środa, 26 października 2022

Eric Zemmour - erudycyjny wybryk, głos sumienia, czy strategiczna przyszłość Francji?

Po zakończonych wyborach we Francji, podjąłem zobowiązanie do omówienia podstawowych elementów programu politycznego E. Zemmour'a, kandydata w ostatnich wyborach prezydenckich we Francji, sytuowanego przez zwolenników poprawności politycznej: "na prawo od Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen". Jest to zadanie tym łatwiejsze i ciekawsze, że w ostatnim roku ukazały się dwie jego prace w języku polskim, najpierw: "Francja nie powiedziała ostatniego słowa" (Wydawnictwo Wszystko Co najważniejsze. Warszawa. 2021), a następnie: "Francuskie samobójstwo" (Wydawnictwo Biały Kruk, Kraków. 2022). Mimo wszystko, świadom stanowiska przedstawicieli głównego nurtu - dodam od razu, pozostając pod ogromnym wrażeniem walorów erudycyjnych publikacji i argumentacji autora - postanowiłem nieco ochłonąć po lekturze i nabrać dystansu, stąd zwłoka w realizacji obietnicy.

Kim zatem jest Eric Zemmour?  To dziennikarz, eseista i polityk (rocznik 1958), urodzony już we Francji, w rodzinie prostych, francuskojęzycznych Żydów, którzy emigrowali do Francji w 1952 roku, podczas wojny algierskiej. Absolwent elitarnego Instytutu Nauk Politycznych w Paryżu (słynna Sciences Po, rocznik 1979), który przez dekady pozostawał aktywnym, w czołowych francuskich mediach. Autor 3 powieści i 16 esejów polemicznych, wydrukowanych staraniem uznanych, prestiżowych, francuskich wydawnictw (Grasset, Fayard, Albin Michel, Plon).  Kandydując w wyborach prezydenckich we Francji, w 2022 roku, uzyskał czwarty wynik (7,07%), a w czerwcowych wyborach parlamentarnych, jego formacja polityczna Reconquete (Rekonkwista), nie uzyskała reprezentacji parlamentarnej (sam Zemmour, przegrał w pierwszej turze, w swoim okręgu wyborczym w departamencie Var, zarówno z reprezentantką koalicji lewicy - Nupes, jak i kandydatem Zgromadzenia Narodowego, a ponad 40 reprezentantów ruchu w II turze, zdobyło razem tylko 11 tys. głosów). W konsekwencji, jego przez wielu oczekiwany projekt polityczny - mimo obiecujących wyników sondaży - okazał się póki co fiaskiem. Czy trwałym? Jeżeli chce się być uczciwym i obiektywnym, trudno o jednoznaczną rekomendację, choć zarazem znając realia współczesnej Francji i Europy, a nade wszystko priorytety liberalnych mediów, trudno o optymizm.

Program polityczny E. Zemmour'a - będący osnową jego aktywności publicystycznej i dziennikarskiej - zasadnie sprowadzany jest do formatu "5 x I" (Identite, Immigration, Islam, Instruction, Industrie - Tożsamość, Immigracja, Islam, Wykształcenie, Aktywność Przemysłowa). Istnieje ścisła korelacja między zarysowanym obszarem tematycznym, a treścią jego książek.

Zemmour, zdeklarowany admirator Napoleona i De Gaulle'a (na marginesie, uważa że uroczystości pogrzebowe Charles'a De Gaulle'a, przypadające na 11 i 12 listopada 1970 roku, to czas, kiedy Paryż był ostatni raz stolicą świata), przedstawia w swoich pracach szeroko udokumentowany, kontrowersyjny pogląd na świat i jego problemy oraz wyzwania, prowadząc wywód tyle logicznie, co nader interesująco. Jego diagnozy w wielu punktach, zbieżne są z percepcją świata prawicy narodowej, a wielość podnoszonych wątków, uniemożliwia pełne omówienie, zwłaszcza mając na względzie wymogi co do wielkości wpisu. Skoncentruję się zatem na bardziej interesujących, by nie powiedzieć bulwersujących i konfliktogennych aspektach:

1. Zdaniem E. Zemmour'a, od czasów Wielkiej Rewolucji, cztery kwestie dzielą Francję na dwa obozy, stanowiąc oś podziału dyskursu publicznego: 1). rozliczenie z Ancien Regime'm, 2). tematyka społeczna, 3). kwestia niemiecka, 4). problematyka żydowska; 

2. Analizując historię współczesnej Francji, szczególne miejsce i znaczenie przyznaje Zemmour skutkom Maja 68 roku. Jego zdaniem po tej dacie "[...] wolność stała się anomią, równość - egalitaryzmem, braterstwo - wojną wszystkich ze wszystkimi [...]". Maj '68 we Francji, to cezura niczym Rewolucja Francuska. Rządzącym udało się co prawda uratować państwo, ale nie społeczeństwo, a w życiu publicznym zaczęła dominować nowa triada: "drwina - dekonstrukcja - destrukcja";

2. Zadziwiająca jest z pewnością dla wielu jego ocena lewicy francuskiej, co wyraża się w poglądzie, że tylko FPK właściwie rozumiała zagrożenie imigranckie końca lat 70 - tych (władza islamsko - mafijna na francuskich przedmieściach, oparta na kontrspołeczeństwie, a to na islamie). Zdaniem Zemmour'a lewica lat 70 - tych we Francji, to lewica patriotyczna, laicka, popierająca asymilację. Począwszy od lat 80 - tych, francuska lewica zwana współcześnie "kawiorową lewicą", zdominowana jest przez nurt antyrasistowski, liberalny, apologetów globalizacji. Lewica we Francji, przejmując władzę w 1981 roku, uruchomiła brzemienną w skutkach spiralę deficytów budżetowych, finansowanych w znacznej części zewnętrznie, co redukuje suwerenność i niezależność francuskiej gospodarki;

3. W opinii Zemmour'a,"[...] Petain i de Gaulle mieli tę samą strategię: za wszelką cenę umieścić Francuzów w obozie zwycięzców. Nie byli jedynie zgodni w swych kalkulacjach [...]";

4. Jego zdaniem, z czasem, gaullistowska triada: "Francja - państwo - prawo", zastąpiła niestety nowa: "prawo - państwo - Francja", skutkująca brzemienną w skutkach zmianą priorytetów i degradacją Francji na arenie międzynarodowej;

3. W percepcji Zemmour'a, Keynes zaaplikował "eutanazję rentierów", by wyjść z kryzysu 1929 roku. Technokraci francuscy zaś, przeprowadzili "eutanazję rodzimych przedsiębiorców", by zrehabilitować Francję czasu okupacji i wprowadzić naród w konsumpcjonistyczną nowoczesność, a także opanować inflację;

6. Zajmując jednoznacznie negatywne stanowisko wobec globalizacji (skądinąd to nie świat idei, a informatyka zapewnia współcześnie dominację liberalizmu) Zemmour zauważa, że priorytet niskich cen wzmaga bezrobocie, a sieci handlowe to jedenasta plaga egipska;

7. Deklarując się jako zwolennik asymilacji imigrantów, lider Rekonkwisty postuluje powrót do starej rzymskiej zasady: "w Rzymie zachowuj się jak Rzymianin". Równocześnie przypomina przemilczaną na dziś powszechnie rezerwę Ch. de Gaulle'a wobec Arabów: "[...] z Arabami i Francuzami jest jak z oliwą i octem: kiedy się je wymiesza, po jakimś czasie i tak się rozdzielą [...]";

8. Analogicznie negatywny stosunek do poprawności politycznej, zwłaszcza w nauce, pozwala mu na sformułowanie poglądu zgodnie z którym, badania naukowe w swoim założeniu, mają dziś służyć nie dociekaniu prawdy, ale prolongacie dogmatów;

9. Zwraca wielokroć uwagę na negatywne znaczenie współczesnego kształtu Wspólnoty Europejskiej, będącego skutkiem zdrady i porzucenia, zarówno przez europejską lewicę, jak i prawicę interesów narodów, na rzecz wolnego rynku i Europy. Spory krytycyzm wykazuje zarazem wobec tandemu francusko - niemieckiego, który nie tylko nie spełnia nadziei jego inicjatorów, ale staje się w aktualnych uwarunkowaniach anachronizmem;

10. Podnosi kwestię bankructwa założenia, że radykalny islam, zneutralizują w Europie kapitalizm, konsumpcjonizm i indywidualizm, które z istoty swojej okazało się naiwnością, o doniosłych reperkusjach społeczno - politycznych;

11. Zauważa, że począwszy od lat 70 - tych XX wieku, ludzie wyemancypowali się, niszcząc tradycję religijną, wznosząc na jej gruzach nową moralność (jej podstawą infantylne państwo macierzyńskie; racjonalność indywidualnego konsumenta zastępuje hedonistyczny indywidualizm);

12. Nader dyskusyjny jest pogląd Zemmour'a (przypomnijmy Żyda z pochodzenia), w kwestii żydowskiej, w aspekcie II Wojny Światowej. Jego zdaniem, historia II wojny, w wymiarze kulturowym, jest systematycznie i metodycznie, a przy tym niezasadnie, stopniowo redukowana do eksterminacji Żydów, do Shoah. Dowodem na to jego zdaniem - poza faktami historycznymi - że dochodzi do manipulacji i nadinterpretacji, jest empiryczne stwierdzenie, ze zarówno w pamiętnikach de Gaulle, jak i Churchilla, kwestia eksterminacji Żydów, nie jest poruszana.

Zasadnym rzecz jasna jest spory krytycyzm wobec argumentacji i aksjologii Eric'a Zemmour'a. Można nie tylko być pryncypialnie krytycznym wobec jego poglądów, ale je po prostu odrzucać. W każdym przypadku jednak warto poznać jego argumentację, tok myślenia, a nade wszystko kierunki  postulowanych działań korygujących, choćby dla prawdy historycznej i zerwania z absolutem poprawności politycznej. Właśnie w imię wspomnianej prawdy, z szacunku dla poglądów innych, a także dla intelektualnej, refleksyjnej przygody, polecam zapoznanie się z przywołanymi pracami E. Zemmour'a, przynajmniej tymi wydanymi w języku polskim. Nie wiem czy to tylko efemeryda, czy też głos sumienia, a może prekursor strategicznej przyszłości Francji. Na pewno jednak warto się zapoznać z jego dorobkiem, stanowiącym podstawę programu politycznego, także w aspekcie wniosków dla naszej, polskiej rzeczywistości, w kontekście nie tylko bieżących sporów politycznych, ale i prób ekstrapolacji naszej wspólnej przyszłości.  

  


 

 

wtorek, 21 czerwca 2022

Francja po wyborach parlamentarnych: trwanie/dryfowanie, czy jednak zmiana?

           Nauczony doświadczeniem pierwszej tury wyborów parlamentarnych we Francji, postanowiłem odczekać z komentarzem do podania oficjalnych wyników wyborów, co okazało się zabiegiem całkowicie zasadnym i usprawiedliwionym.

Wyniki wyborów pozornie nie zaskakują:

1. Ich zwycięzcą, okazała się prezydencka koalicja Ensemble, uzyskując wynik na poziomie 38,63% oddanych głosów, a w konsekwencji 246 mandatów parlamentarnych tyle, że jest to pyrrusowe zwycięstwo, nie zapewniające swobody rządzenia (brak większości w 572 mandatowym Zgromadzeniu Narodowym);

2.  Lewica, zgrupowana w bloku Nupes, uzyskała 32,64% głosów, co przekłada się na 142 mandaty parlamentarne, wynik ten jednak jest daleki od oczekiwań i ambicji samej lewicy;

3. Rassemblement national zbudowane wokół Marine Le Pen, uzyskało 17,3% głosów, co skutkuje 89 mandatami dla prawicy narodowej i jest najlepszym wynikiem w wyborach parlamentarnych w historii tej partii;

4. Wspólna lista Republikanów i Unii Demokratów i Niezależnych, występująca pod zbiorczym szyldem LR - UDI, pozyskała 7,27% głosów, a w rezultacie 64 mandaty parlamentarne;

5. Ciekawostką jest to, że jedynie 5 mandatów uzyskanych zostało w I turze wyborów (aby uzyskać mandat już w pierwszej turze, wymóg ordynacji to: 50 % głosów w okręgu, przy minimalnym poparciu 25% uprawnionych do partycypacji wyborczej).

Druga tura wyborcza, charakteryzowała się także bardzo niską frekwencją wyborczą, sięgająca zaledwie 46,23% uprawnionych do głosowania.

Czas zatem na pierwsze wnioski:

1. Wynik obozu prezydenckiego jest potwierdzeniem, że w niedawnych wyborach prezydenckich, zwyciężyli nie zwolennicy E. Macron'a, a przeciwnicy M. Le Pen. Ówczesna mobilizacja elektoratu centro - prawicy, była zatem mobilizacją motywowaną strachem i stereotypem, a nie zaufaniem, jak i - co chyba najbardziej istotne - nie została prolongowana na wybory parlamentarne;

2. W uwarunkowaniach ustrojowych (uprzywilejowana pozycja Prezydenta Republiki) i społeczno - politycznych Francji, taki wynik wyborczy, skutkuje koniecznością budowy koalicji o trwałym (najpewniej z republikanami i Unią Demokratów i Niezależnych), względnie doraźnym charakterze, co skutkować musi trudnymi kompromisami programowymi i wpływać na efektywność procesu rządzenia. Stawia także pod znakiem zapytania realność reform zapowiadanych przez prezydenta, zwłaszcza w warunkach ostrych kontrowersji w stosunku do proponowanych zmian o socjalnym charakterze (wydłużenie wieku emerytalnego), polityki europejskiej (skala, zakres i tempo integracji europejskiej), wyzwań międzynarodowych (stosunek do Rosji, NATO, globalizacji), a nade wszystko krępuje swobodę ruchów politycznych E. Macrona; 

3. Wynik wyborczy lewicy, wcale nie jest jej sukcesem i osobiście nie podzielam poglądów tych, zdaniem których wynik ten, to efekt strategicznych wyborów Francuzów, nie akceptujących monopolizacji władzy. Uważam, że to zła interpretacja. Gdyby Francuzi istotnie chcieli dokonać wyboru strategicznego, a zarazem zapewnić stabilność procesu rządzenia, wybraliby znany z historii model cohabitation, co wymagałoby jednak obdarzenia lewicy znacznie większym zaufaniem wyborczym. Tak się nie stało, a wewnętrzny, znacznie zróżnicowany co do preferencji ideologicznych i politycznych charakter koalicji Nupes, pozwala na zasadne postawienie pytania o perspektywy wspólnego działania umownej lewicy w parlamencie;

4. Odnotowania - i to z wielu powodów - wymaga wynik  Zjednoczenia Narodowego. Po pierwsze, partia potwierdza stabilny charakter swego żelaznego elektoratu, jak i zasadność reorientacji strategicznej w kierunku poszerzenia wpływów społeczno - politycznych, a zarazem - co unikalne - zdolność do zachowania wyrazistości i odrębności na francuskiej scenie politycznej. Po drugie - czego dowodem wynik wyborczy Rekonkwisty E. Zemmour'a  (on sam nie wszedł nawet do drugiej tury wyborów) - we Francji nie ma społecznego zapotrzebowania na formację polityczną na prawo od środowiska Frontu Narodowego. 

5. Zadaniem dla środowisk opiniotwórczych, jest konieczność redefinicji populizmu i jego zakresu pojęciowego, na przykładzie doświadczeń francuskich, nie tylko z uwagi na poziom poparcia społecznego, ale rysujące się na horyzoncie zasadnicze zmiany we francuskim systemie politycznym. Poprawność polityczna i etykietyzacja, póki co wystarczała do mobilizacji malejącego grona pryncypialnych przeciwników, ale nie wystarczy do analizy, uzasadnienia, mobilizacji, a nade wszystko budowania ekstrapolacji rozwoju sytuacji. Operowanie sprawdzonymi historycznie figurami retorycznymi, od "faszystów" poczynając, jest tyle fałszywe, niezasadne, co jałowe, a coraz częściej może narażać autorów takich wywodów, nawet tych, którzy aspirują na dziś do roli autorytetów i liderów opinii, na śmieszność po prostu. Francuskie społeczeństwo zmienia się generacyjnie, symbole i tradycja pozostając ważne, muszą zmierzyć się z presją pragmatyzmu, o szczególnym - egzystencjalnym charakterze, czego klasycznym przykładem szeroko pojęte konsekwencje konfliktu rosyjsko - ukraińskiego. Demokratyczne pryncypia, aksjologia świata Zachodu, muszą sprostać wyzwaniom spadku poziomu życia, bezpieczeństwa, zaniechaniom i świadomym błędom globalizacji oraz ekologii w percepcji społecznej, niskiej jakości procesu rządzenia w odbiorze społecznym.

6. Francuskie wybory - prezydenckie, a teraz parlamentarne - są pierwszą próbą określenia zmian w zachowaniach politycznych i wyborczych pod wypływem upadku dotychczasowego porządku światowego. Potwierdzeniem masowego przepływu elektoratu, dynamiki zmian w  zachowaniach wyborczych, są błędy w sondażach wyborczych, o niespotykanej dotąd skali, nie będące bynajmniej efektem błędów w metodologii badawczej (te są sprawdzone), czy skutkiem braku należytej staranności. Póki co, znaczna część elektoratu, coraz częściej ukrywa swoje prawdziwe preferencje polityczne, ze względu na znany stosunek ośrodków opiniotwórczych, a nade wszystko mediów, do ugrupowań krytycznych wobec władzy, do formacji nie funkcjonujących w obrębie głównego nurtu politycznego. Póki co, takie zachowania jeszcze dominują, jeżeli jednak spadek poziomu życia przyjmie względnie trwały charakter (a moim zdaniem, nie tylko na skutek inflacji, niestety przyjmie), jeżeli elity władzy nie będą w stanie zaproponować realnego, globalnego remedium, wykazując się przy tym brakiem wrażliwości na rzeczywiste problemy społeczne, elektoraty - nie tylko we Francji - nie będą miały wyboru i będą szukać alternatyw. Polityczny "Coming out", publiczne wyznanie preferencji politycznych, przestanie być wstydem, a stanie się koniecznością, racjonalnym wyborem obywatelskim. 

Warto, aby wszyscy uczestnicy życia politycznego, niezależnie od aspiracji i faktycznej pozycji, byli gotowi na zmieniający się świat. Nie tylko w znanych dotychczas parametrach. Nie tylko we Francji. 

poniedziałek, 13 czerwca 2022

Francja po pierwszej turze wyborów parlamentarnych: więcej pytań niż odpowiedzi

          Wczorajsza, pierwsza tura wyborów parlamentarnych we Francji - już tradycyjnie - niewiele rozstrzyga, wszystko prolonguje, jest ledwie prologiem do ostatecznych rozwiązań co do podziału miejsc w Zgromadzeniu Narodowym. Fundamentalne spory dotyczą - co jest bez wątpienia pewną nowością - samych oficjalnych wyników wyborczych, kwestionowanych nie tylko przez lewicę, ale i część ośrodków opiniotwórczych, z "Le Monde" włącznie. Różnice nie są co prawda rozstrzygające, tym niemniej trzeba je odnotować.

Powstrzymując się z definitywną oceną do ostatecznych wyników drugiej tury, zasadnym jest wskazanie kilku prawidłowości o poważnym ciężarze gatunkowym i strategicznym znaczeniu:

1. Szczególnie rzucającym się w oczy zjawiskiem o negatywnej wymowie, jest niska frekwencja wyborcza w pierwszej turze (47,51%). Po raz pierwszy w historii V Republiki, absencjoniści stanowią ponad połowę uprawnionych do głosowania. To poważne wyzwanie dla francuskiego systemu politycznego, dla demokracji w wymiarze strategicznym, ale zarazem szansa i zagrożenie w percepcji taktycznej, w odniesieniu do ostatecznych wyników elekcji. Wydaje się, że każde podniesienie frekwencji, oznaczające wyjście poza ramy twardych elektoratów i bastionów wpływów, powinno sprzyjać zarówno ugrupowaniu prezydenta Macron'a, jak i lewicy. 

2. Ukształtowany w niedawnych wyborach prezydenckich trójblokowy układ francuskiej sceny politycznej (1].centro - prawica, 2]. lewica radykalna, 3]. skrajna prawica), został prolongowany na wybory parlamentarne i przyjmuje zdaje się względnie trwały charakter, co znajduje odzwierciedlenie w rezultatach wyborczych (koalicja prezydenta "Razem" - 25,88% głosów, koalicja lewicy Nupes - 26,11%, Zjednoczenie Narodowe M. Le Pen - 18,68%).

3. Zaskakująco słaby jest rezultat wyborczy Rekonkwisty E. Zemmour'a (4,25%), aspirującej do roli formacji na prawo od Marine Le Pen, co może skutkować rychłym schyłkiem tego projektu politycznego (o samym ruchu, jego liderze i założeniach programowych, w kontekście wydanych w Polsce dwóch prac Zemmour'a, w poście po wyborach parlamentarnych);

4. Wyraźnie widoczna zaczyna być ponowna aprecjacja francuskiej lewicy "ludowej, ekologicznej, socjalnej", stojącej zdecydowanie bardziej na lewo od Partii Socjalistycznej, w czasach apogeum jej wpływów politycznych i społecznych, nawet uwzględniając frakcyjność dawnych socjalistów francuskich. Nowa francuska lewica, budowana wokół Jean'a Luc'a Melenchon'a, staje się skutecznym projektem politycznym i poważną alternatywą dla ugrupowania prezydenckiego;

5. Nie rozstrzygając na dziś czy nowa francuska cohabitation jest możliwa (centro prawicowy prezydent E. Macron i skrajnie lewicowy premier J. - L. Melenchon), choć takiego scenariusza nie sposób wykluczyć, to jego potencjalna realizacja, zależeć będzie od frekwencji wyborczej w drugiej turze, zachowania Republikanów z UDI (otrzymali 10,42% głosów), decyzji M. Le Pen o poparciu lub absencji wyborczej zwolenników Zjednoczenia w okręgach gdzie formacja nie ma własnych kandydatów w II turze, wreszcie zachowania spoistości i jedności przez samą lewicę;

6. Wybory parlamentarne we Francji, ich ostateczny wynik, z pewnością zdynamizują zmiany w obrębie francuskiego systemu partyjnego, z naciskiem na jego konsolidację, zwłaszcza po stronie prawicy, jak i prawdopodobną odbudowę samej Partii Socjalistycznej, pod nowym przywództwem i z niewątpliwie nowym programem;

7. Wynik wyborów będzie miał zasadniczy wpływ na sprawność i jakość rządzenia Francją, przy czym potencjalna cohabitation (sprawdzona już przecież we francuskich realiach), jest tyle zagrożeniem dla realizacji planów Prezydenta Republiki, co... szansą dla jego przeciwników politycznych, na stworzenie realnej opozycji politycznej i uniknięcie zmonopolizowania wszystkich kluczowych ośrodków władzy, przez przedstawicieli jednego, wcale nie dominującego nurtu politycznego. Nie jest wykluczone, że po ten argument: zapewnienia "higieny i transparentności władzy", sięgnie lewica w ostatnich godzinach kampanii wyborczej, mierząc się z argumentem sprawności rządzenia, unikania paraliżu decyzyjnego wobec wyzwań, podnoszonym przez Prezydenta E. Macron'a.

Zatem poczekajmy do najbliższej niedzieli. Póki co, sytuacja wyborcza we Francji jest dynamiczna, a zachowania wyborcze, zwłaszcza tych, którzy skorzystali z prawa do absencji wyborczej, trudne do oszacowania. Używając terminologii wojskowej, na mapie polityczno - wyborczej Francji, mamy obecnie silną zmienność i niepewność, wyrażającą się w ofensywie zwolenników ugrupowania prezydenckiego na niektórych kierunkach, kontrofensywie sprzeciwiającej się koncepcjom prezydenckim lewicy w jej obecnej konotacji na całym froncie politycznej konfrontacji i obronie stacjonarnej skrajnej prawicy.          

czwartek, 28 kwietnia 2022

Francja po wyborach, ale nie po problemie...

          W zakończonych wyborach prezydenckich we Francji, sfinalizowanych przewidywalnie: zwycięstwem E. Macron'a (58,54% głosów dla urzędującego prezydenta, 41,46% głosów dla M. Le Pen), przy sięgającej 72% frekwencji wyborczej (precyzyjnie 71,99%), nie wynik zwycięscy jest zaskoczeniem, a skala i rozkład poparcia wyborczego kandydatki Rassemblement national: Marine Le Pen oraz wynikające z tego faktu konsekwencje:

1. Za prolongatą mandatu urzędującego prezydenta, głosowało co prawda ponad 18,78 mln Francuzów, ale zarazem wynik wyborczy M. Le Pen, budzi respekt i szacunek (poparcie ponad 13,29 mln głosujących, to nie efemeryda, przypadek, efekt manipulacji, fatalnego zauroczenia; to realna siła polityczna, której nie sposób deprecjonować i marginalizować. To ważki kapitał społeczny i polityczny na przyszłość);

2. Dane o frekwencji (28,1% absencja wyborcza, która wzrosła z 25,44%, zanotowanej w ostatniej elekcji prezydenckiej, w 2017 roku), uzupełnione o skalę oddanych co prawda głosów, ale - co nader istotne i symptomatyczne - nieważnych (6,35% tj. ponad 2,29 mln głosów tzw. "blanc" - nie wskazujących żadnego kandydata i 2,25% tj. ponad 790 tys. głosów tzw. "nuls" - eliminujących obydwu kandydatów, w sumie ponad 3,02 mln głosów - 8,6% oddanych głosów; przyznam, że sądziłem, że ten odsetek będzie jeszcze wyższy!!), potwierdzają nie tylko zasadność koncepcji dwublokowości w ocenie wyborów, ale także prymat wyborów mniejszego zła z jednej strony, przy wcale nie epizodycznym sprzeciwie wobec jednej i drugiej kandydatury z drugiej, jako kryterium zachowań wyborczych Francuzów;

3. Terytorialny rozkład poparcia społecznego kandydatów, także skłania do analizy i refleksji: E. Macron wygrywa co prawda zdecydowanie w dużych miastach (Paryż - 85,10% poparcia, Lyon - 79,80%, Marsylia - 64,65%), ale wynik analizowany na poziomie regionów, przedstawia już bardziej zrównoważone relacje między obozami politycznymi (na 18 regionów, aż w 8 wygrywa Marine Le Pen, a wyniki poza Metropolią, to już dzwonek alarmowy dla obozu prezydenckiego; zresztą także w regionach kontynentalnych: Provance-Alpes-Cote D'Azur i Haute-de-France, kandydatka prawicy narodowej odniosła zwycięstwo). W rezultacie zasadnym jest wniosek, że M. Le Pen cieszy się poparciem ogólnokrajowym, skoncentrowanym zwłaszcza na płn - wschodzie i południu oraz w terytoriach zamorskich,  z jednoczesną niedoreprezentacją w stosunku do średniej, na płn - zach. Francji; 

4. Jeżeli rozkład poparcia terytorialnego kandydatów, skorelujemy z wiekiem głosujących (na M. Le Pen głosowało najwięcej wyborców w wieku 25 - 50 lat), to rysuje się wyraźnie odmienna charakterystyka elektoratów kandydatów, nie tylko w aspekcie szeroko rozumianej aksjologii, ale także miejsca zamieszkania i poziomu zadowolenia. Klasyczny wyborca Marine Le Pen, to wyborca który mieszka poza wielkimi miastami, będący w wieku produkcyjnym, choć często nie aktywny zawodowo, czerpiący dochody ze statusu pracobiorcy, narażony na wszelkie dolegliwości miejsca zajmowanego w strukturze społecznej, dotknięty negatywami globalizacji. Typowy zwolennik E. Macrona, to zadowolony mieszkaniec dużego miasta, czerpiący profity ze statusu społecznego związanego z zachodzącymi procesami globalizacji i uwspólnotowienia Europy, raczej urzędnik, finansista i przedstawiciel wolnych zawodów, niż klasyczny pracobiorca, choć także syty emeryt. Zatem uprawnionym wydaje się być wniosek o istnieniu elektoratów dwóch Francji: zadowolonej, stanowiącej bastion wpływów E. Macron'a i kontestującej rzeczywistość społeczno - polityczną Francji, a dodatkowo nie znajdującej dotąd politycznej reprezentacji, utożsamiającej się częściej z M. Le Pen, choć zarazem oba elektoraty cechuje duży krytycyzm i poczucie niepewności co do przyszłości, przy czym dookreślenie profilu społecznego wyborców, wymaga dodatkowych danych szczegółowych.  

Trzeba też mieć ciągle na uwadze, że druga tura tegorocznych wyborów prezydenckich we Francji, była starciem medialnym poprawności politycznej i etykietyzacji z zasobnością portfela oraz nie zawsze zasadnego strachu, co znalazło wyraz w udanej próbie mobilizacji, nie wokół pozytywnego programu politycznego, a symboliki, konwenansu, stereotypu, co wyrażało się w praktyce nie w identyfikacji z kandydatami, a preferowaniu głosowania "przeciw". Uwaga ta - dotycząca zwłaszcza wyborców E. Macron'a - nie ułatwia rzecz jasna i w istocie poważnie zniekształca wszelkie analizy socjologiczne podstaw zachowań wyborczych Francuzów, w zakończonej kampanii prezydenckiej.

Kluczowym pytaniem, jest próba ekstrapolacji politycznej przyszłości we Francji. Z pewnością zakończone wybory to ledwie antrakt w zasadniczych przeobrażeniach sceny politycznej kraju galijskiego koguta, a tendencje oraz ostateczne rozstrzygnięcia, zależą od politycznej skuteczności zwycięscy i jego determinizmu (choćby w relacji: uzyskanie społecznej aprobaty do reform, a ich koszty, czy orientacja na produktywność versus pełne zatrudnienie), jak i zdolności Marine Le Pen do utrzymania, mobilizacji elektoratu, tworzenia sojuszy oraz rzecz jasna coraz bardziej ważących czynników zewnętrznych. Rację mają zdaje się ci którzy twierdzą, że "rewolucja bez rewolucji" we Francji ledwie się zaczyna, a nadchodzące wybory parlamentarne w czerwcu br., mogą być trzecią turą wyborów prezydenckich, a nie końcem wyścigu, o tym jednak już w kolejnym wpisie.           

         

środa, 20 kwietnia 2022

Dlaczego Le Pen jeszcze nie wygra?

           Zbliżająca się II tura wyborów prezydenckich we Francji, nasila dyskusję o spodziewanych wynikach tej elekcji i jej konsekwencjach, nie tylko dla Francji.

Tradycyjny, wynikający z kształtu ordynacji wyborczej, bipolarny układ sił politycznych we Francji w II turach wyborów, sprowadzający się dotąd - w pewnym uproszczeniu - do pojedynku "lewicy" z "prawicą", zostanie utrzymany, choć zmieni się konotacja wspomnianej dwubiegunowości. Podziały polityczne i preferencje wyborcze, ujawnią się nie w znanym dotąd podziale na: "prawicę" i "lewicę", a w nowej dychotomii: "Francja liberalna" - "Francja solidarna", którą - gdyby nie prymat poprawności politycznej - można by nazwać: "Francją zadowolenia" i "Francją kontestacji".

Choć piszę ten tekst jeszcze przed zapowiadaną na dzisiejszy wieczór debatą prezydencką, nie spodziewam się, aby wniosła ona zasadniczy wkład w zmiany preferencji wyborczych Francuzów. Analogicznie nie spodziewam się, że pojawią się nowe jakościowo zjawiska na arenie międzynarodowej, które zasadniczo wpłynęłyby na sympatie i zachowania wyborcze Francuzów. W rezultacie stawiam następującą rekomendację:

Wybory prezydenckie we Francji wygra ostatecznie urzędujący Prezydent Republiki: E. Macron, w przedziale 5 - 8% większego poparcie wyborczego (55/58% głosów dla E. Macrona, 45/42% dla M. Le Pen), wobec wyniku M. Le Pen, przy frekwencji wyborczej nie przekraczającej 75 - 78%. 

Wynik ten może zmienić jedynie wystąpienie okoliczności nadzwyczajnych o zewnętrznym charakterze, skrajnie niekorzystny odbiór E. Macron'a w toku debaty telewizyjnej (choć i tak jej rola dla korekty nastawień wyborczych Francuzów, jest istotnie niższa niż analogicznej debaty w USA), znaczące odchylenie w poziomie frekwencji wyborczej (niższa frekwencja wyborcza, preferuje M. Le Pen, sprowadzając wybory do pojedynku twardych elektoratów; czym wyższa frekwencja, tym większe potencjalne zwycięstwo wyborcze E. Macron'a). 

Dlaczego?

1. Rodzący się i konsolidujący we Francji podział na: "Francję liberalną" i "Francję solidarną", choć zasadny socjologicznie i politycznie, nie osiągnął jeszcze takiego poziomu wewnętrznej spoistości, który pozwalałby na jednoznaczne zdefiniowanie jego aksjologii i zachowań politycznych. Zwolennicy "Francji solidarnej", w miarę precyzyjnie definiują już elementy podstaw swojego niezadowolenia (czego nie chcą, czemu się sprzeciwiają, co jest powodem ich niezadowolenia), nie wypracowano jednak dotąd consensusu w aspekcie programu pozytywnego, oraz nie wyłoniono siły uważanej za zdolną do politycznego przywództwa, czego dowodem pozycja formacji Le Pen z jednej strony, z drugiej zaś notowania skrajnej lewicy, uosabianej z J. - L. Melenchon. Wynik wyborczy M. Le Pen z I tury wyborów (23,15% ), versus wynik Melenchon'a (21,95%), sprowadza się do różnicy na poziomie 421 tys. oddanych głosów, skutkiem czego środowisko i zaplecze polityczne "Francji solidarnej" jest rozbite, a zadanie jego konsolidacji po pytaniu kto będzie konsolidował, a kto podlegał będzie konsolidacji, pozostaje obecnie otwartym, najważniejszym pytaniem odnośnie przyszłego kształtu francuskiego systemu partyjnego. Na dziś, jedynie 1/3 elektoratu Melenchon'a, jest gotowa do poparcia M. Le Pen w II turze, a sam Melenchon, zaapelował o oddanie głosu za E. Macron'em.

2. Tradycyjne partie polityczne i media, pod hasłami obrony wartości republiki, zbudowały nie zawsze mające solidne podstawy merytoryczne, swoisty "jednolity front" przeciwko kandydaturze Marine Le Pen, silny, skuteczny, nośny marketingowo, oparty o celne, sprawdzone figury retoryczne, co w sposób jednoznaczny preferuje urzędującego prezydenta.

Moim zdaniem jednak porażka wyborcza Marine Le Pen, nie będzie jej klęską, a o jej politycznej przyszłości i końcowym efekcie sporu politycznego między "Francją liberalną", a "Francją solidarną", zadecydują najbliższe lata, a zwłaszcza:

1. Rozwój sytuacji społeczno - ekonomicznej we Francji (nawet status quo w tej dziedzinie, będzie w naturalny sposób preferowało i cementowało pozycję polityczną M. Le Pen);

2. Zdolność środowisk politycznych do sprawnej reakcji na dekompozycję francuskiego systemu partyjnego, w obrębie układu bipolarnego (kluczowe pytania: czy większość prezydencka wybierze integrację wokół nowej formacji centrowo - prawicowej?; kto - w sensie ideowym - wykreuje się na oś integracji "Francji solidarnej": prawica narodowa, skrajna lewica?; czy tradycyjna lewica, utożsamiana z Partią Socjalistyczną, odzyska inicjatywę strategiczną i na bazie jakiej oferty programowej?);

3. Marine Le Pen (rocznik 1968), w kolejnej kampanii prezydenckiej, mając niespełna 60 lat, jeżeli nie zajdą zasadnicze zmiany nie tylko na francuskiej scenie politycznej, ale nade wszystko nie poprawią się warunki życia i perspektywy przeciętnych Francuzów, stanie się naturalną kandydatką do wyborczego zwycięstwa. Jeżeli dodatkowo prześledzimy jej progres wyborczy (wybory prezydenckie 2017 roku: 33,9% poparcia), na tle estymowanego wyniku w niedzielnej II turze (45%), trend jest bardziej niż jednoznaczny i może upoważniać jej środowisko polityczne do zasadnego optymizmu; 

4. W przypadku negatywnej ewolucji sytuacji społeczno - politycznej we Francji, maleć będzie zdolność dotychczasowych ośrodków kreowania opinii i budowania preferencji politycznych (zwłaszcza mediów), wobec środowiska "Francji solidarnej". Swoją rolę odegrają też zmiany generacyjne, skutkujące między innymi deprecjacją etykietyzacji w życiu publicznym;

5. Potencjalny sukces w reformowaniu Francji, będzie sporo kosztował - także w wymiarze społecznym i politycznym - mało tego, realizowany będzie w co najmniej niesprzyjających uwarunkowaniach zewnętrznych, a  może być kosztem, który Francuzi - ważąc zyski i straty - odrzucą w najbliższych, kolejnych elekcjach: prezydenckiej, a może i wcześniejszych, parlamentarnych (znana we francuskiej praktyce politycznej instytucja "cohabitation" - "współrządzenia" prezydenta i opozycyjnej większości parlamentarnej, nie jest wykluczona; na dziś hipotetyczne desygnowanie M. Le Pen na premiera, może leżeć także w strategicznym interesie "Francji liberalnej", wytrąci bowiem temu środowisku atut braku "skażenia władzą"). W efekcie końcowym może to być czynnik defaworyzujący obóz prezydencki, na rzecz waloryzacji reprezentantów politycznych "Francji solidarnej".     

Przyszłe sukcesy wyborcze szefowej Zjednoczenia Narodowego, zależą od zdolności do utrzymania inicjatywy politycznej, dalszej skłonności do ewolucji od formacji artykulacji interesów (wyrazistość), do partii integracji (umiejętność poszerzania bazy społecznej), ze świadomością zagrożeń na tej drodze, a nade wszystko od kierunku zmian sytuacji społeczno - politycznej we Francji, z naciskiem na aspekty warunków egzystencji i poczucia szeroko pojmowanego bezpieczeństwa (dla M. Le Pen "im gorzej", im bardziej tradycyjna prawica pozostanie bezradna, im więcej stygmatyzowanych problemów społecznych, "tym lepiej", tym lepsze własne perspektywy wyborcze). W przypadku porażki w toku kadencji obozu prezydenckiego E. Macron'a, wygrania rywalizacji o prymat w obrębie "Francji solidarnej", obóz polityczny M. Le Pen ma realną szansę na status jedynej realnej opozycji, a po spełnieniu dodatkowych warunków opozycji zwycięskiej. 

Uniwersalnym wnioskiem jest rekomendacja, o pozytywnych cechach silnej, merytorycznej opozycji w każdym systemie politycznym, co sprzyja szeroko pojętej jakości rządzenia i kontroli społecznej nad sprawującymi rządy. 

   

     

piątek, 15 kwietnia 2022

Podstawy czaru społecznego/uwodzenia Marine Le Pen

         Kluczem w percepcji sytuacji społeczno - ekonomicznej i politycznej dla tradycyjnych francuskich partii politycznych, pozostaje niezmiennie stosunek do kwestii poziomu życia, zadowolenia, satysfakcji i szeroko pojętego bezpieczeństwa, przez pryzmat dogmatyczny. Tymczasem Le Pen i jej zaplecze, odstępują od para - klasycznego kryterium identyfikacji społecznej (dla uproszczenia podstawowe parametry oceny sytuacji w ujęciu tradycyjnym: warstwy średnie i zatomizowani, zróżnicowani wewnętrznie co do statusu społecznego pracobiorcy, wykazują coraz większe niezadowolenie i dyskomfort w ocenie swojego położenia, stanowiąc klientelę partii centrowych i lewicowych, wolne zawody i właściciele - główni beneficjenci nowego kształtu świata, globalizacji i integracji europejskiej, konstytuują zaplecze partii prawicowych). 

Wprowadzenie dodatkowego kryterium: narodowego, w ocenie statusu i perspektyw życiowych Francuzów, w kraju tak zorientowanym na wartości narodowe i analogiczne odrębności, w czasie ewidentnego przyrostu nastrojów nacjonalistycznych oraz protekcjonizmu, bynajmniej nie tylko w Europie, jest nie tylko mistrzowskim zabiegiem socjotechnicznym i marketingowym, stanowi nie tylko znakomite stworzenie nowej osnowy integracji społecznej, ale zapewnia zarazem powstanie uniwersalnej, pojemnej, atrakcyjnej kategorii, w której mieści się i z którą się identyfikuje, zarówno sfrustrowany bezrobotny, odpodmiotowiony pracujący, ale także stawiający na ideowość, na tradycyjne wartości student, zamożny przedstawiciel wolnych zawodów, niezależny właściciel, zadowolony przedsiębiorca. Ta kwestia, od dekad bagatelizowana zdaje się przez tradycyjne partie, nie tylko we Francji, leży bezsprzecznie u źródeł pozycji społecznej i sukcesów politycznych Le Pen.

Drugim powodem wzrostu poparcia dla nurtu politycznego utożsamianego z Marine Le Pen, jest zauważalna i względnie trwała ewolucja znaczenia pragmatyzmu w zachowaniach politycznych i preferencjach wyborczych Francuzów, którzy nad tradycyjne wartości demokracji - traktowane zresztą często jako swoisty ponadczasowy absolut - przedkładają indywidualny, by nie powiedzieć egoistyczny interes własny, wyrażający się nade wszystko w dbałości o poziom życia, utożsamiany z maksymalizacją komfortu, najchętniej z jednoczesną redukcją zaangażowania zawodowego. Ów konsumpcjonizm, traktowany tożsamo z siłą nabywczą własnych dochodów, niezależnie od źródła ich pochodzenia, sprowadzany do zdolności utrzymania domu weekendowego, wyjazdu na wakacje zagraniczne, zapewnienia sobie i rodzinie palety przyjemności, oczekiwanej jakości życia, stał się priorytetem w rozumieniu indywidualnym, a i w znacznej części zbiorowym. 

Negatywną rolę w utrzymaniu tego trendu, odgrywa zachowanie elit politycznych, naznaczone częstotliwością i ciężarem gatunkowym wielowymiarowych afer i skandali, potwierdzających istnienie zasadniczej dychotomii między wartościami deklarowanymi, a implementowanymi w praktyce, przez przywołane elity. Zderzenie realnego świata wartości, z oficjalną aksjologią społeczną, z pewnością intensyfikuje i wzmacnia indywidualne wybory, w kierunku aprecjacji egoizmów, kosztem postaw i zasad traktowanych dotąd jako pożądane i preferowane, z punktu widzenia interesów społecznych.

Nie sposób nie dostrzec wzmacniającej, pejoratywnej roli w omawianym procesie, negatywnych doświadczeń społeczeństw zachodnich i jednostek, w aspekcie tworzenia podwalin jedności europejskiej, na kanwie reakcji na szeroki program wsparcia, czy wręcz subsydiowania minimalizowania zapóźnień rozwojowych nowych krajów Unii, przez "Starą Europę". Reakcje te, oceniane są powszechnie wręcz w kategoriach "rażącej niewdzięczności" beneficjentów funduszy strukturalnych, realizowanych - w imię solidarności europejskiej - kosztem starych demokracji europejskich. Najczęstszym argumentem, jest eksport miejsc pracy do Europy Wschodniej, skutkujący wzrostem bezrobocia i spadkiem poziomu życia pracobiorców w "starych" krajach Unii, nie powodujący nie tylko pożądanego wzrostu poziomu wspólnotowych zależności i powiązań - także na poziomie wartości - ale doprowadzający wręcz do spadku atrakcyjności i wzrostu konkurencji na rynkach trzecich, między państwami Wspólnoty.

Wreszcie negatywne konsekwencje globalizacji w wymiarze społecznym, a przede wszystkim biurokratyzacji procesów i instytucji, czego skutkiem dramatyczny wzrost liczebności kadr urzędniczych, stanowiących dziś rozstrzygającą grupę zawodową w państwach Unii, nadmierna skłonność Wspólnoty Europejskiej do regulacji i rygoryzmu w tej dziedzinie, to kolejne czynniki stymulujące rozwój znaczenia nurtu politycznego identyfikowanego we Francji z M. Le Pen.

Reasumując: pozycja i poparcie społeczne Marine Le Pen, w kraju galijskiego koguta, nie powinno być zaskoczeniem. To efekt obiektywnego przebiegu wielu procesów społeczno - politycznych (zanik tradycyjnej stratyfikacji społecznej, negatywne efekty globalizacji i integracji europejskiej, sytuacja międzynarodowa, dekadencja Europy w świecie, wymuszone zmiany w systemie partyjnym, wreszcie kryzys autorytetów i przywództwa), ale także - a może nawet przede wszystkim - lekceważenia przez elity polityczne i stanowiące ich emanację tradycyjne partie, przez dekady interesów, wartości, lęków i marzeń wielu Francuzów, ich powszechnej znieczulicy na społeczne problemy i analogiczne aspiracje. Tradycyjne partie polityczne, zasadnie akcentując rolę francuskiej triady: "wolność - równość - braterstwo", bez troski o aktualizację jej zakresu pojęciowego, bez refleksji nad znaczeniem i wartością tych pojęć, świadomie ograniczając proces polityczny i partycypację w sprawowaniu i kontroli władzy, a precyzyjniej proces wyborczy do klasycznych parametrów uniwersalnego marketingu, znieczulica tych formacji na społeczne problemy, wyzwania, doprowadziły wpierw do znużenia, apatii politycznej, a ostatecznie do nowych form aktywności politycznej obywateli i zmiany preferencji politycznych, o względnie trwałym charakterze. 

Marine Le Pen nie jest agentem Putina (zresztą to prymitywny argument, formułowany intencjonalnie, dla potrzeb bieżącej walki politycznej, wynikający z priorytetu etykietyzacji i budowania pejoratywnego nastawienia; rekomenduję jego zaniechanie, rozumiejąc nawet i akceptując pryncypialną negację całości jej argumentacji i aksjologii). Jest wytworem francuskiej rzeczywistości, personifikacją społecznego zapotrzebowania i pokaźnej luki w ofercie francuskich ugrupowań politycznych, a przy tym w wielu aspektach stanowiącą kontynuację wprost francuskich, uniwersalnych dezyderatów politycznych, funkcjonujących od dekad, z przyzwoleniem społecznym w życiu publicznym Francji. 

O tym jednak w następnym wpisie.           

poniedziałek, 11 kwietnia 2022

Wybory prezydenckie 2022 roku we Francji: Francuzi głosują portfelem



     Pierwsza tura wyborów prezydenckich, kończy się bez niespodzianek, jej zwycięscy to: urzędujący Prezydent Republiki - E. Macron (27,6% oddanych głosów) i Przewodnicząca Zjednoczenia Narodowego - Marine Le Pen (23,41%). 
Z pozoru wybory te odtworzyły póki co znane już podziały polityczne, co najmniej od 2017 roku. Czy aby na pewno?
Mimo, że nie znamy jeszcze oficjalnych, pełnych danych, a i z pogłębionymi analizami zasadnym jest wstrzymanie się do zakończenia finalnej, drugiej tury wyborów, kilka prawidłowości jest bardziej niż oczywistych, przyjmując przy tym względnie trwały charakter:

1. Wybory te definitywnie kończą bolesną agonię lewicy i prawicy we Francji, w klasycznym rozumieniu tych terminów, zainicjowaną jeszcze w 2017 roku, która - mimo zastosowania najnowocześniejszych terapii (marketing), zakończyła się ostatecznym zgonem;
2. We Francji, ideologiczna dotąd w znacznej mierze, choć wcale nie linearna (od skrajnej lewicy do skrajnej prawicy) oś podziału systemu partyjnego, zostaje zastąpiona nowym kryterium, nową osnową politycznej integracji i identyfikacji: kryterium dostatniej konstatacji (już nie tylko jak dotąd protestu);
3. Rysem charakterystycznym nastrojów politycznych i preferencji wyborczych we Francji staje się nieznana dotąd okoliczność, że partie określane w dotychczasowej nomenklaturze formacjami tradycyjnymi (prawica + lewica), zostały zmarginalizowane przez partie określane mianem partii skrajnych (sumując poparcie wyborcze M. Le Pen, J.- L. Melenchelon'a, E. Zemmour'a, a nawet i F. Rousel'a okazuje się, że ich łączne poparcie, przekracza 54,72% głosów). W konsekwencji faktu, że definiowany dotąd jako "skrajność" nurt polityczny staje się większością, naturalnym wydaje się pytanie o "normalność" i jej parametry;
4. Szczególnie bolesna i symptomatyczna jest degrengolada francuskiej lewicy, której przedstawicielka A. Hidalgo (Partia Socjalistyczna), uzyskała ledwie 1,74% głosów (mniej niż przedstawiciel Francuskiej Partii Komunistycznej F. Rousell - 2,31%);
5. Zarówno wynik wyborczy M. Le Pen, jak i J. - L. Melenchon'a nie jest zaskoczeniem, a logiczną konsekwencją ewolucji społeczno - gospodarczej i politycznej Francji minimum ostatniej dekady, że wystarczy przypomnieć ruch "żółtych kamizelek". Pisałem o tym wielokrotnie, także i w tym miejscu;
6. Korzystając z naturalnego prawa i przywileju do krytyki programów i pozycji politycznych kandydatów, prezentujących w istocie odmienne percepcje Francji i świata, dobrze jest unikać typowej dla poprawności politycznej "etykietyzacji", stosować racjonalne, znajdujące potwierdzenie w faktach argumenty z jednej strony, z drugiej zaś unikać histeryzowania w kontekście ekstrapolowanych wyników tychże wyborów. Kluczowym jest consensus co do faktu, że wybory są istotą demokracji, a ich wynik - jeżeli przeprowadzone wedle demokratycznych standardów - wymaga poszanowania;
7. Na dziś - jeżeli nie nastąpią nowe jakościowo elementy - zwycięstwo wyborcze i reelekcja urzędującego Prezydenta, wydają się być niezagrożone. Przekonanie to wzmacnia dążenie tradycyjnej klasy politycznej do społecznej mobilizacji pod hasłem obrony demokracji (co znajdzie z pewnością wyraz we frekwencji wyborczej, która im wyższa, tym bardziej faworyzować będzie urzędującego prezydenta).   Warto jednak skupić się nad przyczynami, a nie tylko skutkami poparcia politycznego M. Le Pen w społeczeństwie francuskim. 
8. Zdecydowanie warto zastanowić się nad tym co wniosła i jeszcze wniesie do życia publicznego istotna waloryzacja aksjologii utożsamianej przez kandydatkę Zjednoczenia Narodowego. Czy aby na pewno etykieta "skrajna" jest aktualna i adekwatna? Czy rację mają ci, którzy definiują miejsce ZN -wzorem lewicy przez dekady na "Starym Zachodzie" - w permanentnej opozycji, widząc w kontrolowaniu rządzących, największą wartość dodaną pozycji i siły tego nurtu politycznego w systemach politycznych? Czy znajduje potwierdzenie w faktach hipoteza, że Europa Wschodnia, a zwłaszcza 'Polska, ma powody do uderzenia się w pierś i przysłowiowego żalu za grzechy, w kontekście stanu nastrojów społecznych i preferencji wyborczych demokracji "Starej Europy"? 

O tym w kolejnych moich wpisach w ciągu najbliższych dwóch tygodni.