wtorek, 5 czerwca 2012

Manipulacja jest chorobą demokracji ?

Dekady temu, w czasach, które wielu czytelników mojego bloga może w ogóle nie pamiętać, miałem rzadką
natenczas możliwość - dzięki uprzejmości francuskich wydawców, a często także samych autorów, którzy dostarczali mi nowości wydawnicze zupełnie gratis - czytać w oryginale francuskie książki z szeroko pojętej problematyki politologicznej. Dziś chciałbym nawiązać do dwóch z nich, z uwagi na ich uniwersalną, ponadczasową aktualność, oraz ścisły związek z bieżącą polityką we Francji i w Polsce.
Pierwszą, jest słynna praca Francois de Closets'a, wydana w 1990 roku w wydawnictwie Seuil, pod znamiennym tytułem "La Grande Manip" ["Wielka manipulacja"]. Drugą, jeszcze starsza, książka byłego Prezydenta Republiki, Valery'ego Giscard'a d'Estaing, wydana w 1984 roku, w wydawnictwie Flammarion, pod tytułem "2 Francais sur 3" ["Dwóch Francuzów na Trzech"].
De Closets obnażył bezkompromisowo oparty na manipulacji francuski system partyjny twierdząc, że to właśnie manipulacja jest największą chorobą demokracji. Odsłonił istotę działania partii i ruchów politycznych, polegającą na determiniźmie pozyskania społecznego poklasku, bez względu na okoliczności, terroryźmie intelektualnym, nie nazywanym jeszcze wówczas poprawnością polityczną, wreszcie na daleko posuniętym relatywiźmie moralnym, w końcu na dyktacie ordynacji wyborczej.  Jedynym rokomendowanym przez autora remedium, miała być większa aktywność obywatelska, rzeczywiste upodmiotowienie społeczeństwa obywatelskiego.
Giscard d'Estaing dowodził z kolei, że w warunkach zaniku społeczeństwa klasowego, znaczących zmian w stratyfikacji społecznej, linia podziałów ideologicznych w społeczeństwie biegnie wedle innych niż dotąd kryteriów, skutkiem czego tytułowych "dwóch Francuzów na trzech", identyfikuje się z pragmatycznym centryzmem, a nie z dominującymi dotąd antagonizmami ideologicznymi.
Dlaczego nawiązuję do tych dwóch prac?
W istocie rzeczy, mimo upływu czasu, nie straciły one do dziś na aktualności, a ich tezy i przeprowadzony w nich, okraszony oratorsko dowód, z łatwością mieszczą się w realiach społeczno - politycznych społeczeństw XXI wieku.
Z dużym prawdopodobieństwem i w Polsce i we Francji wyróżnikiem demokracji pozostaje manipulacja, z tą istotną różnicą, że dziś istotniejszą rolę niż niegdyś, odgrywają bardziej opiniotwórcze niż 25 lat temu środki masowego przekazu, podlegające klasycznemu procesowi koncentracji i coraz bardziej tracące w jej efekcie tak potrzebną niezależność.
Społeczeństwo klasowe stało się "passe", a ostanie jego relikty - choć krzykliwe i dobrze zorganizowane - nie są w stanie zmienić biegu dziejów.
Demokracja zdominowana jest przez zawodowe oligarchie partyjne, realizujące interesy partiokracji.
Pojęcie "dobra wspólnego" stało się archaizmem, stanowiąc swoisty listek figowy partykularnych interesów elit politycznych. Ordynacje wyborcze nie są narzędziem kooptacji i wymiany elit politycznych ale - za sprawą list partyjnych - będących sprawnym narzędziem wymuszania ślepego posłuszeństwa wybranych  i pryncypialnej niechęci - przynajmniej w Polsce - do okręgów jednomandatowych w wyborach do Sejmu, narzędziem dyskryminacji i wykluczenia.
W rezultacie powstają elekcyjne, na szczęście póki co nie dziedziczne monarchie wcale nie oświecone, choć absolutne, z licznym dworem i zwalczającymi się koteriami. 
Problemem pozostaje konotacja tych "dwóch obywateli na trzech". Czy nadal są oni centrystami, czy raczej już tylko pragmatykami zorientowanymi an realizację własnych celów? 
Bez wątpienia osią osnowy współczesnych społeczeństw jest szeroko pojęta warstwa urzędnicza. To ona nadaje dziś ton społecznej debacie, stając się największym beneficjentem państwa. To urzędnicy i pracownicy sfery budżetowej zajmują miejsce klasycznej klasy robotniczej, domagając się rozlicznych przywilejów i gwarancji, bez względu na sytuację budżetu, najczęściej bez związku z jakością wykonywanej pracy. Ta grupa społeczna jest nie tylko najbardziej homogeniczna w aspekcie interesów, jest też najbardziej świadomą, najbardziej zdyscyplinowaną częścią elektoratu, w tym aspekcie razem z emerytami. To między innymi z tego powodu pojawiają się szokujące z pozoru koncepcje stawiające otwarcie dezyderat ograniczenia praw wyborczych tej warstwy społecznej.
Niewątpliwie synonimem demokracji jest arytmetyka w gremiach decyzyjnych, zwłaszcza ustawodawczych. Demokracja nie jest już tylko rządem większości z poszanowaniem praw mniejszości. Staje się dyktatem, bezwzględnym prymatem formalnej większości - dodajmy coraz częściej niestety - wcale nie najbardziej efektywnym.
Niewątpliwie nadchodzi czas szukania remedium, czemu sprzyja niestabilność społeczno - polityczna w Europie, zachwianie systemu tradycyjnych wartości [solidarności społecznej, zaufania do państwa, stabilności zasad funkcjonowania i gwarancji praw nabytych, tradycyjnej aksjologii społecznej], powszechny, rzutujący na poziom życia kryzys gospodarczy w Europie. 
Francuzi w poszukiwaniu rozwiązania powierzyli władzę wykonawczą lewicy, w nadchodzących wyborach parlamentarnych pragmatycznie skłonni są jednak postawić na prawicę, aby ponownie odwołać się do  sprawdzonej w praktyce politycznej V Republiki, instytucji cohabitation, gwarantującej optymalną kontrolę odmiennych obozów politycznych. W odwodzie i w perspektywie mają jeszcze Front Narodowy. We Francji jednak możliwy jest wybór alternatyw.
W Polsce sytuacja jest inna. Tkwimy w wymuszonym, marketingowym w istocie podziale na Partię Omnipotencji [P.O], kreującą się niezbyt zasadnie do roli jedynej racjonalnej, przewidywalnej siły politycznej i Prawa i Sprawiedliwości, partii której swoistą mantrą staje się sprawa Smoleńska, która wiele słusznych skądinąd dezyderatów, topi w bezmiarze żądzy politycznego odwetu i słabym odbiorze społecznym części elit partyjnych. "Nowe" formacje polityczne skutecznie ośmieszają i dezawuują  potrzebę zmian i aspiracje do alternatywy, "stare", walczą o odzyskanie zaufania społecznego i dynamizmu rozwojowego. Jedynym skutkiem jest póki co, wzrastająca apatia i alienacja społeczna, znajdująca wyraz w rosnącej, deklarowanej absencji wyborczej i braku zdecydowania elektoratu.
Manipulacja - choć jest chorobą demokracji, na dziś powszechną epidemią, jest jednak wyleczalna, znane są skuteczne metody jej marginalizacji. Jedynym wyjściem jest świadoma partycypacja obywateli w różnych formach życia społecznego. Polska polityka w wielu aspektach przypomina dziś w Polsce wizytę w hipermarkecie. Skoro jednak i tam potrafiliśmy wybudować świadome odruchy obronne wobec nachalności rozmaitych form promocji i wsparcia sprzedaży, skoro coraz częściej potrafimy odróżnić produkty dobre i złe, mamy świadomość, że jakość musi mieć swoją cenę, jeżeli odzyskaliśmy zdolność do zdefiniowania swoich potrzeb, jesteśmy zdolni zachować się zgodnie z naszymi dobrze rozumianymi  interesami, dlaczego nie miałoby się to udać w polityce?          

1 komentarz:

  1. Jedyna obrona przed manipulacja to swoje wlasne trzezwe spojrzenie.Mozna sie w tym wszystkim pogubic , ale wlasna obiektywna ocena jest najbardziej prawdopodobna ocena.

    OdpowiedzUsuń