Przypadająca 11-go Listopada, kolejna rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości, stanie się z pewnością okazją do patetycznych wystąpień, odwołujących się zasadnie do znaczenia tej daty w naszych dziejach, do tradycji narodowej walki o odzyskanie suwerenności. Poza nieuchronnie stojącą przed nami moim zdaniem koniecznością redefinicji konotacji tego święta, z zachowaniem rzecz jasna jego charakteru [może ciężar przekazu należy na przykład przesunąć w kierunku aprecjacji solidarności narodowej i europejskiej, na bazie wspólnoty aksjologii?], ta historyczna w dziejach naszego narodu data, winna stać się także przyczynkiem do postawienia kontrowersyjnych problemów, bez względu na wymogi poprawności politycznej, budzących ciągle - mimo upływu czasu - wiele emocji. Celem nie jest szarganie narodowych świętości, a jedynie przywrócenie proporcji, obiektywizacja historyczna, zerwanie z uproszczonym pojmowaniem narodowej historii i jednowymiarowym przekazem, nie zawsze zgodnym z prawdą historyczną.
Upadek I Rzeczpospolitej i utrata własnej państwowości na 123 lata, nie było zrządzeniem złego losu, to nie kwestia jedynie niekorzystnej międzynarodowej konstelacji, awersji ówczesnych sąsiadów Polski, a nade wszystko logiczna konsekwencja trwającego dziesieciolecia procesu degradacji państwowości polskiej, tolerowanej i inspirowanej przez ówczesne elity polityczne. I Rzeczpospolita musiała upaść, bo była krajem nieefektywnym politycznie i ekonomicznie, nie przystającym do rzeczywistości europejskiej i rysujących się nowych trendów. Nie była po prostu w stanie - w ówczesnej strukturze społeczno - ekonomicznej - sprostać wymogom i wyzwaniom czasu.
Dramatycznemu zacofaniu politycznemu i gospodarczemu, towarzyszyła archaiczna struktura społeczna, której wyróżnikiem pozostawał drastyczny podział klasowy, z utrzymaniem pańszczyzny, sprowadzający i ograniczający naród oraz demokrację do szlachty i arystokracji. W konsekwencji, dominujące liczebnie w strukturze społecznej chłopstwo i mieszczaństwo [odwołując się do tradycji francuskiej, osławiony Stan Trzeci], nie czuło żadnej więzi, a tym bardziej potrzeby identyfikacji z własną państwowością, czego dramatycznym potwierdzeniem bolesne fiasko kolejnych powstań narodowych. Pragmatyczne zachowanie tej cześci narodu było jak najbardziej racjonalne. Z jakich motywów miał walczyć i ginąć polski chłop, jeżeli walczył za pańską, szlachecką Polskę, która nie tylko nie gwarantowała mu wolności osobistej, nie zdejmowała z niego dotkliwych ciężarów, ale także nie zapewniała żadnych profitów, wpływajacych na poziom jego egzystencji?
Delikatność i parametry ówczesnego położenia, doskonale rozumieli jedynie polscy pozytywiści, przez dekady oskarżani o urąganie postawom patriotycznym, zdradę interesów narodowych, kolaborację, koniunkturalizm, uleganie zgniłemu kompromisowi z zaborcami. Tym czasem nikt lepiej jak oni nie rozumiał, że Polski bez daleko posuniętej modernizacji szeroko pojętych struktur, nie stać nie tylko na odzyskanie, ale i prolongowanie niepodległości.
W modernizacji porozbiorowej Polski, w sensie społeczno - ekonomicznym, istotnie pomogli... zaborcy, znosząc pańszczyznę, rozpoczynając proces indiustralizacji, przełamując w istocie historyczny, uświęcony prawem, tradycją i obyczajem, monopol społeczny szlachty i arystokracji.
Pamiętać trzeba o masowej, wymuszonej, ale i dobrowolnej, polskiej emigracji, która nie tylko względnie trwałe zniekształciła strukturę społeczną, ale także niosła poważne konsekwencje dla przyszłej egzystencji narodu.
Wbrew obiegowym opiniom, Polska odzyskała niepodległość przy istotnym wysiłku, ale nie głównie wysiłkiem Polaków, a nade wszystko na skutek rozpadu europejskiego ładu politycznego, na skutek I Wojny Światowej i Rewolucji Bolszewickiej oraz różnie motywowanej przychylności ówczesnych zwycięzców. To zresztą nie jest nic nadzwyczajnego, ani powód do wstydu. Prawie cała ówczesna Europa Środkowo - Wschodnia i Południowa, podlegała podobnym procesom, z jeszcze większym natężeniem na obszarach dawnych Austro - Węgier.
Teraz czas na wnioski.
Święto Niepodległości winno być radosnym czasem, powodem do dumy, której musi towarzyszyć wszakże poważna, obiektywna refleksja przyczynowo - skutkowa o determinantach jej odzyskania, ale i wcześniejszej utraty.
Święto to, winno prolongować na następne generacje przywiązanie do polskiej państwowości, świadomość tradycji narodowej, ale zarazem być przestrogą przed świadomymi i nieświadomymi zaniechaniami, prywatą, egoizmem elit.
Rządzące dziś i w przyszłości Polską elity, winne pamiętać o genetycznym obciążeniu polską demokracją szlachecką i jej przywarami, dążyć do unikania rozbijania jedności społecznej, przeciwstawiać się kreowaniu nowych grup wykluczonych, zdecydowanie zapobiegać procesowi zawłaszczania państwa przez rządzące oligarchie, bez względu na ich partyjne barwy.
Pozostaje wreszcie dramatyczny problem najnowszej emigracji. To wstyd i prawdziwe wyzwanie dla demokratycznej Polski, to niepojęte, że miliony młodych, wykształconych Polaków, z przymusu ekonomicznego, zmuszonych jest szukać egzystencji za narodowymi granicami.
11 Listopada w Polsce, winien być nie tylko Świętem Niepodległości, ale też pamiątką narodowej niedojrzałości i wyzwaniem do politycznej roztropności oraz odpowiedzialności.
Wspanialy artyuł.
OdpowiedzUsuńDziękuję za przychylną ocenę. Z pozdrowieniami Zbigniew Mendel
OdpowiedzUsuń