poniedziałek, 27 czerwca 2011

Czy Europę interesuje jeszcze globalizacja?

           W sobotnim [25.06.2011] wydaniu dziennika "Le Monde" [wersja internetowa], opublikowany został ciekawy artykuł autorstwa Alain'a Faujas'a pod jakże znamiennym tytułem: Protekcjonizm, nowa linia Maginot'a [Le protectionnisme, nouvelle Ligne Maginot]. Mimo jego relatywnie niewielkich rozmiarów, warto zwrócić uwagę na podstawową tezę artykułu: we Francji - w czym nie jest ona wcale odosobniona - zaczynają odżywać silne egoizmu narodowe, czego wyrazem między innymi wyraźny resentyment w kierunku ochrony i uprzywilejowania narodowej ekonomiki, drogą protekcjonizmu.  
Percepcja świata przez pryzmat narodowych interesów, to już nie tylko tradycyjnie domena partii narodowych, zadziwiający consensus w tej sprawie w Europie przyjmuje zgoła egzotyczny charakter.
Czy to oznacza, że Francja, a szerzej Europa rozpoczyna odwrót od liberalizmu i jego klasycznych haseł: wolności przepływu ludzi, towarów i kapitału? Czy to oznacza de facto fiasko idei globalizacji/mondializacji?
Wydaje się, że "Stary Kontynent" wchodzi w okres znaczących turbulencji o wielowymiarowym charakterze.
W aspekcie demograficznym, to nieuchronny, o zdecydowanie negatywnej wymowie, proces starzenia się współczesnych społeczeństw europejskich, które tracą dynamizm rozwojowy.
W aspekcie społecznym i kulturowym, to klęska koncepcji społeczeństwa wielokulturowego, idei kreolizacji, a z drugiej strony paniczny, nieuzasadniony strach przed wskazaniem na chrześcijaństwo i tradycję hellenistyczno - rzymską jako na podwaliny tradycji i tożsamości europejskiej.
W wymiarze politycznym, to wyraźny renesans idei państwa narodowego w warunkach oficjalnej, zgodnej z wymogami poprawności politycznej presji na integrację europejską, wspólne instytucje europejskie pozbawione prerogatyw, o fasadowym charakterze, a do tego kosztowne. Dychotomii tej towarzyszy zamęt ideologiczny i kryzys instytucji demokracji oraz koncepcji społeczeństwa obywatelskiego, wyrażający się w partiokracji i omnipotencji partii politycznych, a ściślej działających poza kontrolą społeczną oligarchii partyjnych.
Symbolem kryzysu ekonomicznego jest już nie tylko wysoki wskaźnik bezrobocia strukturalnego, niska konkurencyjność gospodarki europejskiej, której ciąży coraz bardziej balast kosztów utrzymania społeczeństwa dobrobytu w jego dotychczasowym wymiarze, brak panaceum na żywotność i dynamikę gospodarek wschodzących [przede wszystkim chińskiej i indyjskiej], ale także kryzys symbolu integracji europejskiej - wspólnej waluty. Co przykre i symptomatyczne, dzieje się to na na największym wspólnym rynku na świecie, trzecim co do potencjału ludnościowego.
Europa i jej rządy narodowe rozpaczliwie szukają wyjścia z sytuacji. Paraliżujący strach przed koniecznymi reformami, ich kosztami, ale także skutkami - w wymiarze politycznym - powoduje, że budzą się zakurzone stereotypy, zapomniane zdawało się demony, wywoływane są tematy zastępcze.
Jeżeli Europa nie wykrzesze z siebie determinizmu w poszukiwaniu dróg wyjścia z sytuacji, jeżeli elity polityczne i gospodarcze nie wykażą się dalece idącą odpowiedzialnością i zdolnością do strategicznego myślenia - także kosztem samoograniczenia swoich przywilejów [tytułem drobnego przykładu, nie jest chyba koniecznym mieszkanie w hotelach po 3 tys. dol. za dobę podczas wyjazdów służbowych prominentów europejskich] - spadek społecznego poparcia dla idei integracji i jej dalszej intensyfikacji, bez której cofniemy się do lat 50 - tych XX wieku, jest nieuchronny. 
Jeżeli nie uda się wdrożyć planu wielopłaszczyznowej naprawy Europy, jeżeli żyjące w dostatku społeczeństwa europejskie nie samoograniczą swoich wybujałych i rozdmuchanych prze minione dekady potrzeb konsumpcyjnych, nie tylko pewna jest dekadencja i degrengolada Europy, ale procesowi temu towarzyszyć będą groźne wstrząsy i napięcia społeczne, o przede wszystkim nacjonalistycznym podłożu.
Jeżeli Europa uzna, że integracja, globalizacja nie jest jej już potrzebna, nowa linia Maginot'a nie wystarczy. Nie podołamy presji nie tylko islamu, ale spełni się przepowiednia de Gaulle'a: Europę zjednoczą dopiero Chińczycy.            
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz