Miałem okazję zapoznać się z wydaną staraniem Wydawnictwa Varsovia, w 2012 roku, książką Rosjanki: Eleny Czudinowej, pod tytułem: "Meczet Notre Dame. Rok 2048", wydanej w Polsce - co istotne - 8 lat po jej debiucie na rynku rosyjskim. W przywołanym w powieści 2048 roku, duma i symbol Francji: Katedra Notre Dame, jest już meczetem Al - Frankoni, islam opanował Europę, prawem obowiązującym jest prawo szariatu, ostatni chrześcijanie mieszkają w gettach, a dylemat wielu, to wybór między dostatnim życiem kolaborantów, a wiernością tradycji i tożsamości. Książka ta dla części Polaków, sympatyzujących z naszym romantycznym mesjanizmem, może mieć jeszcze jeden walor (niczym religia w koncepcji marksistów, stanowiąca opium dla mas), będąc de facto elementem tyle pokrzepienia serc, co leczenia narodowych kompleksów: w książce szczególna rola przypisana jest Polsce, która po wyjściu z NATO I UE, staje się bastionem oporu przeciw islamizacji, a Kraków przejmuje rolę Watykanu. Nie to jest jednak najważniejsze.
Powieść Czudinowej, wpisuje się w coraz modniejszy ostatnio nurt twórczości, zwracający uwagę na zagrożenia i konsekwencje islamizacji Europy, że poprzestanę na przywołaniu jedynie książek nieżyjącej już Orlany Fallaci, czy wydanej niedawno powieści Michela Houellebecq'a, nakładem wydawnictwa W.A.B, "Uległość" (Warszawa 2015, tytuł francuskiego oryginału: "Soumission").
Można dyskutować nad zasadnością tego trendu, tejże wrażliwości, granicami swobody twórczej, zwłaszcza realizowanej w warunkach prymatu poprawności politycznej. Można przyznać powieści Czudinowej i innym tego nurtu, prowokującą rolę inispiratora i detonatora społecznych nastrojów w Europie. Można wreszcie traktować je jako nieodpowiedzialne bredzenie. Można. Póki co wolno. Pytanie jest jednak inne: czy warto, czy takie stanowisko, taki pogląd, znajdują swoje obiektywne uzasadnienie?
Jeżeli czytam (np. B. Niedziński; "Żydzi uciekają z Francji przed islamistami" [w:] "Dziennik Gazeta Prawna" 2.02.2016, nr 21/4168), o narastającym exodusie francuskich Żydów do Izraela (na marginesie, francuscy Żydzi, w liczbie 500 tys., stanowią 1/3 populacji żydowskiej w Europie), motywowanym strachem przed narastającą agresją arabską. Jeżeli dowiaduję się, że lider społeczności żydowskiej w Marsylii, w trosce o bezpieczeństwo współwyznawców, wzywa ich do zaniechania noszenia jarmułek w miejscach publicznych, to czuję dyskomfort i zaczynam nie tylko analizować sytuację. Zaczynam się po prostu bać. Historia Europy i świata, zna już konsekwencje nie tylko nietolerancji i wrogości wobec innych i obcych, zna też bolesny rachunek za bierność w tym względzie. Dziś wrogość radykalnych środowisk islamskich sfokusowana jest na Żydach, kto może być następny?
Póki co, mamy pełne prawo czuć się u siebie. To jednak pozorny spokój, który nie powinien nas demoralizować, skłaniać do lekceważenia zagrożeń, a tym bardziej do defetyzmu. Nie tylko w imię oporu wobec poprawności politycznej i negacji zasadności podwójnych standardów, nie możemy się zgadzać na manifestowaną odmienność obcych - imigrantów przyjeżdżających do Starej Europy, bez względu na ich motywacje. Imigranci muszą przyjąć i uszanować aksjologię kraju przyjmującego, nie mają także najmniejszego prawa do realizowania de facto polityki czystek etnicznych w Europie, czego dowodem coraz częstsze próby sekowania europejskich Żydów, wrosłych od wieków w tradycję europejską. Bagatelizowanie ekscesów imigrantów w Europie, przemilczanie ich wrogości do europejskiej tradycji i kultury, jest czymś więcej niż zaniechaniem i brakiem strategicznego podejścia. Tolerancja w tym zakresie, w moje ocenie, może być i z pewnością będzie w przyszłości poczytana i odebrana jako kolaboracja. Kolaboracja zaś, zwłaszcza w Europie, szczególnie we Francji, ma obiektywnie zdecydowanie pejoratywną konotację.
Zachodnie demokracje mają póki co dosyć argumentów, aby w ramach państwa prawa, poradzić sobie skutecznie z tym problemem i minimalizować jego negatywy. Rzeczywistość wymaga jednak tyle dojrzałości, co politycznej odwagi. Wymaga społecznego i politycznego consensusu oraz determinacji. Jeżeli te warunki nie zostaną spełnione, to kto wie, może nie tylko katedra Notre Dame, z pewnością nie tylko francuskie kościoły, staną się meczetami i to nie na kartach powieści, a w europejskiej rzeczywistości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz