sobota, 9 listopada 2013

Arogancja czy głupota władzy, czyli Bogowie zejdźcie z Olimpu!!

Kiedy ponad trzy dekady temu, jeszcze będąc uczniem liceum, byłem po raz pierwszy dłużej we Francji, fascynacji krajem i kulturą, sklepami pełnymi towarów i salonami samochodowymi, gdzie "od ręki" można było kupić samochód, a kolorowe materiały reklamowe otrzymać za darmo i sprzedać w Polsce po powrocie kolekcjonerom, towarzyszyło niezmiennie łamanie stereotypów o kapitaliźmie i demokracji.
Dziś w wielu dziedzinach nastąpiła prawie całkowita konwergencja, polska ulica niczym nie różni się od francuskiej, oferta rodzimego sklepu - zwłaszcza sieciowego - od swego francuskiego odpowiednika, a wiele elementów infrastruktury [jak choćby stacje benzynowe], wygląda w Warszawie znacznie lepiej, niż w Paryżu.
Jest jednak dziedzina, obszar życia społecznego, gdzie dystans dzielący nas od Francji uległ znacznemu powiększeniu.
Wracając do mojego szkolnego wyjazdu do Francji, najbardziej co mnie wówczas uderzyło, to relacje między obywatelem, a władzą. Mer miasta, które nas gościło, przyjeżdżał do nas na rowerze sportowym i w sportowym przyodziewku, pytając o wrażenia, potrzeby, opinie. Nie budziło to konsternacji naszych francuskich gospodarzy, którzy traktowali takie zachowanie jako naturalne, nie wymuszone okolicznościami i potrzebami poprawności politycznej [gwoli jasności, mer spotykał się z nami w garniturze także, jeżeli wymagały tego okoliczności].
Dziś, kiedy burmistrz mojego miasta nie widzi nic niestosownego w tym, że nie odpowiada na kierowaną do niego korespondencję, nie reaguje od dwóch lat na zgłaszane nieprawidłowości, kiedy polscy posłowie reprezentanci narodu z wyboru, jak mantra powtarzają, że "oni" wiedzą lepiej [choćby w kontekście kolejnych propozycji referendalnych], kiedy Premier rządu mojego kraju, nie uznaje za stosowne udzielenie poważnej odpowiedzi na istotne z punktu widzenia obywateli kwestie [tytułem przykładu, plany w zakresie tzw. rekonstrukcji rządu], nie widzi powodu do reakcji na kolejne rewelacje medialne dotyczące jego obozu politycznego [afera wyborcza na Dolnym Śląsku, najnowsza afera prywatyzacyjna na Górnym Śląsku etc.], zastanawiam się co sie stało z naszą, polską klasą polityczną. Czy to, co się dziś dzieje w polskiej polityce, to przejaw arogancji, impertynecji, czy raczej rezygnacji, dowód na to, że rządzący mają świadomość nieuchronności przegranej w kolejnych wyborach, zatem koncentrują dziś swoją uwagę już bardziej na sobie?
Ilekroć miałem przyjemność i zaszczyt kontaktować się z francuskimi politykami wszystkich szczebli, od urzędującego Prezydenta Republiki poczynając, tylekroć zawsze spotykała mnie nadzwyczajna przychylność, merytoryczna reakcja, pomoc na moje potrzeby, odpowiedż na moje wystąpienia, niekiedy przekraczająca wręcz in plus, moje oczekiwania. Nie wyobrażam sobie, aby francuski polityk, zwłaszcza wysokiego szczebla, pozwolił sobie na deprecjację stanowiska obywateli, wykraczającą poza ramy normalnego dyskursu politycznego, nawet najbardziej polemicznego i emocjonalnego.
W Polsce władza może "obrazić się" na obywatela, odmawiać Mu w istocie podmiotowości. Coraz częściej też spotykam się z opinią, że prywata i arogancja elit poprzedniego systemu, była niczym w porównaniu z tym, co oferuje na w tym zakresie demokratyczna, wolna Polska. To dramatyczna sytuacja.
Polska partiokracja nie może jak widać przyswoić sobie oczywistej prawdy, że państwo polskie to coś więcej, niż rządząca aktualnie partiokracja, że horyzont interesu narodowego, sięga dalej, niż kadencja organów wybieralnych. Poczuciu wszechmocy i zawłaszczenia państwa przez jednych, towarzyszy zarazem poczucie alienacji i rezygnacji u innych, czego konsekwencją narastający kryzys demokracji, niewiara w demokratyczne instytucje, tęsknota i sentyment za silną, sprawiedliwą, niekoniecznie demokratyczną władzą. Budzą się stare demony. Traci obywatelska aktywność. Stąd już tylko krok w kierunku radykalizmów.
Mam nadzieję, że radykalne działania korygujące podejmą polscy wyborcy. Jestem przekonany, że nadszedł czas merytorycznego wietrzenia instytucji wybieralnych, w aspekcie ich obsady personalnej. Kiedy doświadczenie staje się rutyną, a kontakt z wyborcą jedynie marketingowym chwytem miast rzetelną próbą poznania oczekiwań i preferencji, czas na interwencję suwerena. Czas na oddelegowanie wielu naszych dotychczasowych reprezentantów do innej odpowiedzialnej pracy, optymalnie o rynkowym, konkurencyjnym charakterze. Wierzę, że polskie społeczeństwo obywatelskie podejmie racjonalne decyzje, kierując się rozsądkiem, a nie  emocjami, wykazując odporność na zaklęcia, działanie elementów identyfikacji wizualnej, nieszczere uściski rąk i usmiechy kandydatów, w trakcie nadchodzących kampanii wyborczych. Polskie oligarchie partyjne muszą doświadczyć, że nie jesteśmy mięsem armatnim.

4 komentarze:

  1. Szkoda, ze nie umiescil Pan tego artykulu na Ifrancji - sama jestem ciekawa reakcji Polakow zamieszkalych w tym kraju.
    Mnie pozostaje (po raz kolejny) potwierdzic Panska opinie i spostrzezenia. Rzeczywiscie, bylam wrecz zszokowana tym, ze mera mojej dzielnicy moge spotkac na ulicy, wedrujacego pieszo na jakas tam kolejna dzielnicowa impreze; moge wymienic uscisk dloni, podzielic sie nawet banalna uwaga na temat pogody. Co wiecej, conajmniej dwa razy do roku mer organizuje spotkania z mieszkancami ale nie w swoim gabinecie a.... na ulicy. Doslownie. Jest tylko maly stoliczek z ulotkami, on sam przez kilka godzin stoi cierpliwie i rozmawia z przechodniami o ich wiekszych i mniejszych problemach.
    Sama hadze z dosc malego miasteczka z poludniowowschodniej Polski i burmistrza mialam "zaszczyt" widziec, tylko podczas oficjalnych spotkan typu narada, konferencja itp. Na ulicy? Chyba w momencie przechodzenia z Urzedu do reprezantacyjnego auta; oczywiscie o wszelkiej rozmowie mozna bylo pomarzyc.
    Mysle, ze naszym notablom brakuje dystansu do samych siebie, czasem przybiera to dosc groteskowy wymiar - im nizsze kompetencje, tym trudniejszy dostep do "jego wysokosci" urzednika.
    Pozdrawiam, azer

    OdpowiedzUsuń
  2. Artykuł na "IFrancji" już umieszczony. Ciesząc się ze zgodności naszych poglądów serdecznie pozdrawiam
    Zbigniew Mendel

    OdpowiedzUsuń
  3. Również mam taką "nadzieję" Panie Zbigniewie, ale zanim to nastąpi na pewno minie czas dwupokoleniowy, może wtedy przestaniemy być "mięsem armatnim"
    Przeczytałem artykuły z dużą uwagą i muszę przyznać, że są godne uwagi. Napiszę więcej, nie omieszkam znów tu zapukać.

    Życzę: Pogodnych, Radosnych Świąt Bożego Narodzenia.
    Pozdrawiam: Zdzisław Bednarek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanowny Panie Zdzisławie. Dziękuję za sympatyczny kontakt i komentarz. Odwzajemniam serdecznie życzenia, choć w moim przypadku będą to smutne święta: 2 grudnia odprowadziłem na wieczny spoczynek moją ukochaną, zmarła 29 listopada Mamę... Załaczam życzenia zdrowia dla Pańskiej żony [mam nadzieję, że wszystko jest juz o.k], a dla Pana wiary, że wszystko sie zawodowo ułoży Jeżeli uzna Pan za stosowne proszę o kontakt. Podam Panu bezpośrednie namiary. Pozdrawiam

      Usuń