Ta fraza, przypomniana w ostatnim tygodniu przez francuskiego premiera Jean'a Marc'a Ayrault, w kontekście zachowania partnerki życiowej Prezydenta Francji, nie traci swojego ponadczasowego, uniwersalnego charakteru.
Pani Valerie Trieweiler - bo o niej mowa - popełniła co najmniej niezręczność motywowaną względami osobistymi. Zasugerowała mianowicie publicznie swoje poparcie dla Oliwiera Falorni - dysydenta z Partii Socjalistycznej, w drugiej turze wyborów parlamentarnych we Francji, w okręgu La Rochelle. Zachowanie to pozostałoby pewnie jedynie szerzej nie zauważoną niezręcznością gdyby nie fakt, że kontrkandydatem Falorni, jest oficjalna kandydatka P.S, jedna z liderek partii, a prywatnie... była partnerka życiowa życiowa Prezydenta F. Hollande'a, matka czwórki jego dzieci - Segolene Royal.
Nie jest we Francji dla nikogo tajemnicą, że obie Panie nie przepadają za sobą. Zachowanie Pani Trieweiler stawia jednak istniejące antagonizmy w zupełnie nowym, niewygodnym dla socjalistów świetle.
Po pierwsze, zachowanie to odbierane jest dosyć powszechnie jako instrumentalne przenoszenie waśni prywatnych na grunt publiczny, co samo przez się zasługuje na głęboką dezaprobatę. Po wtóre, konflikt ten rzutuje na spoistość polityczną, reputację, wiarygodność i społeczny odbiór francuskich socjalistów, znacząco podważając głoszone przez nich hasła transparentności, odnowy moralnej i determinizmu zmian w polityce. Po trzecie Pani Royale, to prominentny polityk P.S, przymierzana do objęcia kluczowego stanowiska Przewodniczącego francuskiego Zgromadzenia Narodowego po wyborach. Po czwarte, ten drobny epizod jest bardzo umiejętnie wykorzystywany przez adwersarzy politycznych socjalistów na finiszu kampanii wyborczej, co może skłonić zwłaszcza niezdecydowanych, do zmian preferencji wyborczych, a w efekcie końcowym bardzo poważnie zaszkodzić politycznie socjalistom.
Odnotować także wypada, że "beneficjent" preferencji Pani Trieweiler odciął się od tego typu wsparcia, nazywając go wprost przejawem klientelizmu.....
W Polsce w ostatnich dniach odnotowaliśmy zjawisko także potwierdzające zasadność słów premiera Ayrault, co prawda w nieco innej konstelacji i kontekście.
Minister Rolnictwa RP, M. Sawicki jest głównym bohaterem telewizyjnej kampanii medialnej poświęconej apologetyce przemian polskiej wsi, opłacanej ze środków publicznych [na sfinansowanie kampanii Agencja Rozwoju i Modernizacji Rolnictwa wydała 0,5 mln zł]. Spoty reklamowe z dużym uzasadnieniem mogą być odbierane jako narzędzi budowy reputacji męża stanu - Ministra Rolnictwa, aspirującego do przejęcia kierownictwa koalicyjnej partii: Polskiego Stronnictwa Ludowego.
Problem polega jednak dodatkowo na tym, że reklamy te, emitowane w najlepszym czasie antenowym, wyceniane są rynkowo na 2,5 mln zł. Pikanterii sprawie dodaje fakt, ze wyemitowano je w publicznej telewizji, borykającej się z bardzo poważnymi problemami finansowymi. Część opinii publicznej odbiera działanie to jako przejaw prywaty, a minimum partyjniactwa, merytoryczni krytycy zauważają, że jest to co najmniej działanie na szkodę spółki Skarbu Państwa [skoro można było ten czas antenowy sprzedać drożej innym reklamodawcom, dlaczego tego nie uczyniono?]
Dziwnym trafem - o czym informują media - w procesie decyzyjnym wyraźnie nadreprezentowani byli członkowie koalicyjnego PSL.
Przywoływane wydarzenia we Francji i w Polsce jedynie z pozoru pozostają bez związku. Osoby o statusie publicznym, zwłaszcza politycy i ich najbliższe otoczenie, winni pryncypialnie i ortodoksyjnie unikać wszelkich dwuznaczności, przenoszenia interesów partykularnych [rozumianych jako rodzinne, indywidualne, ale także partyjne], na grunt publiczny. To kwestia nie tylko zasad, wierności aksjologii, w której transparentność i uczciwość odgrywają kluczową rolę. To także głęboko umotywowana potrzeba chwili. Powszechne oczekiwanie ze strony rządzących elit świadomej rezygnacji, samoograniczenia ze strony obywateli, konsensusu na poniesienie dolegliwych, dodatkowych kosztów przezwyciężenia wielowymiarowego kryzysu, wymaga osobistego przykładu rządzących. To absolutnie elementarna kwestia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz