Zapowiadany koniec świata z powoływaniem się na kalendarz Majów, okazał się nie pierwszym i pewnie nie ostatnim fiaskiem. Bez względu jednak, czy zbieżność rzekomego końca świata z Bożym Narodzeniem była przypadkowa, czy zamierzona, warto tej kwestii i refleksjom nad nią, poświęcić nieco czasu właśnie w symbolicznym, świątecznym okresie.
We Francji, nakładem paryskiego Wydawnictwa La Decouverte, ukazała się na dniach książka autorstwa B. Badie'go i A. Vidal'a, pod znamiennym tytułem: "La Cassure, l'etat du monde 2013", będąca pesymistyczną w istocie analizą stanu współczesności. Kluczowe parametry obecnej sytuacji to: powszechny upadek i dyskredytacja wszelkich autorytetów oraz negacja uniwersalnych wartości, kontestacja nie tylko legitymizacji władzy, demokracji, ale i stopniowa aprecjacja autorytaryzmu, społeczna tęsknota do silnej, sprawnej władzy, w opozycji do cynizmu i arogancji współczesnych elit rządzących. Zdaniem autorów książki istnieje społeczne zapotrzebowanie na bojowników politycznych, zdolnych do artykulacji i integracji interesów, potrafiących przewodzić masom i realizować ich interesy.
W tym kontekście kluczowym problemem jest kwestia, próba odpowiedzi na pytanie: czy brak szacunku dla demokracji musi koniecznie oznaczać pojawienie się ruchów radykalnych o prawicowym charakterze? Czy przypadkiem beneficjentem obecnej skomplikowanej sytuacji w wielu krajach nie może w równej mierze być skrajna lewica, odwołująca się do znanych z historii idei nacjonalizacji, egalitaryzmu, odejścia od prymatu demokracji na rzecz dyktatury mas?
Czy w tym rozumieniu rację mają ci, którzy twierdzą, że współczesne nam czasy noszą wszelkie znamiona przedsionka Apokalipsy? Czy sama już wizja kolejnego, rewolucyjnego przewrotu nie jest przypadkiem potwierdzeniem, że czas powszechnego zamętu jest rzeczywiście bliski?
Równie istotnym problemem jest trwająca w wielu krajach ostra polemika wokół zmian prawnych, będąca de facto dyskusją o podłożu ideologicznym, dotyczącą sprawy legalizacji związków homoseksualnych, a szerzej aprecjacji mniejszości, oraz problematyki bioetyki i eutanazji. Depozytariusz tradycji orleańskiej we Francji, Henri d'Orleans - Comte de Paris [Henryk Orleański - Hrabia Paryża], w ciekawym wywiadzie udzielonym ostatnio [21.12.2012] "Le Figaro", zwraca uwagę na niedopuszczalną relatywizację prawa, uderzającą w fundamenty społeczeństwa, a zwłaszcza w tradycyjną rodzinę, widząc właśnie w takich działaniach znamiona nieuchronnej Apokalipsy. To laicka Francja wydaje się być - z powodów politycznych - predestynowana w nadchodzącym roku do starcia zwolenników tradycji i nowego spojrzenia na kluczowe sprawy społeczne.
Nie podejmuję się rozstrzygać, czy przywołani autorzy i ich wypowiedzi są zasadne, pozostawiając odpowiedź indywidualnym rozstrzygnięciom każdego z nas. Daleki jestem od negowania i poszanowania praw mniejszości. Drażni mnie jednak osobiście społeczna ranga przyznana tej problematyce - zwłaszcza w aktualnych uwarunkowaniach społeczno - ekonomicznych i determinantach politycznych - kreowana przez część mediów "moda na mniejszości".
Nadchodzące Święta Bożego Narodzenia, są nie tylko okazją do pielęgnowania i prolongaty tradycji. Winne być także przypomnieniem, że Chrystus urodził się w biednej, ale normalnej rodzinie, w której była zarówno Matka, jak i Ojciec, a nie Rodzic nr 1 i Rodzic nr 2. Ojciec, Matka, Dzieci - to od wieków synonim normalnej rodziny, najważniejszej komórki społecznej. Szanując prawa tych, którzy myślą inaczej, nie tylko w świąteczny czas, warto pamiętać i mieć cywilną odwagę o tym przypominać.
Amnezja w tym zakresie, znajdująca swoje korzenie w hołdowaniu zasadom politycznej poprawności, jest dla wielu właśnie akceptacją Apokalipsy, rozłożonej co prawda w czasie, ale w skutkach nieuchronnej i równie groźnej, jak wydarzenie jednorazowe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz