wtorek, 22 stycznia 2013

50 -ta rocznica zawarcia Traktatu Elizejskiego - czy Europa jest nadal hipodromem?

Przypadająca na dziś, hucznie obchodzona przez najwyższe władze Niemiec i Francji, 50 - ta rocznica zawarcia Traktatu Elizejskiego [22.01.1963], który stworzył instytucjonalne i polityczne podwaliny systemu współpracy między Niemcami a Francją, jest okazją do wielu dyskusji o modelowym w historii Europy pojednaniu zwaśnionych narodów. Modelowym, z uwagi na bolesny ciężar przeszłości, a zarazem przykładowym, dojrzałym i godnym powielenia, z punktu widzenia wymogów i potrzeb przyszłości.  
Jest wartym podkreślenia, że pojednanie owe dokonało się na gruzach wzajemnych uprzedzeń, mogiłach setek tysięcy poległych - czego symbolem Verdun - wbrew pamięci, poczuciu wzajemnych krzywd, odwiecznych konfliktów zbrojnych między sąsiadami.
Rocznica zawarcia Traktatu Elizejskiego, winna być także przyczynkiem do postawienia kwestii bazy pojednania, opartego na prawdzie historycznej, wzajemnym szacunku, zaufaniu i przebaczeniu, wreszcie trudnej do przecenienia roli legendarnych przywódców obu krajów: Konrada Adenauer'a i Charlesa de Gaulle'a.
Francusko - niemieckie pojednanie było wyrazem dojrzałości, ale nade wszystko determinizmu, umiejętności strategicznego spojrzenia na przyszłość obu krajów, narodów, Europy. Wykuwało się w trudnym, wpierw osobistym kompromisie przywódców i budowaniu zaufania między nimi [czego symbolem bezprecedensowe, osobiste spotkanie Prezydenta de Gaulle'a i Kanclerza Adenauera, w rodzinnej posiadłości de Gaulle'a: Colombey - les - deux - Eglises, 14 i 15 września 1958 roku. Takiego gestu de Gaulle nie wykonał już nigdy wobec żadnego innego światowego przywódcy]. To o Kanclerzu Adenauerze, wzajemnych relacjach zapoczątkowanych  w Colombey - les - deux - Eglises, Generał de Gaulle powie po latach w swoich pamiętnikach: "[...] W sumie, wszystko, cośmy sobie wzajem powiedzieli, napisali i zawierzyli, nie było w istocie niczym innym, tylko rozwinięciem i przystosowaniem do wydarzeń owego porozumienia dobrej woli, jakie zawarliśmy w 1958 roku [...]" [w:] de Gaulle Ch., Pamiętniki nadziei.; Wyd. MON. Warszawa. 1974;, s.222.
Warto także pamiętać o wizji zjednoczonej Europy de Gaulle'a, podzielanej przez Adenauera: Europy nade wszystko państwa narodowych, zdominowanej przez tandem francusko - niemiecki. Zdaniem Generała - "[...] zjednoczenie Europy dokona się wspólnym  wysiłkiem Francji i Niemiec: Francja będzie jeźdźcem, a Niemcy koniem [...]" [za]: Tournoux J. R., Po raz pierwszy ujawnione.; Wyd. Książka i Wiedza. Warszawa.1975.; s. 202. Analizując dzisiejsze położenie Europy i zaawansowanie procesów zjednoczeniowych, istniejące animozje oraz wysyp partykularyzmów, zasadnym wydaje się być pytanie: czy model ten nadal pozostaje aktualny, czy Europa pozostaje hipodromem, zdominowanym przez francusko - niemiecką stajnię?  
Rocznica zawarcia Traktatu Elizejskiego, to także przyczynek do ponownego rozważenia roli jednostki w historii, zwłaszcza wybitnej, obdarzonej autorytetem, zdolnej do strategicznych wyborów i moderowania zmian o takim charakterze, nie zważając na wyniki sondaży. Czy pojednanie francusko - niemieckie byłoby możliwe, gdyby nie postaci de Gaulle'a i Adanauera, a jeżeli tak, to jak wyglądałoby bez ich udziału? Niezależnie od odpowiedzi na to pytanie szkoda, że we współczesnej Europie brak postaci pokroju wymienionych przywódców. A z polskiej perspektywy - rzecz jasna zachowując proporcje, w nieco innym wymiarze - szkoda, że naszych liderów nie stać na gest de Gaulle'a: zaproszenia reprezentanta niedawnego wroga, a minimum adwersarza politycznego do do własnego domu, celem  zbudowania nowego, polskiego  ładu. Skoro Francuz mógł się pojednać z Niemcem, to dlaczego nie może Polak z Polakiem? Mam nadzieję, że nie jest to konsekwencją braku posiadania miejsca tak magicznego i wyjątkowego jak Colombey - les - deux - Eglises, do zwiedzenia którego wszystkich, zmierzających z Polski do Francji zapraszam z z pełnym przekonaniem.      
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz