Podczas poniedziałkowej [6.06.] wizyty Prezydenta Turcji Abdullaha Gul'a w Polsce, Prezydent RP B. Komorowski, podczas wspólnej konferencji prasowej zapewnił o wsparciu tureckich aspiracji w Europie, w kontekście starań o wejście do U.E ze strony Polski.
To oświadczenie przeszło szerzej nie zauważone, a nie powinno tak być. Więcej, stanowisko prezentowane przez polskiego Prezydenta zasługuje na odnotowanie i skomentowanie.
Na współczesną Turcję nie możemy spoglądać wyłącznie przez pryzmat historycznych resentymentów, choć z tego punktu widzenia polskie stanowisko w omawianej sprawie musi co najmniej bulwersować. Z kronikarskiego obowiązku należy przypomnieć, że wojny polsko - tureckie to dwa wieki [1497 - 1699] zmagań, z glorią wiedeńska na czele [1683].
O wiele ważniejsze, istotniejsze są współczesne argumenty.
Polska inicjatywa ma miejsce w czasie, kiedy powszechne w Europie jest już stanowisko - sprzeczne z zasadami poprawności politycznej - że idea społeczeństwa wielokulturowego zakończyła się fiaskiem. Stanowisko takie - z oczywistych powodów - prezentuje oficjalnie rząd Niemiec i Francji. Sprzeciw wobec społeczeństwa wielokulturowego i jego atrybutów, to już nie tylko hasło wywoławcze partii radykalnych, to stanowisko znacznej części społeczeństw europejskich zaniepokojonych kosztami nieudanej integracji społecznej imigrantów, manifestowaną przez nich hermetycznością i odrębnością kulturową.
Lada dzień okaże się, ze koncepcja kreolizacji Europy, swoistego synkretyzmu kultur, także okaże się dysfunkcjonalnym anachronizmem.
Stanowisko takie prezentujemy w sytuacji ostrych sporów dotyczących fundamentów aksjologicznych Europy, dla których w okresie rozchwiania i upadku wszelkich autorytetów, chrześcijaństwo i spuścizna cywilizacji rzymsko - hellenistycznej musi pozostać trwałym wyróżnikiem, jeżeli "Stary Kontynent" ma w ogóle zachować ostatnie relikty własnej tożsamości.
Czy otwarcie Europy na Turcję i przyznanie jej pełnoprawnej pozycji w Unii Europę wzbogaci, czy zuboży?
Zamiast komentarza cytat:
"[...]Z historycznego i kulturowego punktu widzenia, Turcja nie ma nic wspólnego z Europą, wielkim błędem byłoby więc włącznie jej w struktury Unii Europejskiej[...]" - Kardynał Joseph Ratzinger [obecny Papież]. Cytat za: De Mattei R., [2009]; Turcja w Europie. Dobrodziejstwo czy katastrofa? wyd. Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im Ks. Piotra Skargi. Kraków.
Warto moim zdaniem, bez uprzedzeń i zacietrzewienia zastanowić się nad tym problemem. Czy Europa, aby na pewno na dziś najbardziej potrzebuje Turcji?
Jednego jestem pewien osobiście. Polska na pewno nie potrzebuje tak rozumianej awangardowości. Nasza pokoleniowo replikowalna potrzeba "bycia w pierwszym szeregu", nasze o podłożu romantycznym i mesjanistycznym, mocarstwowe ambicje przewodzenia, nie mające żadnych racjonalnych przesłanek, po raz kolejny prowadzą nas na polityczne manowce. A w przyszłości mogą nas doprowadzić do izolacji w Europie.
O wiele większym i istotniejszym problemem niż lobbowanie za obecnością Turcji w Europie, winno być zabieganie na rzecz stworzenia consensusu wobec konieczności przeprowadzenia niezbędnych reform strukturalnych w Polsce, poprawy konkurencyjności gospodarki, likwidacji barier, budowy infrastruktury na europejskim poziomie.
Nie otwierajmy nowego frontu walki ideologicznej i podziału politycznego w Polsce, nie zmierzajmy w kierunku kolejnych podziałów społecznych, nie budźmy demonów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz