niedziela, 23 października 2011

Polski, współczesny antyklerykalizm, a francuskie doświadczenia

     Wielokrotnie - także na stronach tego bloga - dawałem wyraz swojemu sceptycyzmowi wobec strategii i priorytetów współczesnego Kościoła polskiego, wobec aksjologii części hierarchii kościelnej.
Za zasadny i w pełni uprawniony uważam dystans, by nie powiedzieć sprzeciw wobec politycznych aspiracji części duchowieństwa, jego dążenia do sprawowania rządów nie tylko w wymiarze duchowym, ale nade wszystko w aspekcie wpływów i ocen politycznych.
Jestem przeciwny dominacji Kościoła w życiu społecznym, jego materialnej pazerności, zauważam fasadowość i powierzchowność obrzędów, a przede wszystkim rzucającą się w oczy dychotomię między zachowaniami, a głoszonymi priorytetami wielu proboszczów [nieskrywany, wręcz manifestowany konsumpcjonizm wielu z nich, jest po prostu nie do zniesienia].
Wiem, że Kościół wymaga reform, jego rola w życiu społecznym zredefiniowania, przywileje głębokiej analizy pod kątem zasadności ich dalszej prolongaty.
Z drugiej jednak strony, dezyderaty programowe Ruchu Palikota w omawianym aspekcie, jego konsekwentny, dla niektórych w pełni zasadnie skrajny antyklerykalizm, choć nośny programowo i wielokrotnie słuszny co do diagnozy stanu spraw, musi co najmniej szokować w aspekcie katalogu proponowanych remediów. 
Janusz Palikot - niczym swego czasu [1868] francuski pisarz Charles - Augustin Saint Beuve [1804-1869] -  słusznie konstatuje, że życie społeczne jest bogatsze i nie sprowadza się wyłącznie do imperatywu akceptacji   absolutnego autorytetu i ślepego posłuszeństwa, które symbolizuje po wielekroć współczesny katolicyzm. Jego - mam nadzieję - nie instrumentalne aspiracje do laicyzacji życia publicznego w Polsce, zasługują na odnotowanie. Zarazem trzeba jednak pamiętać, że laicyzacja ta - odwołując się do doświadczeń francuskich - jest trudnym, wielokierunkowym, a przede wszystkim długotrwałym i burzliwym procesem. Dość przypomnieć, że między Konkordatem [1801], a jego zerwaniem i formalną laicyzacją [1905] minęło ponad 100 lat!!! Dzieje Francji ostatnich dwustu lat, to między innymi tragiczne dzieje walki o laicyzację, przyjmującej niestety czasami formę walki z Kościołem i katolikami, z najbardziej tragiczną kartą ludobójstwa wobec ludności Wandei na czele [o tym tragicznym czasie w jednym z następnych wpisów]. Warto o tym pamiętać.
Jest bez wątpienia zasadną dyskusja o opodatkowaniu Kościoła, zniesieniu jego przywilejów, a przede wszystkim ujawnieniu dochodów, zwłaszcza w czasie kiedy otwarte, odważne reformy są w Polsce potrzebne w wielu dziedzinach. Zrozumienie hierarchii kościelnej dla tych reform, ich otwarte poparcie, byłaby skądinąd dowodem na jej umiejętność samoograniczenia, rezygnacji z własnych profitów i przykładem godnym do naśladowania dla innych grup społecznych, korzystających ze szczególnego statusu, kosztem większości społeczeństwa.
Normalizacja pozycji Kościoła i duchowieństwa w życiu państwa i społeczeństwa, nie może jednak przyjmować formy ostentacyjnej walki z symbolami, przede wszystkim z krzyżem. To niebezpieczne zabiegi, o trudnych do przewidzenia konsekwencjach.
Próba dyskredytowania, podważania społecznej roli Kościoła, to działanie które musi budzić sprzeciw, zwłaszcza w dzisiejszej Europie.
Tolerancja to wielowiekowa tradycja europejska, która jest nadal społecznie potrzebna, a jej istnienie zasadne, jednak zarazem równie potrzebne i pożądane jest także miejsce dla krzyża, również w życiu publicznym.
Współczesna, dekadencka, targana wewnętrznymi problemami i antagonizmami Europa, potrzebuje wspólnej platformy w aspekcie tożsamości, tą zaś jest w stanie zapewnić jedynie chrześcijaństwo. Walka z symbolami chrześcijaństwa, nie jest w konsekwencji tylko walką z Kościołem, nie jest tylko walką o swobodę indywidualnego wyboru. Prowadzona w zarysowanym przez Ruch Palikota scenariuszu, jest także walką przeciw społecznej i kulturowej pozycji Kościoła. Co zatem ma ją zastąpić, przecież życie nie znosi pustki? 
Jeżeli półksiężyc i Koran, to jestem zdecydowanie i otwarcie przeciw. Jeżeli chrześcijaństwo ma zostać zastąpione w Europie przez islam, to jestem - jak swego czasu M. Barres we Francji - zwolennikiem republikańskiego nacjonalizmu. Nie jestem przy tym przeciwnikiem islamu, rozumiem w pełni tych, którzy darzą go atencją, a tylko sprzeciwiam się jego dominacji w Europie.  
Obawiam się, że w bezmiarze naszych polskich problemów, temat laicyzacji jest kolejnym, choć niebezpiecznym tematem zastępczym, który dodatkowo podzieli i tak już skrajnie zantagonizowane społeczeństwo. Po co zatem podnosić temperaturę politycznego dyskursu, czy doprawdy w Polsce nie ma istotniejszych spraw, jak dyskusja o krzyżu w Sejmie i szkole?  Czy warto?    
           

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz