydent V Republiki wykazuje też sceptycyzm w kwestii strategii Europy odnośnie rozwiązania kryzysu ukraińskiego. Europa w tym konflikcie jego zdaniem kieruje się fobiami, uproszczeniami i fałszywymi założeniami. W percepcji Giscarda d'Estaing, Ukraina musi być zorganizowana na wzór hiszpański, z silna autonomią regionów i rzecz najważniejsza: aspiracje ukraińskie do Unii Europejskiej są bezpodstawne: "[...] Ukraińcom trzeba powiedzieć uprzejmie, ale jasno, że do Unii Europejskiej nie wejdą. To wielki kraj, którego miejsce jest między Europą i Rosją, ale nie w Unii.[...] Ukraińcy nie są Europejczykami [...]".
Czytając wywiad z VGE, śledząc jego tok myślenia z polskiej perspektywy, bez emocji, ale też i bez zacietrzewienia, z daleka od podszytego zgubnym romantyzmem polonocentryzmu i mesjanizmu, warto co najmniej uwagi Giscarda przeanalizować. Czy aby nie jest to trafna diagnoza? Czy dla nas Polaków, beneficjentów rozszerzenia Europy, Unia jest wspólnotą wartości, z którą się identyfikujemy, czy raczej wyłącznie dostawcą kapitału i sprawcą swobody przemieszczania się? Czy polski, zgubny, przaśny nacjonalizm, nie leży w opozycji do aksjologii Wspólnoty? Jaki wreszcie jako Polacy mamy pomysł na wspólny europejski dom: to ma być skansen, czy prawdziwa jedność społeczno - polityczno - ekonomiczna?
To fundamentalne pytania, nie tylko wynikające z konsekwencji bieżącej walki politycznej w Polsce. To kwestia narodowej, ponadczasowej strategii. Musimy bowiem pamiętać, że Unia to nie bezwolna krowa holenderka, to nowe ramy naszej wspólnej europejskiej egzystencji i przyszłości, zwłaszcza w tych trudnych czasach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz