W Europie narasta społeczne rozgoryczenie, frustracja i sprzeciw wobec kolejnych mutacji aplikowanych programów oszczędnościowych. Przy czym - co nader symptomatyczne - nie dotyczy to wyłącznie krajów pogrążonych w strukturalnym kryzysie [Grecja, Portugalia, Hiszpania].
Zawrotną karierę robi pojęcie sprzeciwu wobec dalszych oszczędności i wyrzeczeń, także we Francji, która stała się w ostatnich dniach areną masowych wystąpień społecznych pod hasłem "Non l'austerite" ["Nie dla wyrzeczeń"].
Wyraźnie narasta niechęć nie tylko do polityki "zaciskania pasa", ale także dla uniwersalnych wartości liberalizmu: wolnego przepływu kapitału, mondializacji/globalizacji, wreszcie do instytucji europejskich, a nawet samej koncepcji jedności europejskiej.
Polska, sobotnia manifestacja w Warszawie, wpisuje się zatem w szerszy kontekst, jest elementem ogólnoeuropejskiego niezadowolenia. Istotną różnicą - ograniczając się do przykładu Francji - jest jednak reakcja władz politycznych na te wydarzenie.
We Francji rząd zadeklarował, że bolesny zmiany zostają wprowadzone na okres maksimum 2 lat, ogłaszając zarazem koncepcję "skromności budżetowej", która sprowadza się między innymi, do zamrożenia budżetów instytucji centralnych i 10% redukcji dodatków płacowych francuskich deputowanych. Nikt zarazem nie próbuje dyskredytować uczestników demonstracji i ich organizatorów.
W Polsce - póki co - koalicja rządowa podejmując i przejmując od opozycji zasady polityki inwektyw wobec adwersarzy politycznych, ogranicza się wyłącznie do dezawuowania koncepcji swoich przeciwników, nie prezentując kompleksowego, spójnego, osadzonego w ramach czasowych programu politycznego. Dodatkową okolicznością komplikującą sytuację społeczno - polityczną w Polsce, jest kwestia Tragedii Smoleńskiej, która staje się z wolna elementem dywersyfikacji politycznej, a zarazem integracji obozu władzy i znacznej części opozycji.
Wydaje się, że europejska klasa polityczna nie znalazła dotąd [zasadnym jest zarazem pytanie, czy w ogóle znajdzie?] remedium na naturalny sprzeciw szerokich warstw społecznych wobec de facto obniżenia dotychczasowego poziomu życia. Opór społeczny narasta tym bardziej, że zarazem widoczne jest coraz bardziej budzące społeczne rozgoryczenie rozwieranie się biegunów społecznego bogactwa, niska efektywność i społeczne zaangażowanie - z punktu widzenia interesów zbiorowości - ponadnarodowych koncernów i instytucji finansowych. Powszechnym dezyderatem staje się powrót do interwencjonizmu i aprecjacji państwa narodowego.
Sytej dotąd, bezpiecznej, pławiącej się w indywidualnej konsumpcji Europie Zachodniej, przychodzi się zmierzyć z największym bodaj wyzwaniem od czasów II wojny światowej.
Co do sprzeciwu wobec wyrzeczeń, panuje - co zrozumiałe - społeczny consensus. Pytanie tylko co w zamian. Czy współczesne społeczeństwa europejskie znajdą rozwiązanie w ramach obowiązującego porządku prawnego, czy filary XX wiecznej demokracji wytrzymają wielokierunkową presję? A może jednak nieuchronnie nadchodzi czas radykalizmów, mniejsza o to czy prawicowych, czy lewicowych?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz