"[...] Prawda może być trudna, ale jej skutki bywają chwalebne,
Nieprawda może być miła, ale jej skutki mogą być porażające [...]"
Ali Ibn Abi Talib [600 - 661]
Kończący się tydzień, mimo że patrząc na niego z polskiej perspektywy, jego istotą wydaje się być kolejny spektakl nieudolności, prywaty i nepotyzmu polskiej partiokracji, moim zdaniem zdominowany jest przez dwa inne, symboliczne w swej wymowie wydarzenia.
Pierwszym, jest wywiad Premiera Włoch dla "Corriere della Sera" [27.07.], w którym stojący na czele eksperckiego włoskiego rządu, wieloletni [w latach 1995 - 2004] Komisarz U.E - Mario Monti, formułuje odważny pogląd o straconym pokoleniu. Jego zdaniem, sytuacja społeczno - gospodarcza w Europie i świecie, upoważnia do brutalnego wniosku, że obecne pokolenie młodych, to stracona generacja, która poniesie szeroko rozumiane koszty opanowania i wyjścia z kryzysu. Jedynym co można zrobić, to zminimalizować koszty i negatywne konsekwencje wyłącznie do jednego pokolenia właśnie.
W tym samym duchu, choć jeszcze bardziej dobitnie, wypowiedział się w wywiadzie udzielonym polskiej "Gazecie Wyborczej" [wydanie weekendowe 28 - 29.07], prof. Immanuel Wallerstein, jeden z najwybitniejszych współczesnych socjologów. Jego zdaniem "[...] kryzys potrwa jeszcze 20, 30, a może 40 lat. Będzie chaos i gwałtowne wstrząsy w stosunkach międzynarodowych i gospodarce. Szczegóły są całkowicie nieprzewidywalne i wynik jest nieprzewidywalny [...]".
Zdaniem profesora, nikt nie jest w stanie naprawić systemu, choć widoczne są zarazem dwie potencjalne drogi wyjścia:
"[...] ducha Davos [...]", która charakteryzuje światowe elity, zainteresowane wyłącznie utrzymaniem "[...] trzech korzyści, które im daje dzisiejszy kapitalizm: wysokich dochodów, możliwości wyzysku i polaryzacji politycznej [...]". Elity te poprą każdy system, każde rozwiązanie - nawet bez kapitalizmu - które zapewni im utrzymanie status quo.
Druga drogą, jest droga "ducha Porte Alegre", nawiązująca w istocie do strategii alterglobalistów, wiodąca do "[...] demokratycznego, względnie egalitarystycznego świata, którego jeszcze nie było [...]".
Niezależnie od nastawień i preferencji ideologicznych, zastanawiająca jest tożsamość stanowisk europejskiego technokraty, zorientowanego centrowo i amerykańskiego socjologa o wyraźnie lewicowych [w rzecz jasna amerykańskim rozumieniu] sympatiach.
Kiedyś - próbując się odnieść do wyzwań współczesności - na tym blogu napisałem już post pod tytułem "Każdy wiek ma swoją belle epoque". Wydaje się, że sytuacja społeczna w Europie i Polsce dojrzewa do sytuacji, w której trzeba jasno powiedzieć społeczeństwu, że podejmowane przez rządzących działania, zakładając nawet ich 100% skuteczność i pełne zaangażowanie posiadanych przez rządy narodowe oraz organizacje międzynarodowe sił i środków, nie doprowadzą szybko do uspokojenia sytuacji, a z dużym prawdopodobieństwem także, nie pozwolą być może już nigdy na powrót dotychczasowej, znanej do niedawna prosperity i jej parametrów.
Współczesne społeczeństwa czekają zapewne rewolucyjne zmiany w odniesieniu do:
1. Aksjologii [zmiany w hierarchii wartości, wydają się być najbardziej pożądanym, choć zarazem najmniej oczywistym i akceptowanym społecznie skutkiem obecnego kryzysu]. Współcześni Europejczycy, zwłaszcza młodzi, muszą przyjąć do wiadomości, że dotychczasowy model kariery zawodowej, życiowe priorytety wymagają istotnych modyfikacji.
2. Stosunku do szeroko rozumianej konsumpcji, która ulegnie ograniczeniu nie tylko na skutek spadku siły nabywczej. Racjonalizacja konsumpcji, leżąca niewątpliwie w rażącej sprzeczności z pryncypiami marketingu, zorientowanego na kreowanie nowych potrzeb, oznaczać będzie konieczność świadomych wyborów i samoograniczeń.
3. Rozumienia i podejścia do kwestii władzy politycznej [wyraźnej aprecjacji ulegną z pewnością wszystkie formy zorientowane na wzrost partycypacji obywatelskiej w procesie rządzenia, preferujące zerwanie z klientelizmem i dominacją partiokracji. Wydaje się, że model szwajcarskiej demokracji opartej na instytucji referendum obywatelskiego, stanie się jednym z bardziej efektywnych systemów organizacji życia politycznego].
Te fundamentalne wyzwania nie mają alternatywy. Jest tylko kwestią czasu, kiedy dotrą one do szerokiej świadomości społecznej, niezależnie od dominacji w naszym życiu publicznym zasad poprawności politycznej. To po prostu determinizm, wymóg chwili, a nie opcja rozwoju i zachowań.
Oczywiście, sygnalizowanego, choć nie zapoczątkowanego przez M. Monti'ego i I. Wallerstein'a [przyznajmy przy tym, że te dwa nazwiska nie wyczerpują palety osobistości, zabierających dziś merytorycznie i odważnie głos w sprawie strategicznej przyszłości Europy i świata] procesu, nikt nie jest w stanie zatrzymać. Jego potencjalnymi beneficjentami mogą być współczesne społeczeństwa. Zmiany te - co absolutnie logiczne - odbędą się niewątpliwie kosztem obecnych elit rządzących. Wymagać przy tym będą, co najmniej świadomego samoograniczenia reprezentantów "mentalności Davos".
Próba prolongowania diagnozy i jej jasnego skomunikowania społeczeństwom, jest nie tylko nieodpowiedzialnością i strategicznym błędem, stratą czasu. Może skończyć się wyłącznie radykalizmami.
Próba prolongowania diagnozy i jej jasnego skomunikowania społeczeństwom, jest nie tylko nieodpowiedzialnością i strategicznym błędem, stratą czasu. Może skończyć się wyłącznie radykalizmami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz