Święto 11 Listopada, choć obchodzone równolegle w Polsce i we Francji, ma absolutnie odmienną konotację w Polsce i we Francji.
We Francji, obchodzone jako Dzień Zwycięstwa [Fete de la Victoire], upamiętnia bohaterską Wielką Wojnę 1914 - 1918 [dla Francuzów ta wojna, a nie II Wojna Światowa, była i jest wielka], powód do dumy, ale zarazem i rozpaczy wielu Francuzów [zginęło 1 397 mln obywateli, z populacji liczącej ogółem 39 milionów obywateli]. W tej krwawej wojnie, pełnej heroicznych wysiłków i danin, tkwiło źródło francuskiej potęgi okresu miedzywojennego, ale zarazem i francuskiego, często nie rozumianego, zwłaszcza w Polsce, pacyfizmu. To święto, którego symbolem jest nekropolia Verdun, mimo pojednania francusko - niemieckiego, jest też bez wątpienia okolicznością, której w sensie materialnym najwięcej poświęcono we Francji, o czym świadczą monumentalne cmentarze i pomniki, w prawie każdej francuskiej gminie. Francuskie zwycięstwo i pozycja międzynarodowa, w kontekście tego co stało się dwadzieścia lat póżniej: przegranej w kampanii z czerwca 1940 roku, kolaboracji [której korzeni, także można doszukiwać się w Wielkiej Wojnie] i Ruchu Wolnych Francuzów de Gaulle'a, ratującego honor Francji, upoważnia jednak do kilku wniosków ogólniejszej natury:
Po pierwsze, radość ze zwycięstwa, stworzenie zdawało się efektywnego mechanizmu ładu światowego, w postaci Traktatu Wersalskiego i Ligi Narodów, okazało się zabiegiem mało efektywnym wobec wyzwań wynikających z imperializmu i rewanżyzmu hitlerowskich Niemiec. W tym sensie, 11 Listopada we Francji, to czas swoistego mementa i przestrogi, że wiara w traktaty, musi być podparta należytą, własną siłą polityczno - ekonomiczną i militarną, niezależnie od systemu sojuszy miedzynarodowych.
Po drugie, 11 Listopada, to bodaj ostatnie zwycięstwo starej, nacjonalistycznej [w sensie patriotycznym, w tym kontekście nacjonalizm nie ma konotacji pejoratywnej!!] Francji. Współcześnie, święto to coraz bardziej traktowane jest jako dzień przyjażni niemiecko - francuskiej, odgrywając ogromną rolę w edukacji obywatelskiej obu narodów i budowania porozumienia, niż okazją do manifestowania triumfalizmu. Na marginesie, czy w Polsce można sobie wyobrazić dziś taką ewolucję i takie zbliżenie - także w sensie symbolicznym - w stosunkach polsko - rosyjskich?
Po trzecie wreszcie, historyczne zwycięstwo, nie może być powodem do swoistego zamrożenia, stagnacji obowiązujących doktryn i koncepcji polityczno - militarnych. Doświadczenia i sukcesy wojny pozycyjnej, stając się na dwie dekady kanonem francuskiej strategii, niechęć do szeroko pojętej modernizacji, stały się zarazem jedną z przyczyn francuskiej klęski w 1940 roku.
Po czwarte, dzieje Francji pierwszej połowy XX wieku, to przykład dramatycznych zmian w panteonie narodowych bohaterów, to dowód, że ślepe posłuszeństwo, żle pojęty lojalizm [dla przypomnienia, Marszałek Petain przejmował władzę 10 lipca 1940 roku stając na czele Państwa Francuskiego w pełni legalnie, uzyskując prerogatywy od demokratycznie sprawujących swój mandat władz], nie uwzględniający kontekstu historycznego i aksjologii, może być źródłem dramatycznych wydarzeń i wyborów.
Polskie Święto Niepodległości, upamiętniające odzyskanie niepodległości po 123 latach niewoli, najważniejsze święto narodowe, obchodzone oficjalnie od 1937 roku [z przerwą w latach 1939 - 1989], jest powodem do satysfakcji i dumy, ale zarazem wymaga przyznania, że odrodzenie państwowości nastąpiło raczej na skutek nadzwyczajnie korzystego zbiegu okoliczności na arenie miedzynarodowej, niż własnego wysiłku [jestem świadom obrazobórczego charakteru tych słów]. Polacy w swej masie nigdy nie zrezygowali i nie pogodzili się z brakiem państwowości, ale zarówno dwa wielkie powstańcze zrywy narodowe 1830 i 1863 roku, jak i koncepcje odbudowy państwowości w oparciu o jednego z zaborców, nie przynosiły i nie przyniosłyby upragnionego rezultatu, gdyby nie I Wojna Światowa i Rewolucja Bolszewicka w Rosji, wreszcie gdyby nie przychylność wielkich mocarstw do idei restytucji państwa polskiego. W tym sensie, francuskie zwycięstwo w Wielkiej Wojnie, walnie przyczyniło się do odbudowy polskiej państwowości, zresztą i w Wersalu oraz w okresie wcielania w życie postanowień Konferencji, Francuzi, w dobrze pojętym własnym interesie, byli najlepszymi ambasadorami polskiego interesu narodowego.
Dla mnie poza patetycznym uniesieniem i dumą, 11 Listopada ma także wymiar święta jedności narodowej i warto moim zdaniem zabiegać o taką jego współczesną percepcję. Zachowania Polaków w czasie walki o powrót Polski na mapę świata, są zaprzeczeniem naszych dzisiejszych standardów. Bodaj tylko wtedy w tej skali, Polacy działali razem w dobrej wierze, niezależnie od ostrych, nieskrywanych wewnętrznych antagonizów politycznych, czego symbolem zasadniczy konflikt Piłsudski - Dmowski. Tylko wtedy, kierując się dobrem nadrzędnym, nie etykietowano się, nie "grzebano" w życiorysach, słusznie stawiając cele strategiczne nad partykularyzmami. Czy 11 Listopada współcześnie nie powinien być okazją do powrotu do tych fundamentalnych, ponadczasowych wartości?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz