środa, 7 września 2011

Natura kryzysów - przypadek czy determinizm?

           W najnowszym numerze Miesięcznika "Le Monde diplomatique", w polskiej wersji językowej [w wersji elektronicznej dostępny na stronach www.monde-diplomatique.pl], jak słusznie głosi strona tytułowa w "największym światowym miesięczniku społeczno - politycznym", na szczególną uwagę zasługuje artykuł autorstwa Denis'a Duclos'a, francuskiego antropologa, Kierownika Badań w Narodowym Ośrodku Badań Naukowych [CNRS], pod znamiennym tytułem "Władza obnażona przez swoje własne kryzysy".
Autor dokonuje analizy trzech podstawowych kryzysów ostatnich lat: finansowego [2008], buntu arabskiego przeciwko dyktatorom [od stycznia 2011], wreszcie nuklearnego [awaria w japońskiej elektrowni Fukuszima - marzec 2011].
Wnioski, mogą być kontrowersyjne, choć zarazem winne skłaniać każdego czytelnika do refleksji.
Moim zdaniem analizę tą należałoby jeszcze uzupełnić o anarchię brytyjską [bunt w Londynie -sierpień 2011], zamieszki sfrustrowanych i wykluczonych, będące kontynuacją analogicznych zajść w Paryżu w 2005 roku, choć o innym podłożu [zamieszki na tle rasowym].
Bez wątpienia, Europa i świat Zachodu stanął przed wyzwaniami, których nie notowano od zakończenia II Wojny Światowej, będących między innymi pokłosiem globalizacji. Zachodnie, syte dotąd społeczeństwa, korzystające z lat prosperity i bezpieczeństwa socjalnego, zmuszone zostały do rewizji swojej aksjologii.
Ten bez wątpienia rozłożony w czasie, ale nieuchronny proces spadku poziomu życia, znajdzie swoje reperkusje we wszystkich sferach życia społecznego, których skutki trudno nawet w pełni na dziś estymować.
Jednym z bardziej dynamicznych i wrażliwych pól, będzie moim zdaniem system demokratyczny, a zwłaszcza system partyjny i kształt oraz jakość procesów demokratycznych. Można z dużym prawdopodobieństwem przewidywać nie tylko wzrost frustracji i apatii, który przełoży się na stopień uczestnictwa życiu publicznym. Z pewnością nastąpi dekompozycja systemów partyjnych, z istotnym powrotem tendencji radykalnych o narodowym, a zwłaszcza populistycznym charakterze. 
Wzmiankowane wydarzenia w Wlk. Brytanii, określiłem w jednym z wcześniejszych postów mianem ruchu Demoprofanów. Czy - przywołując Paulo Coelho - naprawdę "[...]spośród wszystkich wymyślonych przez człowieka sposobów zadawania bólu sobie samemu najgorszym jest miłość[...]? Czy aby najbliższe lata nie udowodnią boleśnie, że najgorszym rodzajem udręki jest życie w dekadenckim, demokratycznym społeczeństwie Zachodu, pozbawionym wizji, stabilności, a przede wszystkim szeroko pojętej nadziei?   
Do czego doprowadzą współczesne konwulsje społeczne, bez względu na ich naturę? 
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz