niedziela, 9 września 2012

Gorąca jesień we Francji, a w Polsce jesień ostatniej szansy?

Wedle ostatnich sondaży [np. sondaż BVA dla "Le Parisien", opublikowany w internetowym wydaniu "L'Express" z 9.09.2012], już 6 - ciu na 10 - ciu Francuzów, nie jest zadowolonych z działalności Prezydenta Republiki F. Hollande'a. Prezydent coraz częściej wzywany jest do zasadniczej redefinicji celów.  Pamiętać przy tym trzeba o swoistym komforcie rządzenia francuskich socjalistów, którzy kontrolują wszystkie kluczowe ośrodki władzy [urząd prezydencki, Zgromadzenie Narodowe], mają zatem swobodę w realizacji swoich celów strategicznych. 
Poparcie Platformy Obywatelskiej w Polsce i jej lidera, a zarazem Premiera rządu, oscyluje wokół wartości uzyskiwanych przez F. Hollande'a we Francji. Platforma uzyskuje maksimum 40% poparcie, pozostając i tak niezmiennie liderem w polskim życiu politycznym.
Prezydent Hollande chce odzyskać zaufanie i inicjatywę polityczną na drodze reform zorientowanych na podtrzymanie poparcia warstw średnich i pracujących: program tworzenia nowych miejsc pracy, dolegliwe, progresywne opodatkowanie najbogatszych,  złagodzenie rygorów ustawy emerytalnej w aspekcie wieku emerytalnego [60 rok życia, przy 40 letnim okresie zatrudnienia].
Równocześnie w szeregach rządzącej Partii Socjalistycznej we Francji rozpoczyna się decydujący etap walki o sukcesję, po odchodzącej z kluczowej funkcji Przewodniczącej M. Aubry. Stopniowo zaczyna podnosić się z porażki wyborczej francuska prawica. Front Narodowy nie ukrywa, że jego najbliższym, strategicznym celem są wybory samorządowe 2014 roku, które stanowić będą niezbędne choćby z formalnego punktu widzenia podłoże, do próby sięgnięcia po władzę w kolejnej elekcji parlamentarnej i prezydenckiej.
W Polsce targanej aferami i coraz większymi antagonizmami,  zewsząd słyszymy o nowej, planowanej jeszcze na ten miesiąc ofensywie politycznej rządu pod hasłem "nowego expose". Równocześnie pojawiają się informacje o możliwości rekonstrukcji rządu, oraz wejścia do niego tak kontrowersyjnych postaci jak J. Kluzik - Rostkowska, co nie uważam bynajmniej za znak roztropności i dowód strategicznego myślenia ze strony liderów P.O [casus ministra Arłukowicza, winien być wystarczającą lekcją pokory]. 
Mając świadomość ograniczeń wynikających z uwarunkowań międzynarodowych, globalnego i obiektywnego charakteru kryzysu ekonomicznego, a także determinantów budżetowych Polski, zastanawiam się dlaczego Platforma nie decyduje się na naprawdę odważny ruch, na poważne, a nie medialne jedynie odzyskanie inicjatywy politycznej, ryzykowane zarazem, choć stanowiące w moim przekonaniu działanie ostatniej szansy dla tej formacji.
Analizując sytuację polityczną i socjologiczną w Polsce, w aktualnych uwarunkowaniach parlamentarnych, prawdopodobieństwo istotnej jakościowo zmiany w rządach obecnej koalicji, jest w mojej ocenie równe zeru. 
PSL - niezależnie od wątpliwych zmian na Kongresie tej formacji - pozostanie "wielkim hamulcowym" zmian reformatorskich, koncentrując swoją uwagę na ochronie interesów własnego elektoratu. Dla Platformy jest chyba od dawna jasne, że z PSL -em nie da się wdrożyć żadnych istotnych zmian, dynamizujących polską rzeczywistość, czyniących ja zarazem bardziej nowoczesną, transparentną i efektywną.
PiS podejmujący skądinąd interesującą próbę merytorycznego "uderzenia" w Platformę, nie posiada zdolności koalicyjnej, a wzajemne animozje między przywódcami partyjnymi, czynią rozmowę o "wielkiej koalicji" mało użytecznym marzycielstwem. Trudno także odpowiedzialnie założyć - biorąc zwłaszcza pod uwagę doświadczenia historyczne - że PiS uzyska status partii rządzącej samodzielnie w następnych wyborach. 
SLD nie potrafi odzyskać poparcia społecznego, a Ruch Palikota targany wewnętrznymi sprzecznościami i aspiracjami, dryfuje od partii reprezentującej interesy szeroko pojętych mniejszości, przez partię populistyczną, do partii liberalnej, sprzyjającej interesom prywatnych przedsiębiorców, tracąc relikty ledwie co stworzonych podstaw własnej tożsamości.
Jedynym poważnym zagrożeniem dla Platformy jest zapowiadana kampania polityczna związków zawodowych [zwłaszcza NSZZ "Solidarność"], które na bazie utraconego i zawiedzionego przez koalicję zaufania społecznego, spróbują zdynamizować sytuację polityczną w Polsce, tworząc podstawy instytucjonalne pod ewentualne przyszłe rządy z własnym udziałem, a minimum uzależnionych od własnego poparcia.
Zastanawiam się dlaczego liderzy Platformy - dodajmy coraz bardziej targanej interesami wewnętrznych frakcji - nie decydują się na uderzenie wyprzedzające. Dlaczego Platforma prezentując wpierw swoje dopracowane strategiczne priorytety, sama nie odwołuje się do woli wyborców. Dlaczego nie stawia sprawy bardzo jasno: w obecnym układzie politycznym nie jesteśmy w stanie efektywnie rządzić, z uwagi na ograniczenia rządu koalicyjnego. W konsekwencji decydujemy się na przedterminowe wybory, dla których alternatywą jest jedynie obecny marazm, lub rządy PiS. Jesteśmy gotowi i przygotowani wziąć całą odpowiedzialność za Polskę, nie jesteśmy jednak zainteresowani kontynuacją rządzenia w obecnym kształcie i układzie parlamentarnym. Nie rozumiem dlaczego Platforma nie aspiruje i oficjalnie nie zgłasza aspiracji francuskich socjalistów: warunkiem sprawności rządzenia jest efektywne posiadanie władzy. W polskich warunkach potrzebna jest rzeczywista większość parlamentarna i swoboda utworzenia samodzielnego, autorskiego rządu.  
To jest ryzykowna z punktu widzenia elit Platformy, ale zdaje się jedynie słuszna strategia. Platforma winna odwołać się do woli wyborców właśnie teraz, prezentując szczegółowy program, deklarując "nowe otwarcie". Jestem pewien, że polski wyborca zachowa się racjonalnie, a wynik wyborów albo da Platformie tytuł do dalszego rządzenia, względnie odsunie ją od władzy. 
Jeżeli P.O tego nie zrobi, z dużą dozą prawdopodobieństwa w najbliższych wyborach i tak utraci władzę, lub co najwyżej prolonguje ją na dotychczasowych zasadach, nie mogąc poszczycić się fenomenalnymi efektami okresu swego rządzenia, z wyjątkiem historycznego rekordu długości sprawowania samej władzy. To jednak wątpliwa kategoria liderowania. 
Przywództwo wymaga zdolności do przewidywania i podejmowania strategicznie odważnych decyzji. Zdaje się, że nadchodząca jesień jest dla Platformy w Polsce czasem ostatniej szansy.
Prezydent Hollande i francuscy socjaliści mają jeszcze trochę więcej czasu, choć też nie za wiele. Posiadają również  faktyczną, pełną władzę, co czyni ich sytuację wydatnie lepszą niż obecna Platformy w Polsce. Ich ocena w konsekwencji, dokonana przez Francuzów będzie zapewne bardziej surowa. To oczywiste i sprawiedliwe zarazem.
Zarówno Platforma w Polsce, jak i socjaliści we Francji muszą mieć świadomość, że socjotechnika i marketing polityczny, jedynie do czasu gwarantują sukcesy wyborcze i poparcie społeczne.
Stopień apatii społecznej, zniechęcenia niską sprawnością rządzenia oraz oburzenia patologiami władzy, może w efekcie końcowym naturalnie prowokować działania nie mieszczące się porządku demokratycznym. Niestety. Polityka kreowana i sprawowana na ulicy, z pewnością nie spełnia kryteriów, nie jest gwarantem demokracji.       
    
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz