11 Listopada, nie tylko w Polsce ma szczególny wymiar i symbolikę, także w wielu innych krajach pozostaje datą darzoną szczególną estymą, łączoną najczęściej z zakończeniem I Wojny Światowej. Bodaj jednak tylko we Francji i w Polsce, dzień ten traktowany jest z tak wielką atencją.
Dla Francuzów, jest to przede wszystkim Dzień Pamięci o ofiarach I Wojny [w okresie 1914 - 1918 zginęło 1,4 mln Francuzów, ponad 3 razy więcej niż w II Wojnie!!]. Z biegiem czasu, data ta coraz mniej kojarzona jest jednak w wymiarze francuskiej wiktorii nad Niemcami. Kto miał okazję zwiedzić Verdun, zwłaszcza zaś Ossuarium Douamont [Mauzoleum 130 tys. bezimiennych ofiar francuskich i niemieckich], cmentarz niemiecki w Neuville - Saint - Vaast [miejsce pochówku 48 333 żołnierzy niemieckich], bądź jeden z innych zachowywanych z pietyzmem francuskich cmentarzy wojennych z tego okresu, rozumie czym była I Wojna dla Francji, jak dalece zaszły niemiecko - francuskie antagonizmy. A mimo to oba narody, ponad politycznymi podziałami, niezależnie od bolesnej historii naznaczonej licznymi konfliktami, bolesnym rachunkiem wzajemnych krzywd, animozji i uprzedzeń, stać było na pojednanie dokonane właśnie na mogiłach w Verdun. Skutkiem tego jest być może zaskakujący niektórych fakt, że od 3 lat, 11 Listopada świętowany jest we Francji jako Dzień Przyjaźni francusko - niemieckiej. 11.11.2009 roku, po raz pierwszy w historii, przywódcy obu krajów: Prezydent Republiki - N. Sarkozy i Kanclerz Federalny - A. Merkel, w towarzystwie żołnierzy i dzieci obu narodów, złożyli symboliczny wieniec na Grobie Nieznanego Żołnierza, pod Łukiem Triumfalnym w Paryżu.
W Polsce 11 Listopada, to przede wszystkim data symbolizująca odzyskanie na skutek nadzwyczajnie sprzyjających okoliczności zewnętrznych niepodległości, 11.11.1918 roku. Refleksji nad przesłaniem tego dnia niezmiernie rzadko towarzyszy świadomość, że Polacy potrafili wtedy zjednoczyć się mimo przekraczającego stulecie rozbicia zaborowego, a w konsekwencji różnic kulturowych, językowych, a przede wszystkim politycznych. Byli zdolni do zawarcia historycznego, strategicznego kompromisu ponad podziałami, w imię wartości nadrzędnej. Zapominamy - a może nie chcemy pamiętać - że istniejące i odradzające się wówczas elity polityczne nie stanowiły bynajmniej jednorodnej struktury, a kształtujące się obozy polityczne, były istotnie podzielone ideologicznie i programowo, czego symbolem Józef Piłsudski i Roman Dmowski. A mimo to dzięki dojrzałości politycznej liderów tamtych czasów, udało się wykorzystać na różnych płaszczyznach ich także osobisty potencjał dla dobra powstającej Polski, uzyskać rzeczywistą synergię wysiłków, zarówno w odniesieniu do relacji wewnętrznych, jak i w wysiłkach decydujących o granicach zewnętrznych [Konferencja w Wersalu]. Często ignorujemy wreszcie fakt, że armia, aparat państwowy i urzędniczy, władzę sądowniczą tworzyli ludzie nie tylko z różnych opcji politycznych, ale często posiadający doświadczenie zawodowe w szeroko pojętym aparacie rządzenia i przymusu państw zaborczych. Okoliczność ta nie stanowiła wszakże przeszkody pod warunkiem lojalności wobec powstającego, nowego, polskiego organizmu państwowego.
Dziś zbliżając się z wolna do obchodów 100 - lecia Odzyskania Niepodległości przez Polskę, w tym szczególnym dla naszego kraju czasie - przede wszystkim na skutek uwarunkowań wewnętrznych, w atmosferze nieustającej wojny polsko - polskiej - trzeba zastanowić się, czy obchodom 11 listopada nie należy przyznać innej konotacji, nadać innego wymiaru. Czy wzorem relacji francusko - niemieckich święto to nie powinno ewoluować w kierunku Dnia Tolerancji polsko - polskiej? Czy nie warto wrócić do źródeł? Czy miast inwektyw, rzucanych wzajemnych oskarżeń najcięższego kalibru przez elity polityczne i rządzące, grania teczkami personalnymi z poprzedniego ustroju, odmawiania prawa do politycznej reprezentacji i otwartego artykułowania poglądów politycznych, nie warto akcentować mimo wszystko tego co łączy?
Mnogość zapowiadanych na dziś form obchodów Święta Niepodległości, nie jest tylko rezultatem społecznego zapotrzebowania, odzwierciedleniem polskiej mozaiki politycznej. Jest przede wszystkim wynikiem dążenia do manifestowania odmienności, nierzadko także braku szacunku do przedstawicieli innych opcji i nurtów politycznych. Czy to mające w istocie sarmackie korzenie wynaturzenie, wyraz skrajnego indywidualizmu, a czasami niestety nieodpowiedzialności politycznej, można pozytywnie wykorzystać dla dobra ogółu? Z tego powodu, poza wszystkim, poza odwołaniem do wielkiej przeszłości, potrzebne jest stałe budowanie i odnawianie fundamentów kruchej, polskiej tolerancji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz