poniedziałek, 1 października 2012

Jestem normalny - czyli polskie wyznanie wiary

Historia zna wiele odważnych, kontrowersyjnych, a zarazem nośnych społecznie wystąpień, formułowanych w określonych okolicznościach historycznych i społeczno - politycznych, wygłaszanych niejednokrotnie wbrew wymogom poprawności politycznej, partykularnym interesom ich autorów, własnej bazy społecznej, a jednocześnie w poczuciu strategicznej konieczności i historycznej odpowiedzialności. Celem ilustracji sygnalizowanego zjawiska, można przywołać choćby dwa przykłady: Charlesa Maurras'a i Johna F. Kennedy'ego.
Ch. Maurras [1986 - 1952], czołowy choć zarazem niezmiernie kontrowersyjny francuski myśliciel polityczny i doktryner konserwatyzmu, ale nade wszystko znakomity i niezmiernie płodny pisarz polityczny, mimo konfliktu z Kościołem katolickim, mimo ekskomunikowania w 1926 roku i umieszczenia swoich książek na Indeksie Ksiąg Zakazanych, pozostał wierny Rzymowi, mówiąc o sobie niewzruszenie: "Jestem Rzymianinem w bogactwie mojego bytu historycznego, intelektualnego i moralnego". Niezależnie od uraz, animozji oraz doznanych krzywd, Rzym dla Maurras'a był niewzruszenie ucieleśnieniem naturalnego porządku, jedynym pełnoprawnym i odpowiedzialnym depozytariuszem tradycji europejskiej i takiej samej tożsamości.
Prezydent USA John F. Kennedy [1917 - 1963], niespełna 6 miesięcy przed swoją tragiczną śmiercią w Dallas, 26.03.1963 roku, podczas pobytu w Berlinie i obchodów 15 rocznicy uruchomienia mostu powietrznego do Berlina Zachodniego, który uratował w sensie egzystencjalnym mieszkańców tego miasta przed skutkami blokady, będąc symbolem determinizmu zachodnich aliantów wobec prób radzieckiego dyktatu w Europie, wypowiedział słynne, kontrowersyjne słowa: "Jestem Berlińczykiem" ["Ich bin ein Berliner"]. 
Sytuacja w Polsce, niezależnie od preferencji politycznych, dojrzewa dziś do konieczności polaryzacji stanowisk, odważnego, publicznego opowiedzenie się za określoną, szeroko rozumianą aksjologią.
W sensie strategicznym i społecznych priorytetów, powaga chwili i dobrze pojęty interes większości, wymaga koncentracji uwagi i wysiłków na kluczowych problemach społecznych większości właśnie, z należytą co prawda atencją, aczkolwiek bez faworyzowania praw i preferencji mniejszości. Na ważne, choć kontrowersyjne kwestie i projekty forsowane przez mniejszość, przyjdzie czas w lepszych czasach w sensie politycznym, społecznym, ale i w innych realiach budżetowych. Dziś potrzebą chwili jest koncentracja na absolutnie priorytetowych problemach: maksymalnej redukcji bezrobocia, niedopuszczeniu do dalszego rozwierania się biegunów bogactwa społecznego, zapewnieniu bezpieczeństwa socjalnego najbiedniejszych, minimalizacji apatii i lęków społecznych, wyegzekwowaniu rzeczywistej równości społecznej, choć nie egalitaryzmu, wreszcie pryncypialnej walce z patologiami oraz zapewnieniu niezakłóconego, skutecznego, a zarazem sprawiedliwego funkcjonowania państwa i jego organów.
Dystansowanie się od PiS-u, nie może oznaczać i być odbierane jako opowiadanie się, faworyzowanie Platformy Obywatelskiej. Niestety brak skuteczności i arogancja władzy, reprezentowana przez koalicję rządową wyraźnie i zdaje się względnie trwale, odkształciła barometr społecznych preferencji na niekorzyść nie tylko PO, ale i PSL.
Aspiracje lewicy - w sensie formacji politycznej i formuły programowej - nie znajdują poparcia z uwagi nie tylko na niską atrakcyjność programu, ale nade wszystko archaiczne formy organizacji oraz brak fundamentalnej analizy stratyfikacji społecznej. Współczesna polska lewica nadal funkcjonuje zdaje się w rzeczywistości klasycznego społeczeństwa klasowego, sfokusowana na wielkoprzemysłową klasę robotniczą, która... staje się nieubłaganie reliktem przeszłości. Podjęcie się przez lewicę roli mecenasa mniejszości i pryncypialny, wojujący antyklerykalizm, także z pewnością nie poszerza jej potencjalnej bazy społecznej. Więcej nawet, jest to element samoograniczenia, działanie preferujące w istocie polityczne status quo w Polsce, oznaczające uprzywilejowaną pozycję prawicy.  
Dziś najważniejszym wyzwaniem i zadaniem społecznym jest umiejętność - zarówno w wymiarze jednostkowym, jak i zbiorowym - właściwej analizy i interpretacji zachodzących procesów społecznych, na bazie obiektywnych faktów, a nie emocji i stereotypów, wzmacnianych przez działania mediów. W dzisiejszej Polsce, nie trzeba być ani białym, ani czerwonym, ani czarnym. Nie wystarczy powoływać się na solidarnościowy rodowód, który nie zapewnia już sakralizacji w odbiorze społecznym, a analogiczny rodowód sięgający socjalistycznej Polski, też nie jest już obciążeniem i nie musi być źródłem kompleksów. Autorytetami nie są w równej mierze jako grupa społeczna zarówno politycy, jak i biskupi i proboszcze. Pozostają nimi co najwyżej niektórzy z nich. Dziś każdy z nas, każdego dnia, musi dokonywać wyborów i ocen, dbać o swój kręgosłup ideowy i moralno - etyczny, własnym wysiłkiem i na własny rachunek, ponosząc zarazem osobistą i zbiorową odpowiedzialność za działania i zaniechania. Dlatego wyzwaniem na dziś jest to, abyśmy jako jednostki, społeczeństwo, jako naród, nie stracili zimnej krwi, zdrowego rozsądku, nie dali sobą manipulować, abyśmy po prostu, zwyczajnie, pozostali normalni.      
            

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz