piątek, 13 lipca 2012

Czy warto było burzyć Bastylię - czyli kto we współczesnej Francji jest Sieyes' em?

Przypadająca jutro kolejna, wcale nie okrągła, bo 223 rocznica ataku na Bastylię i jej zdobycia [nie zburzenia, to trwało jeszcze dwa tygodnie po zajęciu twierdzy], z pewnością stanie się kolejną okazją do artykułowania roli i znaczenia Wielkiej Rewolucji Francuskiej dla dziejów Francji i Europy.
Trudno deprecjonować rolę Rewolucji, choć pamiętać trzeba zarazem o wysokich kosztach społecznych procesu rewolucyjnego, kolejnych falach terroru i przypadkach eksterminacji. 
Na Rewolucję, jej przyczyny i skutki, warto także spoglądać z innej perspektywy, z dystansu minionego czasu, szukając analogii - zwłaszcza w aspekcie stanu nastrojów społecznych i położenia ekonomicznego - do współczesnej Francji i Europy. W tym kontekście obrazobórczy i wyzywająco - prowokujący tytuł posta, wcale nie jest pozbawiony podstaw merytorycznych.
Przypomnijmy, że Rewolucja wybuchła we Francji w sytuacji, kiedy społeczeństwo stanowe i monarchia absolutna nie tylko wyczerpały swoje możliwości rozwojowe, ale stały się dysfunkcjonalne z punktu widzenia potrzeb rozwoju społecznego, utraciły przyzwolenie społeczne względem swego dalszego istnienia. Chłopstwo [84% społeczeństwa] i mieszczaństwo [15% całości społeczeństwa], stanowiące razem Stan Trzeci [99% ogółu ludności], stanęło w wyraźnej opozycji wobec dwóch uprzywilejowanych klas: duchowieństwa [120 tys członków] oraz szlachty [180 tys].
Zawiodły zarazem kolejne, rozpaczliwe próby reformowania państwa, zwłaszcza w aspekcie wydatków budżetowych. Wysiłki podejmowane przez kolejnych reformatorów [Turgot, Neker, de Calonne], zmierzające do ograniczenia wydatków publicznych, poszukiwania źródeł sfinansowania strukturalnego długu państwa, wreszcie do podniesienia efektywności ściągalności podatków i zapadalnych danin publiczo - prawnych oraz przeniesienia kosztów reform na najbardziej uprzywilejowanych, zostały storpedowane na skutek egoizmu i sprzeciwu tych ostatnich.
Zdesperowane, pozbawione nadziei i perspektyw społeczeństwo, którego nastroje zostały jeszcze podgrzane przez kryzys ekonomiczny [zwłaszcza skutki nieurodzaju], stopniowo dojrzewało do radykalizacji i poszukiwania rozstrzygnięć o poza systemowym charakterze. W tej sytuacji, wydana w styczniu 1789 roku przez Emmanuel'a Jospeh'a Sieyes'a [1748 - 1836, skądinąd losy autora są potwierdzeniem uniwersalnej tezy, że rewolucja "zjada" własne dzieci] broszura, pod znamiennym tytułem" "Qu'est que le tiers etat" ["Czym jest stan trzeci"], była naturalną konsekwencją i katalizatorem nastrojów społecznych. Warto w tym miejscu przytoczyć i przypomnieć 6 kluczowych, najsłynniejszych zdań publikacji:

"[...] Czym jest stan trzeci? Wszystkim. Czym pozostawał dotąd? Niczym. Czego żąda? Bycia czymś [...]".

Czy szukanie analogii - rzecz jasna ze świadomością proporcji i innych parametrów sytuacji - między rewolucyjną Francją i Europą, a Francją i Europą anno domini 2012 jest jedynie nadużyciem, nadinterpretacją, nieuprawnioną manipulacją, zgrabną, nośną marketingowo metaforą? A może jednak istnieją podobieństwa społecznych nastrojów i okoliczności, warunków ekonomicznych, niepewności i mglistych perspektyw, wreszcie zagrożeń?
Jeżeli tak - a pytanie to pozostaje pytaniem otwartym - czy znowu nadchodzi czas burzenia dziś już symbolicznej Bastylii i gdzie ona jest współcześnie zlokalizowana?  
W konsekwencji, kto dziś we Francji i w Europie odgrywa lub odegra rolę Sieyes'a? Radykałowie z prawa i z lewa, alterglobaliści, anarchiści, ekolodzy, prawica narodowa, współcześni luddyści? A może zupełnie kto inny?
  

2 komentarze:

  1. Super tekst. Gratuluję dostrzeżenia kontekstu antysystemowgo przełomu. Na pytanie kto - nie odpowiem, ale czuję, że to będzie taki odłam klas pracujących, który - przez nieświadomość zagrożeń, po prostu przez niewiedzę, której nadmiar mają inteligenci (jak ten czmiel, który zgodnie z teoraimi aerodynamiki nie powinien umieć latać, ale przez nieświadomość tego faktu - lata;) w swej nieświadomości niemożliwości obalenia tego systemu globalnego wyzysku, weźmie i to zrobi. Innym - bardziej świadomym i mniej odważnym przyjdzie się do tego przewrotu przyłaczyć, albo stanąć w obozie upadającego reżimu i położyć głowy na szafocie... Roman, Ty wiesz, który;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za przychylny komentarz. Łącze pozdrowienia Zbigniew Mendel

    OdpowiedzUsuń