W kontekście zbliżających się wyborów parlamentarnych w Polsce i wyników aktualnych sondaży odnośnie preferencji wyborczych Polaków [na ich podstawie można ekstrapolować, że czeka nas po wyborach nieuchronnie rząd koalicyjny], kluczową kwestią staje się zdolność koalicyjna polskich partii politycznych.
Na dziś, mając na względzie fundamentalne różnice, oraz animozje o personalnym charakterze na polskiej prawicy [PiS, PJN (z zastrzeżeniem, że ugrupowanie to przekroczy próg wyborczy), PO], trudno sobie wyobrazić powstanie prawicowej koalicji rządowej.
W centrum, PSL udowodniło w ostatniej dekadzie zdolność koalicyjną zarówno z lewicą [SLD], jak i z prawicą [PO].
Na lewicy, uzasadnione wynikami sondaży aspiracje do rządzenia zgłasza SLD, który może odegrać rolę "języczka u wagi", a w aktualnej sytuacji kreuje się do roli jedynej alternatywy wobec PO i PiS.
Jak zatem może i powinna wyglądać przyszła koalicja rządowa ?
Jej kształt i skład determinowany jest i będzie konsekwencją frekwencji wyborczej: im niższa, tym większe znaczenie "bastionów wpływów" - "twardego elektoratu", co preferuje PiS i SLD, do pewnego stopnia także PSL, wyraźnie defaworyzując przy tym PO [zwłaszcza w kontekście afirmowanej w ostatnich tygodniach wrogości tej partii wobec elit, a przede wszystkim jej odejścia nie tylko od liberalnego programu, ale programu w ogóle, na rzecz trwania u władzy, czego skutkiem masowy odwrót młodego elektoratu].
Niepokój musi budzić jednak "pryncypialność" a la Robespierre polskich partii, w kontekście nieuchronności koalicji.
SLD deklaruje fundamentalną niechęć wobec PiS, twierdząc obrazowo, że nie może zawrzeć koalicji z PiS, bo byłaby to koalicja "na grobie B. Blidy".
Dla PO i PJN, Sojusz Lewicy Demokratycznej z kolei jest obcy aksjologicznie, a przynajmniej jego przywódca nie ma kwalifikacji do rządzenia ze względu na słabe przygotowanie merytoryczne - wykształcenie [zdaniem PO, a propos przypominam, że premier Tusk skończył bodaj historię.. zaocznie], oraz brak praktyki ministerialnej [opinia PJN].
Zwłaszcza stanowisko części PJN brzmi nieco egzotycznie, choć wiadomo, że stawiając taki cenzus udziału we władzy, część przedstawicieli tej partii myśli przede wszystkim o sobie, o uprzywilejowaniu własnej pozycji [byłych ministrów i vice ministrów tam bez liku]. Na marginesie, w Polsce nadchodzi chyba czas - z uwagi na bezradność władzy - że doświadczenie publiczne, piastowanie stanowisk ministerialnych, w opinii publicznej będzie okolicznością obciążającą, traktowane będzie jako wyraz niskiej przydatności, niż rekomendacja do sprawowania władzy.
O stosunkach PO - PiS i odwrotnie lepiej nie wspominać, bo mają one charakter obsesji, permanentnej wojny, chyba o generacyjnym charakterze.
Czego zatem winniśmy oczekiwać - w tej sytuacji - od głównych partii politycznych w Polsce ?
Wydaje się, że przede wszystkim odpowiedzialności. Elektorat [naród] jest suwerenem, a nie mięsem armatnim, nie może być traktowany instrumentalnie, jako wyłącznie trampolina do władzy przez oligarchie partyjne. Wyborca ma prawo oczekiwać jasnej, opcjonalnej odpowiedzi na pytanie po co [dlaczego] mam głosować na dane ugrupowanie, jaki będzie przyszły rząd i jego program. To kwestia fundamentalna ładu demokratycznego i zaufania do partii politycznych.
Obawiam się jednak, że przy aktualnej sytuacji, preferencjach wyborczych Polaków i nastawieniu elit politycznych, brak zdecydowanego zwycięzcy najbliższych wyborów parlamentarnych w Polsce, zdolnego do samodzielnego rządzenia, oznaczać będzie w praktyce kolejne 4 lata jałowych sporów, brak istotnych, niezbędnych jak tlen do życia zasadniczych reform. Czy nas na to stać ?
Cierpiącym na "alergię" SLD i "pryncypialną genetyczną niechęć" wobec innych podmiotów w obozie prawicy chciałbym przypomnieć - a jakże - francuskie doświadczenia.
We Francji komuniści [FPK] byli u władzy [ w rozumieniu udział w koalicji rządowej i rządzie] zarówno bezpośrednio po wojnie, w trójpartyjnym gabinecie de Gaulle' a [1945 -1946], jak i w dekadzie lat 80 - tych XX wieku, w koalicji z socjalistami. Ich obecność - z uwagi na uwarunkowania społeczno - polityczne - stabilizowała nastroje i pozwoliła przeprowadzić niezbędne reformy. Francja się nie zawaliła, świat się nie zawalił, a lewica komunistyczna udowodniła, że jest odpowiedzialna i przewidywalna politycznie, oraz że ... najlepiej czuje się w roli opozycji i cenzora władzy.
Prawica francuska, widząc zagrożenie dla swojej pozycji politycznej - nie zawahała się poprzeć kandydatów prawicy narodowej [Frontu Narodowego - np. Marie France Stribois, co prawda na poziomie wyborów municypalnych, ale jednak], aby zatrzymać pochód lewicy [symbolem tego wybory lokalne w Dreux w 1983 roku]. Było to co prawda niezgodne z poprawnością polityczną, ale służyło strategicznemu interesowi prawicy francuskiej. Na marginesie, w najbliższych latach we Francji, to Front Narodowy może być prawdziwym arbitrem wyników wyborów rozmaitych szczebli. Uwzględniając jego poparcie społeczne [aktualnie 15 - 20% elektoratu] oraz stan nastrojów społecznych można w pełni odpowiedzialnie założyć, że bez FN [zwłaszcza po generacyjnej zmianie przywództwa], jego wsparcia, rządzenie może być dla prawicy we Francji niemożliwe. Zresztą dopuszczenie Frontu do partycypacji w sprawowaniu władzy [bez względu na jej formę, z preferencją raczej do pozarządowego wsparcia] może być żywotnym interesem całego francuskiego systemu partyjnego [zapobiegnie anty- systemowej ewolucji tej partii i wykluczeniu z życia politycznego co piątego Francuza].
We Francji komuniści [FPK] byli u władzy [ w rozumieniu udział w koalicji rządowej i rządzie] zarówno bezpośrednio po wojnie, w trójpartyjnym gabinecie de Gaulle' a [1945 -1946], jak i w dekadzie lat 80 - tych XX wieku, w koalicji z socjalistami. Ich obecność - z uwagi na uwarunkowania społeczno - polityczne - stabilizowała nastroje i pozwoliła przeprowadzić niezbędne reformy. Francja się nie zawaliła, świat się nie zawalił, a lewica komunistyczna udowodniła, że jest odpowiedzialna i przewidywalna politycznie, oraz że ... najlepiej czuje się w roli opozycji i cenzora władzy.
Prawica francuska, widząc zagrożenie dla swojej pozycji politycznej - nie zawahała się poprzeć kandydatów prawicy narodowej [Frontu Narodowego - np. Marie France Stribois, co prawda na poziomie wyborów municypalnych, ale jednak], aby zatrzymać pochód lewicy [symbolem tego wybory lokalne w Dreux w 1983 roku]. Było to co prawda niezgodne z poprawnością polityczną, ale służyło strategicznemu interesowi prawicy francuskiej. Na marginesie, w najbliższych latach we Francji, to Front Narodowy może być prawdziwym arbitrem wyników wyborów rozmaitych szczebli. Uwzględniając jego poparcie społeczne [aktualnie 15 - 20% elektoratu] oraz stan nastrojów społecznych można w pełni odpowiedzialnie założyć, że bez FN [zwłaszcza po generacyjnej zmianie przywództwa], jego wsparcia, rządzenie może być dla prawicy we Francji niemożliwe. Zresztą dopuszczenie Frontu do partycypacji w sprawowaniu władzy [bez względu na jej formę, z preferencją raczej do pozarządowego wsparcia] może być żywotnym interesem całego francuskiego systemu partyjnego [zapobiegnie anty- systemowej ewolucji tej partii i wykluczeniu z życia politycznego co piątego Francuza].
Ostracyzm polityczny to droga do radykalizmów. Cóż, trzeba jednak wielkości i dalekowzroczności de Gaulle'a, pragmatyzmu Mitterrand'a, aby rozumieć wyzwania i zdołać im podołać.
Panie i Panowie - liderzy ugrupowań politycznych w Polsce, może czas na opamiętanie, na konstruktywne spojrzenie na przyszłość i sojusze powyborcze, na zatrzymanie degradacji dróg porozumienia ? Dla dobra wspólnego na pewno warto. Świat i Polska nie kończy się na wyborach tego roku. Przyjdą następne, a wyrażona w toku głosowania ocena przez elektorat może być bezlitosna i oznaczać Wasze trwałe wykluczenie z życia publicznego. To może być w konsekwencji prawdziwa, społeczna lustracja.
Apeluję o refleksję i opamiętanie, póki na to czas !!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz