piątek, 19 kwietnia 2013

Polska i Francja - okupacja niemiecka niejedno miała imię....

Właśnie co zakończona lektura dwóch, bardzo interesujących książek: autorstwa Alan'a Riding'a "A zabawa trwała w najlepsze. Życie kulturalne w okupowanym Paryżu" [wydanie polskie: Wyd. Świat Książki. Warszawa 2012] oraz  Frederic'a Spotts'a "Haniebny pokój. Jak francuscy artyści i intelektualiści przetrwali nazistowska okupację" [wydanie polskie: Wyd. Świat Książki. Warszawa 2010] skłania do refleksji, zwłaszcza w dniu dzisiejszym - rocznicy wybuchu Powstania w Getcie, w Warszawie.
Przywołane książki, choć zróżnicowane objętościowo, poświęcone są problematyce szeroko pojętego życia społeczeństwa francuskiego, osadzonego w realiach niemieckiej okupacji. Zasadniczo, na pierwszy rzut oka, książki te nie wnoszą niczego nowego. 
Powszechnie wiadomym jest, że okres niemieckiej okupacji we Francji podczas II Wojny Światowej, zwany czasem kolaboracji, różnił się zasadniczo od przebiegu okupacji niemieckiej w Polsce. Zebrany jednak materiał faktograficzny, detale opisów, narracja poświęcona życiu elity społeczeństwa francuskiego, diametralnie innego zachowania niemieckiego okupanta w Polsce i we Francji, w omawianym okresie, musi jednak szokować i z pewnością zaskakuje.
Przegrana Francji w wojnie z Niemcami w czerwcu 1940 roku, zajęcie 14 czerwca przez hitlerowskie kolumny pancerne Paryża, traktowane przez Francuzów prawie jak świętokradztwo, oznaczało upadek francuskiej państwowości w Metropolii, nie oznaczało jednak kryzysu francuskiej kultury i sztuki. Wprost przeciwnie, czego dowodem życiorysy między innymi: Edith Piaf, Maurice Chevalier'a, Alberta Camus'a, Jean'a - Paul'a Sartr'a. Marcel'a Carne'a, czy Herbert'a von Karajan'a, rozkwit rynku sztuki.     
Dla butnych zwycięzców, zajęcie Francji oznaczało - jak twierdzą autorzy wspomnianych prac - początek najważniejszej niemieckiej operacji wojennej lat 1939 - 1945, określanej akronimem KCRDP: "Każdy Chociaż Raz Do Paryża". Stolica Francji, obfitująca w atrakcje - zasadnie nazywana i traktowana jako stolica kulturalna świata - stała się ulubionym miejscem spędzania urlopów dla niemieckiej generalicji, kadry oficerskiej, jak i szeregowych żołnierzy.
W tym samym czasie w okupowanej Polsce dokonywano planowej, masowej eksterminacji ludności cywilnej, a Warszawa stała się areną dwóch, krwawych powstań zbrojnych.
Lektura przywołanych książek, dotycząca okresu "haniebnego pokoju" [termin stworzony dla określenia czasów kolaboracji przez Jean'a Cocteau], jest moim zdaniem wartościowa także i z innych względów: uzmysławia zdolność hitlerowskich Niemiec do dywersyfikowania, niuansowania podejścia do podbitych narodów i państw, a nade wszystko potwierdza historyczną rolę Generała De Gaulle i Wolnych Francuzów, w uratowania honoru Francji.
Osobiście dla mnie najbardziej charakterystycznym i uderzającym elementem przeczytanych dwóch prac - poza rzecz jasna faktografią - jest przesłanie jednego z liderów francuskiej kolaboracji: Pierre'a Drieu La Rochelle, wydawcy "La Revolution nationale", które przyjęło formę tzw. "Listu do przyjaciela gaullisty": "[...] Wy też będziecie musieli kolaborować ze zwycięzcami. Mam nadzieję, że z większym szczęściem niż my [...]".
Z polskiej perspektywy - poza coraz większą świadomością, że nasza historia winna być bardziej rozpatrywana w kategoriach historii Polski, a nie wyłącznie Polaków, na co zasadnie zwracał uwagę już przed laty prof. Feliks Tych - zastanawiam się dlaczego Warszawa, nie stała się dla Niemców Paryżem? Czy fiasko koncepcji kolaboracji w Polsce, to efekty wyłącznie naszej pryncypialności, czy także - a może nawet przede wszystkim - niemieckich priorytetów? Jak potoczyłyby się nasze dzieje, gdyby w Polsce - za hitlerowskim rzecz jasna przyzwoleniem - pojawiłby się "polski Marszałek Petain" [nieśmiałe próby jak powszechnie wiadomo miały miejsce], a przede wszystkim, czy mielibyśmy szansę na "polskiego de Gaulle'a", a w konsekwencji jakie byłoby koszty kolaboracji i miejsce Polski na powojennej mapie świata ?   
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz