Rzeczywistość społeczna Europy, daleko odbiega nie tylko od stanu pożadanego, ale i normalnego. Wyrazem tego jest między innymi bezrobocie strukturalne wśród młodych, w wiekszości krajów europejskich, masowe migracje, przyjmujące charakter znanego z historii exodusu za chlebem przedstawicieli wielu narodów, rosnące rozwarstwienie społeczne, będące konsekwencją coraz mniejszej sprawiedliwości i solidarności oraz wrażliwości. Jest jednak jeszcze jeden ważny obszar umykający społecznej uwadze: kwestia pokolenia 50+.
To pokolenie, w Polsce i na Zachodzie, a może najbardziej w Polsce, narażone jest szczególnie na negatywne konsekwencje i skutki globalizacji. Jego przedstawiciele byli z zasady zbyt młodzi, aby skorzystać z owoców przemian społeczno - gospodarczych [choćby partycypować w procesach uwłaszczenia i prywatyzacji], są zbyt młodzi, aby skorzystać z dobrodziejstw reliktów państwa socjalnego, czy poprzedniego ustroju [tytułem ilustracji, w aspekcie wieku emerytalnego i przywilejów w tym zakresie]. Z dugiej strony, byli i są po wielekroć za "starzy", za bardzo "passe", choćby w kontekście przygotowania zawodowego, kompetencji, a i cech mentalnych, aby poradzić sobie skutecznie i samodzielnie w nowym, globalnym, informatycznym świecie.
Ludzie po 50 tym roku życia - jak dowodzą najnowsze badania - mają zasadniczy problem ze znalezieniem zatrudnienia, a po 55 roku życia, skazani są praktycznie na wykluczenie, w tym fundamentalnym aspekcie życia. Ma to miejsce w sytuacji, kiedy na skutek reform prawa emerytalnego, pozostaje im minimum 10 letni okres do uzyskania uprawnień do świadczeń emerytalnych, o ich wysokości nie wspominając.
Polityka państwa, z zasady nie traktuje priorytetowo tej kategorii społecznej, a brak działań systemowych w świetle nowych okoliczności społeczno - gosodarczych i regulacji prawnych, istotnie degraduje tą liczną grupę społeczną. Państwo nie ma praktycznie nic do zaproponowania obywatelom w tym wieku, nie zadaje sobie trudu uwzględnienia ich specyfiki zawodowej [trudno sobie wyobrazić 65 letniego montera pracującego na wysokościach, murarza, kierowcy autobusu, motorniczego etc.], a swoisty przymus ekonomiczny, może zagrozić nie tylko ich ezgsytencji, ale i społecznemu bezpieczeństwu. Tymczasem paleta możliwych działań, nawet w warunkach chronicznego niedoboru środków na politykę społeczną i aktywizacje zawodową, jest bardzo szeroka. Wymaga jedynie wyobrażni, determinizmu i holistycznego podejścia.
Problematyka ta nie ma jednak wyłącznie wymiaru społecznego i ekonomicznego. Ma także istotny wymiar polityczny. Ludzie po 50 - tym roku życia, stanowią obiektywnie coraz większy odsetek społeczny, a w konsekwencji rośnie ich rola w demokracji, jako zwartego, względnie jednorodnego - w odniesieniu do charakterystyki - elektoratu. Analogia do Stanu Trzeciego, z okresu Rewolucji Francuskiej i jego konotacji dla twórcy terminu: Emmanuel'a Joseph'a Sieys'a [1748 - 1836, autora słynnego pamfletu: "Qu'est - ce que le thiers etat"; na marginesie szkoda, że nie przywołuje się częściej innej słynnej frazy tego autora: "chcecie być wolni, a nie potraficie być sprawiedliwi"], jest więcej niż zasadna.
W warunkach dzisiejszej demokracji w zachodnim wydaniu, obywatele po 55 roku życia - jeżeli nie zmieni się systemowo podejście władzy politycznej do specyfiki ich położenia, problemów i potrzeb - w sensie politycznym, mogą stać się XXI wiecznym Stanem Trzecim. Ich wola polityczna i preferencje wyborcze, wynikające z frustracji, niezadowolenia, budowane na bazie egzystencjalnej niepewności, mogą stać się istotnym determinantem korygującym życie polityczne. Z wysokim prawdopodobieństwem, można wskazać potencjalnych, politycznych beneficjentów tego stanu rzeczy, którymi będą przede wszystkim kontestujące rzeczywistość ruchy radykalne.
Może w dobrze pojętym interesie demokracji i własnym, oligarchie partyjne, poza sprawami młodego pokolenia [bez deprecjonowania rzecz jasna ich ważności i złożoności], pochylą się nad wyzwaniami, jakie stanowią rzeczywiste problemy pokolenia 55+? To nie wybór, to egzystencjalna konieczność, element budowy pokoju społecznego, bez względu na szerokość geograficzną.
Problematyka ta nie ma jednak wyłącznie wymiaru społecznego i ekonomicznego. Ma także istotny wymiar polityczny. Ludzie po 50 - tym roku życia, stanowią obiektywnie coraz większy odsetek społeczny, a w konsekwencji rośnie ich rola w demokracji, jako zwartego, względnie jednorodnego - w odniesieniu do charakterystyki - elektoratu. Analogia do Stanu Trzeciego, z okresu Rewolucji Francuskiej i jego konotacji dla twórcy terminu: Emmanuel'a Joseph'a Sieys'a [1748 - 1836, autora słynnego pamfletu: "Qu'est - ce que le thiers etat"; na marginesie szkoda, że nie przywołuje się częściej innej słynnej frazy tego autora: "chcecie być wolni, a nie potraficie być sprawiedliwi"], jest więcej niż zasadna.
W warunkach dzisiejszej demokracji w zachodnim wydaniu, obywatele po 55 roku życia - jeżeli nie zmieni się systemowo podejście władzy politycznej do specyfiki ich położenia, problemów i potrzeb - w sensie politycznym, mogą stać się XXI wiecznym Stanem Trzecim. Ich wola polityczna i preferencje wyborcze, wynikające z frustracji, niezadowolenia, budowane na bazie egzystencjalnej niepewności, mogą stać się istotnym determinantem korygującym życie polityczne. Z wysokim prawdopodobieństwem, można wskazać potencjalnych, politycznych beneficjentów tego stanu rzeczy, którymi będą przede wszystkim kontestujące rzeczywistość ruchy radykalne.
Może w dobrze pojętym interesie demokracji i własnym, oligarchie partyjne, poza sprawami młodego pokolenia [bez deprecjonowania rzecz jasna ich ważności i złożoności], pochylą się nad wyzwaniami, jakie stanowią rzeczywiste problemy pokolenia 55+? To nie wybór, to egzystencjalna konieczność, element budowy pokoju społecznego, bez względu na szerokość geograficzną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz